„Ul redivivus” – Teatr Literacko-Artystyczny „Ul” i jego artyści Fasada kamienicy przy ul. Ossolińskich 10, fot. Ewa Gisztorowicz

„Ul redivivus” – Teatr Literacko-Artystyczny „Ul” i jego artyści

„Ul redivivus” – z radością donosił dziennikarz lwowskiej „Gazety Wieczornej” w sierpniu 1921 r. o planowanym otwarciu z dniem 6 września nowego teatru literacko-artystycznego „Ul” w sali przy ul. Ossolińskich 10. Nowy teatr – pod dyrekcją Stanisława Niemczynowskiego, wskrzesić miał tradycje dawnego „Ula”, pierwszego kabaretu literackiego we Lwowie, działającego przed I wojną światową, a mieszczącego się w „jamie handlu Szkowrona”.

Maszkarony dłuta Zygmunta Kurczyńskiego w westybulu teatru „Ul”, fot. Ewa Gisztorowicz

W sierpniu 1921 r. przy ul. Ossolińskich 10 wrzało rzeczywiście jak w ulu – z gorączkowym wręcz pośpiechem przerabiano salę i boczne pomieszczenia na potrzeby teatru. Miało być nowocześnie – a więc zakładano kaloryfery, nowe oświetlenie, przygotowywano garderoby a dla publiczności nie tylko wygodną salę ale i bufety i oczywiście westybul, gdzie na wchodzących spoglądały ze ścian maszkarony dłuta Zygmunta Kurczyńskiego.

Scenka literacka „Ul” stanie się atrakcją dla wytwornej i krytycznej publiczności Lwowa tak doborem artystów jako też repertuarem – zapewniała dyrekcja nowego teatru artystyczno-literackiego. Na repertuar składać się miały występy solowe, rewie, skecze i jednoaktówki, a współpracę z nową sceną zaoferowali znani literaci, m.in.: Marian Hemar, Henryk Zbierzchowski, Wilhelm Raort (Józef Wilhelm Rappaport).

W skład zespołu nowego „Ula” weszli artyści znani już wcześniej z innych „nadscenek” – jak to czasem określano – lwowskich, z dawnej „Czwórki”, z „Bagateli, „Casino de Paris”, „Rozmaitości”, m.in.: Seweryn Michałowski, Marek Windheim, Hanka Ordonówna, Bronisław Bronowski, Mieczysław Mirski, Zbigniew Orwicz (Artur Belohlavek). Nie wszyscy byli rodowitymi lwowianami, ale przylgnęli jakoś do miasta, publiczność ich pokochała „jak swoich” i zawsze żywo oklaskiwała, również wtedy gdy później do Lwowa przyjeżdżali jedynie na gościnne występy, bowiem żywot teatrzyku „Ul” był niestety krótki, jednak zapisał się w pamięci mieszkańców.

Hanka Ordonówna, fot. 1926 r.

Z Warszawy przyjechała Hanka Ordonówna (1902–1950), która dostała w 1920 r. angaż do „Bagateli”. Nie była jeszcze gwiazdą, ale już w każdym swoim „numerze” czarowała „trójwdziękiem szalonego tańca, barwnej urody i miłego śpiewu”. Czarowała tak lwowską publiczność przez dwa sezony, od 1920 do 1922 r. Warszawianinem był też Marek Windheim (1894–1960), piosenkarz, kompozytor i konferansjer. Windheim we Lwowie uczył się śpiewu, marząc o karierze operowej, zadebiutował jednak w teatrzykach rewiowych. Znano go już ze sceny przy ul. Rejtana, z „Bagateli”. Bawiono się świetnie podczas jego występów… Lwów to było jednak dla Windheima za mało – w 1926 r. wyjechał do Stanów Zjednoczonych, w 1928 r. zaangażowany został jako tenor buffo do Metroplitan Opera w Nowym Jorku.

Seweryn Michałowski, rys. A. Gürtler

Ulubieńcem publiczności lwowskiej a zwłaszcza „Ulowej” stał się łodzianin Seweryn Michałowski (1893–1926) – niezrównany mistrz słowa, „bezkonkurencyjny recytator i konferansjer”. Przyjaciel Michałowskiego, aktor i satyryk –  mawiano wówczas „humorysta”, Kazimierz Bajon wspominał go jako artystę z Bożej łaski, pełnego radości, cenionego i lubianego przez publiczność i uwielbianego przez kolegów. Michałowski zmarł młodo, w wieku 32 lat, nabawiwszy się nieuleczalnej choroby, wskutek której stopniowo tracił głos. Doskonałym humorem stąd był też Mieczysław Mirski.

Komicy i artyści to już w większości zapomniani… Jednak w czasach, w których rozbawiali do łez publiczność – nie tylko Lwowa – pisano o nich często i chętnie, a prasa humorystyczna upamiętniła rymowanymi portretami satyrycznymi.

Taki głos to nie jest granda
Kto zapłaci, ten nie wpadnie,
Windheim, co napisze Anda,
Śpiewa pięknie i dokładnie.

Nikt nie przewidywał wtedy – a zapewne i sam Windheim, że przyjdzie mu potem grać w ciągu 8 sezonów w Metropolitan Opera 328 razy w 42 operach, występując w 56 rolach; że wyda w „Columbia” płytę, na której na jednej stronie śpiewał piosenkę polską, a na drugiej również po polsku „Sonny boy”; i że wystąpi w 53 hollywoodzkich filmach…

Seweryna Michałowskiego „uwieczniono” zaś wierszykiem:

Michałowski Sewerynek
Gębą miele tak jak młynek,
Że zaś bawi i rozczula,
Więc zamknięto go do Ul-a.

