Zmiana czasu William Willett (Wikipedia)

Zmiana czasu

Z pewnym lękiem oczekujemy zbliżającego się ostatniego weekendu marca. – Znów zabiorą nam godzinę – myślimy. A potem kilka tygodni nasz organizm będzie przyzwyczajał się do nowego czasu, dłuższego wieczorem dnia świetlnego itd. Niestety…

Początek propozycjom zmiany czasu dały Antypody w 1895 roku. Za ojca zmiany czasu najczęściej uważany jest angielski wynalazca z Nowej Zelandii William Willett. Jego propozycja, umieszczona w opublikowanym w 1895 r. artykule, spotkała się z dużym zainteresowaniem. Jako zamożny właściciel dobrze prosperującej firmy budowlanej, Willet całe dnie spędzał w biurze, a kiedy wreszcie mógł wyjść i oddać się ulubionej rozrywce – jeździe konnej – najczęściej zapadał zmierzch. Jednocześnie zauważył, że latem słońce wstaje o wiele wcześniej niż on, a zachodzi wkrótce po tym, gdy większość z nich wraca z pracy do domu.

Willet szybko wpadł na pomysł jak zaradzić temu „marnotrawstwu światła dziennego”. Wystarczy przesunąć wskazówki zegarów wiosną o godzinę do przodu i voila – odzyskujemy godzinę dziennego światła w letnie popołudnia. Odwrotne postępowanie jest konieczne jesienią i zimą, kiedy słońce wschodzi później i utrzymanie czasu letniego sprawiłoby, że ludzie musieliby wstawać przed świtem.

Korzystając z własnych środków finansowych, w 1907 roku opublikował broszurę „The Waste of Daylight”, w której zaproponował, aby w okresie letnim zegary były przestawiane o 80 minut, co jego zdaniem przyniosłoby oszczędności na oświetlaniu rzędu 2,5 mln funtów. Przedstawiony pomysł Willeta szybko zyskał dużą popularność i stał się przedmiotem prac Izby Gmin. Wielkim zwolennikiem wprowadzenia czasu letniego był Winston Churchill, którego najwyraźniej przekonały argumenty Willeta o zbawiennym wpływie tego rozwiązania na zdrowie Brytyjczyków. Jednak pomysł spotkał się z silną opozycją obawiającego się o swoje wpływy przemysłu rozrywkowego (teatry, kina oraz puby pracowały zwykle po zapadnięciu zmroku) i nie udało się go wprowadzić do śmierci Williama Willetta w 1915 r.

Na podobny pomysł wpadł mieszkający w Wellington (znów Nowa Zelandia!) entomolog George Vernon Hudson. Pasją Hudsona było zbieranie rzadkich gatunków owadów. Nie była ona szczególnie zyskowna i dlatego musiał dorabiać sobie na poczcie. Jednak kiedy wychodził z biura, najczęściej było już zbyt ciemno na poszukiwanie owadów. Zrozpaczony badacz wpadł na świetny i zarazem bardzo prosty pomysł – żeby wychodzić z pracy za dnia należało sprawić, by wszyscy zaczynali wcześniej, a w tym celu cofnąć zegarki o godzinę. Wobec tego w 1895 roku, przedstawił odpowiednią propozycję na zebraniu Towarzystwa Filozoficznego w Wellington. Proponował przesunięcie zegarków nawet o 2 godziny.

Wszystko zmieniła I wojna światowa. Obciążone wojenną produkcją gospodarki nie radziły sobie z wciąż rosnącymi potrzebami energetycznymi. Chwytające się każdej możliwości zaoszczędzenia choćby odrobiny energii rządy zaczęły z zainteresowaniem przyglądać się pomysłowi zmiany czasu. W 1916 r. jej wprowadzenia zażądał niemiecki sztab generalny. Za Niemcami poszli najpierw ich austriaccy sojusznicy, a potem inne państwa zaangażowane w wojnę, w tym Wielka Brytania.

Czy rzeczywiście korzystamy?
Przeprowadzana dwa razy w roku zmiana czasu ma przyczynić się do efektywniejszego wykorzystania światła dziennego i oszczędności energii, choć opinie co do tych korzyści są podzielone. Nawet, jeśli korzystamy o godzinę krócej z energii elektrycznej, to potem o godzinę dłużej używamy innych urządzeń wymagających zasilania – np. klimatyzacji, która jest jeszcze bardziej energochłonna niż żarówka.

Badania zużycia energii elektrycznej w stanie Indiana (USA) wykazały, że po wprowadzeniu czasu letniego rachunki mieszkańców za prąd wzrosły. Z kolei Japończycy wyliczyli, że stosowanie czasu letniego przyczynia się do spadku liczby ulicznych kradzieży o 10 proc.

Zmiana czasu może być problematyczna dla wielu branż, takich jak: banki, szpitale czy przewoźnicy. Niektóre banki zwracają uwagę na potrzebę modernizacji swoich systemów bankowości internetowej.

W związku ze zmianami mogą pojawić się trudności w korzystaniu z bankowości mobilnej, dostępie do serwisów transakcyjnych. W niektórych przypadkach może być trudno nawiązać kontakt z infolinią, dokonywać wypłat z bankomatów, a nawet płacić kartą.

