Architekci naszego miasta. Część 3 Filia krakowskiego Towarzystwa ubezpieczeniowego „Florianka, pocztówka z kolekcji Zenowija Żerebeckiego

Architekci naszego miasta. Część 3

Na początku XX wieku w Stanisławowie powstał prawdziwy boom budowlany. Chociaż bardziej ten proces można by nazwać secesyjnym renesansem. To właśnie w ciągu tych niespełna 15 lat została wzniesiona większość budowli, stanowiących niepowtarzalny urok „starej Austrii” w śródmieściu dzisiejszego miasta. Rzecz jasna, eleganckie secesyjne kamienice nie powstawały według standardowych projektów – w każdą architekt wkładał cząstkę swej duszy.

Jan Tomasz Kudelski (1861–1937), zdjęcie ze źródeł internetowych

Modny architekt o nieokreślonym obywatelstwie

Pośród sławnych budowniczych, pracujących nad upiększeniem Stanisławowa, najbardziej wydajny był Jan Tomasz Kudelski (1861–1937). Urodził się w zaborze rosyjskim, potem przeniósł się do Galicji, lecz by uniknąć służby w wojsku austriackim, zachował obywatelstwo rosyjskie.

Ukończył Politechnikę Lwowską i odbył staże u najlepszych lwowskich architektów. W 1893 r. zaproszono go do Stanisławowa w celu kierowania budową dyrekcji kolei, która była wówczas największym projektem budowlanym tego cichego prowincjonalnego miasta. Stanisławów Kudelskiemu tak przypadł do serca że został  i przeżył w nim długie 27 lat.

Rada powiatowa, 1896, pocztówka z kolekcji Zenowija Żerebeckiego

Jego pierwszym projektem autorskim był gmach Rady powiatowej (obecnie Rada Związków Zawodowych przy Mickiewicza 4). Jednak w pełni architekt rozwinął swe możliwości dopiero w następnym stuleciu. Zamówień miał mnóstwo, przeważnie od majętnych klientów. Oto jego główne projekty: filia krakowskiego Towarzystwa ubezpieczeniowego „Florianka” (1904, Hruszewskiego 7); kamienica Bardacha (1905, Niezależności 16); gmach banku Austro-Węgierskiego (1907, Hruszewskiego 4); dyrekcja Poczty i Telegrafu (1909, Strzelców Siczowych 15). Krajoznawca Żanna Komar naliczyła w mieście 15 jego projektów, wprawdzie nie wszystkie zrealizowano za życia autora. Nie jest to pełna lista obiektów, które udało się „autoryzować”.

Dyrekcja Poczty i Telegrafu, pocztówka z kolekcji Zenowija Żerebeckiego

Interesy Kudelskiego miały się dobrze, a jego firma budowlana prosperowała aż do chwili, gdy wszystko przekreśliła I wojna światowa. Jako obywatel Rosji został przez Austriaków internowany w obozie „Tallerhoff”, gdzie o mały włos nie zmarł z głodu. W 1918 wrócił do Stanisławowa i został kierownikiem odbudowy okręgu stanisławowskiego. Wkrótce imperia rozpadły się i architekt wrócił do Warszawy. Pracował w Ministerstwie robót publicznych, wspinał się po drabinie urzędniczej, ale własnych projektów już nie tworzył. Widocznie okres stanisławowski był „gwiezdnym” w jego karierze.

Alfred Kamieniobrodzki (1844-1922), zdjęcie ze źródeł internetowych

Jak syna pomylono z ojcem

Mądrość ludowa głosi, że nie myli się ten, kto nic nie robi. Czasami odnosi się to i do krajoznawców. Swego czasu wspólnie z Mychajłem Hołowatym popełniliśmy błąd, przypisując autorstwo projektu Szkoły przemysłu drzewnego Adolfowi Kamieniobrodzkiemu (1871–1946). Ale po kolei…

Faktycznie był taki architekt, którego działalność powiązana była ze Lwowem. W Stanisławowie też budował, ale było to już w okresie międzywojennym, zaś teraz mówimy o okresie austriackim.

Tak naprawdę szkołę tę budował Alfred Kamieniobrodzki (1844–1922), który był… rodzonym ojcem pierwszego Adolfa. Miał burzliwą młodość, uczestniczył w powstaniu styczniowym, podczas którego został ciężko ranny. Był dobrym malarzem – tworzył przeważnie akwarele urbanistyczne. Ukończył Politechnikę Wiedeńską i wydawał pismo, poświęcone nieruchomościom. Dość dobrze znał się na broni, należał do Towarzystwa Strzeleckiego we Lwowie, z którego odznaką przedstawiony jest na zdjęciu. Jednak główne uznanie zdobył jako architekt.

