Lwowskie profanum

Lwowskie profanum

Dawna kawiarnia szkocka (Fot. Joanna Demcio)„Aby zrozumieć, co to jest typowa kawiarnia warszawska, trzeba sobie przede wszystkim uprzytomnić, że do niedawna jeszcze w całej Warszawie w ogóle ani jednej kawiarni nie było”, pisze Józef Mayen w „Gawędach o Lwowskich Kawiarniach”. Warszawskie imitacje wiedeńskich kawiarni były wyjątkowo nieudane przede wszystkim ze względu na… tryb życia mieszkańców stolicy. (…) „zbyt aktywni, by godzinami zatopić się w lekturę pism lub pogrążyć się w zadumę, zbytnio goniący za blichtrem, by móc spędzać dłuższy czas w lokalu, w którym nie urządzenie, ale atmosfera jest integralną częścią środowiska i zbyt mało sensytywni, by tę atmosferę wytworzyć i odczuć – nie są bywalcami kawiarnianymi (…)”.

Prawdziwymi lokal patriotami mogła natomiast się poszczycić „Szkocka” przy ul. Akademickiej, klienci nie tylko wierni, ale i najróżniejszego pokroju – zakochane pary, stare plotkarki, samotni czytelnicy gazet, bilardziści, żydowska inteligencja, studenci z pobliskiego akademiku. Jednak o pewnych bywalcach „Szkockiej” grzechem byłoby nie wspomnieć dokładniej. O Banachu, Steinhausie, Kaczmarzu i innych matematykach mianowicie.

Dlaczego akurat „Szkocką” upodobali sobie – nie wiadomo. Być może przez to, że nigdy nie było tam zbyt tłoczno, być może ze względu na wystrój – małe stoliki o marmurowych blatach świetnie służyły za tablice – wiecznie pokryte liczbami i wykresami, były notorycznie wyklinane przez sprzątaczkę (pod jej ścierką zniknęła nie jedna nowa teoria matematyczna).

Matematycy zbierali się w kawiarni przeważnie między godziną 17:00 a 19:00, wypijając hektolitry kawy i koniaku i wypalając setki papierosów, pracowali po kilkanaście godzin, ponoć najdłuższa sesja trwała 117 godzin. Oczywiście na pracy ich świat kawiarniany się nie kończył, poczucie humoru w tym środowisku było dość znane. Jedna z historii opowiada sytuację docenta matematyki Uniwersytetu Lwowskiego, Hermana Auerbacha: kupił on sobie wiosną nowy kapelusz, ale wkrótce ktoś mu go zabrał z kawiarni, zostawiając na wieszaku znacznie gorszy. Auerbach nosił ten podrzucony kapelusz, nigdy go nie czyszcząc, spytany o powód takiego zachowania, odpowiedział: „Nie będę czyścił kapelusza złodziejowi”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X