XVIII tom „Kresowej Atlantydy” profesora Stanisława Niciei. Część 2 Cudowny obraz MB Berdyczowskiej

XVIII tom „Kresowej Atlantydy” profesora Stanisława Niciei. Część 2

Podróż historyczno-literacką z profesorem zaczynamy od Włodzimierza Wołyńskiego, miasta o niezwykle bogatej ponad tysiącletniej historii. Jest to jedno z najważniejszych centrów historycznego Wołynia.

Z tak bogatych dziejów, spośród tak wielu postaci historycznych profesor Nicieja umie wybrać najważniejsze, najbardziej charakterystyczne, umiejętnie rozstawić akcenty, wyciągnąć wnioski, treściowo i lakonicznie przedstawić zagadnięcia historyczne. Otóż, na stronach poświęconych Włodzimierzowi Wołyńskiemu i jego ludziom w pierwszej kolejności spotkamy się z niezwykle jaskrawą postacią świętego Jozafata Kuncewicza, arcybiskupa połockiego, męczennika, patrona Rusi. Właśnie we Włodzimierzu Wołyńskim w 1580 roku urodził się przyszły święty. Został bestialsko zamordowany w 1623 roku w Witebsku na Białorusi przez fanatyków prawosławnych. Papież Urban VIII beatyfikował go w 1642 roku, zaś 225 lat później papież Pius IX ogłosił go świętym. Jak pisze S. Nicieja: „Zamordowanie Jozafata Kuncewicza odbiło się szerokim echem w całej Rzeczypospolitej i w Europie i wyprzedziło o pół wieku inną, jeszcze bardziej wstrząsającą zbrodnię, która miała miejsce na Wołyniu w 1657 roku. Wówczas to w równie sadystyczny sposób zamordowano charyzmatycznego jezuitę Andrzeja Bobolę (1591–1657), gdy odmówił przejścia na prawosławie…

Z historycznie bliższych wydarzeń autor opisuje historię elitarnej włodzimierskiej podchorążówki, która działała w latach II Rzeczypospolitej. Oficjalna nazwa brzmiała – Wołyńska Szkoła Podchorążych Rezerwy Artylerii im. Marcina Kątskiego. Wśród jej absolwentów jest wiele nazwisk sławnych i znanych, nie tylko w historii wojskowości. Na przykład Jan Nowak-Jeziorański (1914–2005) czy też Jan Karski (1914–2000), dyplomata, polski i amerykański politolog i historyk, który w czasie wojny odegrał główną rolę w ujawnieniu rozmiarów Holokaustu, za co otrzymał najwyższe cywilne odznaczenie amerykańskie – Medal Wolności.

Sarny – to następny przystanek w barwnych kresowych opowieściach profesora S. Niciei. Podtytuł brzmi – „Torfowa stolica Polesia Wołyńskiego”. Miasto niezwykle prężnie wyrosło właśnie w wieku XX, wraz z rozwojem kolei żelaznej i wydobyciem torfu. Jeszcze na początku XX wieku była to wieś licząca około 300 domów, zaś w 1931 roku było już miastem powiatowym z 12 tysiącami  mieszkańców. W latach 20–30. w Sarnach stacjonował silny garnizon wojskowy, między innymi Korpus Ochrony Pogranicza (KOP) „Sarny” oraz eskadra samolotów myśliwskich. Wśród oficerów WP było niemało tych, którzy zdobyli laury w walkach II wojny światowej, jak np. pułkownik a następnie generał Nikodem Sulik, dowódca 5 Dywizji Kresowej biorącej udział w walkach o Monte Cassino. Pułkownik Nikodem Sulik był też budowniczym umocnień obronnych w rejonie Sarn, które otrzymały nazwę „polskiej linii Maginota”. Na granicy polsko-sowieckiej zbudowano 200 bunkrów betonowych, lecz w 1939 roku odcinek „Sarny” nie był jeszcze ukończony, jednak oddziały polskie we wrześniu tegoż roku broniły się pod Sarnami dwa dni. Nie mając szans na utrzymanie pozycji płk. Sulik wydał rozkaz opuszczenia pozycji, ale nikt z obrońców nie poddał się sowietom. Wieść o wejściu sowietów w granice państwa polskiego dotarła do Stanisława Ignacego Witkiewicza (Witkacego), wybitnego dramaturga i malarza polskiego właśnie w okolicach Sarn, w miejscowości Jeziory Wielkie. Przerażony tą wiadomością Witkacy popełnił samobójstwo, podcinając sobie żyły…

