Pan Twardowski

Pan Twardowski

Józef Simmler, Śmierć Barbary Radziwiłłówny (Muzeum Narodowe w Warszawie)Duch Barbary 

Pomysł był wariacki, ale należy go rozumieć w kategorii gestu tonącego, łapiącego się brzytwy. W nocy z 7 na 8 stycznia 1569 roku, za namową braci Jerzego i Mikołaja Mniszchów, dworzan królewskich, pan Twardowski podjął się, używając magii, wywołać ducha Barbary Radziwiłłówny. Jedyny warunek, jaki czarnoksiężnik postawił, był taki, że król, Boże broń, nie będzie próbował podchodzić do zjawy i nie będzie próbował jej dotykać. I król się na to zgodził. Ale gdy przyszło co do czego…

Zapalono świece. Twardowski ustawił magiczne lustro. Jakiś czas trwała czarnoksięska procedura. Nagle w lustrze pojawiło się odbicie królowej, a za chwilę postać królowej ukazała się w komnacie. Król z krzykiem rzucił się w jej kierunku, łamiąc przyjęte uprzednio zobowiązanie. Zjawa zniknęła. Król utracił przytomność i upadł na podłogę. Trzeba było wołać medyka.

Świadkami tego wydarzenia było kilka osób. Wszyscy z całym przekonaniem twierdzili, że widzieli królową. Późniejsze zarzuty pod adresem obu Mniszchów, że na czas seansu, będąc w zmowie z Twardowskim, podstawili królowi byłą zakonnicę, Barbarę Giżankę, bardzo podobną do zmarłej królowej i przebraną w jej szaty, chyba nie są prawdziwe.

 

Rzeczywiście. Obaj bracia sprowadzili później królowi Giżankę, ale w czasie seansu Giżanka przebywała jeszcze w klasztorze. Trudno uwierzyć, by wymknęła się z klasztoru do zamku na czas seansu, by za chwilę, nie budząc niczyich podejrzeń, wemknąć się do klasztoru z powrotem. Trzeba zrozumieć, że po szoku, jakim było dla świadków seansu zetknięcie się z działaniem magii, ludzie, chcąc zachować zdrowie psychiczne, starali się znaleźć wyjaśnienie zgodne ze zdrowym rozsądkiem i widząc zjawę królowej woleli doszukiwać się w niej przebranej Giżanki. Bo jeśli nie byłaby to Giżanka, pozostawał im tylko czysty horror, którego nie dało się znieść.

 

Osobiście jestem przekonany, że Twardowski wywołał autentyczną zjawę królowej. Widziałem podobne doświadczenia, wykonywane przy pomocy lustra, tylko nie mówiło się wtedy o metodzie Twardowskiego, ale o metodzie żyjącego obecnie w Stanach Zjednoczonych doktora Moody’ego. Moody bynajmniej nie pretendował do autorstwa metody, twierdząc, że stosuje się do przepisów używanych w starożytnej Grecji. Zdaje się, że obaj, Twardowski i Moody, czerpali z jednego źródła.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X