Kościół rzymskokatolicki na terenie obwodu tarnopolskiego w latach 1945–1991. Część 4 W trakcie mszy św. jubileuszowej ks. Bronisława Mireckiego, z archiwum autora

Kościół rzymskokatolicki na terenie obwodu tarnopolskiego w latach 1945–1991. Część 4

W kręgu kardynała Mariana Franciszka Jaworskiego

Wnętrze kościoła w Borszczowie, z archiwum autora

Parafia w Borszczowie i jej duszpasterz ks. Jakub Macyszyn

Zagrożenie zlikwidowania borszczowskiej wspólnoty wydawało się rzeczywistością po śmierci tutejszego duszpasterza ks. Józefa Adamczyka (1893–1963). Na terenie całego obwodu tarnopolskiego pozostał już tylko jeden zarejestrowany kapłan – ks. Jakub Macyszyn (1911–1973). Ks. Macyszyn do 1945 roku pracował na stanowisku proboszcza w Białobożnicy, po czym przez władze sowieckie został zmuszony do przeniesienia się do Rydodub. Po 1963 roku podjął się dzieła uratowania przed zamknięciem pięciu czynnych kościołów w Borszczowie, Hałuszczyńcach, Krzemieńcu, Łosiaczu i Rydodubach. W pierwszych trzech kościołach nabożeństwa odbywały się regularnie, a w Łosiaczu i Rydodubach odprawiano sporadycznie kilka razy do roku. I te dwa kościoły zostały zlikwidowane do końca 1975 roku.

Urodzona w Czortkowie s. Bonawentura Noworolska, józefitka, która w latach 70. XX wieku odwiedzała mieszkającą w tym mieście rodzinę, wspominała, że ks. Jakub Macyszyn msze św. „potajemnie celebrował w Czortkowie w prywatnym mieszkaniu”. Również dodawała, że w niektórych domach „był przechowywany Najświętszy Sakrament”. Już w latach 70. XX wieku na terenach Tarnopolszczyzny, jak i w wielu innych obwodach Ukraińskiej Republiki Radzieckiej przez kapłanów zostali powołani nadzwyczajni szafarze Komunii świętej. Przybywający kapłan „dla wtajemniczonych konsekrował komunikanty, którzy je brali do tabernakulów, ukrytych w kredensach, szafkach”. Takich domów było wiele na tym terenie. „Do Czortkowa przyjeżdżał w latach 1975–1985 o. Urban Szeremet OP z Warszawy – kontynuowała s. Noworolska. Pochodził z Żółkwi i miał wielki sentyment do Czortkowa, w którym pracował i zmuszony był go opuścić w 1946 roku. Podczas krótkich swoich pobytów odwiedzał znajomych, którzy nie wyjechali do Polski, służył im kapłańską posługą. Również siostry zakonne greckokatolickie oczekiwały jego przyjazdu, zapraszając do swoich mieszkań ze mszą św., rekolekcjami”.

Uroczyste Te Deum za 50 lat kapłaństwa ks. Bronisława Mireckiego w Haluszczyńcach, z archiwum autora

Wszyscy zarejestrowani kapłani z obwodu tarnopolskiego zmarli w minionych latach. Jeszcze w 1949 roku w Borszczowie zmarł ks. Józef Machowski (1871–1949), proboszcz tutejszej parafii od 1919 roku. Następnie w 1953 roku w Łosiaczu zmarł ks. Kazimierz Holicki (1880–1953), pracujący tu od 1912 roku. O nim wiadomo, że po wojnie zdecydował się na wyjazd do Polski, jednak pozostał na skutek próśb parafian. Został pochowany na miejscowym cmentarzu.