Bronisław Bronowski, fot. 1943 r.

Świetnym satyrykiem, kuplecistą i monologistą, a także autorem skeczów i rewii był też Bronisław Bronowski (1880? – 1958?) – znany lwowianom z występów przed I wojną światową w „Bagateli” i w „Casino de Paris”.

Wszyscy nie mogą się doczekać pojawienia się Bronowskiego. Kiedy pojawia się na scenie, wybucha huragan oklasków. A Bronowski siedzący na krześle, które jest jego stałym towarzyszem, w magiczny sposób bawi swoich fanów. Ile żartów i drwin wygłasza podczas kłótni z publicznością – a cała gra w oryginalnej i powściągliwej formie.

Gdy w 1925 r. Bronowski obchodził 20-lecie kariery scenicznej pisano:

Miło jest pisać o jubileuszach, a szczególnie o jubileuszach artystów. Nastrój bowiem wtedy serdeczny i wesoły. A gdy jubilatem jest świetny artysta kabaretowy i autor nie mniej doskonałych satyr politycznych i społecznych oraz wielu bluetek i fars – Bronisław Bronowski, to można z góry wiedzieć, że temu ulubieńcowi publiczności nic prócz słusznych pochwał i życzeń „ad multos annos” nie będzie można wypisać. 20 lat pracy scenicznej… ile to przyjemności, a ile zgryzot… Opowiadał nam o tem na wieczorze jubileuszowym, w zgrabnie napisanym przez Z. Żywickiego prologu, kolega jubilata p. Neusser. W swym teatrzyku [Bronowski był wtedy dyrektorem „Bagateli”] jest Bronowski żywem zwierciadłem życia lwiego grodu. Ostre żądło jego sarkazmu wykłuwa serdeczny śmiech publiczności. I tak też było na premierze (…)”.

Bronowski podejmował się również reżyserii przedstawień. Tak było i w przypadku inaugurującej działalność teatrzyku przy ul. Ossolińskich 10 rewii „Polskie Monte Carlo”. Kierownictwo muzyczne i dyrygenturę powierzono Arturowi Tadeuszowi Müllerowi (1893–1960), uczniowi Stanisława Niewiadomskiego w Konserwatorium Polskiego Towarzystwa Muzycznego we Lwowie i absolwentowi wiedeńskiej Państwowej Akademii Muzycznej, przyszłemu kompozytorowi pierwszej polskiej operetki „Król kawy” (z librettem Mariana Hemara). Pisząc o stronie muzycznej teatrzyku „Ul”, nie sposób nie wspomnieć też Andy Kitschman (189–1967) – śpiewaczki, kompozytorki, akompaniatorki, tłumaczki librett operetkowych i… pierwszej polskiej dyrygentki. Anda, a właściwie Anna Maria, córka lwowskiego śpiewaka operowego Adolfa Kitschmana, była związana we Lwowie przede wszystkim z „Bagatelą”, ale pisała i komponowała również dla „Ula” i występowała na jego scenie – najczęściej śpiewając przy fortepianie.

Dobre przedstawienie to nie tylko słowo i muzyka, nie mniej ważna jest strona plastyczna. Wiedząc o tym, dyrektor Niemczynowski powierzył kierownictwo „dekoracyjno-malarskie” teatru utalentowanemu malarzowi Kazimierzowi Tytusowi Kostynowiczowi (1884–1928). Kostynowicz… znakomity akwarelista, grafik, ilustrator książek, mistrz w karykaturze, wieloletni profesor rysunków w gimnazjach lwowskich, ceramik, o którym przyjaciel Henryk Zbierzchowski mówił, że był malarzem, artystą, „co kolorową bajkę śnił”. Artur Lauterbach pisał zaś (przy okazji wystawy pośmiertnej Kostynowicza zorganizowanej w Kasynie Literacko-Artystycznym w czerwcu 1928 r.), iż jest „jednym z najbardziej lwowskich artystów”.

Marek Windheim, rys. A. Gürtler

We wszystkich obrazach, w każdym najmniejszym choćby szkicu Kostynowicza jest coś, co specyficznie przypomina Lwów. Jest w twórczości tej pewna charakterystyczna nuta, pewien koloryt lokalny wyciskający swą próbę na każdem pociągnięciu pędzla czy ołówka. (…) A z wszystkiego wynika i najdobitniej przemawia rzetelny talent i najuczciwszy wysiłek. (…)”.

Spośród dekoracji projektu Kostynowicza dla „Ula” szczególnie podziwiano Wenecję w piątym programie teatrzyku w listopadzie 1921 r. i bramę lwowskiego ratusza w rewii Raorta „Wybory idą” graną w październiku 1922 r.

Jak wspomniano, żywot teatrzyku „Ul” był krótki – działał bodajże niespełna 2 lata. Sala długo ziała pustką. Wynajmowano ją od czasu do czasu na różne zebrania. Dopiero w lutym 1939 r. pojawił się tam nowy kabaret – „Krzywa Latarnia”. Cóż, i jego działalność dość szybko się zakończyła.

Anna Kozłowska-Ryś

Tekst ukazał się w nr 15 (427), 18 – 30 sierpnia 2023

X