Nacjonalizm i przyszłość – próba diagnozy

Nacjonalizm i przyszłość – próba diagnozy

Z Wasylem Rasewyczem – znanym publicystą i lwowskim historykiem, pracownikiem Instytutu Ukrainoznastwa Narodowej Akademii Nauk Ukrainy rozmawiał Marcin Romer.

Jesteś dzisiaj jednym z bardziej liczących się publicystów w zachodnioukraińskiej przestrzeni medialnej. Twoje artykuły spotykają się z bardzo żywą reakcją czytelników. Ze strony środowisk nacjonalistycznych doczekałeś się pejoratywnych określeń – „liberasta” i „tolerasta”, jesteś bowiem osobą, która pierwsza zabrała głos przeciwstawiając się ideologii integralnego nacjonalizmu i jego swoistego renesansu na Ukrainie Zachodniej.
Nie jestem pewien, czy rzeczywiście byłem pierwszy. To, co najbardziej mnie dziwiło w ukraińskiej przestrzeni medialnej – to milczenie. Kiedy we współczesnych gazetach i wiadomościach informacyjnych prezentowano poglądy czy pisano o niektórych wydarzeniach jakby żywcem wyjętych z pierwszej połowy XX wieku, z lat `20-30, ciągle nurtowały mnie pytania – Dlaczego ludzie milczą? Przecież to niemożliwie! Powinniśmy na to reagować, powinniśmy o tym mówić! Ciągle czekałem na wypowiedzi w tej kwestii ze strony naszych autorytetów – intelektualistów, polityków, kogoś z przedstawicieli władz. Nie doczekałem się.

W rzeczywistości to była manipulacja, niekończący się flirt ze zwolennikami ideologii lat `20-30. Dla wielu był sposób by za wszelką cenę dostać się do wybieralnych organów władzy. Chcieli stać się deputowanymi różnych poziomów, i to nakręcało sprawę. To powinno się wreszcie skończyć. Widząc, że nikt nie zamierza reagować, nikogo to nie obchodzi, postanowiłem jakoś wywołać dyskusję na ten temat przy pomocy blogów i różnego rodzaju artykułów internetowych. Początkowo trudno to było nazwać dyskusją, raczej prowadziłem monolog z masą ludzi, którzy przyzwyczaili się bardzo schematycznie traktować otaczającą ich rzeczywistość. Przyszło mi prowadzić rozmowę w naszpikowanym stereotypami społeczeństwie – stereotypami historycznymi, politycznymi i narodowymi. Według mnie, przyczyną tego, że w naszym społeczeństwie nad rozumem zapanowały stereotypy był właśnie brak wcześniejszej reakcji.

Z całą pewnością byłeś jedną z pierwszych osób, która publicznie przeciwstawiła się stereotypom. Pokazała, że przeszłość Ukrainy, szczególnie Ukrainy Zachodniej, to nie tylko OUN-b, Stepan Bandera, ale nawet w ruchu nacjonalistycznym były różne odcienie, różne poglądy. Nie wspomnę już o tym, że byłeś chyba pierwszym, który na światło dzienne wyciągnął fakt, że istnieje też inna, aniżeli nacjonalistyczna, tradycja ukraińskiego ruchu narodowego w Galicji. Również patriotyczna, również ukraińska. Ale zupełnie inna. Że ukraińska idea to nie tylko integralny nacjonalizm.
Jeśli podejmujemy ten temat, na początku chcę podkreślić jedną rzecz. Zdecydowanie nie jestem pierwszym, który zaczął pisać o poruszanych tu przez nas sprawach. W świecie akademickim z pewnością istniały i istnieją bardzo porządne, obszerne prace na ten temat. Jednak nasza współczesna rzeczywistość, informacyjne społeczeństwo, wymaga dużej medialnej aktywności. Chodzi tu o korzystanie z najwspółcześniejszych metod przekazywania informacji i myślę, że fundamentalne prace, badające skomplikowane kwestie historyczne, nie są łatwo dostępne dla ogółu. Przede wszystkim są napisane suchym językiem akademickim, którego zresztą wymaga się od akademickich publikacji. Przeciętni czytelnicy po nie sięgną. Natomiast moje artykuły, które ukazały się między innymi na portalu zaxid.net, choć dotyczą niezwykle ważnych tematów, są napisane językiem lżejszym, w sposób bardziej publicystyczny. Docierają też do szerszej rzeszy czytelników, którzy rzadko zajmują się badaniem tych tematów.

Niepokoi mnie też transformacja naszej przeszłości – sprowadzenie jej do pewnego rodzaju piramidy, na której wierzchołu znajduje się Stepan Bandera i OUN-b. Wcale nie jest to dla nas nowe zjawisko, coś podobnego już mieliśmy możliwość obserwować. Tą samą strategię stosowali bolszewicy, z tą różnicą, że na wierzchołku piramidy znajdowała się partia komunistyczna i jej wódz – Włodzimierz Illicz Lenin.

Współcześni integralni nacjonaliści nie uciekli więc za daleko od bolszewickiej wersji historii, a po prosu przejęli sztafetę i ponieśli ją w tym samym kierunku. Zdziwiło mnie również to, dlaczego właśnie OUN-b osiągnęła taką popularność. Myślę, że zwolenników tej teorii nie jest wcale tak wielu. Głównym problemem jest niewiedza. Ludzie myśleli zgodnie z zasadą: „potępiała to władza sowiecka i reżim komunistyczny, a więc – jest to nasza prawdziwa historia, to są nasi prawdziwi bohaterowie”. Działała zasada przeciwieństw. Odnosząc się do realiów sowieckich, trubadurzy skrajnego ruchu nacjonalistycznego z łatwością narzucali społeczeństwu kolejne stereotypy. Działała zasada: „co zabronione w czasach sowieckich, powinno być gloryfikowane obecnie”. W ten oto sposób OUN-b stało się centralną figurą naszej niedawnej historii. Problem tej organizacji, czy rola, którą jej przypisywano, polega też na tym, iż Bandera i OUN-b wyznawali radykalną formę nacjonalizmu – integralny nacjonalizm, który cechował też nacjonalizm etniczny.

Uważam, że taka organizacja nie ma prawa do aktywnej działalności na współczesnej scenie politycznej. W najlepszej dla siebie wersji, jej miejsce jest na marginesie. Na margines powinien ją zepchnąć fakt, że społeczeństwo ukraińskie jest przecież wielonarodowościowe, nawet geograficznie dzieli się na obszary o różnej tradycji historycznej. Często te tradycje są antagonistyczne i poruszanie się po tym gruncie wymaga niezwykłego wręcz wyczucia. Prawdziwi ukraińscy patrioci, którym nieobojętną jest przyszłość naszego państwa i jego perspektywa, pod żadnym pozorem nie będą wyznawać etnicznego nacjonalizmu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X