W Chomiakówce w 1961 roku zmarł zasłużony tutejszy duszpasterz ks. Kazimierz Fleischhacker, który pracował tu od 1934 roku, autor wydanej w 2000 roku „Księdza Kazimierza Fleischhackera Kroniki Parafialne Chomiakówki w Tarnopolskiem (1939–1955)” ukazującej dzieje Kościoła na terenie Tarnopolszczyzny w latach 1939–1955. Na podstawie kroniki wiadomo, że kościół w Chomiakówce w 1948 roku próbowano przejąć na cerkiew, co jednak nie nastąpiło. Próbę przejęcia świątyni próbowano dokonać podstępem – oskarżając proboszcza o działalność antysowiecką. W 1950 roku plebanię w Chomiakówce zamieniono na szkołę. W tym też roku z kaplicy w Rydodubach przewieziono rzeczy do kościoła, który miał zostać przeznaczony na magazyn zboża, jednak w 1951 roku zrezygnowano z tego pomysłu.

W 1951 roku przeprowadzono częściowy remont kościoła, budynek wybielono, założono nowe rynny, w okna wstawiono nowe szyby. Chomiakówkę zarejestrowano u władz cywilnych 13 maja 1947 roku. W 1953 roku wiatr zerwał na kościele w Chomiakówce dach. Zakupiono wówczas niezbędne materiały dla zewnętrznego remontu, który przeprowadzono we wrześniu i październiku 1953 roku. 17 października 1954 roku, w trakcie uroczystości stulecia istnienia świątyni, poświęcono odnowiony kościół. Po śmierci ks. Fleischhackera kościół został zamknięty.

Ks. Franciszek Krajewski wygłaszający homilię w czasie jubileuszu ks. Bronisława Mireckiego, z archiwum autora

Świeccy przewodnicy wiary

Pozbawieni kapłanów wierni w latach 70. i 80. sami gromadzili się w swoich świątyniach na nabożeństwach paraliturgicznych, prowadzonych przez liderów tamtejszych wspólnot. Takie nabożeństwa odbywały się w Połupanówce, Starym Skałacie, Rydodubach i w innych miejscowościach. W Połupanówce około 1963 roku kościół zamieniono na dom pogrzebowy, a od 1982 roku na muzeum krajoznawcze. Od 1982 roku wierni starali się o zwrot świątyni, którą im oddano dopiero w 1989 roku. Nabożeństwa w Starym Skałacie trwały aż do 1983 roku, kiedy to kościół przekazano na magazyn szkolny. Natomiast w Rydodubach po zamknięciu kościoła w 1963 roku parafianie samodzielnie gromadzili się na nabożeństwa w kaplicy do 1979 roku. Kościół zaś zaadaptowano pod magazyn filmów. Wspólnota religijna została oficjalnie rozwiązana w 1975 roku.

Horodnica, mogiła sióstr zakonnych, z archiwum autora

Nie udało się również zachować kościoła parafialnego w Łosiaczu, gdzie na podstawie wykrycia błędów w prowadzeniu dokumentacji wykreślono parafię z ewidencji czynnych kościołów. Według miejscowych parafian „w latach siedemdziesiątych spalił się główny ołtarz i władza sowiecka zamknęła kościół. Orzeczono, że kościół jest „awaryjny” i zamieniono go na magazyn maszyn rolniczych”.

Ks. Jakub Macyszyn formalnie przez dłuższy okres posługiwania objął troską duszpasterską trzy świątynie: Krzemieniec, gdzie zamieszkał, Borszczów i Hałuszczyńce. O nim to najpełniejsze świadectwo zachowało się na podstawie relacji Ireny Sandeckiej z Krzemieńca.