Następny przystanek w podróży sentymentalnej z profesorem S. Nicieją to miasteczko Uściług, które autor nazwał „granicą cywilizacji” i które leży na granicy między Wołyniem a Podlasiem. Wśród wybitnych ludzi kultury, związanych z tą miejscowością był Igor Strawiński, „który już za życia uważany był za największego kompozytora XX wieku. Nie tylko napisał wiele wybitnych dzieł, jak choćby muzykę do baletów „Święto Wiosny” i „Ognisty Ptak”, ale stał się jedną z ikon kultury masowej”. S. Nicieja podkreśla, że Strawiński miał polskie korzenie. Rodzina pieczętowała się herbem Sulima. Pradziad kompozytora Stanisław Strawiński był konfederatem barskim i uczestniczył w słynnym porwaniu króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. W Uściługu znajdowały się posiadłości rodziców żony Strawińskiego i kompozytor prawie wszystkie wakacje w latach 1906–1914 spędzał właśnie tam. Po odrodzeniu się państwa polskiego, Uściług znajdował się w granicach Polski i Strawiński myślał o przyjęciu obywatelstwa polskiego. Autor opowiada legendę, jak Strawiński „nie został Polakiem”. Otóż kompozytor w Paryżu zwrócił się z odpowiednim podaniem do konsulatu polskiego, jednak „zraził się do tego pomysłu, gdy został oschle i bezdusznie potraktowany przez urzędnika w konsulacie polskim. Inna legenda głosi, że zraziła go długa kolejka petentów i opieszałość w załatwieniu jego spraw. Ostatecznie w 1920 roku Strawiński przyjął obywatelstwo francuskie, a następnie wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, gdzie pozostał do końca życia. W Warszawie wystąpił dwukrotnie: w 1924 i 1965 roku, dyrygując swoimi utworami. Pochowano go na słynnym cmentarzu na wyspie San Michele w Wenecji.

