Stary cmentarz w Łuce Małej fot. Dmytro Poluchowycz

Stary cmentarz w Łuce Małej

Najbardziej romantyczna kapliczka Ziemi Tarnopolskiej i zamordowane przez Rosjan dziecko

W okresie sowieckim prawie w każdej gazecie była rubryka „List zaprosił w drogę”. Sens rubryki był zrozumiały – ktoś napisał list, a dziennikarz jechał tam „gdzie diabeł mówi dobranoc”, aby zobaczyć opisane na miejscu. Mnie w drogę zaprosiło zdjęcie, umieszczone na FB. Przedstawiało stary cmentarz w Łuce Małej na Tarnopolszczyźnie. Opuszczona kapliczka o nadzwyczajnej architekturze, okryta lianami dzikiego wina wprost porażała. Była to gotowa dekoracja do hollywoodzkiego dramatu. Zapragnąłem pojechać tam i na własne oczy zobaczyć to dziwo, bowiem zdjęcie – powiem wprost – było bardzo amatorskie.

Dla wytrawnego wędrowcy jakieś tam nadłożone 50 km to nie problem. Tym bardziej, że sama kapliczka była tego warta. To dla mnie pierwszy tego rodzaju przypadek, gdy celem wędrówki był tak niezwykły obiekt.

fot. Dmytro Poluchowycz

Nie udało mi się ustalić nazwiska architekta kapliczki, ale było z całą pewnością znaczące. Kapliczkę wystawiono na zamówienie bardzo szanowanej hrabiowskiej rodziny Zabielskich herbu „Trzaska”. Była to rodzina zasobna i mogła sobie pozwolić na usługi znanego architekta. Mając odpowiednie środki, Zabielscy mogli wystawić budowlę o bogatym zdobnictwie artystycznymi płaskorzeźbami i podobnymi architektonicznymi dodatkami. Ten, kto bywał na starych cmentarzach na Galicji, może wyobrazić sobie, co mam na myśli. Autor otrzymał zadanie wystawienia czegoś „nie podobnego do innych”, ale kapliczka miała jednocześnie wyrażać głęboki smutek i zadumę na miejscu ostatniego spoczynku hrabiowskiej rodziny.

Kaplica rodziny Zabielskich, fot. Dmytro Poluchowycz

Jak widać z pozostałości po kapliczce, autor uporał się z zadaniem – chyba żadna inna tego rodzaju budowla nie wywołałaby we mnie tyle emocji i nie sprowadziłaby mnie tu z daleka. Prawdopodobnie architekt zapragnął odtworzyć w swym dziele wiejską świątynię w gotyckim stylu. I to mu się całkowicie udało.

Warto przypomnieć, że od końca XIX wieku w środowisku polskim gotyk nabywa narodowo-romantycznych cech, zaś w budownictwie sakralnym staje się symbolem przynależności obiektu do konfesji katolickiej. To właśnie rysy gotyckie odróżniają polskie kościoły od sąsiednich świątyń ukraińskich wznoszonych w „cesarsko-królewskiej” Galicji w pseudobizantyjskim stylu, a na ziemiach pod zaborem rosyjskim – w tradycji moskiewskiej, z cebulastymi baniami. Tu synod pilnie śledził, aby ukraińskiego stylu nie było.

Niewykluczone, że Zabielscy pasjonowali się twórczością Waltera Scotta i powieściami rycerskimi. Wobec tego budowla powstała w demonstracyjno-archaicznym stylu z okresu rycerza Ivanhoe. Ta archaiczność przejawia się już w murarce. Mury kaplicy wyłożone są z ledwo ociosanych brył kamiennych o różnych rozmiarach oraz z całkiem nieobrobionych niewielkich kamieni. Widoczne jest, że taki układ jest właśnie artystycznym wyrazem, a nie próbą uproszczenia budowli. Architekt wspaniale wykorzystał połączenie jaśniejszych i ciemniejszych gatunków kamienia, co całkowicie zmienia rzeźbę dekoracyjną. Spoglądając na to, rozumiemy, że musiało to kosztować o wiele więcej niż wykorzystanie jednolitych materiałów. Grobowiec – to próg do wieczności. Któż będzie oszczędzał na wieczności?

