Lwowska woda – wystawa w Muzeum Historycznym fot. Jurij Smirnow / Nowy Kurier Galicyjski

Lwowska woda – wystawa w Muzeum Historycznym

W trudnej sytuacji trwającej wojny i agresji rosyjskiej życie kulturalne nabiera bardzo ważnego znaczenia jako symbol moralnego sprzeciwu społeczeństwa ukraińskiego barbarzyństwu agresorów. Warunki stanu wojennego nie pozwalają organizować codziennej normalnej działalności muzeów, dlatego ważnym aspektem działalności muzealników stają się wystawy. Aktywną działalność wystawową prezentują zarówno duże muzea lwowskie, jak i małe, prywatne galerie sztuki. Kolejną wystawę poświęconą tym razem… wodzie i jej znaczeniu w życiu naszego miasta od pierwszych dni jego założenia i po dzień dzisiejszy można zobaczyć w salach wystawowych lwowskiego Muzeum Historycznego w Rynku 6.

Andrij Muzyka – kurator wystawy, fot. Jurij Smirnow / Nowy Kurier Galicyjski

Wystawa została zorganizowana staraniem naukowców – muzealników na czele z Andrijem Muzyką, kierownikiem działu Historii Lwowa. Wystawa została zaplanowana jeszcze przed wojną na 22 marca, na światowy Dzień Wody. To święto wody jest popularne w całym świecie, podtrzymywane przez ONZ i wiele innych organizacji międzynarodowych. Każdego roku Dzień Wody ma swój temat, który podkreśla znaczenie wody w życiu ludzi i w ogóle w istnieniu życia na naszej planecie.

Z powodu agresji rosyjskiej prace nad przygotowaniem wystawy były nieco zwolnione, ale naukowcy nadal pracowali w zbiorach, szukając odpowiednich zabytków lwowskiej kultury i codziennego życia lwowian, związanych z wodą. Eksponaty prezentowane na wystawie ukazują również, kto obecnie zajmuje się badaniem lwowskiej wody, głównie rzeki Pełtwi. Dzięki owym entuzjastom na wystawę trafiło wiele ciekawostek historycznych. Na wystawie zaprezentowano łącznie ponad 200 eksponatów. Są wśród nich obrazy, prace graficzne, stare zdjęcia, wyroby ze szkła, metalu, drewna, porcelany. Dla Lwowa temat wody to, oczywiście, w pierwszej kolejności temat rzeki Pełtwi i licznych jezior i stawów, które istniały dawniej na terenie współczesnego miasta. Kroniki lwowskie świadczą, że „na obszarze dzisiejszego Lwowa było ok. 40 stawów i sadzawek, a przy każdym niemal stawie wznosił się młyn. Lwów miał w XVII wieku około 30 młynów, z których 18 należało do miasta, 11 na Halickim Przedmieściu, (w tym cztery młyny pełczyńskie), trzy na Kleparowie, dwa na Zamarstynowie i dwa na Krakowskim Przedmieściu”. Młyny przynosiły znaczne dochody miastu, które było jedynym miastem w Galicji, posiadającym tak dużo młynów. Ponadto, średniowieczny Lwów miał nawet swój cech rybaków i to nie amatorów z wędkami, lecz prawdziwych, trudniących się połowem ryb w stawach na przedmieściach i ich sprzedażą na rynku lwowskim. Ryby ze Lwowa sprzedawano nawet daleko poza naszym miastem.

150 lat temu Pełtew obudowano podziemnym kolektorem, wskutek czego rzeka jak gdyby znikła z codziennego życia lwowian. Ale w rzeczywistości rzeka jest, żyje, toczy swe wody. Wielkie podziemne kolektory robią naprawdę silne wrażenie i również dziś mają swoich miłośników i badaczy. Pełtew też dostarcza nam wiele ciekawych znalezisk, rzeczy zgubionych nieraz przed wieloma laty lub stuleci Te znaleziska również wystawiono w jednej z gablotek wystawowych. Wśród nich – stary zegarek kieszonkowy, pierścień, niemiecki krzyż z czasów II wojny światowej, austriackie medale, guziki z mundurów austriackich, polskich, radzieckich. A jeszcze dużo łyżek, noży, widelców… i oczywiście monety wszystkich tych państw, a nawet stare centy amerykańskie.