„Pierwszego stałego proboszcza udało się nam zdobyć w 1955 r. – relacjonowała Sandecka. Był to ks. Jakub Macyszyn. Zamieszkał w naszym domu, który stał się dla niego parafialną plebanią. Tę właściwą bolszewicy oczywiście od razu zabrali, umieszczając w niej jakieś urzędy. Poznałam więc ks. Jakuba bardzo dobrze. Był to kapłan obdarzony ogromną charyzmą, niezwykle przystojny, podobający się kobietom. Posiadał ogromną posturę, donośny głos i niepospolitą siłę. W Seminarium Duchownym, jak mi opowiadał, każdego kleryka kładł na rękę. Głos zaś miał tak donośny, że mury w kościele się trzęsły, gdy wygłaszał kazanie z ambony. Żony miejscowych komunistycznych notabli, które przyjechały z głębi imperium, wzdychały na jego widok. Ich mężowie też byli niepocieszeni. Jeden z nich bez ogródek powiedział mi o ks. Jakubie – żałko szto on swiaszczennik, mog by byt’ charoszym priedsiedatielem gorsowieta.

Dojeżdżał oficjalnie do Hałuszczyniec i Borszczowa, gdzie formalnie były czynne parafie i wierni zabiegali u władz o przyjazd kapłana. Nieoficjalnie wyjeżdżał bardzo często, ale nigdy nie mówił dokąd. Nawet ja nie wiedziałam i nie zadawałam mu zbędnych pytań. Domyślałam się tylko, że odwiedza skupiska Polaków. Czasami nie było go przez cały tydzień, przyjeżdżał tylko by odprawić w niedzielę Mszę św. w Krzemieńcu. Do naszego kościoła zaczęli przyjeżdżać wierni z całego Wołynia i północnej części obwodu chmielnickiego. Był on zawsze wypełniony do ostatniego miejsca tak, że często nogi nie było gdzie postawić. Ksiądz Macyszyn spowiadał godzinami, chrzcił dzieci, udzielał ślubów. Odrabiał po prostu duszpasterskie zaległości, jakie powstały w okolicy Krzemieńca w wyniku nieobecności stałego kapłana. KGB oczywiście otaczało go swoją „opieką”. Miało wśród parafian swoich współpracowników”.

Sandecka, dzieląc się własnymi spostrzeżeniami dodała, że „na początku lat sześćdziesiątych ks. Macyszyn podjął się remontu wszystkich obsługiwanych przez siebie świątyń, co nie było łatwe, bo wymagało nie tylko środków, ale i zgody władz. Być może zadanie to przerosło jego siły. W 1973 r. zasłabł nagle w Borszczowie. Po przewiezieniu do szpitala w tej miejscowości zmarł w wieku 62 lat. Nie jest wykluczone, że ktoś „życzliwy” pomógł mu odejść z tego świata, by pozbyć się kapłana stanowiącego na Tarnopolszczyźnie ostoję wiary rzymskokatolickiej”. Wersja o przyśpieszeniu śmierci księdza musiała być powszechną, gdyż podtrzymywał ją również i ks. Krajewski z Czerniowcach w słowach: „Tak ks. Jędrzejewski, jak i ks. Macyszyn nie ocenili granic swego zmęczenia, a lekarze stosowali końską kurację, dali za silną iniekcję, której serce wytrzymać nie mogło – bo nie chcę ich posądzać o stosowanie eutanazji”. Ks. Macyszyn został pochowany następnego dnia po swej śmierci na Borszczowskim cmentarzu.

Przez dwa tygodnie na Tarnopolszczyźnie nie było kapłana. Dopiero po przywróceniu praw ks. Bronisławowi Mireckiemu rozpoczął się kolejny etap historii Kościoła w tym regionie.

