Wzgórza Wuleckie. Część III

Wzgórza Wuleckie. Część III

W sprawie mordu profesorów polskich we Lwowie przez cały czas, w różnych okolicznościach, wypływa nazwisko Pietera Nicolasa Mentena.

Dieter Schenk w swojej „Nocy morderców” nieco lekceważy tę osobę. Uważa go za „podręcznego” głównych winowajców tej zbrodni. Opisuje go jako drobnego aferzystę i handlarza o nie zawsze czystych rękach.

Według Schenka, Menten urodził się 20 maja 1899 roku w Rotterdamie, a zmarł 14 listopada 1987 roku w Loosddrecht w Holandii. Był z pochodzenia Holendrem. Skończył szkołę realną i handlową. Był synem rzeźnika, który w późniejszym okresie zajmował się handlem makulaturą.

Tuż po I wojnie światowej młody Menten zajmuje się handlem w Wolnym Mieście Gdańsku, gdzie w wyniku afery upadłościowej był poszukiwany przez policję. W 1924 roku odnaleziono go we Lwowie, gdzie trafił do więzienia. Po zwolnieniu pozostał we Lwowie i zajął się handlem wyrobami skórzanymi i cukrem.

„Poza tym był miłośnikiem sztuki i prowadził sprzedaż wszelkiego rodzaju dzieł sztuki, szczególnie obrazów”. Szła za nim sława „oszusta wielkiego formatu i cwanego biznesmena”. Menten na dobre zapuścił korzenie we Lwowie i nawet nabył we wsi Sopot koło Stryja niemałą posiadłość leśną z domem. We wrześniu 1939 roku nowa władza radziecka osadziła Mentena w więzieniu w Stryju, ale już za kilka dni wypuszczono go. Zamieszkał we Lwowie. Z końcem grudnia 1939 roku legalnie opuścił radziecką strefę okupacyjną i zamieszkał w Krakowie.

A teraz kilka dodatkowych informacji do przemyśleń. We Lwowie działał konsulat holenderski i konsulem był brat Pietera – Dirk Menten. Sam Pieter często podawał się za holenderskiego dyplomatę. Miał szerokie znajomości towarzyskie, nawet wśród profesorów i inteligencji lwowskiej. Przedstawiał się jako znawca sztuki i handlarz obrazami. Swoje usługi proponował kolekcjonerom lwowskim, słabo obeznanym z rynkiem Europy Zachodniej. Nauczył się języków miejscowych – polskiego i ukraińskiego. Polskie służby specjalne nie bez podstawy podejrzewały go o szpiegostwo. Czy tylko na rzecz Holandii? I czy tylko Holandii? Raczej Niemiec hitlerowskich, a możliwie i Związku Sowieckiego. Podwójnych agentów i informatorów było na owe czasy do koloru i do wyboru. Nic dziwnego, że w 1939 roku władze sowieckie zwolniły Mentena z więzienia i pozwoliły mu wyjechać do Krakowa, a władze niemieckie natychmiast powołały go do współpracy.

Dokumenty archiwalne świadczą, że we Lwowie Pieter Menten utrzymywał kontakty nawet z hrabią Włodzimierzem Dzieduszyckim w sprawie wyceny i kupna obrazów z jego kolekcji z ich pałacu na ul. Kurkowej. Wtedy, z naruszeniem wszelkich formalności, Menten kupił u Dzieduszyckiego ponad 20 obrazów i wysłał je do Holandii. Niektóre z tych dzieł chciał kupić rząd polski dla polskich muzeów. Dlatego transakcja Mentena była faktycznie nielegalna. Dobrze orientował się w tym i Dzieduszycki, ale w tym momencie bardzo potrzebował pieniędzy w gotówce. Menten był też dobrze obeznany ze zbiorami prawie wszystkich znanych lwowskich kolekcjonerów, w tym i profesorów Ostrowskiego, Greka, Bartla. Nie wykluczone, że znał też ich osobiście. 

W 1940 roku w Krakowie Menten zaoferował swoje usługi administracji niemieckiej. Zajmuje się z polecenia okupantów przejęciem pod zarząd żydowskich antykwariatów, sklepów jubilerskich, księgarni. Już od 1940 roku był też ochotnikiem, współpracownikiem SD. Warto przypomnieć, że w owym czasie Holandia była okupowana przez Niemcy, a rząd emigracyjny znajdował się w stanie wojny z Niemcami. Dalej Dieter Schenk pisze: „…gdy w Krakowie tworzył się oddział operacyjny szczególnego przeznaczenia (czyli SS-Sonderkommando V dla Lwowa) do tej jednostki wcielono i Mentena, dzięki jego znajomościom z dowódcą policji bezpieczeństwa i SD Schöngarthem”. Tak cenny dla nazistów współpracownik był oficjalnie tłumaczem jednostki, miał rangę SS-Hauptscharführera i prawo do noszenia munduru SS. Właśnie w takim mundurze przybył do Lwowa.

Pieter Menten, maj 1977r. (Fot. en.wikipedia.org)Nie trzeba szukać mitycznych „studentów ukraińskich”, którzy niby według książki telefonicznej ułożyli listę profesorów lwowskich – przyszłych ofiar mordu. Pieter Menten był dokładnie zorientowany w stosunkach lwowskich. Całkiem możliwie, że to właśnie on nie tylko sporządził odpowiednią listę, ale według osobistych celów włączył do niej profesorów, którzy posiadali bogate zbiory dzieł sztuki. W pierwszej kolejności chodzi tu o profesorów Tadeusza Ostrowskiego i Jana Greka.