Na sali wystawy, fot. Jurij Smirnow / Nowy Kurier Galicyjski

Od połowy XIX wieku wielką popularnością cieszyły się we Lwowie zakłady hydropatyczne. Powstało ich kilka, zaś najbardziej popularne, opisane w literaturze i licznych wspomnieniach – Mariówka i Zakład Kisielki. Skromniejsi mieszczanie uczęszczali do zakładów kąpielowych i publicznych łaźni miejskich. Pierwsze publiczne łaźnie miejskie powstały dopiero w 1912 roku. Były to Zakłady Kąpielowe przy placu Bema. Jak świadczy autor książki „Lwów nieznany”, wydanej w 1938 roku, „urządzono w zakładach przy placu Bema 20 kabin z prysznicami męskimi i, jak wówczas się mówiło, „damskimi”, ale po roku damskie prysznice przerobiono na wanny, bo kobiety nie miały ochoty na natryski. Wtedy kąpało się miesięcznie ok. 1000 osób, dziś natomiast (w 1938 roku) w łaźniach miejskich przy Bema, Balonowej, Zamarstynowskiej i pl. Misjonarskim wydaje się 5500 kąpieli miesięcznie. Pełne bilety wstępu płaci zaledwie czwarta część, a inni tj. młodzież, bezrobotni itd. korzystają z rozmaitych ulg, względnie z bezpłatnych kąpieli. Legendą otoczono Zakład Kąpielowy św. Anny, który organizowano przy ulicy Akademickiej (obecnie aleja Szewczenki), który istnieje po dzień dzisiejszy.

Na wystawie przedstawiono zdjęcia lwowskich kąpielisk XIX i XX wieków. Jedną z najstarszych była pływalnia wojskowa, organizowana w XIX wieku na Stawie Pełczyńskim przez władze austriackie dla żołnierzy garnizonu lwowskiego. Urządzano tam nawet wspaniałe zabawy na wodzie, pokazowe bitwy morskie. Staw został zniszczony w 1915 roku przez okupacyjne władze rosyjskie, które uwierzyły w plotki, że na dnie ukryto w beczkach srebrne i złote monety. Moskale spuścili wodę i nic nie znaleźli, staw zaś zniszczyli na zawsze. W latach 30. XX wieku we Lwowie zbudowano trzy nowoczesne baseny, mianowicie Żelazna Woda, na Zamarstynowie i przy placu Jabłonowskich (obecnie pl. Petruszewicza). Oto krótki opis tych współczesnych basenów, którymi miasto bardzo się szczyciło.

