Wysadzona kircha Stanisławowscy Niemcy wybudowali swoją świątynię w 1885 roku (pocztówka z kolekcji Wołodymyra Szulepina)

Wysadzona kircha

Galicję stosunkowo późno przyłączono do ZSRR, dlatego jej mieszkańcy nie odczuli w pełni „rozkoszy” bolszewickiego raju. Totalne czystki w 1937, kolektywizacja, Wielki Głód, masowe niszczenie świątyń – oto niepełna lista tego, co przeżywano na Wschodzie. Większość świątyń Frankiwska na szczęście ocalała, a jednak jedną z nich sowieci wysadzili w powietrze.

Teologiczne osobliwości stanisławowskich Niemców
Po przełożeniu przez Stanisławów w 1866 roku kolei otwarto w mieście warsztaty kolejowe. Pracowało tam wielu robotników z Niemiec, w większości emigranci z imperium pruskiego. Dominowali pośród nich protestanci, przeważnie wychodźcy z północnych terenów Niemiec.

Protestantyzm jest jednym z największych odłamów chrześcijaństwa, wyodrębnionym z wiary katolickiej w XVI wieku. Termin pojawił się dzięki „spirskiej protestacji” z 1529 roku, gdy 14 miast i 6 księstw zaprotestowało przeciwko prześladowaniu następców Marcina Lutra. Wśród protestantów dominują luteranie (wyznania augsburskiego) i kalwiniści (wyznania helweckiego).

Ich wiara od katolickiej różni się tym, że posiadają jedynie dwa sakramenty – chrzest i komunię św. Nie uznają zwierzchnictwa papieża i odrzucają pośrednictwo Kościoła pomiędzy wiernymi a Bogiem. Na czele parafii stoi pastor – zawodowy kaznodzieja, równy w prawach z innymi wiernymi. Protestanci nie uznają kultu świętych i Matki Bożej, a jedynym kryterium ich wiary jest Pismo Święte.

Większość stanisławowskich Niemców było luteranami i kalwinistami, zjednoczonymi w Kościele Ewangelicko-Augsburskim – skrótowo: ewangelicy.

Kazania feldfebla Schullera
Pod koniec XIX wieku liczba ewangelików w Stanisławowie wynosiła 375 osób, co przy prawie 30 tys. mieszkańców było niewielką garstką. Społeczność ta nie była zamożna. Na niedzielne spotkania gromadzili się w wynajmowanej sali hotelowej. Nawet swego pastora nie mieli. Oto jak opisuje ten stan Lili Cekler – małżonka przyszłego pastora:

– Kapłan mieszkał w Ugarstalu – miejscowości, do której jechało się półtorej godziny pociągiem i jeszcze pół godziny bryczką. Ugarstal – była to niemiecka kolonia, po II wojnie włączona do miejscowości Siwka Kałuska koło Kałusza.

Jego parafia liczyła siedem większych i kilka mniejszych wiosek, obejmujących powierzchnię 8450 km kw. Nic dziwnego, że jedynie cztery razy do roku pastor odprawiał nabożeństwo w Stanisławowie. Przy tym chorował na płuca. Dzięki Stowarzyszeniu Gustawa Adolfa udało mu się wybudować w Stanisławowie niewielką świątynię tak, że nie musieliśmy już odprawiać nabożeństw w sali hotelu. W świątyni nie mieliśmy organów, wieży, dzwonu i dostatecznej ilości ławek. Co niedzieli jeden starszy Saksończyk, były feldfebel, odczytywał nam liturgię. Przygotowywał też dzieci do pierwszej komunii, ale nie mógł nauczyć ich niczego poza podstawami wiary – wspominała Lili.

Stowarzyszenie Gustawa Adolfa – to ewangelickie stowarzyszenie, założone w 1832 roku, mające na celu wspieranie braci w wierze w Niemczech, Austrii i innych krajach. Swoją nazwę wzięło od króla szwedzkiego Gustawa II Adolfa broniącego ewangelików w wojnie trzydziestoletniej w latach 1618-1648.

