Z wiarą w potęgę idei

Z wiarą w potęgę idei

W drugiej połowie XIX w. Lwów stał się przystanią dla całej rzeszy powstańców styczniowych. Część z nich wracała z zesłania do Polski, inni po latach emigracyjnej tułaczki szukali dla siebie miejsca w kraju. Jedni i drudzy wybierali zabór austriacki, ze względu na swobody, którymi cieszyła się ta część kraju. Do grupy tułaczy osiadłych we Lwowie należał Jan Darosław Amborski – nauczyciel akademicki, dziennikarz, społecznik i działacz tajnych organizacji. „Zawsze ten sam, niezrównanie przyjemny w rozmowie, pełen życia, dowcipu i jakiegoś rzewnego uczucia i bystrej myśli” – pisała w pamiętnikach o Janie Amborskim Zofia Romanowiczówna.

„Szanowny Panie Profesorze! Dowiedziawszy się, że bawi Pan w Paryżu, pośpieszam – pozdrowić Pana i zrobić (jeżeli się da) interes dla siebie. Podobno wraca Szanowny Pan w tych dniach do Warszawy; otóż czy nie chciałby Pan mieć ze mnie towarzysza?” – pisze Bolesław Prus do Jana Amborskiego, zapraszając lwowskiego wydawcę do wspólnej podróży z Francji do kraju. Amborski związany był z Francją przez wiele lat, a kiedy swoje losy związał na stałe ze Lwowem – zasłynął tu jako ceniony romanista i popularyzator literatury francuskiej. Na starych, urzędowych lwowskich dokumentach tłumaczonych z języka francuskiego zobaczyć można pieczęć lakową z jego inicjałami. Jego teksty o Mussecie, Berangerze pojawiały się regularnie w lwowskiej prasie. Pracował z ogromnym zapałem zawodowo, społecznie i starał się każdą dziedziną zająć najlepiej jak potrafił.

Jan Darosław Amborski urodził się 24 listopada 1838 roku we wsi Włostowice w powiecie puławskim na ziemi lubelskiej. Ukończył gimnazjum w Lublinie. Studiował matematykę na uniwersytecie w Kijowie. Czynnie działał w polskim środowisku studenckim, które w Kijowie zrzeszało młodych Polaków z zaboru rosyjskiego odbywających studia na kijowskich uczelniach. Wyróżniał się zdolnościami aktorskimi, miał też, jak wspominano, zdolności organizacyjne. W kółku młodzieżowym, do którego należał, był redaktorem tajnego pisma „Ulicznik”. Na wyniki swego zaangażowania politycznego nie czekał zbyt długo – relegowano go z uczelni za działalność polityczną.

Nie ulec zwątpieniu
„Kiedy w roku1863 zabrzmiały surmy bojowe, gdy rozpoczęła się ostatnia nasza walka o niepodległość narodową, Jan Amborski pospieszył jeden z pierwszych w szeregi powstańcze” – pisano po latach w prasie. Przebywał wówczas na terenie zaboru austriackiego. Na jesieni 1863 roku został naczelnikiem wydziału prasy Rady Prowincjonalnej Galicji Zachodniej. Był też w okresie powstania naczelnikiem policji narodowej w Krakowie. Doświadczenie Amborskiego z wydawaniem pisma przydało się w organizacji powstańczej – powierzono mu redagowanie i wydawnictwo pisma „Wolność”, ukazywało się od sierpnia do października 1863 roku. Pracę dzielił z Józefem Szujskim i Tadeuszem Żulińskim.

Po powstaniu styczniowym spotkał go typowy dla większości uczestników powstania los wygnańca – poszukiwany listami gończymi wyruszył na emigrację. Przebywał we Francji ukrywając się pod różnymi nazwiskami, ponieważ rząd francuski wydalił go z kraju z zakazem powrotu na terytorium państwa. Powrócił więc do Francji przerzucony przez granicę pod obcym nazwiskiem. Zaangażował się w działalność wydawniczą i literacką w rozmaitych stowarzyszeniach emigracyjnych. Pracował w polsko-czeskim komitecie rewolucyjnego klubu związkowego. Współtworzył towarzystwo literackiej propagandy. Z jego inicjatywy w Paryżu powstało stowarzyszenie zjednoczonych Słowian – „Słowiańska Biesiada”. Początkowo na emigracji pracował jako nauczyciel w szkole polskiej na Battignolles, następnie w firmie wydawniczej „Bachelin Deflorenne”. Redagował pisma „Le Bibliophile Francais”, „Le Bibliophile Illustré” i „Gazette Illustrée des Amateurs de Livres”, w swojej publicystyce zajął się propagowaniem czytelnictwa i działalnością bibliofilską. W Paryżu poznał Artura Grottgera, próbował nawet do Grottgerowskiej „Wojny” układać poezje.

