Zakony mniej znane. Część 1 Lwowski klasztor pobenedyktyński (fot. Dmytro Antoniuk)

Zakony mniej znane. Część 1

Klasztory rzymskokatolickie na Wschodzie Rzeczypospolitej

Lwów, jak żadne miasto współczesnej Ukrainy, miał mnóstwo klasztorów katolickich, często tych mniej liczebnych i znanych.

Przy ul. Wiczewa 2 (daw. Benedyktyńska) wtulił się zamknięty ze wszystkich stron zabudowaniami mieszkalnymi klasztor ss. benedyktynek łacińskich. Polscy historycy uważają go za najstarszy żeński klasztor w mieście, założono go bowiem w 1593 roku. Fundatorami klasztoru było małżeństwo Adam i Halszka Saporowscy, których trzy córki wstąpiły do tego klasztoru i po kolei zostawały przeoryszami lwowskiego konwentu. Pierwszą przełożoną była Katarzyna, po niej Anna i na koniec najmłodsza z sióstr – Krystyna.

Pierwszy kościół i klasztor były drewniane, ale już na początku XVII wieku zaczęto wznosić murowane zabudowania według projektu znanego architekta Pawła Rzymianina. Świątynia Wszystkich Świętych powstała w 1616 roku. Przedtem jednak splądrowali ją Tatarzy (zakonnicom udało się uciec), a później – kościół spłonął. Został jednak natychmiast odbudowany, o czym świadczy data na arce tęczowej – 1624. Dacie towarzyszą herby małżonków Saporowskich z ich inicjałami. Kronika klasztorna twierdzi, że w czasie budowy siostrom ukazywali się święci Jacek, Roch i Sebastian, obiecując opiekę nad klasztorem. Oprócz tego jakaś pobożna niewiasta zobaczyła we śnie Matkę Boską, która nakazała wystawić w klasztornym kościele ołtarz swego imienia, a nawet zjawiała się kilkakrotnie, aby ustalić detale ołtarza.

Klasztor otaczał mur obronny, chroniący ss. benedyktynki od najazdu Tatarów w roku 1633, ale nie wytrzymał oblężenia przez kozaków Chmielnickiego w 1648 roku (nie wiadomo, czy zakonnice wówczas ucierpiały).

W ciągu trzech i pół stuleci istnienia konwentu jego przeoryszami były przedstawicielki możnych rodów. Na przykład w II połowie XVII wieku przełożoną była Dorota Daniłowiczówna – ciotka Jana III Sobieskiego. Miłował ją bez miary i uważał, że swe zwycięstwa zawdzięcza wstawiennictwu i modlitwom krewnej. Monarcha niejednokrotnie odwiedzał ją w klasztorze i za każdym razem pozostawiał bogate dary. Między innymi jego darem była kosztowna szopka, która spróchniała w kryptach na początku XX wieku.

Pomimo tego, że był to najbardziej wpływowy we Lwowie zakon żeński, Austriacy planowali jego kasatę, ale zostawili siostry pod warunkiem, że będą prowadziły szkołę, w której dziewczęta będą uczyć się niemieckiego. Podczas rządów przeoryszy Alojzy Potockiej taka szkoła powstała i była to pierwsza we Lwowie publiczna szkoła dla dziewcząt (koniec XVIII wieku).

Siostry miały w podlwowskich Lesienicach letnią rezydencję, przy której w 1884 roku wybudowały niewielką kaplicę, dekorując ją freskami. Wystawiły tam również cerkiew.

Jak to czasami bywa wśród ludzi Kościoła, zakonnicy nie zawsze pieczołowicie odchodzą się z zabytkami, będącymi w ich posiadaniu. Tak np. przeorysza Aleksandra Hattal, rządząca klasztorem pod koniec XIX wieku (już przecież w okresie bardziej postępowym) nakazała skuć do cegły wszystkie stare freski pokrywające świątynię i refektarz. Swoją decyzję motywowała brakiem kosztów na odczyszczenie malowideł od wielowiekowej sadzy świec. Portret tej przeoryszy i obrazy św. Benedykta i św. Scholastyki pozostawiła w klasztorze jej następczyni – s. Kolumba Gabriel. Za cztery lata swych rządów zasłużyła sobie na miano opiekunki ubogich i wielkiej dobrodziejki. Wyjechała do Rzymu w 1900 roku i tam założyła nową gałąź zakonu ss. benedyktynek. W 1993 roku ogłoszono ją błogosławioną.

Wielka pobożność, panująca w klasztorze, często doprowadzała do sytuacji humorystycznych. Pośród licznych figur w świątyni była figura Chrystusa Nazareńskiego, której palce dekorowały pierścienie, a na głowie miała perukę, którą stale pielęgnowano i czesano. Wielu księży to denerwowało. Jeden z nich, ks. Stanisław Adamczyk, odmówił sprawowania Mszy św., bo nie mógł spokojnie patrzeć na figurę. W końcu perukę i pierścienie zdjęto.

