Lwowskie zegary wieżowe. Część 2 Kościół pw. św. Marii Magdaleny

Lwowskie zegary wieżowe. Część 2

Drugi najstarszy zegar lwowski znajdował się na wieży Bramy Halickiej. Pierwszą wzmiankę o nim znajdujemy w kronice Bartłomieja Zimorowicza pod rokiem 1430. Przy bramie znajdował się też trębacz, który co godziny podawał sygnał. Wynika z tego, że dzwonu przy tym zegarze nie było. W 1549 roku na polecenie władz miejskich sporządzono nowy zegar. Mechanizm zegara wykonany był w klasztorze lwowskich ojców bernardynów. Lecz już w 1564 roku postanowiono osadzić na wieży nowy zegar, wykonany przez majstra Baltazara Słowika z Przemyśla. W latach 1638–1639 mechanizm zegara został wyremontowany, lecz za kilka lat zegar znów się zepsuł.

Już w 1644 roku zegarmistrz miejski otrzymał zadanie „zegar na Bramie Halickiej rozebrać i naprawić”. Z mechanizmem zegara było coś nie całkiem w porządku i w 1666 roku „komisarze miejscy, którzy dokonali rewizji baszt miejskich, nie mogli znaleźć nawet kluczy do komory zegarowej”, zaś w samej komorze osiedliły się ptaki.

Tarcza zegara Domu Inwalidów

Zegar wieżowy znajdował się również na gmachu Domu Inwalidów Wojskowych przy ulicy Kleparowskiej. Był to już zegar XIX-wieczny sprowadzony z Austrii i zamontowany w części centralnej monumentalnej budowli Domu Inwalidów Wojskowych, który został zbudowany w latach 1855–1860 według projektu architekta Teofila Hansena. O tym zegarze nie ma bliższej informacji, mechanizm został zniszczony w latach po II wojnie światowej. Zachowała się jedynie tarcza zegarowa.

Kościelne zegary wieżowe stanowiły chlubę każdej świątyni i zostawiły trwały ślad w historii Lwowa. W czasach powojennych większość z nich niestety została zniszczona. Najstarszy z nich był zamontowany na wieży kościoła ojców bernardynów pw. św. Andrzeja Apostoła. W 1862 roku ustawiono zegar na dzwonnicy kościoła św. Anny. W 1899 roku zamontowano zegar na wieży kościoła św. Marii Magdaleny. Mechanizm zegara sprowadzono z firmy Wacława Krecmera w Pradze i zamontowano na prawej wieży kościelnej. Zegar miał trzy tarcze i jak pisała „Gazeta lwowska”, „przez to przybyła miastu jedna ozdoba więcej”. Obok wschodniej tarczy zegara w latach 20. zawieszono kulę armatnią na łańcuchu „na pamiątkę ostrzeliwania kościoła św. Marii Magdaleny w czasach walk polsko-ukraińskich w listopadzie 1918 roku”. W 1927 roku powstał projekt przeniesienia owej kuli na fasadę kościoła i umieszczenia obok stosownej tablicy, lecz do realizacji tego projektu nigdy nie doszło. Niestety, mechanizm zegara został zniszczony w latach powojennych, zaś kula armatnia ocalała i znajduje się na swoim miejscu po dzień dzisiejszy.