 

Niezwykle interesujące i ciekawe są drewniane drzwi do kapliczki, dziwnym trafem ocalałe. Nie mają charakterystycznego dla tego okresu zdobienia zawijasami i kwiatkami. Drzwi jak i całość, są nadzwyczaj proste, surowe i demonstracyjnie archaiczne. Jedynym pełnym wdzięku elementem są ramy okienne – nawet szkiełka gdzieniegdzie ocalały. Niestety krzyż na obszytej blachą miedzianą sygnaturce dawno się zwalił. Drewniana konstrukcja, na której się opierał, spróchniała. Prawie w całości ocalał niewielki ołtarz. Wprawdzie obraz czy Ukrzyżowanie, które tu musiały być, gdzieś znikły. Pozostały jedynie zardzewiałe haki, mocujące te elementy do ściany.

Krypta pod posadzką jest otwarta. Prawdopodobnie kiedyś wejście do niej zamykane było jedynie grubymi dębowymi deskami, założonymi od góry cegłą. Mieszkańcy powiadają, że jeszcze 30-40 lat temu można było zobaczyć tam trumny z kośćmi, ale potem pogrzebano je na cmentarzu.

Prawdopodobnie w krypcie pochowano czterech zmarłych. Wieczny spoczynek znaleźli tu Ignacy Zabielski (+1880 r.), Aniela z Jankowskich Zabielska (+1887), Jacek Kieszkowski (+1900) i Nikodema z Zabielskich Kieszkowska (+1932). Świadczą o tym epitafia na murach kapliczki. Sądząc z najstarszego pochówku, kapliczkę wzniesiono około roku 1880.

Lubię stare cmentarze, więc postanowiłem i tu się rozejrzeć. Stara część cmentarza okazała się dość uporządkowana, bez tradycyjnych w takich miejscach zarośli. Nie ma tu jakiś nadzwyczajnych pod względem artystycznym nagrobków – zwykła mieszanka kamiennych i żeliwnych krzyży oraz pomników zwieńczonych postaciami świętych. Epitafia są po polsku i ukraińsku – tych drugich jest więcej. Na początku XX w. Polacy stanowili około 20% ludności Łuki Małej.

Grób zabitej przez Rosjan dziewczynki, fot. Dmytro Poluchowycz

Bardzo mało jest figur. Dlatego postać św. Anny, wykonana w sympatycznym naiwnym stylu ludowym od razu przykuła moją uwagę, a epitafium pod nią zaszokowało: Ту спочиває Анна Кирилів Родилася року 1914 Понесла смерть через руску гранату року 1920” (Tu spoczywa Anna Kiryliw urodzona roku 1914 Poniosła śmierć od rosyjskiego granatu w roku 1920). Straszne i tragiczne świadectwo burzliwego XX wieku!

 

W tym okresie pod „granatem” rozumiano zupełnie coś innego niż dziś. Dzisiejszy granat wówczas nazywano „ręczną bombą”, „granatem” zaś był pocisk armatni. Sześcioletnia dziewczynka zginęła w czasie wojny polsko-sowieckiej w momencie, gdy Rosjanie, przygotowując się do forsowania Zbrucza, ostrzeliwali potężnie przybrzeżne wioski. Od ostrzału ucierpieli, jak zawsze, przeważnie cywile.

W tym przypadku „czerwoni” Rosjanie niczym nie odróżniali się od „carskich”. W pierwszych dniach wojny 1914 r. rosyjska artyleria zrównała z ziemią historyczne centrum Husiatyna, podolskiego miasteczka, leżącego o blisko 30 km od Łuk Małych z biegiem Zbrucza. Z tym, że w Husiatynie oprócz policji i służb granicznych żadnych wojsk nie było i nie było potrzeby w masakrowaniu ludności cywilnej.