Po powrocie z emigracji osiadł we Lwowie. Ponad 30 lat uczył języka francuskiego i prowadził zajęcia z języka francuskiego na Politechnice i Uniwersytecie Lwowskim. „Jako nauczyciel języka francuskiego był wprost niezrównany, a metoda jego pedagogiczna z ogólnym spotkała się uznaniem” pisano w prasie polskiej. Poza nauczaniem zajął się również pisaniem do wielu lwowskich dzienników, teksty pisał najczęściej bezimiennie lub pod pseudonimem. Wyjątek stanowiła początkowo tylko „Gazeta Narodowa”, dla której napisał kilka artykułów, m.in. „O potrzebie mundurów w szkołach”. Prawie od początku pobytu we Lwowie zaangażował się do pracy redaktorskiej i wydawniczej.

1 października 1874 roku we Lwowie zaczęło wychodzić czasopismo „Ruch Literacki” traktowano je jako organ młodych, ale z pismem współpracowali literaci kilku pokoleń. Amborski pisał do „Ruchu Literackiego” o poezji i teatrze.

Bolesław Prus (Fot. poland.gov.pl)Zapał i siła
W 1875 roku wykładał na żeńskiej pensji Julii Selingerowej. W drugiej połowie XIX wieku znacznie wzrosło zainteresowanie oświatą kobiet. Rozmaite instytucje – Towarzystwo Pedagogiczne na przykład – zajęły się organizacją wykładów dla kobiet, które szybko przerosły w cykliczne odczyty obejmujące rozmaite przedmioty. Do prowadzenia wykładów zapraszano naukowców, literatów czy dziennikarzy, a ze względu na dużą popularność inicjatywy każda instytucja starała się przyciągnąć najbardziej znane we Lwowie postacie. Jan Amborski na jesieni 1875 roku rozpoczął swoje kilkumiesięczne odczyty dla pań, prowadził je na pensji Julii Selingerowej.

Wydał kilka podręczników do nauki francuskiego, pisał artykuły i rozprawy o kulturze i literaturze francuskiej. W pewnym momencie decyduje się na podjecie sporej pożyczki, którą przeznaczył na zakup drukarni. W ciągu dziesięciu lat rozwinął działalność drukarni na taką skalę, że bez trudu mógł wyeksponować swoją działalność podczas Powszechnej Wystawy Krajowej w 1894 roku – pokazano tam dorobek sześciu lwowskich drukarń. „Drukarnię Ludową” prowadził do spółki ze Stanisławem Beylem. Z drukarni wychodziły pisma świeckie, ludowe i kościelne – „Pastor Bonus”, „Przegląd Lwowski”, „Wiadomości Kościelne”, klerykalne „Chata” i „Nowiny”.

Dwa ostatnie, wydawane dla ludu, redagował sam Amborski, który we Lwowie znany był również jako dziennikarz. Redagowane przez niego czasopisma rozwijały się wzbogacone jego pomysłami – wprowadzał opisy krajoznawcze ziem polskich, poruszał problemy higieny i pedagogiki. Tak było z ludową „Niedzielą”, którą prowadził po powstaniu „Macierzy Polskiej”: ożywił pismo wprowadzając popularne artykuły, poziom pisma znacznie się podniósł. „Niedziela”, redagowana przez Amborskiego, profesora języka francuskiego na uniwersytecie lwowskim, o polityce ludowej mało pisze, w polemikę z żadnym z pism nie wchodzi, jest urzędownie poważna” – komentowała prasa. Amborski celowo unikał polityki, bo wprowadzała zbyt wiele zamieszania do działań na rzecz oświaty ludowej. Mimo, że był to okres wzrastającej działalności politycznej chłopów, wciąż zdarzali się przeciwnicy działalności oświatowej prowadzonej na rzecz wsi.

Amborski zaangażowany w sprawy upowszechnienia oświaty wśród ubogiej ludności, popularyzował literaturę polską i pisał popularne książeczki „dla ludu”. Prowadził swoją mrówczą robotę, pisał, wydawał, wygłaszał odczyty, popularyzował, ale zwyczajem lwowskim – niezadowolonych nie brakowało: w pracy tej dopatrzono się demoralizacji ludu. „Przegląd Lwowski” w 1876 roku informował: „Znani u nas z genialnego tworzenia różnego rodzaju potwarczych bajeczek pewni redaktorowie, uderzyli w swoje puzony na alarm przeciw Przeglądowi. A ten niegodziwy Przegląd! Odważył się zalecić swoim czytelnikom ostrożność wobec zawiązanego we Lwowie Towarzystwa, mającego na celu wydawanie dzieł ludowych. Oczywiście, że nas nie zadziwiły te wrzaski, były one do przewidzenia – widać, trafiliśmy w sedno. Poczciwa Gazeta, a za nią jej pacholątko krakowskie, że już pominiemy słodziutkiego p. Amborskiego, tak niebożęta krzyczały, tyle wyrzuciły śliny, że aż litość bierze. Dla ukojenia ich żalu zapewniamy ich tedy, że przeciw takiej tylko oświacie jesteśmy i będziemy, której matką: wątpliwe w rzeczach wiary zasada, a ojcem: liberalizm. Przeciwko takiej, znajdzie nas Gazeta zawsze i wszędzie, chociażby nawet najuroczyściej nas zapewniała, że tacy rodzice są właśnie uosobieniem katolicyzmu”.