We Lwowie podczas aresztowania profesorów Menten był bardzo cennym współpracownikiem niemieckich oprawców – dokładnie orientował się w mieście i znał języki, podczas przesłuchań aresztowanych był obecny jako tłumacz. W specjalnej grupie operacyjnej było niemało oficerów SD znacznie wyższych rangą niż ochotnik, do tego nie-Niemiec. Po aresztowaniu to właśnie Mentenowi przypadło mieszkanie prof. Ostrowskiego i wszystkie rzeczy w nim zgromadzone. Trzeba było sobie zasłużyć na taką nagrodę!

„Wyposażenie mieszkania prof. Ostrowskiego (meble, dywany, obrazy) było bardzo cenne. Do tego dochodziły dzieła sztuki, biżuteria, oddane przez inne osoby na przechowanie. Dom apolitycznego i bardzo cenionego chirurga uważano za bezpieczny adres, pod którym można schronić majątek przed rosyjskimi i niemieckimi okupantami, a także przed ukraińskimi bojówkami. W mieszkaniu znajdowało się około 30 obrazów przeznaczonych do zamku w Krakowie… ponadto w mieszkaniu zdeponowano obrazy wdowy po prof. Łukasiewiczu, srebra hr. Badeni i klejnoty Marii z Jabłonowskich hr. Badeniowej”. Cały majątek prof. Ostrowskiego Niemcy wyceniły na 500 tys. marek niemieckich, ale Menten zapłacił do urzędu okupacyjnego tylko 5% od tej kwoty. Później wszystkie te rzeczy i wiele innych dzieł sztuki wywiózł do Krakowa, a dalej do Holandii, gdzie mieszkał w latach powojennych.

„We wrześniu 1941 roku zakończyła się służba Mentena w jednostce SS. Swe interesy prowadził potem w Krakowie”, – pisze Schenk. Wszyscy członkowie Sonderkommando V po zakończeniu „sprawy profesorów” dostali odpowiednie przydziały do innych jednostek organów bezpieczeństwa SD i SS we Lwowie, Tarnopolu, Stanisławowie, Drohobyczu etc. Tylko Menten został zwolniony i wyjechał do Krakowa. Odnosi się wrażenie, że był do tej jednostki włączony wyłącznie do przeprowadzenia akcji aresztowania polskich profesorów we Lwowie. I tu, być może, odegrał rolę najważniejszą – był „czarnym aniołem śmierci”, typem, który zarobił na tym wielomilionowy majątek.

Dalsze losy Mentena były typowe dla losu innych przestępców wojennych, którzy nie ponieśli odpowiedzialności za swoje zbrodnie. 16 maja 1945 roku władze holenderskie aresztowały Mentena, ale zwolniono go już w październiku, „ponieważ dowody przeciwko niemu były niewystarczające”. 12 października 1950 roku Polska wystąpiła o ekstradycję Mentena, lecz odpowiedź była odmowna. Do ponownego wszczęcia postępowania przeciwko Mentenowi holenderskie władze nie przekonały również protokoły o mordzie Żydów lwowskich, w który też był zamieszany. Nakaz aresztowania wydano dopiero po tym, jak 15 listopada 1976 roku wyemitowano w telewizji sensacyjny reportaż, w którym świadkowie obciążali Mentena. Ukrył się on w szwajcarskim hotelu, ale odnaleziono go i przekazano Holandii.

Jesienią 1977 toku rozpoczął się proces. Oskarżony, który dobiegał już 80., zaprzeczał wszystkim zarzutom. 14 grudnia 1977 roku skazano go na 15 lat więzienia za mordy Żydów w Podhorcach koło Lwowa. Ze względu na brak dowodów, zwolniono go natomiast z zarzutu udziału w masowym mordzie Żydów w Uryczu. Mord profesorów lwowskich w ogóle nie figurował w akcie oskarżenia i nie odgrywał żadnej roli w procesie. O tym fakcie sąd holenderski po prostu „zapomniał!”. Po odbyciu dwu trzecich kary Menten został zwolniony w 1985 roku. Zmarł dwa lata później. Zagrabione wtedy dzieła sztuki nigdy nie zostały skonfiskowane i nie były zwrócone rodzinom pomordowanych profesorów.

Taka jest bolesna prawda. Taką historię można napisać o każdym z gestapowców oddziału Sonderkommando V, którzy brali udział w mordzie lwowskich profesorów. W Niemczech o tym nie chcą nawet słyszeć. Możliwe, że pomnik na Wzgórzach Wuleckich przypomni niektórym o moralnej odpowiedzialności za podły mord niewinnych ludzi. Możliwe, że pomnik przypomni o odpowiedzialności moralnej również tym ludziom, którzy przez wiele lat nagromadzili wokół tego mordu nieprawdziwe mity i plotki, chcąc zbić na męczeńskiej śmierci niewinnych ludzi kapitał polityczny.

Jurij Smirnow
Tekst ukazał się w nr 10 (158) 29 maja – 14 czerwca 2012

Wzgórza Wuleckie. Część I

Wzgórza Wuleckie. Część II

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X