Mniejszość polska zarabia na siebie
Historia spowodowała, że wioski Górali Czadeckich na tej ziemi założono blisko wspomnianych malowanych cerkwi, a w krajobraz miejscowy zostały wpisane też kościoły. W tegorocznych Bukowińskich Targach Turystycznych w Suczawie uczestniczyło Stowarzyszenie „Obczyny” założone przez Polaków z Pojany Mikuli, kierowane przez Łukasza Juraszka.
W Pojanie Mikuli, Kaczycy czy w Nowym Sołońcu na razie nie ma polskich pensjonatów, które ostatnio rosną w okolicznych rumuńskich miasteczkach i wioskach. Dlatego załatwiano noclegi w Domach Polskich i mieszkaniach prywatnych. Od niedawna jest też przyzwoity hostel w Domu Polskim w Suczawie, który z dumą pokazywał nam Gerwazy Longher, prezes Związku Polaków w Rumunii.
Stowarzyszenie „Obczyny”, dzięki wsparciu zapaleńców Bukowiny z Polski, uruchomiło agroturystykę. „W ten sposób próbujemy zahamować wyjazdy ludzi za granicę w poszukiwaniu pracy – mówi Łukasz Juraszek. – Lokalna polska społeczność już przekonała się, że obsługa turystów może być źródłem dochodu”. Zwiększa się ilość domów, w których można wynająć sobie pokój z łazienką i zamówić zdrowe domowe dania.
W centrum najwyżej położonej polskiej wsi Plesza gościnnie przyjmowała nas Halina Moldovan, częstowała kwaśnym mlekiem i opowiadała o ciężkim życiu swojej rodziny. Zachwyciła nas tam dobrze zachowana stara zabudowa, która nadaje się na żywy mini-skansen Górali Czadeckich na Bukowinie.
Od 12 lat największym przyjacielem tej rodziny jest poznański dziennikarz Rafał Biernacki. To dzięki jego staraniom niewidoma córeczka Mołdavanów – Mirela trafiła do Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Dzieci Niewidomych im. Róży Czackiej, który prowadzą Siostry Franciszkanki Służebnice Krzyża. „W Rumunii do szkoły jej wziąć nie chciano, bo rozmawiała po polsku, – opowiada kobieta. – Pewnie nadal siedziałaby w domu, a teraz Mirela, która już ma 12 lat, dobrze się uczy, bardzo dużo wie i robi ogromne postępy. Ona ma przyszłość”.
„Ten człowiek dla nas jest jak św. Mikołaj” – mówi ze wzruszeniem jedna z mieszkanek Pleszy. Kiedy zaczynał tu przyjeżdżać, wszystkiego brakowało. Z Polski przywoził telewizory, odtwarzacze, kartony zeszytów, książki, ale także wózki inwalidzkie i lekarstwa.