Rzeczy odnalezione w Pełtwi, fot. Jurij Smirnow / Nowy Kurier Galicyjski

„Na miejscu dawnego Stawu Kamińskiego, bajury mętnej i brudnawej, nad którą wiernie straż trzymał Seniuta, powstało w latach 1933-1934 kosztem 200 000 zł. kąpielisko p.n. „Żelazna Woda”. Powierzchnia basenu wynosi 3000 m2, a pojemność – 3600 m3. Do basenu dopływa stale woda z dwu źródełek. I choć na oko tego nie widać, a kąpiący się tego nie odczuwają, to jednak, jak obliczono, co godzinę przybywa 15 000-18 000 litrów świeżej wody. Ilość to tak poważna, że gdyby wody co pewien czas nie spuszczano, to co 8, względnie 10 dni woda w basenie sama zupełnie by się odnawiała. W tym roku (1938r.) zbudowano na Żelaznej Wodzie drewnianą wieżę, zwaną odżeleziaczem i tamtędy właśnie przepływa woda z obu źródeł. Fachowcy dawno już zwrócili uwagę, że woda w basenie szybko się zanieczyszcza i wygląda na brudną, ponieważ źródła Snopków i Rohlinga, do basenu wpływające, mają wodę o wielkiej zawartości żelaza. Żelazo w wodzie zawarte nie jest wprawdzie szkodliwe dla zdrowia, niemniej jednak trzeba było temu zaradzić, aby basen nie wyglądał zawsze mętnawo i brunatno Dlatego wzniesiono specjalną wieżę z rozpryskowymi listwami. Woda, spadając z góry, rozpyla się i miesza się z powietrzem, które utlenia żelazo w niej zawarte. Żelazo wydziela się i osadza w filtrze koksowym, zaś woda po przepłynięciu wężowym ruchem przez filtr wpływa do basenu już czysta, a żelazo gromadzi się w wieży, skąd się je co pewien czas wybiera”. W latach 1934 -1936 zbudowano kolejne kąpielisko na Zamarstynowie, kosztem 370 000 zł. Basen na Zamarstynowie był dwa razy tak wielki, jak na Żelaznej Wodzie, a głębokość przy skoczni dochodziła do 5 metrów (na Żelaznej Wodzie tylko 3metry). Kąpielisko Zamarstynowskie też miało własne źródła, z których wpływało do basenu w ciągu doby milion litrów wody. Otóż w tym basenie mogły kąpać się 2 150 osób dziennie, zaś na Żelaznej Wodzie tylko 900 osób, bez potrzeby zmiany wody. Trzecia pływalnia miejska była jak na lata 30. prawdziwym „arcydziełem techniki, jednym z najnowocześniejszych i najpiękniejszych w Europie.” Kosztowało miastu sporą sumę 382 000zł. Znajdowało się przy ul. Zofii Strzałkowskiej 6, lecz wszyscy we Lwowie mówili, że znajduje się przy ul. Jabłonowskich. Była to pierwsza we Lwowie pływalnia kryta, lecz jej basen był dwa razy mniejszy, niż na Żelaznej Wodzie, i cztery razy mniejszy od Zamarstynowskiego. Jest jednak dostępna przez cały rok dla publiczności”.

Na sali wystawy, fot. Jurij Smirnow / Nowy Kurier Galicyjski

Wystawa w Muzeum Historycznym zastała umieszczona w dwóch salach. W sali drugiej można zobaczyć m.in. unikatową XIX-wieczną szpadę strażaków lwowskich, ozdobioną postacią św. Floriana, który wodą z cebra gasi pożar. Ten eksponat przypomina, że bez wody nie można było opanować żadnego pożaru, a tych pożarów w średniowiecznym Lwowie było ponad trzydzieści. Największy, który zniszczył znaczną część gotyckiego Lwowa, odnotowano w kronikach w roku 1527.

W sąsiedniej gablocie przedstawiono inną piękną tradycję lwowską, związana ze święceniem wody w święto Jordana. Tradycja święcenia wody w Rynku lwowskim ma swoją ponad 200-letnią historię. Wodę święcono przy jednej ze studni, przeważnie przy studni Neptuna lub Adonisa. W uroczystościach jordańskich brały udział najwyżsi hierarchowie kościoła greckokatolickiego. Na wystawie przedstawiono zdjęcia procesji z udziałem metropolity Andrzeja Szeptyckiego. Święcono wodę również przy figurze Matki Bożej na placu Mariackim (obecnie Mickiewicza).Tradycję odnowiono w czasach niepodległej Ukrainy. Wodę jordańską święcono obecnie obok wejścia do ratusza w obecności duchowieństwa lwowskiego wszystkich obrządków chrześcijańskich. Na kolejnym zdjęciu przedstawiono właśnie udział w tym obrzędzie przedstawicieli duchowieństwa Ormiańskiego Kościoła Apostolskiego.

Na wystawie „Lwów a woda” bardzo umiejętnie zgromadzono i zaprezentowano odwiedzającym bardzo różne eksponaty, tradycje i obyczaje, związane z historią i znaczeniem wody dla mieszkańców naszego miasta.W jej przygotowaniu i aranżacji uczestniczyła znaczna liczba pracowników muzeum pod kierownictwem kuratora wystawy Andrija Muzyki i miłośników lwowskiej rzeki Pełtwi. Wystawa jest niezwykle ciekawa, więc nic dziwnego, że nie zważając na wojnę, można w salach wystawowych zobaczyć sporo ludzi, zwłaszcza wycieczki szkolne.

Jurij Smirnow

X