Gmach Dyrekcji Kolei

Kolejny zegar kościelny znajduje się na wieży dawnej cerkwi seminaryjnej pw. św. Ducha przy ulicy Kopernika. Zegar ten miał ciekawą historię i był zakupiony przez władze greckokatolickiego seminarium duchownego w 1786 roku po kasacie słynnego monasteru prawosławnego w Skicie Maniawskim. Według legendy zegar do Skitu Maniawskiego podarował hetman Iwan Wyhowski. Podczas bombardowań Lwowa we wrześniu 1939 roku cerkiew św. Ducha została zburzona, jednak wieża z zegarem ocalała. W 1752 roku cenny tzw. „niemiecki” zegar do kościoła oo. jezuitów sprowadzono z Gdańska. Jednak okazało się, że mechanizm jego nie mieścił się na górnej kondygnacji 100-metrowej, najwyższej we Lwowie, wieży jezuickiej. Dopiero cztery lata później, w 1756 roku sprowadzono do Lwowa i zamontowano nowy zegar, który sprawnie wskazywał czas do roku 1788, kiedy po kasacie zakonu jezuitów, zegar odkupiło miasto. Magistrat postanowił osadzić go na wieży ratuszowej w miejsce starego zegara, który naprawić było już niemożliwe. W 1830 na rozkaz władz austriackich zostały rozebrane również trzy górne kondygnacje wieży kościelnej. Najbardziej znanym, owianym legendami, był zegar na wieży kościoła ojców bernardynów. Według o. Norberta Golichowskiego „kiedy sprawiono zegar, wybijający godziny i kwadranse i czyjej firmy jest zegar, nie można dociec”. Sztaba żelazna przy zegarze ma wyryty rok 1753. Dzwon zaś zegarowy większy i mniejszy prawdopodobnie nie służył do wybijania godzin, ale do dzwonienia. W roku 1827 magistrat miasta Lwowa polecił zarządowi klasztornemu, aby zegar swój w pilności  utrzymywał. Wydano to zarządzenie, gdyż innego zegara w mieście nie było, a ratusz wraz z zegarem się zawalił (14 lipca 1826 roku o 6,30 wieczorem).

W dawnych aktach lwowskich często jest wzmianka o zegarze mniejszym. Nie znaczy to, że we Lwowie były zegary większe i mniejsze. Zegar mniejszy był podzielony na dwanaście godzin. Natomast np. we Włoszech, zegary były podzielone na 24 godziny. Takie zegary zwano większymi.

Wieża kościoła Bernardynów

W 1880 roku bernardyński zegar trzeba było odrestaurować na nowo. Według zegarmistrza Józefa Weissa, był ów zegar bardzo starej konstrukcji i żaden z lwowskich zegarmistrzów nie chciał się podjąć tej roboty. Wysłano więc zegar do Pragi, skąd powrócił dobrze wyregulowany. Opiekował się nim stary braciszek z zakonu bernardynów, który zegar pokochał do tego stopnia, że nawet strzępami własnego habitu zatykał dziury i szpary na wieży, aby najmniejszy nawet powiew wiatru mu nie zaszkodził. Jednak po I wojnie światowej zegar bernardyński znajdował się w stanie bardzo zaniedbanym.

W sierpniu 1923 roku „Słowo Polskie” pisało, że rozpoczęto remont i renowację zasłużonego dla miasta zegara. „Ojcowie bernardyni zdecydowali się odnowić tarczę zegara, grubo zniszczoną już zębem czasu. Ludzie, przyzwyczajeni żyć według czasu „Bernardyna” irytowali się, bo wskazówek zardzewiałych nie było widać, a cyfry całkiem zniknęły. Aż oto 10 sierpnia ujrzeli z radością jakiegoś pracowitego jegomościa, który złocił wskazówki i odnowił już kilka cyfr tarczy od strony placu Bernardyńskiego”.

