Waza przeciw Wazie. Wtedy, kiedy były Szwedy

Waza przeciw Wazie. Wtedy, kiedy były Szwedy

Był czas, kiedy do Polski wtargnęli Szwedzi. Takiego ciosu nasz kraj nie otrzymał nigdy przedtem, ani nigdy potem. Przy stratach, które Polska poniosła z rąk szwedzkich, bledną nawet straty poniesione w czasie II wojny światowej – procentowo około 16% obywateli.

 

Po ataku szwedzkim straty układały się niejednolicie w różnych polskich województwach, bo od ponad 30% populacji, poprzez 50%, aż do 80% mieszkańców, czyli 1/3, lub na niektórych terenach 3/4 obywateli Rzeczpospolitej nie przeżyło czasu – „kiedy były Szwedy”. Są to liczby przerażające!

 

W Polsce przyjęło się nazywać te czasy – Potopem. Określenie może nawet dobre, tylko dla obecnych Polaków kojarzące się raczej z sienkiewiczowskimi opowieściami o dziarskim Andrzeju Kmicicu, w których Szwedzi są tylko pretekstem do pokazania wyczynów polskich bohaterów. Tak naprawdę to nie myśmy bili Szwedów, tylko Szwedzi bili nas. Bili i rabowali na skalę po prostu niewyobrażalną! „Potop” Sienkiewicza przykrył w mentalności naszego narodu pamięć o potopie prawdziwym. Klęsce, katastrofie i potwornej nędzy. A co najgorsze, sami żeśmy sobie tej biedy napytali.

 

Wolna elekcja dała Polsce „szansę” na kontakt ze Szwedami

Po bezpotomnej śmierci ostatniego Jagiellona sejm konwokacyjny ustalił zasady wyboru nowego króla. Przyjęto zasadę wolnej elekcji, to znaczy wybór króla przez ogół szlachty polskiej, nie przez posłów sejmowych, jak to było dotychczas. O wybór na polskiego króla mógł się teraz ubiegać każdy rodowy szlachcic. Polski i niepolski.

Wobec takich możliwości pojawiły się następujące kandydatury: Ernest Habsburg – syn cesarza Austrii, Henryk Walezy – syn króla Francji, car Iwan Groźny, Jan III Waza – król Szwecji i starosta bydgoski pan Wawrzyniec Słupski. Był to jedyny przypadek w historii Polski, kiedy to wystawił swą kandydaturę na króla tzw. zwyczajny szlachcic.

Polacy wybrali Henryka Walezego i był to wybór chyba najgorszy z możliwych, ale jednocześnie doskonały przykład na to, że wolną elekcję należy natychmiast odrzucić. Rozczarowanie Walezym było ogromne. Nie znał języka polskiego i widać było, że sprawy Polski nic go nie obchodzą. Otaczał się „ślicznymi” chłopcami i oczywiście o poślubieniu Anny Jagiellonki mowy być nie mogło, raczej nawet nie dlatego, że była od niego dużo starsza.

Król nie mył się, za to pudrował i zlewał perfumami mającymi zabić smród, jaki się rozchodził od „majestatu”. W Polsce Walezy po raz pierwszy zobaczył ustęp. Na dworach francuskich „robiło się” bowiem gdzieś w pałacowej sieni, w mało uczęszczanych korytarzach lub zgoła do kominka.

Również łazienka, czyli wanna i dwa kurki z wodą zimną i ciepłą, była nieznana temu francuskiemu królewiczowi, który może właśnie dlatego wolał jej unikać. Nie wiedział też do czego służy przy stole widelec. Dedykuję to tym, którzy zwykli uważać Polaków za dzikusów, szczególnie w konfrontacji z tak zwaną „elegancją-francją”.

Po 118 dniach tego, pożal się Boże, królowania, Henryk Walezy uciekł do Francji i nigdy już nie wrócił. Dobry przykład! Powinno to jakoś dotrzeć do ówczesnych Polaków, że źle robią wyobrażając sobie, iż jakikolwiek cudzoziemiec po wyborze na polskiego króla zacznie nagle pracować usilnie dla Polski i odetnie się z dnia na dzień od spraw związanych ze swoim krajem. Na polskim wyborze wygrała właściwie tylko Francja, bo od powrotu Walezego zaczęto tam budować wychodki!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X