Młyn w Liczkowcach fot. Dmytro Poluchowycz

Młyn w Liczkowcach

Ostatnio na całym świecie obserwujemy zainteresowanie starymi młynami. Jest nawet cała sieć towarzystw przyjaciół starych młynów, specjalistyczne czasopisma i strony internetowe im poświęcone, opracowywane są specjalne turystyczne marszruty. Nawet w największym konkursie fotograficznym Wiki Loves Monuments jest osobna „młyńska” nominacja.

Chyba najbardziej interesujący młyn Ukrainy znajduje się we wsi Liczkowce, a ściślej – w jej przysiółku Trybuchowce na ziemi tarnopolskiej. Zachowały się w nim sprzęty sprzed stu lat. Jest to prawdziwe muzeum czynnej techniki, w którym zobaczyć można nie tylko eksponaty związane z młynarstwem.

Młyn i jego wnętrze, fot. Dmytro Poluchowycz

Młyn na rzeczce Tajna, dopływu Zbrucza, wybudowano około 1922 roku kosztem miejscowego ziemianina Mojżesza Kimmelmana. Jest i teraz w dobrym stanie technicznym, z tym, że tymczasowo nie działa. Po raz ostatni jego maszyny uruchomione były w ubiegłym roku. Po podziale własności kołchozowej młyn kilka razy zmienił właścicieli i dzierżawców. Podobno kwestia własności już ostatecznie została rozwiązana i jak mówią miejscowi mieszkańcy, nowi gospodarze planują przywrócić młyn do życia. Na razie zwykły turysta nie może do środka tak po prostu trafić. Autorowi tego artykułu udało się, dzięki uprzejmości dyrektora Muzeum Krajoznawczego w Husiatynie Tarasa Wasyłyka. On nie tylko wystarał się, by otworzono dla nas młyn, ale też odnalazł mechanika, który jeszcze w końcu lat 90. odpowiadał za obsługę i remont. Teraz Jarosław Chrapływy jest na emeryturze i skończył już 79 lat. Opowiedział, że dawniej to było potężne przedsiębiorstwo, pracowało tu aż czterech młynarzy z pomocnikami. Mielono zboże na mąkę, produkowano kilka gatunków kaszy, melasę dla bydła, młócono grykę.

Jarosław Chrapływy, były mechanik w młynie, fot. Dmytro Poluchowycz

Dawny mechanik zwrócił uwagę obecnych na dużych rozmiarów silnik elektryczny zamontowany na najniższym z trzech poziomów młyna. Mniej więcej w latach 70., kiedy prąd elektryczny w ZSRR był bardzo tani, młyn przeprowadzono na zasilanie elektryczne. Na szczęście, znalazł się wtedy mądry człowiek, który nie pozwolił zdemontować turbinę i system dostarczania wody. Gdy w latach 90. cena kilowata prądu nagle wzrosła, młyn bez specjalnych kłopotów znów przełączono na energię wodną. Natomiast młyn w sąsiedniej wsi Kałaharówka, o którym już była mowa w tegorocznym Kurierze Galicyjskim nr 5 (369), przyszło zamknąć – rachunki za prąd obciążały mocno kieszeń, a napęd hydrauliczny został wcześniej zniszczony.

Znakowanie firmy Rolidustria S.A., fot. Dmytro Poluchowycz

Były mechanik mówi, że urządzenia młyna w Trybuchowcach działają nadal, a żeby włączyć ponownie produkcję, trzeba jedynie wykonać profilaktykę mechanizmów, drobny remont i odpowiednie prace przygotowawcze. Napisy markujące podają, że maszyny są wyprodukowane w firmie Rolindustria S.A., była we Lwowie taka firma pod zarządem przedsiębiorstwa „Mühlenbauanstalt und Maschinenfabrik vorm. Gebrüder Seck” w Dreźnie, specjalizująca się w produkcji sprzętów młynarskich. Jeszcze całkiem niedawno tabliczki – szyldy (z niem. Schild) były przytwierdzone do każdej maszyny, po nich pozostały prostokątne ślady i dziurki dla mocowania. Dużo tych tabliczek zniknęło w okresie zmian właścicieli. Pan Jarosław mówi, że były bardzo ładne, „świeciły jak złoto”, z literami pismem gotyckim. Niestety, teraz trudno ustalić, który dokładnie producent był na nich wymieniony – główny w Dreźnie czy lwowska filia Rolindustria S.A. Założył firmę inżynier Wilhelm Seck w 1865 roku w Bockenheimie pod Frankfurtem nad Menem. Sukces osiągnął opracowany przez niego „system rolkowy” dla stopniowego mielenia pszenicy. Wkrótce urządzenia tego producenta zyskały dużą popularność nie tylko w Niemczech, ale też w Belgii, Francji, Anglii, Austro-Węgrzech i innych krajach. Na początku lat 20. XX w. niemieccy przedsiębiorcy otwierają filię we Lwowie. W tych czasach w Galicji i na Wołyniu była wielka potrzeba w urządzeniach młynarskich, ponieważ wiele ich było zrujnowanych w czasie działań wojennych w latach 1914–1920. Ponadto wówczas też masowo zaczęto zamieniać stare młyny z prymitywnymi drewnianymi urządzeniami na bardziej współczesne.

