Legendy starego Stanisławowa. Część 73 Szkoła nr 13, widok współczesny. Zdjęcie Julii Stowpiuk

Legendy starego Stanisławowa. Część 73

Wolf Messing

Po ukazaniu się w 2009 r. filmu „Wolf Messing: ten, który widzi poprzez czas”, imię znanego iluzjonisty i jasnowidza stało się popularne wśród ludności. Jednak fakt występów telepaty w Iwano-Frankiwsku pozostał jakoś w cieniu.

Hotel „Dniestr”, 1960 r. Pocztówka z kolekcji autora

Było to w czerwcu 1963 r. Legenda sowieckiego jasnowidztwa i hipnozy zawitała do naszego miasta na spotkanie z publicznością w sali hotelu „Dniestr”. Daleko nie wszyscy chętni mogli pozwolić sobie na odwiedzenie tej imprezy. Wejście kosztowało trzy ruble, co na tamte czasy było sumą znaczną. Przy tym, aby uniknąć prowokacyjnych pytań w stylu: „Czy będzie wojna atomowa z Ameryką?” – w sali gęsto zasiedli przedstawiciele bezpieki w cywilu.

Pomimo tych środków, jedno „nieplanowane” pytanie jednak padło, wywołując śmiech słuchaczy. Jakiś wiekowy Hucuł z wysokich gór, myślący kategoriami globalnymi, zapytał iluzjonistę: „Obecnie w kosmos polecieli nasi kosmonauci. Proszę powiedzieć, towarzyszu Messing, czy powrócą?”.

Messing uspokoił starego, zapewniając, że nasze statki kosmiczne są najlepsze na świecie i że kosmonauci już przygotowują się do lądowania. I prorok nie oszukał. Niebawem na ziemię powrócili Walentyna Terieszkowa i Walerij Bykowski, którzy w czasie występu Messinga przebywali na orbicie.

Upadek „Kosmosu”

Historia ta pochodzi od Wołodymyra Kukulaka, pasjonaty historii Iwano-Frankiwska i mieszkańcy miasta.

W 1972 r. Wołodymyr pracował jako budowlaniec w firnie budowlanej SU-113 przy ul. Moskiewskiej (naprzeciwko komisariatu milicji). Poznał tam starego spawacza o nazwisku Komar, który jako uczestnik budowy kina „Kosmos” podał wiele interesujących faktów.

Na przykład, początkowo kino miało nazywać się „Факел” (ros. pochodnia). Jednak po locie Gagarina w kosmos postanowiono zmienić nazwę.

Kolejna rzecz, to ogólnie znany fakt, że kino powstaje na miejscu dawnego cmentarza żydowskiego. Budowę każdego dnia odwiedzał stary Żyd Misza, który ważył chętnych przechodniów na obecnym deptaku i mówił: „On się zawali! On zawali się z całą pewnością, bo na starym cmentarzu budujecie!”.

Kino „Kosmos”, 1964 r. Pocztówka z kolekcji autora

A jednak budowa posuwała się intensywnie i bez żadnych ekscesów. Datę otwarcia wyznaczono w 1963 roku na Dzień budowlańca (2 niedziela sierpnia). W przedzień uroczystości w kinie przebywał jedynie stróż. Około 2 godz. w nocy nagle usłyszał straszny trzask i hurkot – zawalił się strop drugiego piętra holu. Przestraszony stróż zadzwonił na milicję z histerycznym krzykiem: „Kosmos się wali!!!”. Tam pomyślano, że stróż przedobrzył z alkoholem i odłożyli słuchawkę.

Jednak, po badaniach okazało się, że rujnacja nie jest tak fatalna. Szybko ją naprawiono i kino otwarto w przededniu kolejnej rocznicy rewolucji – 2 listopada 1963 r.

Co było przyczyną awarii? O tym opowiedziała mi Łukija, żona Wołodymyra Łukomskiego, głównego architekta kina. Okazuje się, że miały być użyte belki stropowe o złożonym profilu. Ale kierownik firmy budowlanej nie mógł znaleźć odpowiednich, zastosował więc zwykłe kątowniki, które nie wytrzymały obciążenia i strop się zawalił. Za tę samowolną zmianę konstrukcji belek kierownika uwięziono.

A jednak stary Misza miał rację!

Dobry kierunek

Wielu pamięta jeszcze długaśne kolejki pod koniec istnienia Związku Radzieckiego. Stano wówczas  po wszystko – skarpetki, zielony groszek, szprotki, a nawet – po papier toaletowy. Dostępny bez kolejki był jedynie chleb. Ale mieszkańcy naszego miasta wspominają czasy, kiedy również chleb był w deficycie,

kolejka po chleb przy ul. Puszkina (ob. Czornowoła). Zdjęcie Taras Jakowyna

Epoka Chruszczowa kojarzy się z zaorywaniem ugorów, na co wydawano olbrzymie koszty. Początkowo wszystko szło dobrze. Pod koniec lat 1950. ugory zaczęły dawać rekordowe urodzaje. Chleba było w bród. Nawet w robotniczych jadłodajniach dawano go bezpłatnie – jedz ile dusza zapragnie. Ale wynosić chleba nie było wolno!

