Generał „Grot”

Generał „Grot”

W ubiegłym roku podczas kolejnej wizyty w Warszawie zwróciłem uwagę na skromny pomnik Stefana „Grota” Roweckiego. W porównaniu z innymi pomnikami stojącymi na Trakcie Królewskim, pomnik pierwszego Komendanta Głównego Armii Krajowej zbudowano poniżej poziomu Aleji Ujazdowskich. Dowódca armii podziemnego państwa polskiego także za życia się nie wywyższał. 30 czerwca minie 70. rocznica jego aresztowania przez Niemców w Warszawie.

Tablice
Pamięć o Stefanie „Grocie” Roweckim przeżyła czasy PRL, gdy wymazywano pamięć o innych żołnierzach AK, zamordowanych lub więzionych przez komunistów. Generała „Grota”, dowódcę polskiej armii podziemnej, zamordowali Niemcy w obozie koncentracyjnym Sachsenhausen, koło miasteczka Oranienburg na północ od Berlina, w sierpniu 1944 r. Dzięki rodakom, w tym byłym więźniom Sachsenhausen, w celi, gdzie więziono Komendanta Głównego AK, obok tablicy pamiątkowej zawieszono portret generała „Grota”. W tym samym czasie na terenie byłego obozu Sachsenhausen dokonano też odsłonięcia pamiątkowej tablicy ku czci pamięci 183 polskich profesorów krakowskich, deportowanych do tego obozu w listopadzie 1939 r.

1 września 1999 r. została również odsłonięta tablica poświęcona pamięci wielu tysięcy Polaków i obywateli polskich więzionych w tym obozie i tam zamordowanych. Odsłonięcia tablicy dokonali ówcześni przewodniczący parlamentów: polskiego Sejmu – Maciej Płażyński i niemieckiego Bundestagu – Wolfgang Thierse, który zwrócił się z prośbą o przebaczenie do zgromadzonych, obecnych na uroczystości ok. 80. byłych więźniów obozu. Przywołamy uzgodniony ze stroną niemiecką tekst tej tablicy: „W hołdzie dziesiątkom tysięcy Polaków, Żydom polskim, obywatelom innych narodowości, członkom mniejszości polskiej w Niemczech – ofiarom niemieckiego faszyzmu więzionym w upodleniu i zamęczonym w Sachsenhausen w latach 1936-1945. Rząd Rzeczypospolitej Polskiej”.

Źródła patriotyzmu
Stefan Rowecki, przyszły generał „Grot” urodził się 25 grudnia 1895 r. w Piotrkowie Trybunalskim. Był synem Stefana Leona Roweckiego, urzędnika Banku Kredytowego Ziemskiego i Zofii z domu Chrzanowskiej. Piotrków Trybunalski, był wówczas prowincjonalnym miastem w tzw. Przywiślańskim Kraju, części Cesarstwa Rosyjskiego. Z atmosfery, panującej w domu rodzinnym, zaczerpnął Stefan poczucie polskiej tożsamości i patriotyzmu. Przypomnimy, że dziadek jego matki Paweł Marceli Chrzanowski walczył w swoim czasie w Hiszpanii u boku Napoleona, a jej ojciec Damian Chrzanowski był więźniem carskim za czynny udział w Powstaniu Styczniowym. Na pewno te szczegóły zadecydowały, że Stefan został gimnazjalistą (w 1906 r.) jedynego polskiego gimnazjum w mieście. Według wspomnień jego nauczyciela Stanisława Dobrowolskiego, Stefan „posiadał żywą wyobraźnie i w związku z nią nieopanowaną ruchliwość myśli”. Później przyjaciele i podkomendni generała „Grota” potwierdzą, że żywy umysł i odpowiedzialność towarzyszyły mu do końca życia.

Już na przełomie lat 1910-1911 Stefan stanął na czele zastępu skautów, który podejmował działania nie tylko kształtowania charakteru i ćwiczenia sprawności fizycznej. Miały one także na celu oddziaływanie na opinię publiczną. W latach1911-1912 organizował w Piotrkowie tajne harcerstwo i kierował nim. Od 1912 r. mieszkał w Warszawie i studiował w Szkole Mechaniczno-Technicznej, będąc jednocześnie członkiem Polskich Drużyn Strzeleckich (PDS). W 1913 r. organizował w Piotrkowie akcję protestacyjną przeciwko obchodom 300. rocznicy panowania domu Romanowów.

