Tatzelwurm

Tatzelwurm

Fot. www.monstropedia.orgHans Fuchs, wieśniak z miejscowości Unken, położonej o niecałe trzydzieści kilometrów na południowy-zachód od Salzburga, udał się na pobliskie przełęcz w poszukiwaniu leśnych jagód. Tam miały napaść go dwa tatzelwurmy; chłop zdołał uciec, ale wystraszył się tak bardzo, że zmarł na atak serca. Przed śmiercią zdążył jeszcze opowiedzieć krewniakowi, co go spotkało. Zdarzenie to upamiętnia kamienny pomnik ustawiony przy drodze z Unken na przełęcz Thalbruecke. Kilkanaście lat później o tatzelwurmie napomknięto w wydanej w Bernie książce podróżniczej – podług mieszkańców okolic Unterseen w centralnej Szwajcarii „robak” miał pokazywać się podczas zmiany pogody.

 

W 1908 roku w gazecie ukazującej się w Grazu radca dworu cesarskiego Anton von Drasenowitch opublikował relację myśliwego ze Styrii (za którego prawdomówność ręczył słowem), napadniętego w pobliżu Murau przez niezwykłe zwierzę przypominające „tłustego robaka”. Choć ten okaz tatzelwurma był niewielki, miał zaledwie pięćdziesiąt centymetrów długości i osiem średnicy, łowca z trudem zdołał obronić się sześciokrotnie dźgając napastnika nożem. W końcu czerw uszedł do jaskini.

Najsłynniejsze (i najbardziej niepokojące) doniesienie pochodzi z lipca 1922 roku. Kłusownik Hans Mueller i pasterz Otto Heinkel z Hochfilzen na południu Austrii podczas łowów na alpejskim płaskowyżu zetknęli się z „olbrzymim robakiem, co najmniej metrowej długości i średnicy rury od pieca, podobnym do samego czorta”. Kiedy przerażony Heinkel nieco ochłonął, począł drżącymi rękoma składać się do strzału. Ale wtedy czarno-fioletowy stwór wygiął w łuk swoje ciało, wystawił szpony i szeroko rozwarł paszczę pełną ostrych kłów, szykując się do ataku. Kłusownik porzucił broń i psa, który skowyczał kuląc pod siebie ogon, i uciekł co sił w nogach. Jego towarzysz uczynił to samo. Obaj doszli do siebie dopiero na wiejskiej drodze. Chorowali potem przez kilka dni, na skutek przestrachu i obrażeń odniesionych podczas ucieczki.

W rok później „żmijokot” wystraszył śmiertelnie parę biwakującą nad brzegiem strumienia. Przed stworem, jaki ukazał się na przeciwnym brzegu rzeczki, młodym ludziom udało się zbiec na rowerach. W 1924 roku grupa turystów natknęła się w dolinie Muhr (zachodnia Austria) na dziwny szkielet: miał on długość 120 centymetrów, posiadał ogon, przednie kończyny i potężną okrągłą czaszkę z czterema wielkimi kłami. Niestety, odkrywcy, przekonani przez znajdującego się w grupie studenta weterynarii, że mają do czynienia z kośćcem sarny, nie zabrali szczątków ze sobą.

Podobno w 1926 roku na południu Austrii tatzelwurm wynurzył się z górskiego jeziora i śmiertelnie poranił dwunastoletniego pastuszka. W kwietniu 1934 roku gazeta „Berliner Illustrierte Zeitung” zamieściła intrygującą fotografię autorstwa niejakiego Balkina, przedstawiającą ponoć tatzelwurma. Zdjęcie to jest dobrej jakości, ale jego autentyczność budzi wiele zastrzeżeń: widnieje na nim coś w rodzaju spłaszczonej ryby o kostnej okrywie głowy, szerokim pysku i wielkich nozdrzach, cętkowanej lub pokrytej wielkimi łuskami czy też tarczkami. Ten portret alpejskiego dziwa wykonany został w pobliżu Meiringen (na południe od Lucerny) i redakcja pisma sfinansowała dwie wyprawy poszukiwawcze w tamten rejon. Wyznaczyła także nagrodę w wysokości tysiąca marek za rozwiązanie zagadki tatzelwurma.

W 1954 roku w pobliżu Palerma na Sycylii (więc dość daleko od rejonu Alp, skąd pochodzą wszystkie inne świadectwa dotyczące spotkań z tatzelwurmem) stwór odpowiadający niektórym opisom „górskiego robaka” z zaskakującą furią napadł na stado świń. Natomiast z ostatnich trzydziestu lat brak przekonujących informacji o napotkaniu tego zagadkowego stworzenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X