Plakat agitacyjny z czasów ZSRR. Zdjęcie ze źródeł internetowych

Po kilku latach ugory zubożały. Naruszenie ekologicznego balansu spowodowało burze piaskowe, które niszczyły zasiewy, dwukrotnie zmniejszając zbiory. A zdarzało się, że nie zdołano zebrać nawet tego, co zasiano. Powstał ostry niedobór chleba, którego szczyt przypadł na jesień 1963 roku, roku wielkiej posuchy.

Moskwa i Leningrad miały, oczywiście,  chleba pod dostatkiem w pierwszej kolejności i ich mieszkańcy nawet nie wiedzieli o zbożowym kryzysie. Ale prowincjonalny Iwano-Frankiwsk odczuł kryzys w pełnym wymiarze. Na białe pieczywo wprowadzono kartki, na ciemne – wprowadzono ograniczenia. Przy sklepach tworzyły się kolejki, w których wystawano po kilka godzin.

W jednym ze sklepów miasta wisiał dobrze znany plakat, przestawiający Lenina z wyciągniętą ręką i hasłem: „Dobrą drogą zdążacie, towarzysze!”. Szybko stał się on tematem żartów i kpin – mówiono, że Lenin wskazuje kierunek do kasy. Pewien zażarty partyjniak nie zrozumiał żartu i zrobił donos do komitetu partii. Na drugi dzień plakat zniknął, a partyjniak pozostał dumny ze swej czujności.

W 1964 r. Chruszczowa odwołano, zboże zaś zaczęto kupować za granicą i chleb znów pojawił się bez ograniczeń.

Wujek bohatera

Niektórzy na pewno pamiętają jeszcze stary dowcip, jak z okazji Dnia zwycięstwa trzeba było do szkoły zaprosić weterana i jak mały Wowoczka przyprowadził swego dziadka, który walczył w oddziałach SS. W Iwano-Frankiwsku zdarzyła się podobna historia.

Za Sojuzu szkoła nr 13 nosiła imię Augustyna Jewczuka – komsomolca, który we wrześniu 1939 r. zawiesił czerwoną flagę na ratuszu i został zastrzelony przez polskich oficerów. W 1963 r. w Kniahininie żył jeszcze jego wujek – brat matki, Wasyl. W rocznicę Złotego września dyrekcja szkoły zaprosiła go, aby opowiedział coś o swoim bohaterskim krewnym. I oto przed pełną salą dziadek zaczął wspominać:

– Augustynek był dobrym chłopcem, pasł gęsi, grał w piłkę, chodził na wagary, za co mama biła go kijkiem. A potem związał się z tymi Żydami i komuniakami, dopóki nie zastrzelono go na ratuszu!

Uroczystości w szkole nr 13, okres sowiecki. Zdjęcie ze zbiorów szkoły

Aquakościół

Komuniści nie cierpieli kościołów i kleru. Wystarczyło jedno określenia Marksa, że religia jest opium dla narodu, by z tego zrobić hasło. W całym Związku zamykano świątynie, niszczono ikony i rzeźby sakralne, kapłani masowo poddawani byli represjom i prześladowaniom. Świątynie, które ocalały, przeważnie zmieniały swe przeznaczenie.

Kościół Chrystusa Króla. Zdjęcie ze źródeł internetowych

W Iwano-Frankiwsku sowieci zamknęli wszystkie świątynie, oprócz dwóch – centralnej katedry greckokatolickiej i cerkwi św. Józefa koło wiaduktu kolejowego. Obie zostały przekazane patriarchatowi moskiewskiemu. Los innych świątyń wypadł różnie.

Ośrodek redemptorystów przekształcono na dziecięcą poliklinikę, rozebraną później pod budowę centrum położniczego. Dwa kościoły stały się muzeum; kolegiata – muzeum sztuki, a w ormiańskim urządzono muzeum religii i ateizmu. W kościele i klasztorze jezuitów założono archiwum miejskie, w kościele Ave Maria na Grunwaldzkiej – salę sportową.

Ale to, co partyjni bonzowie planowali zrobić z kościołem Chrystusa Króla przy Wołczynieckiej, jest w ogóle nie do pomyślenia. Po zamknięciu kościoła umieszczono w nim magazyn odzieży i książek. W marcu 1964 r. władze podjęły decyzję nr 146, zgodnie z którą obiekt przekazano filii Politechniki Lwowskiej – przyszłemu Instytutowi Nafty i Gazy. Planowano umieścić tu aulę na 600 miejsc, salę kinową na 110 miejsc oraz salę sportową i… basen.

Wymagało to jednak olbrzymich nakładów i zamysłu nie zrealizowano. Gdyby projekt doprowadzono do skutku, we Frankiwsku mielibyśmy dziś dwa aquaparki.

Iwan Bondarew

Tekst ukazał się w nr 15 (427), 18 – 30 sierpnia 2023

X