Zamach majowy

Zamach majowy


Wypowiedzenie wojny sejmokracji
W odpowiedzi na bieżące wydarzenia w „Kurierze Porannym” ukazał się wywiad Piłsudskiego, w którym oskarżał on poprzednie rządy o korupcję, korzystanie ze stanowisk dla prywatnych korzyści i demoralizację armii. Oznajmił, że staje do walki z panowaniem rozwydrzonych partii i stronnictw oraz zapomina o imponderabiliach, a będzie pamiętał o groszu i korzyści. W ten sposób Piłsudski wypowiadał wojnę „partyjnictwu” i „sejmokracji” oraz pośrednio całej strukturze demokracji, choć prawie wszystko, co zostało napisane w wywiadzie, było wierutnym kłamstwem. Wywiad był wstępem do zamachu majowego.

Po utworzeniu rządu Wincentego Witosa, 11 maja 1926 r. w Warszawie rozpoczęły się inspirowane przez piłsudczyków manifestacje antyrządowe. Rozprzestrzeniano plotki o skonfiskowaniu gazet z ostatnim wywiadem marszałka Józefa Piłsudskiego oraz o rzekomym ostrzelaniu jego willi.

 

Do południa 12 maja 1926 r. w Rembertowie zgromadziło się około 1200 żołnierzy, a w drodze znajdowały się dodatkowe jednostki. W Warszawie piłsudczycy opanowali Pragę, a na lewym brzegu Wisły, przy wsparciu robotników, zajęli gmach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, dowództwo Okręgu Korpusu i kilka innych obiektów.

O godzinie 14 rząd wprowadził stan wyjątkowy i wydał odezwę wzywającą obywateli do posłuszeństwa wobec legalnych władz. W tym czasie siły zamachowców liczyły już około 2000 żołnierzy, natomiast siły rządowe zaledwie około 750 – głównie ze Szkoły Podchorążych Piechoty. W dodatku, jednostki wojskowe stacjonujące w pobliżu Warszawy również opowiedziały się za przewrotem, natomiast po stronie rządowej opowiedziały się głównie jednostki stacjonujące w Wielkopolsce.

Prezydent Stanisław Wojciechowski, licząc, że zdoła powstrzymać dalszy rozwój wypadków, spotkał się o godzinie 17:00 na moście Poniatowskiego z Józefem Piłsudskim. Spotkanie to obrosło legendą, jednak nie doprowadziło do wypracowania kompromisu. Prezydent nie ugiął się przed żądaniem zdymisjonowania rządu Wincentego Witosa, zaś marszałek Józef Piłsudski odmówił podporządkowania się legalnej władzy.

 

Po załamaniu się pertraktacji i odjeździe prezydenta, most Poniatowskiego pozostał w rękach oddziałów wiernych prezydentowi. Siłom rządowym nie udało się jednak obsadzić 30 pułkiem piechoty Mostu Kierbedzia, przez który na drugą stronę rzeki przechodziły oddziały wierne Piłsudskiemu.

 

Wieczorem, o godzinie 19:00, zbuntowane oddziały przystąpiły do ataku i wkrótce zajęły większą część Warszawy: plac Zamkowy, Krakowskie Przedmieście, plac Saski, większość dworców i centralę telefoniczną. Rząd zmuszony został do wycofania się do Belwederu. Dowódcą sił rządowych był minister spraw wojskowych gen. Juliusz Tarnawa-Malczewski, na czele sił w Warszawie stał gen. Tadeusz Rozwadowski, a jego szefem sztabu był płk Władysław Anders.

Następnego dnia nie doszło do rozstrzygnięcia. Obie strony starały się ściągnąć pod swoje dowództwo jak największe siły. Próba ściągnięcia posiłków z innych części kraju przez stronę rządową, została opóźniona przez strajk kolejarzy, którzy na wezwanie Polskiej Partii Socjalistycznej opowiedzieli się po stronie Józefa Piłsudskiego. W Krakowie, dowódca tamtejszego Okręgu Korpusu, gen. Kazimierz Sosnkowski, rozdarty pomiędzy wiernością dla marszałka Józefa Piłsudskiego a poczuciem obowiązku wobec legalnego rządu, usiłował (nieskutecznie) popełnić samobójstwo.

 

14 maja o godzinie 15:00, pod naporem zbuntowanych wojsk, prezydent Stanisław Wojciechowski, wraz z premierem i ministrami, opuścił Belweder i przeniósł się do Wilanowa. Tam, dowódcy wojsk wiernych rządowi doradzili mu kontynuować walkę z Poznania, jednak zebrana o 17:30 rada ministrów jednomyślnie zadecydowała o zaprzestaniu dalszego oporu. Rząd zgłosił dymisję, Stanisław Wojciechowski poprosił marszałka sejmu Macieja Rataja o spowodowanie zawieszenia broni i zrzekł się funkcji prezydenta.

Dzień później, poleceniu rozejmu podporządkowały się oddziały idące na odsiecz rządowi. Ostatecznie, walki zakończyły się 15 maja 1926 r. Łączne straty wojska wyniosły 215 osób, zaś ludności cywilnej 164. Rannych zostało ogółem 920 osób.

Decyzja Piłsudskiego o przeprowadzeniu zamachu właśnie w maju została podjęta z wielu powodów i czynników. Jednym z nich były hasła głoszone przez prawicę, która również szykowała się do przeprowadzenia przewrotu. Skłoniła go do tego również sytuacja międzynarodowa. Układ z Locarno, w którym Niemcy nie uznawali polskiej granicy zachodniej, był szczególnie niekorzystny i nakładał piętno na polskie stosunki międzynarodowe. Równie ważna była wymuszona przez Republikę Weimarską wojna celna o import węgla ze Śląska.

Przedstawiciele lewicy popierali Piłsudskiego spodziewając się poprawy losu robotników. Poparli go również dlatego, że jeszcze przed powstaniem niepodległej Polski był lewicowym działaczem i przywarła do niego łatka lewicowca. Robotnicy bardzo pomogli Piłsudskiemu, między innymi zablokowaniem kolei. Pierwsze działania lewicy odbyły się 12 maja, kiedy to Norbert Barlicki, prezes PPS, zażądał od prezydenta zdymisjonowania rządu Witosa, a gdy ten odesłał go osobiście do premiera, socjalista odrzekł, że odpowiedzialność za dalszy rozwój wypadków spoczywa na prezydencie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X