Delta Dunaju uchodzi za krainę niezwykłej różnorodności

Delta Dunaju uchodzi za krainę niezwykłej różnorodności

Z Mychajłem Żmudem, biologiem i ornitologiem z Azowsko-Czarnomorskiej Ornitologicznej Stacji, kierownikiem Instytutu Ekologii Delty Dunaju rozmawia Wojtek Jankowski.

Proszę powiedzieć, czym interesująca jest delta Dunaju?
Z przyrodniczego punktu widzenia, delta Dunaju to rzeczywiście wyjątkowe i ciekawe miejsce. Jedno z największych mokradeł w Europie. Ogólna powierzchnia delty to 540 000 hektarów i to terytorium zachowało swój prawie pierwotny charakter z różnych powodów, w tym ekonomicznych i politycznych. Długi czas, np. ze strony ukraińskiej, delta Dunaju była całkowicie zamknięta, jako teren przygraniczny. Ze strony rumuńskiej terytorium też było niedostępne. Bez względu na wszystkie minusy tej sytuacji, widać jej nieocenione zalety – przyroda zachowała się w stanie naturalnym. Szczególnie teren położony poniżej Wiłkowo – delta Dunaju  w 95% wygląda teraz tak, jakby człowieka tam wcale nie było. Ponieważ jest to wyjątkowe miejsce, po stronie ukraińskiej i rumuńskiej powstały rezerwaty, które składają się (formalnie) na transgraniczny Rezerwat Biosfery Delty Dunaju, chroniony przez UNESCO, jako jeden z pięciu takich rezerwatów na całym świecie.

Co do ludności zamieszkującej deltę Dunaju: podobnie jak w całej Besarabii, na tle historycznym zaszło wiele zmian. Ziemie te należały do Rosyjskiego Imperium, do Turcji, Rumunii, teraz należą do Ukrainy. To kluczowy teren, znajduje się tutaj wejście do Dunaju – do wielkiej transportowej arterii Europy – dlatego nic dziwnego, że terytorium to zawsze cieszyło się zainteresowaniem, poczynając od czasów rzymskich, przez czasy greckie aż do czasów nowożytnych. Ludność Besarabii stanowi 90 narodowości. Jeśli chodzi o deltę – spory procent stanowią starowiercy, którzy po rozłamie kościoła byli prześladowani przez cesarzową Rosji Katarzynę II i część z nich skierowała się na obrzeża imperium. Tak trafili do delty Dunaju, na peryferie Rosyjskiego Imperium. Osiedli w tych niedostępnych mokradłach i żyli z tego, co dała im natura. Wszystko opierało się o rybołówstwo, potem sprzedaż i przetwórstwo ryb i podobne zajęcia. Granica wyznaczona po II wojnie światowej poprowadzona została wzdłuż Starostambulskiego Rękawa i podzieliła narodowościowo deltę Dunaju na dwie części: część starowierców (nazywanych również Lipowanami) została po rumuńskiej stronie, a druga po stronie ukraińskiej. Wiłkowo było zawsze centrum Lipowan, 90% ludności, zamieszkującej Wiłkowo to właśnie starowiercy. Na szczęście, odradzają się powoli tradycje starowierców.

Mieliśmy jedną działającą cerkiew, odnowiono jeszcze jedną, która za czasów radzieckich była zniszczona wskutek pożaru. Ale, niestety, sztuczna granica między ludnością, która mieszka w rumuńskiej i ukraińskiej części terytorium, zerwała więzi rodzinne i kulturową jedność starowierców. Ich kościół zabraniał ślubów z innowiercami i bardzo negatywnie wpływało to na ludność w stricte biologicznym, genetycznym sensie. Ponieważ stanowili niewielką wspólnotę, która w dodatku okazała się po różnych stronach granicy, zaczęły się śluby między krewnymi w trzecim pokoleniu, a to nigdy do niczego dobrego nie prowadzi. Na szczęście, cerkiew ze zrozumieniem odniosła się do problemu i pozwolono na śluby z przedstawicielami innych wyznań, co dało szansę na odnowienie ludności starowierców w delcie Dunaju. Jest jeszcze inny problem. W czasach przedwojennych w delcie nie było przetwórstwa winogron, nie było napojów alkoholowych. Rybacy, jadąc na połów, brali ze sobą tulski samowar i wiadrami pili herbatę. A kiedy pojawiło się wino, stało się problemem miejscowych. Żeby odnowić tradycje starowierców, trzeba przede wszystkim odnowić kontakty z rumuńską stroną. Tamci, choć rozumieją język rosyjski, piszą już alfabetem łacińskim, a młode pokolenie zapomina rodzimy język, co doprowadza do sztucznego rozpadu całkiem niewielkiej grupy staroobrzędowców, którzy zostali w delcie Dunaju.

Czy to przeprawę tu widzimy?
To tylko wioska tak się nazywa, już od wieków nie ma tu żadnej przeprawy. Ta nazwa odegrała swoją rolę podczas II wojny światowej, kiedy wojska niemieckie cofały się, ale widząc nazwę „Przeprawa” skoncentrowały siły. Ale tak naprawdę, żadnej przeprawy tu nie było. Może, kiedyś dawno-dawno temu była, ale teraz już nie…

Niestety, ludność delty Dunaju po drugiej stronie granicy też gwałtownie się zmniejsza, za dwadzieścia lat liczba mieszkańców spadła prawie o połowę. Praktycznie znika wszelki przemysł. Wiłkowo znowu staje się niewielkim miasteczkiem, gdzie kluczową rolę odgrywa przemysł rybny i zbiory trzciny. Delta jest interesująca dla turysty, ale zamieszkać tu – to wielkie wyzwanie. Trudno tu stworzyć warunki do dobrego życia. Dlatego z rumuńskiej części terytorium, kiedy otwarto granice Unii Europejskiej, młodzież natychmiast wyjechała do Włoch i do Hiszpanii.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X