Fot. europeana.eu

W 1882 roku z inicjatywy Józefa Ignacego Kraszewskiego we Lwowie założono stowarzyszenie „Macierz Polska”. Stowarzyszenie zajmowało się wydawaniem i rozpowszechnianiem literatury popularnej, podstawowym zadaniem działalności było szerzenie oświaty ludowej. Stowarzyszenie rozwijało się prężnie dzięki fundacjom prywatnym. Amborski brał udział w pracach Rady Wykonawczej Macierzy Polskiej u boku Antoniego Małeckiego, Ludwika Kubali i Mikołaja Zyblikiewicza. Drukował w wydawnictwie Macierzy Polskiej prace pod pseudonimem Darosław Janowski. Kraszewskiemu poświęcił książeczkę „O sławnym pisarzu J.I. Kraszewskim, założycielu „Macierzy Polskiej”. Był wydawcą dzieł literackich, wśród najobszerniejszych opracowań zebranych przez Jana Amborskiego mamy czterotomowe wydanie „Poezji” Mieczysława Romanowskiego (Lwów 1883, nakład Gubrynowicza i Schmidta).

Należał do Koła Literacko-Artystycznego. Na czwartkowe wieczorki literacko-naukowe w Czytelni Akademickiej przygotowywał wykłady i czytał swoje przekłady z francuskiego, wieczorki cieszyły się dużą popularnością. Lubił bywać w towarzystwie, najchętniej w domu Żulińskich, którzy po perypetiach rodzinnych również osiedli we Lwowie. Z rodziną Żulińskich związany był w okresie krakowskim, u nich bywał też jako samotny emigrant na obczyźnie i potem jako szanowany i lubiany lwowski wydawca.

W 1897 roku „Przegląd Literacki” donosił: „Pan Jan Amborski lektor języka i literatury francuskiej na uniwersytecie lwowskim, powziął szczęśliwą myśl wydawania biblioteki francuskiej dla młodzieży polskiej uczącej się francuskiego języka. Biblioteczka ta dzieli się na dwa oddziały”. Jeden obejmowały lektury o „łatwiejszym stylu”, drugi oddział zawierał opracowania. W tym samym roku we Lwowie powstaje nowe pismo „Słowo Polskie”. Amborski obok Tadeusza Romanowicza i Juliusza Starkla redaguje dziennik.

Dwa lata później Biblioteka Warszawska pisała, że księgarnia Wendego wydała „Zbiorek prawideł wymawiania języka francuskiego”, którą „P. Jan Amborski ułożył”. We Lwowie był też zawodowym tłumaczem sądowym przy CK Wyższym Sądzie Krajowym.

Był właścicielem księgozbioru, którego część – kilkaset dzieł i broszur związanych z polską emigracją – ofiarował Bibliotece Ossolińskiej. Zajął się również opracowywaniem materiałów do historii powstania styczniowego, pracował w komitecie redakcyjnym wydawnictwa.

Politycznie najbliżej było mu do poglądów Agatona Gillera i Tadeusza Żulińskiego, z którymi utrzymywał ścisłe kontakty. Zmarł 20 listopada 1905 roku we Lwowie. Po jego śmierci żona Cezaryna prowadziła drukarnię, aż została spłacona.

Z najbardziej znanych prac Amborskiego mamy „Sprawę oświaty ludowej w Galicji” wydaną w „Pamiętniku Zjazdu Literatów i Dziennikarzy” we Lwowie w 1894 roku. Jego „Gramatyka języka francuskiego na podstawie języka polskiego” polecana była przez Krajową Radę szkolną do użytku w szkołach średnich. Dla szkół przygotował też „Wypisy francuskie”.

Dwanaście lat był starym współpracownikiem czasopisma „Kłosy”, ze Lwowa wysyłał artykuły i materiały.

W 1875 roku w lwowskiej firmie wydawniczej Gubrynowicza i Schmidta Amborski wydał biografię Pierra-Jeana de Bérangera francuskiego poety, uchodzącego dziś za klasyka piosenki literackiej. Życie Jana Amborskiego przypominało nieco burzliwy żywot prześladowanego przez władzę francuskiego poety, który stawał po stronie najuboższych, głosząc idee liberalne. I to podsumowanie żywota Berangera, które pozostawił idealnie pasuje do samego Jana Darosława „… ani na chwilę w niczem się nie zachwiał. Jak pokonał nędzę i brak, jak w wieku adoracji złota umiał być ubogim i ubóstwo swoje otoczyć pewnym majestatem, tak nigdy się nie zachwiał w swej wierze i nie uległ znużeniu, zwątpieniu i zniechęceniu. Starcem już będąc, zachował pogodną nadzieję lepszej przyszłości, wiarę w potęgę idei i uczciwych zasad – i ten zapał młodzieńczy, tę siłę, ten ogień, tę ofiarność i miłość, które ludzi i narody wielkimi czynią!”.

Beata Kost
Tekst ukazał się w nr 2 (174) 29 stycznia – 11 lutego 2013

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X