Czy duchy straszą?

Czy duchy straszą?

Fot. www.ipad2wallpaper.netRelacje o ukazujących się duchach
Jeśli chodzi o duchy ludzi kiedyś wielkich i możnych, mówi się, że bardzo często pojawia się w amerykańskim Białym Domu duch prezydenta Abrahama Lincolna.

 

Jeden z prezydentów Benjamin Harrison kazał nawet urządzić kiedyś specjalny seans spirytystyczny, na którym proszono prezydenta Lincolna o to, żeby się już więcej nie pokazywał. Do tego stopnia rozpraszał swoją osobą pracujących w administracji państwowej urzędników, że zaczynało to negatywnie rzutować na pracę urzędu.

Z prezydentem Lincolnem związane jest jeszcze jedno niesamowite zjawisko. Pociąg, którym przewożono kiedyś ciało zastrzelonego prezydenta, pomimo tego, że realnie od dawna już nie istnieje, w tym samym czasie, co wtedy, odbywa tę samą podróż na trasie od Waszyngtonu do Chicago. Nawet na tych odcinkach, gdzie obecnie nie leżą już szyny. Można go wtedy słyszeć, a niektórzy nawet go widzą!

Najwięcej relacji o ukazujących się duchach pochodzi z Wielkiej Brytanii. Większość z nich jest prawdziwa, a co więcej, gotowa do natychmiastowego sprawdzenia. W Polsce też są miejsca, gdzie raz po raz pojawiają się duchy ludzi zmarłych tragicznie, a często zabitych niewinnie. Do tej pory, od XVI wieku pojawia się w Warszawie na Starym Mieście, konkretnie na ulicy zwanej Krzywe Koło, duch niewinnie straconej kobiety. Chwiejnym krokiem, nocą, po ciemnej ulicy idzie bezgłowa kobieta, w ręku trzymając przed sobą za długie włosy, swoją obciętą głowę. Horror nie do opisania!

Ostatnio pojawia się coraz więcej duchów, tak zwanych „autostopowiczów”. Nocą widać ich, stojących na poboczach dróg. Pojawiają się na szosach Ameryki i całej Europy. Machają rękami, dając kierowcom jakieś znaki. Wchodzą do zatrzymujących się samochodów, by po pewnym czasie wspólnej jazdy zniknąć bez śladu. Jak podała Mediapodkarpackie.pl/Wizjer Regionalny, nocą, na drodze z Mielca do Rzeszowa zaczął się pokazywać duch małej dziewczynki. Zakrwawiona dziewczynka zatrzymuje samochody, prosi kierowców o pomoc, po czym znika bez śladu. Zszokowani kierowcy podają, że zatrzymywali się, będąc przekonani, że dziecko jest ofiarą jakiegoś wypadku drogowego. Ale żadnych śladów wypadku nikt tam nie zauważył.

Szymon Kazimierski
Tekst ukazał się w nr 20 (72), 1-15 listopada 2008

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X