Muzeum Sieczkarni w Suchowoli fot. Konstanty Czawaga / Kurier Galicyjski

Muzeum Sieczkarni w Suchowoli

Do krajowego rejestru rekordów Ukrainy wniesiono kolekcję sieczkarń Mikołaja Pawłyszyna z podlwowskiej wsi Suchowola. Na swoim podwórku zgromadził on w ciągu trzech lat 81 takich maszyn rolniczych pochodzących z dziesięciu krajów. Najwięcej polskich.

– Moja chęć do kolekcjonowania wynikła spontanicznie – powiedział Mikołaj Pawłyszyn. – Trzy lata temu zwróciłem uwagę na sieczkarnię z 1991 roku, która należała do mojej babci Marii. Do niedawna za pomocą tego urządzenia rozdrabniano słomę, siano i kukurydzę. Po sprzedaży krowy sieczkarnia przez długi czas pełniła funkcję dekoracyjną. Później jeździłem własnym busem po całej zachodniej Ukrainie, szukając takich sprzętów.

fot. Konstanty Czawaga / Kurier Galicyjski

Wiele sieczkarni pozostało w byłych polskich wioskach i osadach. Korzystali z nich przez lata nowi mieszkańcy. Z Obroszyna koło Lwowa przywiózł sieczkarnię, która po II wojnie światowej wędrowała z rodziną ukraińską podczas wymuszonego przesiedlenia z powojennej Polski na sowiecką Ukrainę. Ciekawy jest też los sieczkarni wyprodukowanej w 1914 roku w Rosji. Podczas kolektywizacji w obwodzie czerkaskim na wschodzie Ukrainy miejscowi rolnicy zakopali ją w lesie. Odnaleziono ją przypadkowo dopiero w 2019 roku.

– Kiedy zacząłem tę swoją działalność, dowiedziałem się, że w Polsce też jest wielu podobnych kolekcjonerów – mówił dalej Mikołaj Pawłyszyn. – Zapoznałem się z Januszem Dramińskim z Olsztyna, który ma swój skansen i największą kolekcję kieratów. Bardzo chętnie z nim współpracujemy, rozmawiamy przez telefon. Zapraszam Janusza do mnie. Chętnie, kiedy będę miał możliwość pojadę do Polski, do Dramińskich do Muzeum Maszyn Rolniczych.

fot. Konstanty Czawaga / Kurier Galicyjski

Mikołaj długo i dokładnie opowiada o każdym eksponacie. Stara się dowiedzieć, gdzie był wyprodukowany każdy z tych mechanizmów, w jaki sposób trafił na te lub inne tereny.

– Mam też największą sieczkarnię z Fabryki Mieczysława Wolskiego w Lublinie z 1874 roku – pokazuje kolejny eksponat. – Mam pięć egzemplarzy różnych takich sprzętów z tej fabryki. Mam sieczkarnię Hipolita Cegielskiego, polskiego inżyniera i sieczkarnię Marcina Petersejma. Trafiła do mnie duża sieczkarnia Augusta Wenskiego znad Bałtyku.

Oprócz sieczkarń pasjonat zgromadził na swoim podwórku inne rzeczy, które przetrwały z poprzednich czasów. Są to w szczególności: wentylator zbożowy, kamień młyński, łuska kukurydziana, stary separator mleka. Rozmawiamy w szczególności o maglownicy – dawnym urządzeniu do prasowania ubrań (analog współczesnego żelazka), maśniczce itp. Jest w tym muzeum również wóz weselny spod Przemyśla, na którym przez długie lata w Mościskach młode pary Polaków wyjeżdżały do ślubu. I jeszcze wiele ciekawych rzeczy z przeszłości.

W sprawie muzealnej Mikołaja wspierała cała rodzina.

– Na początku, kiedy pojawiła się pierwsza sieczkarnia wyglądało to bardzo skromnie – wspominał jego syn Daniło. – Potem doszło kilka maszyn i kolekcja się rozrosła. Aby te rzeczy wyglądały autentycznie, musieliśmy je wyczyścić i pomalować. Tata sam nie mógł tego zrobić, więc mu pomagałem. Pomagała też cała rodzina. Młodzi ludzie teraz w większości nie interesują się starymi rzeczami, korzystają z telefonów komórkowych, komputerów, różnych gadżetów, ale kiedy przychodzą do muzeum, podziwiają to, co widzą.

Prace kolekcjonera doceniają też mieszkańcy Zimnej Wody. To przecież promocja ich miejscowości. Kolekcja ma też wartość sentymentalną i edukacyjną.

– Wszystkie te rzeczy są mi znane z dzieciństwa, z wioski mojej babci, ale najważniejsze jest to, że pan Mikołaj zbiera je, aby nie zatracić swojej tożsamości – powiedziała Halina Dodatko, dyrektor biblioteki w Zimnej Wodzie. – Nowoczesne technologie są zupełnie inne i nasze dzieci, nasze kolejne pokolenia nie będą wiedziały, jak pierwotnie wyglądały niektóre przedmioty gospodarstwa domowego. Bardzo ciekawie jest więc zobaczyć, przypomnieć sobie, jak to działa, jak wygląda. To bardzo satysfakcjonujące, że te maszyny jeszcze działają.

Konstanty Czawaga

Tekst ukazał się w nr 15-16 (379-380), 31 sierpnia – 16 września 2021

Przez całe życie pracuje jako reporter, jest podróżnikiem i poszukiwaczem ciekawych osobowości do reportaży i wywiadów. Skupiony głównie na tematach związanych z relacjami polsko-ukraińskimi i życiem religijnym. Zamiłowany w Huculszczyźnie i Bukowinie, gdzie ładuje swoje akumulatory.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X