Widok na wzgórze Zamkowe w Ostrogu

Dalej zaglądamy razem z autorem do Zdołbunowa, „miasteczka na wołyńskim rozdrożu”, do Mizocza „cukrowo-miodowego miasteczka” i do magnackiej stolicy Wołynia czyli Ostroga. Legendarne miasto-twierdza, które zwłaszcza w wiekach XV–XVII odgrywało wybitną rolę, miało wielkie znaczenie polityczne nie tylko na ziemiach ukraińskich, lecz w całej Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Stolica sławnego, możnego rodu książąt Ostrogskich, wśród których znajdujemy świętych i hetmanów. Najwybitniejszym przedstawicielem rodu Ostrogskich był Konstanty Ostrogski (1460–1530) – słynny wódz i pierwszy w dziejach wielki hetman litewski, faktyczny władca Wołynia. To właśnie on rozbił armię moskiewską w wielkiej bitwie pod Orszą w 1514 roku, w której zginęło kilkanaście tysięcy moskali, a większość żołnierzy armii carskiej dostała się do niewoli, w tym 11 kniaziów. Jak napisał S. Nicieja, „bitwa pod Orszą uznawana jest za największe w czasach jagiellońskich zwycięstwo Litwy i Polski nad Moskwą i pod względem znaczenia porównywana jest ze zwycięstwem pod Grunwaldem w 1410 roku”. Konstanty Ostrogski był gorliwym wyznawcą prawosławia, fundował liczne monastery i cerkwie. Jego syna Konstantego Wasyla nazywano „filarem prawosławia w Rzeczypospolitej”. Niekwestionowaną zasługą Konstantego Wasyla Ostrogskiego było założenie w latach 1578–1583 słynnej Akademii Ostrogskiej. Wśród absolwentów Akademii znajduje się wybitny intelektualista ukraiński – teolog i pisarz Melecjusz Smotrycki, czy też sławny hetman kozacki Petro Konaszewicz-Sahajdaczny. Przy Akademii działała sławna drukarnia, którą kierował Iwan Fiodorow (Fedorowicz). On to w Ostrogu wydał słynną Biblię Ostrogską. Wśród możnych i wpływowych postaci z rodu Ostrogskich nie zabrakło postaci tragicznej i to kobiecej. Była nią Elżbieta Ostrogska (1539–1582), znana jako Halszka z Ostroga, wnuczka hetmana Konstantego Ostrogskiego. Niestety była to najtragiczniejsza postać kobieca swej epoki. Pochodzenie i odziedziczona ogromna fortuna nie przyniosły jej szczęścia. Jej tragiczny los został opisany w wielu książkach i kronikach. „Bogactwo zniszczyło sens i radość życia pięknej kobiecie”. Autor S. Nicieja na stronach swojej „Kresowej Atlantydy” namalował rozległą panoramę dziejów Ostroga, od średniowiecza do dni dzisiejszych. Wśród wodzów i hetmanów autor znalazł też miejsce dla współczesnych obywateli tego miasta, między innymi poświęcił piękne słowa księdzu Witoldowi Józefowi Kowalowowi, proboszczowi ostrogskiej parafii rzymskokatolickiej. Ks. W. J. Kowalów urodził się w Zakopanem. Absolwent Seminarium Duchownego w Krakowie, od 1992 roku proboszcz w parafiach Zdołbunów, Klewań i Ostróg. Ks. Kowalów – to prawdziwa legenda współczesnego katolickiego Wołynia, „wybitny animator polskiego życia religijnego w diecezji łuckiej”.

Cudowny obraz MB Berdyczowskiej

I na zakończenie w XVIII tomie „Kresowej Atlantydy” jest opisane jeszcze jedno legendarne miasto kresowe, mianowicie Berdyczów i jego ludzie – prawdziwa mozaika narodów, religii i obyczajów. Autor pisze, że zawołanie „Pisz na Berdyczów” również dziś działa na wyobraźnię nie tylko polskich filologów z dyplomem uniwersyteckim”. Wszystko tu żyje historią: berdyczowskie jarmarki, „Wołyńska Jerozolima”, centrum chasydyzmu, mała ojczyzna słynnego Josepha Conrada Korzeniowskiego czy też miejsce podróży nie mniej słynnego Honoriusza de Balzaka, francuskiego pisarza, autora monumentalnego cyklu „Komedia ludzka”. Oraz trzecie sławne sanktuarium Rzeczypospolitej, mianowicie sławny klasztor karmelitów bosych i cudowny obraz Matki Boskiej Berdyczowskiej. Znany na całą Polskę i Ukrainę klasztor ufundował wojewoda kijowski Janusz Tyszkiewicz (1590–1649). Cudowny obraz Matki Boskiej, po potwierdzeniu licznych cudów, został w 1756 roku ukoronowany koronami papieskimi.

Kolejny, już osiemnasty tom „Kresowej Atlantydy” prof. Stanisława Niciei czytamy nie tylko z zadowoleniem, lecz też z pewnością, że na następne tomy nie trzeba będzie długo czekać. Autor pisze nie tylko szybko, ale pod wielkim natchnieniem, ze świadomością swojej misji i z pragnieniem utrwalenia dla historii niezwykłych, unikatowych stron dziejów Kresów oraz życiorysów niemniej unikatowych mieszkańców tego regionu. Autor nie tylko wykorzystuje materiały historyczne, ale też czuje własną odpowiedzialność przed muzą Klio i przed ludźmi, o których pisze.

Jurij Smirnow

Tekst ukazał się w nr 6 (418), 31 marca – 13 kwietnia 2023

X