Szkoła przemysłu drzewnego, 1903, pocztówka z kolekcji Olega Hreczanyka

Większość budowli według jego projektów zdobi Lwów, ale jeden z nich wykonał dla Stanisławowa. W 1903 r. na rogu ulicy Kilińskiego (Lepkiego 28) zbudowano szkołę przemysłu drzewnego, w której chłopcy zdobywali zawód stolarza, rzeźbiarza, tokarza. Dziś w tym gmachu mieści się Policja, a i sama budowla niewiele przypomina projekt Kamieniobrodzkiego, bowiem w latach 1960. została kapitalnie rozbudowana, z nadbudową drugiego piętra.

10 marca 1844 roku w Tarnowie urodził się Alfred Kamienobrodzki, polski budowniczy, architekt i akwarelista. Uczestnik Powstania Styczniowego. Mieszkał we Lwowie, gdzie miał biuro architektoniczne. Należał do Towarzystwa Strzeleckiego, był trzykrotnie królem kurkowym. Zmarł w 1922 roku we Lwowie. Akwarele Kamienobrodzkiego znajdują się m.in. zbiorach Muzeum Historycznego miasta Lwowa. Zachowało się też we Lwowie sporo budowli przez niego zaprojektowanych, m.in. „stara” zajezdnia tramwajowa z 1894 roku, gmach „Sokoła”, szpital i przytułek przy ul. Teatyńskiej/Krywonosa, kamienice i wille (m.in. ta, w której mieścił się hotel „U Burgera” przy ul. Zyblikiewicza/ Franki).

Teodor Talowski (1857–1910), zdjęcie ze źródeł internetowych

Apologeta neogotyku

Każdy przybywający do Lwowa pociągiem nie mógł nie zauważyć wspaniałego neogotyckiego kościoła św. Elżbiety, stojącego opodal dworca. Wybudował go – nie boję się użyć tego słowa – genialny architekt Teodor Talowski (1857–1910). Jest on również autorem kościołów w Tarnopolu (nie zachował się), Otyni, Skałacie, Nowym Sączu. Projektował również obiekty świeckie. W Krakowie stoi jego dom o ciekawej nazwie „Pod śpiewająca żabą”. Był również zdolnym restauratorem – opracował plan zachowania zamku w Skałacie i kościoła w Bohorodczanach, a także plan przebudowy zamku w Czarnelicy.

Talowskiego trudno przypisać do jakiegoś miasta. Ukończył Szkołę realną w Krakowie i Politechnikę Lwowską. Mieszkał w Krakowie i Lwowie, gdzie zmarł. Tworzył projekty dla całej Galicji i ziem polskich. Zamówienia składali mu biskupi i bankierzy, hrabiowie i książęta, urzędy państwowe i magistraty. Pasjonował się stylem neogotyckim i szerzył go w swoich projektach.

Kamienica Marszałkiewicza, 1908, pocztówka z kolekcji Zenowija Żerebeckoho

W Stanisławowie zrealizował jedyny projekt, ale w samym centrum miasta. Na dzisiejszym deptaku stoi dom pod numerem 18. To dawna kamienica Zygmunta Marszałkiewicza. Był on zamożnym kupcem i mógł sobie pozwolić na zamówienie projektu u znanego i wziętego architekta. W październiku 1908 r. ten elitarny gmach stał się ozdobą ul. Sapieżyńskiej – głównej arterii miasta. Obecnie jest ozdobą śródmieścia, nawet pomimo tego, że kilka lat wstecz odpadł jeden z maszkaronów.

Franciszek Skowron (1856–1929), zdjęcie ze źródeł internetowych

Twórca więzień, sądów i urzędów skarbowych

Czerniowce mogą pochwalić się nie tylko swoim Uniwersytetem. Cała władza kraju mieści się w jednym potężnym gmachu z różowej cegły, który jest prawdziwym arcydziełem. Turystom z Frankiwska budowa ta wygląda znajomo – ma się wrażenie deja vu. I rzeczywiście – przy ul. Sacharowa 15 stoi siedziba Policji i SBU, mająca podobne cechy, co czerniowickie „gubernatorstwo”! Nie ma w tym nic dziwnego – oba gmachy projektował ten sam architekt – Franciszek Skowron (1856–1929).

Spośród wszystkich powyżej opisanych architektów był najbardziej wzięty. Jeżeli nie dla jego talentu, to dla posady, którą obejmował. Był starszym radcą budownictwa MSW Austro-Węgier. Nie tylko doradzał, ale też kierował całym biurem architektonicznym we Lwowie.

Sąd okręgowy, 1911, pocztówka z kolekcji Zenowija Żerebeckiego

Skowron często otrzymywał zamówienia na budowę budynków sądowych. Rada wojewódzka w Czerniowcach zajmuje dawny sąd krajowy Księstwa Bukowiny. Wcześniej wybudował Pałac Sprawiedliwości we Lwowie. W 1911 r. w Stanisławowie zrealizowano jeden z projektów Skowrona – gmach sądu okręgowego, obsługującego kilka powiatów. Gmach Temidy miał jeden ukryty walor – na dziedzińcu mieściło się wielkie karno-śledcze więzienie, funkcjonujące do dziś.

