Rzeź Pragi

Rzeź Pragi

Szkolnictwo PRL-u, mające wychowywać nowych obywateli, spontanicznie wielbiących Związek Radziecki i wszystko co z nim związane, jeśli chodzi o lekcje historii, miało dylemat. Bardziej bolesny dla nowej kadry wychowawców niż wszystkie inne. Problemu bowiem nie dało się ani całkowicie załgać, ni kompletnie pominąć.


Tabu

Chodziło o Powstanie Kościuszkowskie, o którym nie można było nie mówić, skoro się musiało mówić o Pierwszej Polskiej Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. To była pierwsza socjalistyczna dywizja, która powstała w Sielcach nad Oką, brała chrzest bojowy pod Lenino, forsowała Odrę i wzięła udział w szturmie Berlina, a żołnierzy w niej służących potocznie nazywało się „kościuszkowcami”.

 

Władze PRL-u były bardzo z niej dumne i za udział w wojnie odznaczyły ją złotym krzyżem orderu Virtuti Militari. Tak więc, wszystkie dzieci musiały znać historię tej dywizji jak i to, że była imienia Tadeusza Kościuszki. Skoro więc była dywizja i byli kościuszkowcy, to nie sposób było nie mówić o Kościuszce, a jak o Kościuszce, to i o powstaniu. Ale przecież powstanie kościuszkowskie zakończyło się czymś absolutnie niepedagogicznym! Nie dającym się znieść! Niemożliwym do przedstawienia w socjalistycznej szkole!

 

Chwała Bogu, że zanim jeszcze nastąpiło to wydarzenie, absolutnie niepoprawne politycznie, 10 października 1794 roku miała miejsce bitwa pod Maciejowicami, którą Polacy przegrali, tracąc w zabitych rannych i jeńcach ponad 4000 żołnierzy. Jednym z rannych jeńców, ciężko rannych, był ujęty przez Rosjan Tadeusz Kościuszko. Socjalistyczni pedagodzy poczuli grunt pod nogami. Ciężko ranny Kościuszko, Kościuszko w niewoli, toż to przecież koniec powstania. Prawda? – No i tak się u nich kończyło powstanie kościuszkowskie. Toć podobno sam Naczelnik krzyknął wtedy: „Finis Poloniae!”.

 

Powstanie się wtedy nie skończyło. Trwało. Po uwięzieniu Kościuszki, Rada Najwyższa Narodowa wybrała naczelnikiem powstania gen. Tomasza Wawrzeckiego, który musiał kapitulować dopiero 16 listopada pod Radoszycami. Ale o tym wszystkim już się w szkołach nie mówiło i zakładam się o nie wiem co, że nikt nie potrafi powiedzieć, kim był generał Wawrzecki. Wszystkie te krętactwa były robione tylko po to, aby ukryć obrzydlistwo, jakiego się dopuściła armia rosyjska, czyli ohydną zbrodnię dokonaną przez pijanych drani w rosyjskich mundurach, dowodzonych przez oszalałego psychopatę w stopniu generała. Bracia Słowianie urządzili nam wtedy – Rzeź Pragi!

 

Nadzwyczajna brzydota Aleksandra Suworowa

We wszystkich armiach świata żołnierze są tacy, jakimi są ich dowódcy. W przypadku Pragi mieliśmy pechowo do czynienia z dowódcą, o którym opowiadano sobie, że: „Najżyczliwsi mu Anglicy przyznawali pochlebnie, że jest tylko w czterech piątych obłąkany, a wielki poeta i dramaturg sir George Byron scharakteryzował i opisał go jako: „klowna i Spartanina, bohatera, bufona, półdemona i półplugawca w jednym ciele, okrutnego potwora mieszczącego w skórze rzeźnickiego psa, duszę małpy”.

 

Hrabia Aleksandr Wasiljewicz Suworow, bo tak nazywał się ten wódz wspaniały, urodził się w Moskwie w roku 1729. Jego ojciec, rosyjski generał, skierował go na szkolenie wojskowe już w wieku lat trzynastu. Miało to, według oceny ojca, pokrzepić wątłego i cherlawego synka, jakim był Aleksander. W dawnym pułku swojego ojca pobierał więc nauki dyscypliny wojskowej, historii wojen oraz innych umiejętności, potrzebnych do przyszłej służby wojskowej, która go czekała. Po ukończeniu 19 lat rozpoczął normalną służbę wojskową. Bez żadnych ulg! Od szeregowca!

 

Chłopak charakteryzował się, od razu rzucającą się wszystkim w oczy, nadzwyczajną brzydotą. Nie to, że był brzydki. On był strasznie brzydki! Od momentu otrzymania pierwszego stopnia oficerskiego awansował bardzo szybko, bo jego zwierzchnicy chcieli w ten sposób pozbyć się koszmaru, jakim było patrzenie na mordę tego oficera. Car Piotr III wydał rozkaz, aby zasłaniać lustra wszędzie tam, gdzie pojawiłby się Suworow.

 

To jak wyglądał i jak wszyscy reagowali na jego potworną brzydotę, nie mogło nie zostawić następstw w psychice Aleksandra. Wiele późniejszych jego zachowań wyraźnie na to właśnie wskazuje. Zmieszanie i speszenie, które mu zapewne ciągle towarzyszyły, pokrywał wygłupami, błazenadą, pajacowaniem, piciem wódki. Gdy był już generałem i mógł sobie na to pozwolić, chodził rozmamłany, często zwyczajnie brudny i pijany, podobny bardziej do jakiegoś żula, niż generała.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X