Komu jest z tym dobrze
Korzystać na zmianie może branża turystyczna.

– Dzięki temu, że wieczorem mamy godzinę więcej czasu ze słońcem, turyści o godzinę dłużej korzystają z atrakcji turystycznych, siedzą dłużej w restauracjach, na imprezach. I przez godzinę więcej w ciągu dnia wydają pieniądze – tłumaczą właściciele biur turystycznych i hoteli.

– Podnoszono także argument, że dla rolników mogłoby to być korzystne – mogliby pracować o godzinę dłużej w polu i lepiej wykorzystywać swój czas – chciałby minister rolnictwa. – Tam jest jednak problem ze zwierzętami, które nie potrafią dostosować się do zmiany. One wstają tak, jak wstawały i jeść chcą też wtedy, kiedy jadły wcześniej. W ogóle nie zauważają, że czas się zmienił.

Przestawiać czy nie – oto jest pytanie
Zmiana czasu nam nie służy – twierdzą specjaliści. – Dla nas właściwym czasem jest czas zimowy, czyli środkowoeuropejski. To dlatego, że odpowiada on naszemu czasowi geograficznemu. U nas godzina 12 pokrywa się z czasem kiedy słońce nad Polską góruje.

Zmiana czasu ma szereg konsekwencji zdrowotnych. Zdaniem naukowców utracona w trakcie weekendu godzina snu może zwiększyć liczbę wypadków w poniedziałek po zmianie czasu. Z drugiej strony osoby, które planują tego dnia dłuższą podróż samochodem, powinny szczególnie uważać na drodze.

– Zaburzenia snu mają ogromny wpływ na funkcjonowanie człowieka, niestety wciąż tego nie doceniamy. Sen jest bardzo istotnym elementem naszego życia, nie chodzi tu wyłącznie o ilość snu, ale również o jego jakość. Efekty zmiany czasu i odebrania godziny snu mogą mieć wpływ na cały następny tydzień – zauważa dyrektor ds. medycznych Sleep and Fatigue Institute w Toronto, dr Adam Moscovitch.

Z badań specjalistów University of Alabama w Birmingham (USA) wynika, że przesunięcie wiosną wskazówek zegara o godzinę do przodu może o 10 proc. zwiększać ryzyko zawału serca. Główny autor badań, kardiolog prof. Martin Young twierdzi, że odwrotne działanie wykazuje cofnięcie wskazówek o jedną godzinę jesienią – wtedy ryzyko zawału spada o 10 proc.

Naukowcy z fińskiego Uniwersytetu w Turku wykazali, że przestawienie zegara o godzinę do przodu i zakłócenie rytmu dobowego zwiększa ryzyko udaru niedokrwiennego mózgu, jednak tylko tymczasowo.

Co na to prawo?
W całej Unii Europejskiej czas letni zaczyna się w ostatnią niedzielę marca, a kończy w ostatnią niedzielę października. Mówi o tym obowiązująca bezterminowo dyrektywa UE ze stycznia 2001 r.: „Począwszy od 2002 r. okres czasu letniego w każdym państwie członkowskim zaczyna się o godz. 1 czasu uniwersalnego (GMT) w ostatnią niedzielę marca, a kończy się o godz. 1 czasu uniwersalnego (GMT) w ostatnią niedzielę października”. Koniec.

Czyżby koniec ze zmianą czasu?
Parlament Europejski 8 lutego br. przyjął wreszcie rezolucję w tej sprawie. Europosłowie wzywają Komisję Europejską do przeprowadzenia dogłębnej oceny wpływu zmian czasu na nasze zdrowie. Jeśli KE uzna to za konieczne, przepisy dotyczące tej kwestii, powinny – zdaniem europosłów – być zmienione.

Wiceprzewodnicząca Parlamentu Europejskiego Heidi Hautala, która wspiera także inicjatywę „Stop zmianie czasu” twierdzi, że przestawianie zegarków o godzinę jest zbędnym anachronizmem. W jej opinii, oszczędność energii jest niezauważalna. Tymczasem dla ludzi zmiana czasu wiąże się ze zbędnym stresem. – Doskonale wiemy, że ludzki organizm ma swój wewnętrzny „zegar”. Umyślne zakłócanie go dwa razy w roku można uznać za działanie szkodliwe dla zdrowia – powiedziała Hautala.

Wnioski o uregulowanie kwestii zmiany czasu trafiają do Parlamentu Europejskiego co rok. Komisja jednak, nie chce się nimi zajmować. Przyjęcie przez PE odpowiedniej rezolucji, choć nie jest ona wiążąca prawnie, jest jednak wyraźnym znakiem dla KE do ponownego rozpatrzenia problemu. Dokument przyjęto 384 głosami „za”, przy 153 głosach „przeciw” i 12 wstrzymujących się od głosu.

No, może już po raz ostatni w tym roku przechodzimy na czas letni. Oby…

Opracował Krzysztof Szymański
Tekst ukazał się w nr 6 (298) 27 marca – 12 kwietnia 2018

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X