Firma Rolindustria S.A. niewątpliwie prosperowała, skoro jej siedziba znajdowała się w gmachu przy ul. Fredry 9, dziś w nim mieści się luksusowy hotel „Atlas”.

Reklama firmy Rolidustria S.A., 1922

W młynie pod Liczkowcami poza sprzętami od Rolindustrii S.A. są też urządzenia starsze. Na jednej z maszyn można zobaczyć znakowanie fabryki Leopolda Kašpara, znanego czeskiego producenta urządzeń młyńskich. Rozpoczął swoją produkcję w niedużym warsztacie w miejscowości Senice na Hané w 1890 roku. Po sześciu latach mała fabryczka urosła do wielkiej fabryki maszyn. W 1919 roku Leopold zmuszony został odsprzedać fabrykę firmie Mlynářská obchodní společnost, spol. z o.o., która działała z powodzeniem aż do wielkiego kryzysu 1929-1933.

Napis markujący fabryki Leopolda Kašpara, fot. Dmytro Poluchowycz

Nie jest to jednak koniec przedstawionych w Liczkowcach znaków handlowych przemysłowych gigantów Polski międzywojennej.

Niegdyś na młynie czynna była też nieduża elektrownia wodna. Do drugiej wojny światowej dostarczała ona prąd do dość dużej siedziby Kimmelmana i szeregu innych budynków, po wojnie umieszczono w nich szkołę i radę wsi. Po tej elektrowni pozostała marmurowa tablica rozdzielcza z przełącznikami, podobnym do rondla amperomierzem i porcelanowymi bezpiecznikami. Prawie stulecie minęło, a wyprodukowany przez Polskie Zakłady Siemens wyrób budzi podziw swym doskonałym projektem i subtelnością wykonania. Na jego tle znajdująca się obok rozdzielnica elektryczna z czasów radzieckich wygląda jako zupełne nieporozumienie.

Polski „Siemens”, fot. Dmytro Poluchowycz

Na dolnej kondygnacji młyna udało się znaleźć tylko jeden napis. Masywne, odlane ze spiżu sprzęgło trzymające dużych rozmiarów wałek, przy którego pomocy obracanie turbiny przekazywane jest do maszyn, zdobi napis „Łódź”. Jest to produkcja Towarzystwa Akcyjnego Budowy Transmisji, Maszyn i Odlewni Żelaza „J. John” w Łodzi.

Węzeł i jego reklama od Towarzystwa Akcyjnego Budowy Transmisji, Maszyn i Odlewni Żelaza „J. John” w Łodzi

Autor jest przekonany, że gdyby poszukać bardziej dokładnie, to pewnie w tym młynie znajdzie się jeszcze więcej zabytków industrializacji z pierwszej połowy XX wieku. Ale i tego co wymienił będzie dość, by z przekonaniem stwierdzić – w Liczkowcach–Trybuchowcach znajduje się oryginalne i unikalne w różnych aspektach muzeum techniki i przemysłu. Miejmy nadzieję, że nowi właściciele je zachowają.

Dmytro Poluchowycz

Tekst ukazał się w nr 18 (382), 30 września – 14 października 2021

Dmyto Poluchowycz. Za młodu chciał być biologiem i nawet rozpoczął studia na wydziale biologii. Okres studiów przypadał na okres rozpadu ZSRS. Został aktywistą Ukraińskiego Związku Studentów. Brał udział w Rewolucji na Granicie w styczniu 1991 roku. Był jednym z organizatorów grupy studentów, która broniła litewskiego Sejmu. W tym okresie rozpoczął pracę jako dziennikarz. Pierwsze publikacje drukował w antysowieckim drugim obiegu z okresu 1989-90. Pracował w telewizji, w prasie ukraińskiej i zagranicznej. Zainteresowania: historia, krajoznawstwo, podróże.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X