Drogą kariery wojskowej
Organizacyjny talent wzbogacił Rowecki na kursie instruktorskim w Rabce (Galicja), skąd wrócił ze stopniem podoficerskim. Występował też jako instruktor taktyki i fortyfikacji w tajnych szkołach żołnierskich i podoficerskich PDS w Warszawie i Piotrkowie. W 1914 r. kształcił się w szkole oficerskiej na kursie PDS w Nowym Sączu. Z chwilą wybuchu I wojny światowej znalazł się wraz z innymi uczestnikami kursu w zawiązkach kadrowych 5 pp. I Brygady Legionów. Był dowódcą plutonu. W grudniu 1914 r. otrzymał stopień podporucznika. Od 1916 r. był dowódcą kompanii, co w I Brygadzie było bardzo wysokim wyróżnieniem. W czasie walk na froncie został trzykrotnie ranny. Za każdym razem po wyleczeniu natychmiast wracał do pułku. Od wiosny 1918 r. – instruktor Szkoły Podchorążych w Ostrowi Mazowieckiej, gdzie objął dowództwo kompanii szkolnej i wykładał sztukę fortyfikacji. Wówczas, jak również wcześniej w Legionach, publikował artykuły popularno- naukowe na łamach „Wiadomości polskich”, „Wiarusa” i „Żołnierza Polskiego”. W listopadzie 1918 r. brał udział w rozbrajaniu Niemców. Wyróżniono go w tym czasie pierwszym Krzyżem Walecznych…

Uczeń Roweckiego z Ostrowi, dyplomata Jan Gawroński tak wspominał swego zwierzchnika: „młodziutki, smukły, rycerski, wytwornie elegancki, a twardy i zimny jak stal… Służbista przejęty zawsze swą odpowiedzialnością, niczego nie lekceważący, każdy drobiazg służby poważnie traktuje”.

Od kwietnia do czerwca 1919 r. walczył Stefan Rowecki na froncie na odcinku białoruskim w szeregach 34 pp. Po zakończeniu kursu w Szkole Wojennej Sztabu Generalnego (9 grudnia 1919 r.) otrzymał stopień kapitana i zarazem tytuł oficera Sztabu Generalnego. Podczas wojny polsko-bolszewickiej pełnił m.in. obowiązki dowódcy załogi Kijowa, był szefem Oddziału II Dowództwa Frontu Południowo-Wschodniego, potem Środkowego. Następnie – Grupy Uderzeniowej gen. Edwarda Rydza-Śmigłego. Po bitwie warszawskiej Rowecki został mianowany majorem Sztabu Generalnego.

Po wojnie uzyskał dyplom naukowy oficera Sztabu Generalnego. Kierował Wydziałem Instytutu Naukowo-Wydawniczego oraz był inicjatorem i naczelnym redaktorem (w latach 1924-1933) pisma „Przegląd Wojskowy”. Jego opracowania w nauce wojskowej wyróżniały się rzetelną wnikliwością podejmowanych tematów i zyskały uznanie wśród fachowców. Od 1926 r. pracował w Generalnym Inspektoracie Sił Zbrojnych. Od 1936 r. objął dowództwo Brygady Korpusu Ochrony Pogranicza (KOP) „Podole” – z siedzibą w Czortkowie (obecnie w obwodzie  tarnopolskim na Ukrainie – red.) i stworzył z niej jedną z najlepszych jednostek KOP.

Arystokrata z ducha
Wyraźnie scharakteryzował talent wojskowy Stefana Roweckiego jego przełożony gen. Józef Rybak w opinii służbowej z 1927 r. Zwrócimy na razie uwagę na śmiałą, i niezwykłą (wówczas dla wielu) postawę Roweckiego wobec przewrotu majowego. Podczas wydarzeń zachował się biernie, ale zamach Józefa Piłsudskiego potępił. Pomimo zagrożenia złamaniem kariery wojskowej, wprost powiedział Marszałkowi, że gdyby w maju 1926 r. dowodził oddziałem wojskowym, podążyłby z nim pod Belweder dla obrony prezydenta. Piłsudski, który cenił ludzi odważnych, wbrew przewidywaniom świadków, kazał przenieść Roweckiego do Głównego Inspektoratu Sił Zbrojnych, gdzie 1.IX.1926 r. otrzymał on nominację na I oficera sztabu Inspektoratu Armii gen. J. Rybaka. Piłsudski wybaczył, zawistni pochlebcy – nie, „wykańczali Roweckiego w inny sposób” (z relacji Leona Chrzanowskiego).

