Bitwa o media na Wschodzie – diabeł tkwi w szczegółach

Bitwa o media na Wschodzie – diabeł tkwi w szczegółach

Konsul Marian Orlikowski (od lewej), poseł Adam Lipiński i dyrektor polskiej szkoły nr 10 we Lwowie Marta Markunina (Fot. Maria Basza)Trzeba też wspomnieć, że wysłano w ten sposób nie tylko zły sygnał do środowisk polskich, szczególnie tych aktywnie zaangażowanych w życie publiczne. To także zły sygnał dla środowisk ukraińskich, upatrujących w Polsce partnera w swej drodze do Europy. Na Ukrainie te sprawy się przeplatają. Polacy na Ukrainie są częścią społeczeństwa ukraińskiego. To nie aborygeni żyjący w gettach.

Wreszcie, pamiętać należy, że nie wszyscy są nam przyjaźni. Są środowiska, które z wielką radością, ba! nadzieją, żeby nie powiedzieć satysfakcją, przyjęły zaistniałą sytuację. Niedawno na jednym z rosyjskojęzycznych portali przeczytałem, że państwo polskie likwiduje media polskie na Wschodzie, tylko ten „trojan” – Kurier Galicyjski ciągle się ukazuje. Padło pytanie: „kto karmi go sianem”?.

Uwag kilka…
Podczas spotkań z przedstawicielami mediów na Ukrainie, a także podczas obrad Komisji Sejmowej padło wiele stwierdzeń, do których należałoby się ustosunkować. Chociażby po to, by sprostować parę informacji i kilka postawionych tam tez. Na spotkaniach tych, tytuł „Kurier Galicyjski” był wymieniany wielokrotnie.

Na posiedzeniu komisji sejmowej minister Cisek powiedział: „Znajdujemy się w kryzysie i mimo tego staramy się objąć dofinansowaniem taką samą paletę tytułów i mediów jak w latach ubiegłych, ale w związku z tym pewna ich liczba otrzyma mniejsze środki. Z drugiej strony są to często środki bardzo poważne, sięgające kilkuset tysięcy złotych, co w warunkach pracy na Wschodzie jest poważną sumą. Wydaje mi się, że musimy też znać proporcje”. Trudno polemizować, że kilkaset tysięcy złotych to kwota poważna. Jednak do drugiej części wypowiedzi można mieć zastrzeżenia. Czasy „taniej Ukrainy” dawno odeszły w przeszłość. Ceny materiałów i usług są zbliżone do polskich. „Kurier Galicyjski” jest drukowany na importowanym z Polski papierze. Droższy nie jest, tańszy też nie. Jedyne co na Ukrainie jest wciąż tańsze, to ludzka praca.

Na spotkaniu z przedstawicielami organizacji polskich na Ukrainie. Przemawia: prezes TKPZL w Łanowicach Walery Tracz (Fot. Maria Basza)Minister powiedział też: „Media na Wschodzie muszą poszukiwać dodatkowych źródeł finansowania, uatrakcyjniania programu i skomasowania”. Jako jedno z potencjalnych źródeł dodatkowego finansowania wymienił samorządy. I znowu – idea przednia, którą próbujemy realizować od początku istnienia naszego pisma, nawet z pewnym powodzeniem. Kurier Galicyjski ma jeszcze jakieś wpływy z reklamy, robi różnego typu usługi na ukraińskim rynku medialnym itp. Pozwala to na podparcie płynności czy podejmowanie niewielkich własnych inicjatyw. Natomiast udzielona rada jest zupełnie nierealna. Samorządy ukraińskie praktycznie nie mają pieniędzy, natomiast polskie, zgodnie z prawem, nie mogą wydać ani jednej złotówki poza granicami RP. O ile wiem, żadne polskie pismo na Wschodzie nie jest w stanie utrzymać się samodzielnie. To raczej misja.

Podczas obrad komisji padło też stwierdzenie, że niektóre media składały swoje wnioski do różnych „NGO-sów”. Jako przykład wymieniono nasze pismo. Zabrzmiało to tak, jakbyśmy składali takie same wnioski do różnych organizacji. Tymczasem tak nie było. Wnioski złożyliśmy do różnych NGO-sów, ale w każdym przypadku dotyczyło to różnych projektów. Trzeba pamiętać, że Kurier Galicyjski to nie tylko gazeta o nakładzie 8500 egzemplarzy. To także internetowy, codzienny portal informacyjny www.kuriergalicyjski.com , Klub Galicyjski oraz przygotowywany kwartalnik i portal „Wolni z Wolnymi”. KG to także organizator corocznych polsko-ukraińskich konferencji, organizowanych wspólnie z ukraińskimi uniwersytetami. Konferencje te weszły już do kalendarza najbardziej liczących się wydarzeń na tym polu. KG jest też inicjatorem wielu innych przedsięwzięć, jak np. wystawy czy stałe audycje radiowe dla Polaków w Stanisławowie itd. Taka organizacja nie może pracować na zasadzie wolontariatu. Są w niej ludzie, profesjonalni dziennikarze, dla których działalność w Kurierze Galicyjskim to ich praca, źródło utrzymania. Gazeta tego typu ma też zewnętrzne zobowiązania, umowy i podlega prawu gospodarczemu i prasowemu Ukrainy. Jak każda tego typu struktura musimy mieć jasny obraz perspektywy finansowej. To nie jest jednorazowa impreza, która się może odbyć lub nie. Nawet likwidacja jest na Ukrainie procesem skomplikowanym i kosztownym.

Na koniec jeszcze jedna uwaga. Najważniejsza.

Do niedawna w sprawie polityki zagranicznej, a w szczególności stosunku do Polonii i Polaków za granicą, panował w Polsce consensus. Niedobrze by się stało, gdyby ta dotychczasowa zasada przestała obowiązywać.

Marcin Romer

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X