W styczniu 1919 roku, w czasie działań wojskowych, klasztor został uszkodzony i nawet zginęła jedna z zakonnic. Gdy wybuchła II wojna światowa, w klasztorze przebywali uciekinierzy. Sowieci w celach zakonnych otworzyli „Dom turysty” i przytułek dla ludzi starszych. Szkoła cały czas działała i siostry mieszkały w klasztorze. Natomiast rezydencję w Lesienicach przekształcono na kino, a potem na szkołę, która funkcjonuje do dziś.

Po 1944 roku, widząc, że nowe władze nie dadzą im spokoju, siostry powoli zaczęły wywozić cenniejsze rzeczy i wyposażenie klasztoru do Polski. Ogółem wywieziono kilkaset skrzyń z obrazami, portretami, obrazy święte, cenne księgi i naczynia liturgiczne. Wszystko to znalazło się w Krzeszowie. Część klasztornego archiwum siostry zamurowały na miejscu. Klasztor oddano pod kontrolę organizacji budowlanej, która zniszczyła ołtarze, organy i freski. Z czasem w klasztorze otwarto liceum muzyczne, które dziś nosi miano św. Zofii.

Klasztor ss. benedyktynek jest chyba jedynym, w którym cele zakonne są bardziej interesujące niż sam kościół. Na fasadzie dzisiejszej szkoły zachowały się barokowe figury św. Benedykta, św. Scholastyki i Matki Bożej Niepokalanego Poczęcia. Wewnątrz zachowały się rzeźbione portale i niedawno odkryte freski oraz renesansowe międzyokienne kolumny.

Pomieszczenia klasztorne od 1992 roku zajmuje greckokatolicki zakon ss. studytek. Przeorysza zgodziła się łaskawie oprowadzić mnie po korytarzach i pokazała XVII-wieczne sale, których sklepienia są żebrowane. Odwiedziłem też chór zakonny, w którym kiedyś modliły się siostry. Zachowały się w nim XIX-wieczne balustrady i stalle.

Główną dekoracją klasztoru jest wieża z manierystyczna attyką z figurami Madonny, św. Benedykta, św. Placyda i Anioła Stróża. Ocalały również domki kapelana i spowiednika, na portalu drzwi tego ostatniego widoczny jest napis „Erectum 1780” (Wybudowano 1780). Obok jest brama wjazdowa na teren klasztoru z malowidłem przedstawiającym Św. Trójcę, Matkę Boską, św. Michała Archanioła i benedyktyńskich świętych. Malowidło nakazano zamalować w 1940 roku i odkryto dopiero niedawno.

Na ul. Krywonosa 6 (daw. Teatyńskiej) znajduje się historyczna budowla tzw. „Czerwonego klasztoru” (nazwa powstała od koloru dachówek), pierwotnie należącego do zakonu teatynów. W 1671 roku arcybiskup obrządku ormiańskiego Mikołaj Torosiewicz sprowadził zakonników do miasta w celu otwarcia zakładu naukowego, w którym Ormianie i Rusini uzyskiwali wykształcenie w duchu unii z Rzymem. Pierwotnie kolegium mieściło się przy dawnym kościele ormiańskim pw. Św. Krzyża na ul. Zamarstynowskiej. Gdy zabudowania zostały przekazane zakonowi misjonarzy (lazarystów) oo. teatyni przenieśli się na tereny pod Wysokim Zamkiem, przekazane im przez królewicza Jakuba Sobieskiego. W 1734 roku rozpoczęto budowę wielkiego konwiktu, ale z powodu wysokich kosztów budowy pierwotne plany nieco uproszczono. Autorami gmachu konwiktu byli włoscy architekci Salvi i Ciaveri.

Zakon nie zdążył jednak, nawet zmniejszając nakłady na budowę, ukończyć prac przed rokiem 1785 – rokiem kasaty zakonu przez Józefa II. W zabudowaniach klasztoru umieszczono koszary artylerii. Austriacy dokończyli budowę i znacznie poszerzyli budynek.

Armia Czerwona przejęła zabudowania po cesarskich i polskich wojskowych i urzędowała tu do 1989 roku. Obecnie budynek należy częściowo do jakiejś instytucji, a częściowo – do MSW. Na jego dziedzińcu jest parking aut policyjnych, tzw. „suk”. Udało mi się podstępem trafić na teren i do wnętrza budynku, w którym z dekoru ocalał chyba skromny portal przy głównym wejściu i sklepione korytarze.

Dmytro Antoniuk
Tekst ukazał się w nr 20 (336), 29 października – 14 listopada 2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X