Będąc człowiekiem kulturalnym, Rowecki był znany w kołach wydawniczych, literackich, teatralnych, ale dystansował się od rautów i salonów. Był za to bardzo lubiany przez żołnierzy. Na jednym z przyjęć, gdzie zaproszono oficerów KOP w Czortkowie, „okazało się, że oczekujące towarzystwo rozmawia między sobą wszystkimi językami prócz polskiego”. Po sygnale „marszałka dworu” przejścia do jadalni, jeden z oficerów „fatalnie pośliznął się podkutym butem na wywoskowanej posadzce i runął (…), wydając rozpaczliwy okrzyk: „O k…mać!” Sytuację uratowała tylko szybka reakcja dowódcy Brygady, który rozładował napięcie wołając: „No, nareszcie jakieś polskie słowo!”. Z dobrej gliny był ulepiony przyszły dowódca AK”. (z relacji Jana Rzepeckiego).

Stefan „Grot” Rowecki z rodziną (Fot. sww.w.sz.pl)„…Będzie chlubą Armii Polskiej”
Przypomnimy w skrócie opinię służbową gen. Rybaka, przełożonego ppłk Stefana Roweckiego: „(…) Rowecki posiada nadzwyczaj energiczny, można powiedzieć brutalny sposób myślenia; nadzwyczaj ambitny, pracowity, zawsze gotów do ponoszenia odpowiedzialności za swe czyny, posiada b. dużo inicjatywy i umysł praktyczny. Ambicja osobista b. duża, w służbie lojalny i obowiązkowy, pilny, od podwładnych b. wymagający. (…) Wysoka inteligencja, nadzwyczajna bystrość umysłu, b. duży spryt, uczy się b. łatwo (…). Wybitny talent kierowniczy i element na samodzielnego dowódcę. (…) Wybitny oficer Sztabu Generalnego, któremu rokuję najlepszą przyszłość. Będzie chlubą Armii Polskiej”. Te słowa stały się prorocze.

Kampanię wrześniową płk dypl. Stefan Rowecki zakończył na rozkaz gen. T. Piskora pod Tarnawką 18-20 września 1939 r., jako dowódca Warszawskiej Brygady Zmotoryzowanej, która jeszcze na początku wojny znajdowała się w stanie organizacji. Zniszczył sprzęt i ruszył na Warszawę, gdzie 4 X 1939 r. dotarł do prezydenta miasta Stefana Starzyńskiego. Po otrzymaniu kontaktu zameldował się u gen. Tokarzewskiego-Karaszewicza.

Rowecki był  gotów przedostać się do Francji dla kontynuowania walki z okupantem. jednak jego dawny przyjaciel gen. Tokarzewski-Karaszewicz, dowódca tajnej organizacji w kraju pod nazwą Służba Zwycięstwu Polski (SZP), wyznaczył go szefem Sztabu Komendy Głównej SZP. Uzyskał bowiem wymarzonego pomocnika o znanej przeszłości z czasów walk o niepodległość, o wybitnych wartościach osobistych i wojskowych, o uniwersalnej przydatności do prac koncepcyjnych i organizacyjnych. Wtedy Stefan Rowecki przyjął pseudonim „Grot”.

Roweckiego wyznaczono następnie na Komendanta ZWZ (Związku Walki Zbrojnej – organizacji powołanej do życia 13 XI 1939 r.) w strefie okupacji niemieckiej w lutym 1940 r. a w depeszy wysłanej doń 30 VI 1940 r. z Londynu mianowano go Komendantem Głównym ZWZ w całym kraju. Stanowisko Komendanta Głównego AK  objął zaś w lutym 1942 r.