Bp Marcjan Trofimiak, z archiwum autora

Pierwsi kapłani – absolwenci ryskiego seminarium

Początek lat 70. zbiegł się z pewnymi zmianami, kiedy to władze komunistyczne zezwoliły na rejestrację drugiego kapłana na terenie obwodu tarnopolskiego. Był nim młody absolwent Wyższego Seminarium Duchownego w Rydze ks. Marcjan Trofimiak (ur. 1947), zwany potocznie w wielu parafiach „księdzem Markiem”. Tak go też nazwał Jan Paweł II w Lubaczowie w 1991 roku, gdy zwrócił się ze słowami powitania do nowych biskupów z Ukrainy. „Cieszymy się z tego, że jest – mówił papież – wszyscy nazywają go księdzem Markiem – więc i ja też go tak nazwę, chociaż podobno jego imię prawdziwe brzmi nieco inaczej”. Ks. Trofimiak święcenia kapłańskie otrzymał 26 maja 1974 roku i jeszcze w tym roku objął probostwo w Krzemieńcu i Borszczowie, które piastował do 1991 roku. Dodatkowo w latach 1977–1980 duszpasterzował w Kamieńcu Podolskim, w 1975–1980 w Hołozubińcach i od 1980 roku do 1987 roku posługiwał w Hałuszczyńcach. Należy przy tym stwierdzić, że ks. Marcjan Trofimiak był jednym z dwóch kapłanów absolwentów ryskiego seminarium duchownego (drugim był ks. Ludwik Kamilewski), których władza komunistyczna w 1974 roku zgodziła się zarejestrować na terenie archidiecezji lwowskiej.

Irena Sandecka tak wspominała o początkach duszpasterzowania ks. Marcjana: „Ksiądz Marcjan Trofimiak to zupełnie inna para kaloszy. Młody, przystojny, tuż po święceniach w Seminarium Duchownym w Rydze nie wzbudził od razu naszego zaufania i entuzjazmu. Niektórzy parafianie podejrzewali go, że jest nasłanym agentem KGB, który objął krzemieniecką parafię, by ją zlikwidować. W głowach nam się nie mieściło, że młody chłopak mógł bez przeszkód wstąpić do seminarium duchownego. Wiedziałam od ks. Mireckiego, że wszystkim takim kandydatom na duchownego proponowano współpracę z KGB i jeżeli się na nią nie zgodził, to mógł zapomnieć o przyjęciu do ryskiej uczelni. Obserwowaliśmy ks. Trofimiaka bardzo uważnie. Czy prawidłowo odprawia Mszę św. i sprawuje sakramenty. Chodziłyśmy do niego do spowiedzi, by sprawdzić, jak zachowuje się w konfesjonale itp. Czekałyśmy czy grzechy, które w nim wyznajemy – docierają do władz itp. Trwało to wiele miesięcy, aż nasze stosunki się ułożyły”.

Widząc pewną odwilż w dyktaturze, wierni zlikwidowanych parafii rozpoczęli słać prośby pisemne o zarejestrowanie wspólnot i zwrot kościołów. Takie prośby napływały z Rydodub (1975 – 2 prośby), Białobożnicy (1975), Tarnorudy (1979), Połupanówki (1984, 1986 – 6 próśb) czy też ze Starego Skałatu (1984). Ponieważ pełnomocnik w Tarnopolu nie reagował na nadsyłane pisma, wierni sami otwierali swoje świątynie i odprawiali w nich nabożeństwa. Taka sytuacja dla przykładu miała miejsce w Rydodubach.

Obrzędy pogrzebowe ks. Bronisława Mireckiego w Hałuszczyńcach, 1986, z archiwum autora

W 1987 roku po śmierci ks. Bronisława Mireckiego władze komunistyczne zarejestrowały kolejnego absolwenta ryskiego seminarium duchownego ks. Michała Jaworskiego (ur. 1960), który do formalnego przywrócenia struktur Kościoła katolickiego na Ukrainie pełnił funkcję wikariusza w parafii Krzemieniec i Hałuszczyńce.

Mościska, 1988. Od lewej siedzą: ks. Michał Jaworski, ks. Piotr Sawczak, ks. Kazimierz

Droga do kapłaństwa tego duchownego, pochodzącego z terenów obwodu chmielnickiego, podobnie jak w przypadku wielu innych tego czasu duchownych, nacechowana była wieloma trudnościami. Z racji dużej liczby kandydatów do seminarium po ukończeniu szkoły średniej jego podanie o przyjęcie do seminarium zostało odrzucone przez obwodowego pełnomocnika.

