„Polacy” pod Białowodami

„Polacy” pod Białowodami

Raisa Kuczuganowa we wnętrzu chaty kirżackiej (Fot. archiwum/Wojciech Grzelak)

W pracy grzechu nie ma

– Starowiercy lubili pracę, – opowiada Raisa Kuczuganowa. – Hodowali pszczoły, zakładali maralniki (miejsca do hodowli marali), handlowali z Chinami, bogacili się. Byli i tacy, którzy zgromadzili niemałe fortuny. Kiedy wielu starowierców musiało uchodzić z Doliny Ujmońskiej, najpierw w zamęcie wojny domowej, później z powodu słusznej obawy przed bolszewikami, wiele złota zakopano w górach Ałtaju. Zresztą nazwa Ałtaj oznacza właśnie „złote góry”, choć źródło jej tkwi w zamierzchłych czasach, kiedy w ałtajskich potokach licznie występowały samorodki złota.

Opiekunka muzeum w Wierchnim Ujmonie, urządzonym w prawdziwej starowierskiej chacie, zdejmuje z wieszaka i pokazuje mi muzealny eksponat: czarną spódnicę. – 

Kołyska kirżacka z grzechotką (Fot. archiwum/Wojciech Grzelak)

Nazywa się u nas taki krój do dzisiaj „polskim”, – wyjaśnia. – Chodzi o to, że Rosjanie nie mają zwyczaju robić takich zakładek. Zapewne starowiercy podchwycili tę modę podczas pobytu w Rzeczpospolitej. – Pokazuje mi jakieś kontrafałdy, na których nie bardzo się znam, ale skoro tak mówi…

– A to co takiego? – pytam, pokazując przedmiot zawieszony nad kołyską.
– Grzechotka. Zrobiona z wysuszonej gęsiej tchawicy napełnionej kamykami. Była tu kiedyś wycieczka szkolna, jakaś dziewczynka skrzywiła się, kiedy wyjaśniłam, z czego wykonano tę zabawkę, a wtedy jej kolega zapytał: „A plastik to zdrowszy?”.
– Pierwszym starowiercą, który dotarł do Doliny Ujmońskiej, był niejaki Izaak – ciągnie swoją opowieść moja przewodniczka. – Napotkał tam ałtajskiego myśliwego, który podzielił się z nim mięsem. Potem nadciągnęli inni, przyjechali na wozach, za którymi szło bydło.

 

Od końca XIX wieku do I wojny światowej starowierców nie powoływano do służby wojskowej, ich zadaniem była bowiem ochrona pogranicza. Jedynie przez ten krótki okres nie prześladowano wyznawców prawosławia tradycyjnego.

 

Represje pod panowaniem bolszewickim nie ominęły spokojnych wsi w ałtajskiej głuszy. Swoją religijnością i, paradoksalnie, swoistym kolektywizmem (oczywiście nie mającym nic wspólnego z ideologią komunistyczną), „Polacy” z Doliny Ujmońskiej kłuli w oczy władzę sowiecką. Posypały się zesłania. W pierwszej kolejności ofiarami czerwonego terroru padali dobrzy i dzięki temu zamożni gospodarze, których rzecz jasna klasyfikowano jako „kułaków”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X