Wystawa ikon Petra Wojtaluka fot. Dmytro Poluchowycz

Wystawa ikon Petra Wojtaluka

Niedawno w miejscowości Gródek na Podolu otwarta została odnowiona ekspozycja w gmachu muzeum, wybudowanym według najnowszych technologii dla tego rodzaju obiektów. Jest to nie byle jakie wydarzenie w skali całej Ukrainy. Oprócz powierzchni zajętych pod stałe ekspozycje przewidziano dużo miejsca pod wystawy okolicznościowe. Nie długo te powierzchnie stały puste.

fot. Dmytro Poluchowycz

15 czerwca otwarto tam wystawę Petra Wojtaluka, artysty znanego daleko poza granicami rodzinnych terenów i na całym Podolu. Wydarzenie poświęcone było 45 rocznicy oficjalnej działalności artystycznej malarza. Warto tu podkreślić wyraz „oficjalnej”, bo tak naprawdę Petro zaczął malować jeszcze w dzieciństwie. Po otrzymaniu odpowiedniego wykształcenia zaczął on pracować jako dekorator.

W okresie sowieckim ten zawód był bardzo popularny. Od dyrektorów przedsiębiorstw kierownicy partyjni wymagali nie tylko wykonania planów produkcyjnych, ale i należytej propagandy i agitacji wizualnej. Oprócz tego taki malarz miał do wykonania również tablice BHP, w stylu: „Nie właź – zabije!”. Takie zadanie spoczywało na ramionach dekoratorów. W tym wszystkim przejawiał się absurd systemu. Bez własnego dekoratora żadne przedsiębiorstwo nie mogło się obejść. Jednocześnie na liście pracowników nie było etatu dekoratora. Wobec tego mistrzowie pędzla i pióra zaszeregowani byli na etatach robotniczych.

– Tak naprawdę mój staż zawodowego malarza jest o wiele większy niż 45 lat – z uśmiechem mówi pan Petro. – Po prostu, początkowo zatrudniano mnie jako elektryka czy ślusarza. Oficjalnie „artystą malarzem” zostałem w 1976 roku, gdy w Gródku powstała wielka spółdzielnia artystyczna.

fot. Dmytro Poluchowycz

Plakaty i hasła BHP dawały jedynie możliwość zarobku i przeżycia, ale rzecz jasna duszy nie grzały. Dla duszy Petro tworzył w wolnym czasie: malował pejzaże, martwe natury, portrety i… pisał ikony.

– Pierwszą ikonę napisałem w 1970 roku. Miałem wówczas 14 lat – wspomina Petro Wojtaluk.

Kto pamięta te czasy, ten wie, że obrazy święte były wówczas rozchwytywane. W dalekich wioskach tego rodzaju dzieł wystarczało, ale miejscowi chowali je. Bali się demonstrować swoją religijność. Artyści natomiast bali się tego rodzaju dzieła sprzedawać. Jakieś pokątne, na wpół legalne warsztaty produkowały malowane i dekorowane srebrną folią po cukierkach fotografie. Zdarzało się, że dewocjonalia przywożono z Polski. Piotrek postanowił zrobić mamie prezent i namalować dla niej prawdziwą ikonę.

– Pisać musiałem potajemnie, był to przecież rok 1970 – wspomina artysta. – Gdyby odkryto moją twórczość, to nawet nie wiem, jakie mógłbym mieć kłopoty. Postanowiłem, że moje dzieło będzie odpowiadało dwom kanonom na raz – zachodniemu i bizantyjskiemu. Moja rodzina ma zarówno ukraińskie, jak i polskie korzenie. Napisałem ikonę Matki Boskiej. Katolicy określają ten wizerunek jako Matka Boska Nieustającej Pomocy, a prawosławni – Miłościwa lub Caryca. Później poświęcił ją biskup Jan Olszański – zaznacza Petro Wojtaluk.

fot. Dmytro Poluchowycz

Dziś w dorobku artysty jest ponad trzysta prac. Przy tym ponad połowa z nich to ikony. Jego święte obrazy można zobaczyć w świątyniach Gródka – zarówno katolickich, jak i wschodniego obrządku. A też w innych miejscowościach Podola: Latyczowie, Zińkowcach, Zawadnicach, Kupinie, Żyszczeńcach, Czeremowcach i innych. Dzieła artysty z Podola są również w kościołach Polski, Litwy, Łotwy, Kanady, a nawet w dalekiej Australii. O losach wielu z nich nawet autor nic nie wie.

– W swoim czasie przekazałem wspaniałemu księdzu budowniczemu Władysławowi Wanagsowi 12 moich prac – opowiada pan Petro. – W tym czasie na terenach obwodu chmielnickiego budowano wiele kościołów katolickich i moje prace przekazywano do tych świątyń.

Artysta opowiada również, że przed przystąpieniem do pracy nad nowym dziełem obowiązkowo spowiada się i przyjmuje komunię św. Gdy bierze pędzel do ręki odmawia krótką modlitwę, a do farb dodaje odrobinę wody święconej. Chociaż pan Petro jest katolikiem, to większość jego prac jest w stylu bizantyjskim. Nawet te, które przekazuje do kościołów. Ale ma wiele prac również w stylu zachodnim – między innymi wielki obraz, przedstawiający św. Faustynę Kowalską. Dzieło to na czas wystawy zostało przekazane na ekspozycję ze świątyni w Gródku pod wezwaniem tej świętej.

Na wystawie autor pokazuje swoich 60 prac, z tego około 20 ikon. Oprócz swojej pasji Petro jest też znanym heraldykiem. W swoim dorobku ma ponad sto herbów miejscowości i rejonów – w tym i herb nieistniejącego już rejonu Gródeckiego. Wystawa artysty przykuła uwagę publiczności – w ciągu pierwszych dwu dni ekspozycję odwiedziło ponad 150 osób. Jest to dużo, jak dla takiego niewielkiego miasteczka.

Dmytro Poluchowycz

Tekst ukazał się w nr 12 (376), 29 czerwca – 15 lipca 2021

Dmyto Poluchowycz. Za młodu chciał być biologiem i nawet rozpoczął studia na wydziale biologii. Okres studiów przypadał na okres rozpadu ZSRS. Został aktywistą Ukraińskiego Związku Studentów. Brał udział w Rewolucji na Granicie w styczniu 1991 roku. Był jednym z organizatorów grupy studentów, która broniła litewskiego Sejmu. W tym okresie rozpoczął pracę jako dziennikarz. Pierwsze publikacje drukował w antysowieckim drugim obiegu z okresu 1989-90. Pracował w telewizji, w prasie ukraińskiej i zagranicznej. Zainteresowania: historia, krajoznawstwo, podróże.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X