W następnych latach, jak podawał prof. Zenon Błądek, „po odpowiednim przeszkoleniu podjął pracę jako kierowca transportu ciężarowego. Na drodze młodego człowieka poszukującego swojego miejsca znalazł się ks. Marcjan Trofimiak, który pomógł mu znaleźć korzystną duchową przystań w Krzemieńcu. Właśnie tam, na terenie Wołynia, w Tarnopolskiem, Równem i Winnicy był proboszczem i duszpasterzem. Rozległość obszaru, a jednocześnie występujące zapotrzebowanie na duchową duszpasterską opiekę wymagały sprawnego działania, połączonego z rozlicznymi rozjazdami. Dyspozycyjny kierowca i jednocześnie ministrant, a ponadto kandydat do stanu duchownego okazał się wyjątkowym dla parafii nabytkiem”.

Ks. Michał Jaworski (stoi pierwszy od lewej) wraz z kard. M. Jaworskim w Jaremczy, z archiwum autora

Kolejne lata 1980–1982 to lata służby wojskowej, odbywanej przez Michała Jaworskiego we Lwowie, gdzie pełnił również funkcję kierowcy generała sowieckiego, a po odbyciu służby wojskowej powrócił do Krzemieńca pod opiekę duchową ks. Marcjana Trofimiaka. Dzięki temu, że w tamtych czasach z obwodu tarnopolskiego nie było żadnego kandydata do seminarium, „po spełnieniu wszystkich formalności otrzymał upragnione skierowanie do ryskiego seminarium”.

Wraz ze zmianami i demokratyzacją władze zaczęły wydawać zezwolenia na rejestrowanie wspólnot religijnych. W tym czasie rozpoczął się proces zwrotu zamkniętych świątyń. Już w 1988 roku przybyły do Jazłowca pierwsze siostry niepokalanki na czele z s. Anuncjatą Strasburger, które uporządkowały grobowiec swojej założycielki.

W 1989 roku poświęcono kolejno kościoły w Połupanówce, Czortkowie, Mikulińcach, Rydodubach. W 1990 roku przybyły świątynie w Łosiaczu, Jezierzanach, Skałacie, Zbarażu, Białym Potoku, Siemakowcach, Kopyczyńcach, Łoszniowie, Starym Skałacie, Strusowie i Tarnorudzie. Przy okazji należy zauważyć, że kościoły w Kopyczyńcach i Jezierzanach poświęcił bp Marian Jaworski, inne poświęcili ks. Marcjan Trofimiak i ks. Jan Olszański.

W tej nowej sytuacji, „by sprostać wszystkim zadaniom inwestycyjnym, ks. Michał zorganizował bazę sprzętową składającą się z pojazdów pochodzących z demobilu (traktor, 2 samochody ciężarowe i dźwig). Takie zaplecze maszynowe pozwalało na rozwiązanie we własnym zakresie wszystkich problemów związanych z transportem materiałów budowlanych, zdobywanych nawet w bardzo odległych rejonach.

Fachowość ks. Michała i jego zaplecze maszynowe okazały się bardzo pomocne w sąsiednich parafiach borykających się z podobnymi problemami. Była to wyjątkowa inicjatywa i przykład możliwości wyjścia z niemocy gospodarczej jako spuścizny kolektywizacji i nacjonalizacji w okresie, w którym z niepewnością i olbrzymią bezradnością rodziły się początki gospodarki rynkowej”.

W ten sposób po trudnych latach zmagania się o przetrwanie wiary Kościół rzymskokatolicki na Tarnopolszczyźnie odradzał się, aby na nowo nieść radość i pocieszenie udręczonemu przez komunizm ludowi.

Marian Skowyra

Tekst ukazał się w nr 15-16 (379-380), 31 sierpnia – 16 września 2021

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X