Nie ma nic dziwnego w taktyce okupantów – ostrzeliwanie miast i wiosek, jak to dziś czynią. Rosjanie są zawsze ci sami – za cara, Lenina, czy Putina. Zmieniają się jedynie przywódcy, naród pozostaje ten sam. Potwierdzenie tego możemy zobaczyć w Łuce Małej.

Dawny kościół, od zamknięcia używany jako magazyn i garaże, fot. Dmytro Poluchowycz

Naprzeciwko cmentarza stoi dawny kościół, poświęcony w 1938 r. i zamknięty w 1945 r. W odróżnieniu od kaplicy, trudno go nazwać arcydziełem czy przynajmniej wyraźnym zabytkiem. Ale też jest interesujący, przede wszystkim dzięki osobie autora. Projekt wykonał znany architekt Alfred Majewski (1907–1998), który znanym i profesorem Krakowskiego Uniwersytetu Technologicznego został wprawdzie później. W chwili projektowania kościoła był początkującym architektem i robił to w ramach państwowego programu budowy świątyń rzymskokatolickich na terenach przygranicznych. Tutaj liczyły się minimalne koszty i prostota konstrukcji, a nie architektoniczne zdobnictwo. Interesujące, że w miejscowości Ostrów, opodal Tarnopola, możemy zobaczyć kościół-bliźniak – dokładnie taki sam, jak w Łuce Małej. Różnią się tym, że ten z Łuki Małej zdążono konsekrować, a kościół w Ostrowiu – nie. Stoi niepoświęcony do dziś.

Jeżeli jakiegoś, bardzo żądnego przygód turystę, drogi (zważając na ich stan i odległość), zawiodą do Łuki Małej, to warto, by zajrzał też do cerkwi greckokatolickiej MB Nieustającej Pomocy z 1780 r. Podobnie jak świątynia Trójcy Św. w sąsiednim Krasnem, została zbudowana również z funduszy Izabelli Lubomirskiej. Przez lata opuszczenia i umieszczenia tu magazynu zboża w okresie sowieckim, świątynia utraciła część wewnętrznego zdobnictwa. Na razie wspólnie użytkują ją wierni grekokatolicy i prawosławni Cerkwi Ukraińskiej

Interesujące są ruiny zabytkowego wodnego młyna. Wiek ma solidny, bo datuje się XVIII w. Stał kiedyś nad Zbruczem, a dziś jako ruina stoi po środku malowniczego stawu.

I jeszcze słowo o najbardziej współczesnym arcydziele, które nikogo nie pozostawia obojętnym. Przy wjeździe do wioski można zobaczyć parkan pokryty jaskrawymi obrazami. Każda sekcja – jeden obraz. Widzimy tu sceny z popularnych kreskówek, ilustracje do bajek i tradycyjne obrazy w naiwnym stylu. Tak swoje obejście udekorowała Natalia Kolesnikowa. Niestety nie udało mi się porozmawiać z artystką, ale mieszkańcy ją chwalą. Okazuje się, że dziewczyna prócz tego tka kilimy na starym warsztacie tkackim i maluje portrety.

Dmytro Poluchowycz

Tekst ukazał się w nr 3 (415), 14 – 27 lutego 2023

Dmyto Poluchowycz. Za młodu chciał być biologiem i nawet rozpoczął studia na wydziale biologii. Okres studiów przypadał na okres rozpadu ZSRS. Został aktywistą Ukraińskiego Związku Studentów. Brał udział w Rewolucji na Granicie w styczniu 1991 roku. Był jednym z organizatorów grupy studentów, która broniła litewskiego Sejmu. W tym okresie rozpoczął pracę jako dziennikarz. Pierwsze publikacje drukował w antysowieckim drugim obiegu z okresu 1989-90. Pracował w telewizji, w prasie ukraińskiej i zagranicznej. Zainteresowania: historia, krajoznawstwo, podróże.

X