Tadeusz Lubelski: Kino to wciąż wielka siła

Tadeusz Lubelski: Kino to wciąż wielka siła

W oczekiwaniu na wykład (Fot. Julia Łokietko)Mówiąc o filmach powstających w Europie Środkowej i Wschodniej, filmach komunistycznych okresu powojennego do 1989 r., można pokusić się o stwierdzenie, iż kto nie przeżył zbiorowego oglądania filmów, które mogły zmienić bieg historii i zbliżały widownię do poczucia wolności, przypominały jej o korzeniach, nie wie czym może być kino. Świetnym przykładem tej wyjątkowej funkcji są filmy Wajdy, Munka, Kutza, Lenartowicza, Hasa, Konwickiego, Kawalerowicza.

 

Można mówić o trzech przyczynach tej wyjątkowości. Wszystkie te filmy opowiadały o ważnych wydarzeniach najnowszej historii Polski, głównie z okresu II wojny światowej. W sposób nowy, odmienny od oficjalnej wykładni, opowiadały o Powstaniu Warszawskim i powojennym znalezieniu się naszego kraju w strefie radzieckich wpływów. Jeszcze uczeni nie zdążyli udostępnić swoich opracowań historycznych, uwolnionych z więzów stalinowskiej doktryny. Jeszcze nie powstały pamiętniki, a powstałe na Zachodzie jeszcze nie wydano w Polsce, a filmowcy już zaczęli o tym mówić; Nie można było najważniejszych kwestii nazwać po imieniu ponieważ istniała konieczność liczenia się z cenzurą. Należało więc szukać takich rozwiązań fabularnych, artystycznych, konstrukcyjnych, narracyjnych, które wymuszały jednoznaczny odbiór dzieł, ale zapewniały zbiorowe poczucie pamięci i identyfikacji na widowni. Jest to język ezopowy; Filmowcy odczuwali ważność swojej roli, która nie daje się sprowadzić do zwyczajowo przysługującej tej profesji funkcji dostarczycieli masowej rozrywki. Wyjątkowo utalentowani reżyserzy w połączeniu z czołowymi pisarzami swojej generacji, wykorzystując świetnych artystów, mieli poczucie misji. Wspólnota na widowni była rezultatem wcześniejszej wspólnoty artystów.

 

Najlepszym przykładem tego jest film Andrzeja Wajdy „Popiół i diament” (1958). Wywołał zbiorowe oczarowanie widowni. Różnie mogły powstać u widzów identyfikacje. Nie pokazuje się tu salonów politycznych, traktuje się o sprawach prywatnych. Najważniejsze w tym filmie jest operowanie sferą ukrytych treści, które dla polskiej widowni były oczywiste. Okazywały się bardzo nośne artystycznie też za granicą – od Rosji po Japonię, gdzie po przegranej z USA i wybuchu bomby atomowej bardzo mocno identyfikowano się z tym filmem. W jednym z najważniejszych epizodów filmu słyszymy legendarną pieśń „Czerwone Maki na Monte Cassino”. Przypomina o daremnej ofierze Polaków. Polegli żołnierze nie zapewnili prawdziwej wolności, jakiej Polacy oczekiwali. W związku z tymi treściami, pieśń przez wiele lat była zakazana w Polsce. Około przełomu politycznego `56 roku wróciła do łask, zaczęła się pojawiać. Zacytowanie w filmie „Popiół i diament” dało pieśni drugie życie. Palenie kieliszków ze spirytusem przywołuje nam na myśl Zaduszki. Zjawia się motyw Antygony – nie zapewnienie godnego pochówku i uczczenia poległym członkom AK walczącym w podziemiu i cieszącym się sympatią znacznej większość i polskiego społeczeństwa. Ich nie tylko nie uczczono, ale też więziono, sądzono i skazywano na śmierć. Artyści zapalają światełka pamięci za zmarłych bohaterów. Dokonują tego aktu za władzę, którą na to nie było stać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X