Urząd skarbowy, 1912, pocztówka z kolekcji Zenowija Żerebeckiego

Oddając mu należne, musimy stwierdzić, że Skowron budował nie tylko sądy i więzienia. Opracował rysunki stanisławowskiego Urzędu skarbowego, wybudowanego w 1912 r. Ten piękny budynek stoi przy ul. Hruszewskiego 31 i dziś mieści się  nim Instytut leśnictwa.

Aleksander Łuszpiński (1878–1943), zdjęcie ze źródeł internetowych

Ojciec huculskiej secesji

Pomimo swej „prowincjonalności” Stanisławów kierował się modnymi trendami ówczesnej europejskiej architektury. Jego ulice zdobiły wspaniale secesyjne kamienice, opracowane przez architektów z Wiednia, Lwowa czy Krakowa. Ale była jedna budowla, która przyciągała uwagę swoją oryginalnością. Znawcy określają ją jako jedyny wzorzec „ukraińskiego stylu” w przedwojennym Stanisławowie.

Oto historia pojawienia się tego „wzorca”. Miejscowa kapituła greckokatolicka zwróciła się do znanego lwowskiego architekta Iwana Lewińskiego o projekt żeńskiego klasztoru ss. bazylianek. Był milionerem, miał kilka fabryk materiałów budowlanych i budował dziesiątki budynków. Wobec takiego ogromu pracy nie mógł osobiście pracować nad każdym projektem, założył więc biuro i zatrudniał w nim młodych, zdolnych inżynierów. Jednym z nich był Aleksander Łuszpiński (1878–1943). To jemu doręczono opracowanie projektu przyszłego klasztoru.

Projekt klasztoru bazylianek, 1911, pocztówka z kolekcji Zenowija Żerebeckiego

Łuszpiński śmiało eksperymentował z elementami architektury ludowej, za co otrzymał przydomek „ojca huculskiej secesji”. Projekt klasztoru bazylianek był oryginalny, niepodobny do innych budowli w Stanisławowie i stał się nowym słowem w urbanistycznym pejzażu miasta. Budowa kulała z powodu chronicznego braku funduszy, dlatego do 1912 r. udało się wybudować tylko jedno skrzydło. Na zakończenie projektu trzeba było czekać długie 25 lat. Budowę ukończył Mychajło Hrycak, wykorzystując rysunki swego poprzednika.

Fryderyk Janusz, zdjęcie z archiwum Rostysława Szpuka

Architekt, który wyprzedził czas

Ostatnie lata przed I wojną światową Stanisławów ostro piął się do góry. Jedna po drugiej pojawiały się czteropiętrowe kamienice, które wówczas nazywano „drapaczami chmur”. Oto kilka najbardziej znanych: hotel „Union” (1912, Niezależności 12); kamienica Hauswalda (1913, Niezależności 11); Ruski Dom Ludowy (1913, Czornowoła 22); kamienica „Astoria” (1914 (Strzelców Siczowych 12).

Wszystkie te budowle projektowała firma „York”, należąca do Karola i Fryderyka Januszów. Najbardziej zapamiętał się Fryderyk, o którym Mychajło Hołowatyj pisał, że „wyprzedził swój czas”. Rzeczywiście jego kamienice było ostatnim słowem w architekturze. Stały się mostem przejściowym między secesją i międzywojennym funkcjonalizmem. Wysokie, lakoniczne, z nielicznymi ozdobami, na żelbetowych fundamentach i wyposażone według ostatniego słowa techniki (w tym windy) – gmachy te wydawały się przybyłymi z przyszłości.

Hotel „Union”, 1912, pocztówka z kolekcji Zenowija Żerebeckiego

Postać Fryderyka Janusza owiana jest tajemnicą. W 1919 r. przybył do Stanisławowa z Wiednia i od razu zaczął tworzyć ambitne projekty, mimo iż w stolicy monarchii niczym szczególnym się nie wyróżniał. Z wybuchem wojny notatki o nim urwały się.

Kamienica Hauswalda, 1913, pocztówka z kolekcji Zenowija Żerebeckiego

Przez dłuższy czas historycy nie wiedzieli, co się z nim stało. Dopiero w 2021 r. bloger Rostysław Szruk umieścił notatkę, zaczynającej się od słów „Znalazł się!’. Okazuje się, że los rzucił architekta do USA, gdzie z Fryderyka stał się Fredem. W latach 1924–1929 pracował w Chicago, gdzie zaprojektował siedem drapaczy chmur. Potem był krach na giełdzie, wielki kryzys i tu znów jego ślady się gubią. Możliwe, że spokojnie kończył swój żywot we własnej willi w Wisconsin, którą wybudował dla swej rodziny w miasteczku Eagl River z malowniczym widokiem na Jezioro Żurawie.

Iwan Bondarew

Tekst ukazał się w nr 5 (417), 16 – 30 marca 2023

X