Ze Lwowa do Egiptu i Sudanu (cz. III)

Ze Lwowa do Egiptu i Sudanu (cz. III)

Wróćmy jeszcze na koniec do życia akademickiego. Ukończyłaś studia na Wydziale Polonistyki, otrzymałaś tam tytuł magistra. A pół roku temu obroniłaś również doktorat na Wydziale Archeologii.
Tak jest. Jeśli chodzi o doktorat, to, pamiętam, egzamin kierunkowy wyznaczyli mi znienacka. Miałam niecały tydzień, żeby się przygotować. Taki egzamin zdaje się przed gronem ośmiu profesorów i każdy zadaje swoje pytanie. Wszystko się jednak udało – dobrze mi poszło.

Miałam też, pamiętam, taki okres w życiu (chyba właśnie w trakcie pisania doktoratu), że, zapewne ze zmęczenia, byłam jakoś tak strasznie obrażona na archeologię. Z „przedawkowania” informacji, wszystko wydawało mi się wtedy sto razy bardziej pociągające, niż hieroglify i reliefy (śmieje się). Myślałam, że może zmienię kierunek, poszukam sobie innego zajęcia, przekwalifikuję się, będę na przykład, ilustrować książki…

W gruncie rzeczy to też mogłabym robić. Zresztą – jedną książkę już ilustrowałam… Były to wiersze Harasymowicza dla jego córki. To lwowskie wydanie, które ja ilustrowałam, było dwujęzyczne – równolegle umieszczone były wersje polskie i ukraińskie.

Miałam przyjemność oglądać jedną z tych książek. Naprawdę wspaniałe wydanie i piękne, pomysłowe ilustracje! Korzystając z okazji, chciałabym Ci ich pogratulować! Jednak wydaje mi się, że to archeologia jest w Twoim życiu sprawą priorytetową?
Tak, zaczęłam nawet nowy rozdział w pracy zawodowej, bo do Egiptu na wykopaliska zabrałam tym razem dziecko i męża. Ja pracowałam, a mój mąż zajmował się małym Kosmą, który stał się najmłodszym członkiem misji (uśmiech). Później przyjechała do nas moja siostra i przejęła opiekę nad maluchem na dwa tygodnie. Było to bardzo miłe doświadczenie, bo, po pierwsze, realizowałam się zawodowo i świetnie się czułam z tym, że prawie po rocznym zajmowaniu się tylko dzieckiem, mogę znowu zajmować się pracą, którą lubię i która mi się udaje. Po drugie, dla mojej rodziny była to możliwość przyjazdu do nas i pomieszkania z archeologami. Zupełnie inne wspomnienia i doświadczenia ma się z takiego Egiptu, do którego przyjeżdżają turyści, by się smażyć na plaży, niż z Egiptu, w którym pracuje misja – można zobaczyć, jak wygląda tu życie, jak mieszkają tu ludzie, jak świętują…

Ten sezon był bardzo udany, bo mnóstwo kamieni mi się poskładało w całość. Jest to bardzo miłe uczucie, gdy myślisz „chyba wiem, z czym ten kamień powinien się połączyć, zaraz się dopasuje do tego kamienia, który trzymam w ręku” i nagle słyszysz takie specyficzne kliknięcie – i te dwa fragmenty, niczym się nie wyróżniające osobno, tworzą wspólnie jedną wspaniałą całość.

Zdradź mi jeszcze proszę, jakie masz plany na najbliższą przyszłość?
Mam ich całe mnóstwo. Po pierwsze, projekt, nad którym pracuję w Deir – przygotowanie reliefów kaplicy Hatszepsut do publikacji – wymaga jeszcze około pięciu sezonów, tzn., że jeszcze co najmniej przez pięć lat będę jeździć do Egiptu. W ramach tego projektu chciałabym też zebrać dokumentację bloków, które pochodzą z kaplicy, a są przechowywane w muzeach Europy, m.in. w Luwrze i British Museum. Jeśli uda mi się zdobyć fundusze na te wyjazdy, planuje zrobić dokumentację rysunkową tych bloków, żeby włączyć je potem do przerysów całych ścian – pokazać te bloki w ich pierwotnym kontekście. Oprócz tego, chciałabym znowu pojechać na wykopaliska do Sudanu.

Marzy mi się też wyprawa do jakiegoś kraju w Afryce, gdzie jeszcze nie byłam – może do Etiopii? Tam też jest dużo do odkrycia. Kuszące jest też, choć na razie pozostaje to w sferze fantazji, żeby poszukać krainy Punt, gdzie dotarły morskie wyprawy w czasach Hatszepsut. Przypuszcza się, że kraj ten leżał gdzieś na terenach dzisiejszej Erytrei. Pociągają mnie też wątki astronomiczne, które na razie porzuciłam, a może warto by było do nich wrócić. Myślałam, żeby zająć się zbieraniem wierzeń ludów nomadycznych Sahary związanych z obserwacją gwiazd – oni ich używają podobnie jak żeglarze, żeby się orientować w pustyni. Ta wiedza niedługo zaniknie, bo jest skutecznie wypierana przez GPS-y… Kolejnym moim marzeniem jest zilustrowanie jeszcze kilku książek. Jednym słowem – nie wiadomo, od czego zaczynać (śmieje się).

Bardzo dziękuję za rozmowę! Wierzę, że uda Ci się zrealizować wszystkie te plany i marzenia, a za rok znów się spotkamy na równie ciekawą rozmowę.


Czytaj także:

Ze Lwowa do Egiptu i Sudanu (cz. I)


Ze Lwowa do Egiptu i Sudanu (cz. II)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X