Niemałe, lecz nie najważniejsze znaczenie w tych nominacjach gen. „Grota” odegrała jego polityczna neutralność, demokratyczna postawa z lat przedwojennych; zdolność do łagodzenia  zatargów politycznych w warunkach podziemia. W ciągu pierwszych tygodni po klęsce wrześniowej zawiązało się w Polsce około stu pięćdziesięciu organizacji, grup i grupek o charakterze wojskowym, nie licząc czysto politycznych. Rowecki był zdecydowanym przeciwnikiem działań nie przemyślanych, intuicyjnych i nie zorganizowanych, a więc podporządkowanie je jednej strukturze uważał za sprawę zasadniczą. Jednolitość AK była osiągnięta dzięki jego mocnej indywidualności i umiejętności precyzyjnego i jasnego formułowania koncepcji.

Stosunek generała „Grota” do gen. W. Sikorskiego, jako Premiera i Naczelnego Wodza, był pełnym podporządkowaniem, karnością i nienaganną lojalnością. Rowecki jednak zawsze bronił swoich praw i prerogatyw. Prowadziło to raczej do wzrostu zaufania, jakim obdarzał go Sikorski. Żadnej własnej polityki nie prowadził.

W stosunku do niemieckiego okupanta cechowała „Grota” absolutna bezkompromisowość, nie dopuszczająca myśli o jakichkolwiek dwuznacznych kontaktach czy rozmowach. W notatce Himmlera z 10 lipca 1940 r., znalezionej po wojnie w archiwach III Rzeszy, znajdujemy następującą ocenę życiorysu Roweckiego, wypowiedzianą przez Hitlera: „Rowecki bez wątpienia odznacza się osobowością wodza…”

Podsumowując możemy stwierdzić, że dzięki wodzowskiemu talentowi gen. „Grota” Roweckiego, Armia Krajowa urosła do prawdziwej potęgi wśród podziemnych ruchów walczącej z Niemcami Europy.

W Sachsenhausen
Po aresztowaniu gen. „Grota” przez hitlerowców 30 VI 1943 r. przesłuchiwano go najpierw w śledczym więzieniu Gestapo w Berlinie przy Prinz Albrecht Strasse. Następnie (prawdopodobnie 16 VII 1943 r.) uwięziono go w specjalnym bloku (tzw. Zellenbau) na terenie obozu koncentracyjnego Sachsenhausen.

Blok ten, dobrze strzeżony, był przeznaczony dla ważniejszych politycznych więźniów ze wszystkich części Europy. Każdemu więźniowi przydzielono osobną cele i surowo izolowano od innych dla uniknięcia kontaktów, a nawet widzenia się. Tym nie mniej takie kontakty nieraz udawało się nawiązywać.

Warto obecnie przywołać relację Wołodymyra Stachiwa, członka sekcji młodzieżowej OUN, aresztowanego we wrześniu 1941 r. (od marca 1943 r. w Zellenbau), któremu udało się nawiązać kontakt z „Grotem”. Przebywał on w celi nr 69 (do 11 grudnia 1943 r.) i miał możliwość krótkiej wymiany zdań przez okno z innymi więźniami, którym pojedynczo pozwalano na półgodzinny spacer. „Grot” nie od razu odezwał się na różne zagadywania Stachiwa. Kontakt nawiązano w języku polskim. W toku rozmowy „Grot” pytał o Banderę i Stećka, później wyraził chęć porozmawiać z Banderą, co okazało się tym łatwiejszym, że cela „Grota” (nr 71) była prawie obok celi Bandery (nr 73). Do rozmowy doszło nad ranem 21 lipca 1943 r. Bandera pytał o nowiny z „wolności”. „Wyjaśnienia i odpowiedzi, jakie dawał Rowecki Banderze pokrywały się z tym wszystkim, o czym mówił on do mnie dwa dni przedtem. Szczególnie podkreślał konieczność nawiązania przyjaznych stosunków polsko-ukraińskich”. Te relacje W. Stachiwa, wydane po raz pierwszy we Frankfurcie nad Menem („Kronika”, nr 83-40) w 1948 r.,  kończą się życzeniem autora: „…aby ta krótka opowieść przysłużyła się w skromnych rozmiarach do uzupełnienia materiału biografii wielkiego syna polskiego narodu”.