Sześć lat później, w maju 1929 roku przystąpiono do remontu wieży kościelnej i oczywiście zegara. „Dziennik Polski” umieścił reportaż swojego sprawozdawcy, w którym m.in. czytamy: „Po odnowieniu całego kościoła oo. bernardynów przyszła wreszcie kolej na restaurację wieży. Ponieważ wieża ze wszystkich stron jest otoczona zabudowaniami, przeto, aby się do niej dostać, musiano zrobić specjalne rusztowanie przez dach wschodniego skrzydła klasztoru. Plan pierwotny przewidywał bardzo daleko idącą reformę: chciano w miejsce starego zegara Bernardyna wstawić nowoczesny zegar, zaopatrzony w oświetlenie elektryczne. Koszta konstrukcji zupełnie nie stały na przeszkodzie, a nawet komisja konserwatorska byłaby się na to zgodziła, gdyby nie sprzeciw ze strony samego Bernardyna. Oto cała wieża jest tak zbudowana, że na elektryczne urządzenie  miejsca nie ma. Trzeba bowiem wyłamać część muru grubości półtora metra, przez co oczywiście konstrukcja wieży doznałaby zbyt silnego osłabienia. Stary zegar jest zbyt cennym zabytkiem architektonicznym, aby nie liczyć się z jego postulatami. Wobec tego oświetlenia elektrycznego na zegarze nie będzie. Zdaje się jednak, że Bernardyn nie będzie miał nic przeciw temu, by zegar zaopatrzono w tarczę białą z czarnymi liczbami i wyraźnymi wskazówkami. Tego nie zrobiono swego czasu przy odnowieniu zegara ratuszowego i dlatego nawet z Rynku nie można odczytać godziny. Odnowiony Bernardyn będzie chodził nadal o pięć minut wcześniej, według starej, historycznej tradycji”. Przez wiele powojennych lat mechanizm zegara bernardyńskiego był zepsuty i zaniedbany. Dopiero w lipcu 1982 roku zegar wyremontowano staraniem majstra W. Kotyka ze lwowskiej fabryki „Kineskop”.

W 1924 roku na najwyższej wieży kościoła św. Elżbiety zamontowano zegar, który miał cztery tarcze. Zegar zamówiono w „Pierwszej krajowej fabryce zegarów wieżowych „Michała Mięsowicza w Krośnie. Była to najbardziej znana w Galicji fabryka w swojej branży. W mechanizmie zegara ustawiono dwa dzwony to znaczy godzinowy i kwadransowy. Obydwa zostały odlane w Zakładzie Karola Schwabego w Białej, z którym Michał Mięsowicz stale współpracował. Nowy wieżowy zegar kosztował 8.906 złotych, z nich reprezentacja miasta Lwowa przekazała parafii 3.000 złotych, arcybiskup Bolesław Twardowski – 500 złotych. Resztę 5.406 złotych pokryto ze składek parafian. Zamontowano zegar w grudniu 1924 roku i 4 stycznia 1925 roku zegar uroczyście poświęcił arcybiskup Bolesław Twardowski. Tarcze zegara miały dwa i pół metra wysokości, zostały oszklone grubym szkłem i w nocy podświetlone elektrycznie. „Słowo Polskie” pisało, że na tarczach zostały „wypalone sążniste cyfry”.

Na stronach „Wiadomości Parafialnych” został umieszczony reportaż z tego wydarzenia, który odtwarza też podniosłą atmosferę katolickiego Lwowa owych czasów. Otóż w artykule „Zegar na kościele św. Elżbiety wskazuje czas nawet w nocy” czytamy o tej uroczystości: „W niedzielę w południe odbyło się uroczyste poświęcenie i oddanie miastu pod opiekę zegara na wieży kościoła św. Elżbiety. Rozpoczęło uroczystość nabożeństwo, następnie na głos pobudki wyszła z kościoła procesja. Modły odprawił ks. abp dr Bolesław Twardowski. Przemówił w imieniu komitetu fundacyjnego p. Cirin, oddając zegar w opiekę miasta. Prezydent Lwowa Józef Neumann odpowiedział, przyjmując zegar, krótkim przemówieniem. Obecne były reprezentacje władz i instytucji oraz rzesze publiczności. Orkiestra kolejowa wzięła udział w uroczystości. Zegar wskazywać będzie czas także w nocy, a to dzięki oświetleniu szklanych matowych tarcz zegarowych od wewnątrz”. Podczas II wojny światowej w wieże trafiło kilka pocisków artyleryjskich i mechanizm zegarowy został całkiem zniszczony.

Jurij Smirnow

Tekst ukazał się w nr 4 (416), 27 lutego – 16 marca 2023

X