Stefana „Grota” Roweckiego zamordowano w Sachsenhausen na początku sierpnia 1944 r., prawdopodobnie na osobisty rozkaz Himmlera, po odmowie Generała wsparcia niemieckich starań przeciwko Powstaniu Warszawskiemu. Zostawił po sobie swoisty żołnierski testament: „W walce naszej obojętne czy się jest generałem czy zwykłym żołnierzem, gdy przychodzi czas – trzeba odejść” Było to również ostatnim rozkazem i pożegnaniem żołnierzy Armii Krajowej, pisane w Sachsenhausen przed 18 X 1943 r.

PS
27 Wołyńska Dywizja AK powstała dopiero na początku 1944 r. Do tego czasu polska ludność na Wołyniu stanowiąca znaczną mniejszość była całkowicie bezbronna i rozrzucona na rozległych obszarach, we wsiach, koloniach i osadach. Natomiast UPA (pod dowództwem OUN Bandery od wiosny 1943 r.) dysponowała tam siłami kilku tysięcy dobrze uzbrojonych żołnierzy. Do tej liczby dołączyło się około 5 tys. Ukraińców, służących wcześniej w niemieckiej policji pomocniczej, a na rozkaz UPA zbiegłych do lasu. Te siły, wsparte częściowo przez ukraińską ludność cywilną, przeprowadziły dobrze zaplanowaną krwawą etniczną czystkę, apogeum której przypadło na 11 – 12 lipca 1943 r. W ciągu tylko tych dwu dni w ponad stu jednostkach administracyjnych powiatów horochowskiego, łuckiego i kowelskiego wymordowano w różny sposób kilkanaście tysięcy Polaków, przeważnie kobiet, dzieci i starców. W ciągu 1943 r. czystki trwały nadal, przenosząc się później, w roku 1944 do Galicji Wschodniej. Straty tylko na Wołyniu (według E. Siemaszko) wyniosły 60-70 tys. cywilów.

Taras Bulba-Borowiec, jeden z twórców UPA, w liście otwartym do przywództwa OUN Bandery pisał m.in.: „Zamiast przestrzegania ustalonej taktyki, Organizacja (…) otworzyła dla Ukraińców jeszcze jeden front – polski. Poszły w ruch siekiery i żagwie. Wyrąbuje się i wiesza całe polskie rodziny i wypala się polskie zabudowania. „Siekiernicy” wyrąbują i wieszają w haniebny sposób bezbronne kobiety i dzieci…” I następnie: „(…) Naród polski tak czy inaczej istnieje i jak długo będzie on w tej samej niewoli co i my, tak długo w następstwie okoliczności będzie on nie naszym wrogiem, a sojusznikiem”.

W. Stachiw oraz inni przywódcy OUN przeżyli Sachsenhausen. Jego relację z 1948 r. można zrozumieć.

Natomiast dużo trudniej zrozumieć niektórych współczesnych duchowych hierarchów ukraińskich. Próba znalezienia przyczyn rzezi ludności polskiej sprzed 70 lat poprzez odwołanie się do „win wzajemnych” jest moim zdaniem, niczym innym jak próbą usprawiedliwienia tej zbrodni.

Trudno o wyjaśnienie wszystkich okoliczności tej zbrodni i innych tragicznych wydarzeń 1943 r. Pozostają pytania, np. dlaczego nie doszło do wymiany gen. „Grota” na więźniów niemieckich (Rudolfa Hessa i innych) pomimo interwencji z boku rządu polskiego w Londynie u władz brytyjskich i amerykańskich?

Pozostaje nie potwierdzone (oraz nie sprostowane) przypuszczenie z relacji K. Pluty-Czachowskiego („Kuczaby”), bliskiego współpracownika i podkomendnego gen. „Grota” o przyczynach jego aresztowania: „Istnieje jednak przekonanie, że odległa ręka, która pozbawiła go wolności w tym dniu, była niewątpliwie tą samą, która w cztery dni później spowodowała śmierć gen. Wł. Sikorskiego w Gibraltarze. Oczyszczano w ten sposób przedpole dla zbliżających się jesiennych przetargów w Teheranie. (…) Musiało nastąpić – potrzebne komuś – zdezorientowanie polskiego dowodzenia i polskich stosunków, i to równocześnie w Kraju i na emigracji”.

Aleksander Niewiński
Tekst ukazał się w nr 12 (184) 28 czerwca – 15 lipca 2013

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X