Dokładna data powstania świątyni jest znana dzięki historykowi Alojzemu Szarłowskiemu i jego książce „Stanisławów i powiat stanisławowski pod względem historycznym i geograficzno-statystycznym”. Szarłowski pisze tam: „Zbór augsbursko-ewangelicki, murowany z cegły, którego budowa ciągnęła się kilkanaście lat, ukończono w 1885 roku”.

Poświęcenie kirchy odbyło się w niedzielę 26 listopada. Na ceremonii było obecnych pięciu pastorów z sąsiednich parafii, wojskowi, urzędnicy i wielu wiernych innych wyznań. W przemówieniach dziękowano Kasie Oszczędności i jakiemuś panu Gauerowi, który przyczynił się znacznie do wzniesienia świątyni.

Skromniutka wewnątrz, ale czysta
Życie społeczności znacznie się ożywiło po przyjeździe w 1892 roku do miasta młodego wikarego Teodora Ceklera. Przede wszystkim odsunął on od kazań feldfebla Schullera, który czytał tak nudnie, że wierni zasypiali pod jego bełkot. Następnie Cekler założył sierociniec, niemiecką szkołę i zrealizował wiele pożytecznych dzieł. W 1899 roku zmarł Hagerheim – pastor z Ugarstalu i Teodor został jego następcą. I wreszcie mógł zająć się kirchą.

„Kurier Stanisławowski” w numerze z 9 września 1900 roku donosił, że „kościół ewangelicki jest dziś w przebudowie i zamiast tymczasowej wieży otrzymał nową wysoką doskonałą wieżę”. Taki właśnie wizerunek kirchy doniosły do nas stare austriackie pocztówki.

Wśród ludności świątynię nazywano z niemiecka – kirchą. Tu należy wspomnieć słynną wypowiedź, przypisywaną cesarzowi Wilhelmowi II: „Kinder, Küche, Kirche” („dziecko, kuchnia, kościół”). Te właśnie trzy dziedziny życia imperator oddawał niemieckim kobietom.

Na zewnątrz kircha miała pewne oznaki neogotyku, ale wewnątrz mało czym przypominała wspaniałe średniowieczne kościoły. Protestanci nie czczą ikon i figur, dlatego wnętrze ich świątyni było puste. Dekoracje ewangelickich kirch są nader skromne. Za ołtarz służył przeważnie zwykły stół z krzyżem. Po lewej od stołu – konieczny element każdej ewangelickiej kirchy – pulpit kaznodziei. Stąd prawił kazania Teodor Cekler.

Ktoś musi odejść
Pierwsi sowieci odesłali Niemców do Faterlandu, a kirchę zamknęli. W 1943 roku Cekler krótko przebywał w Stanisławowie. Zastał swoje wszystkie zakłady dobroczynne rozbite i rozgrabione. Nie dotyczyło to kirchy. – Nasza kochana stara świątynia stoi jak przedtem. Było to dla nas wzruszające, że zobaczyliśmy ją znów, ani trochę nie zmienioną. Na sam jej widok radość przepełnia serce – ta ładna budowla stoi przy ul. Adolfa Hitlera (ob. Niezależności), na wprost ul. Alfreda Rosenberga (reichsministra ds. okupowanych terenów wschodnich, skazanego na karę śmierci w Norymberdze) – ob. ul. Lepkiego. Po wojnie w świątyni umieszczono szkołę sportową. Po prawej od niej były boiska do koszykówki, a za nią – sad.

Wśród mieszkańców miasta panuje przekonanie, że kircha stała w miejscu dzisiejszego hotelu „Nadija”, ale to nieprawda. Na starych powojennych fotografiach można zobaczyć kirchę bez krzyży i nieukończony hotel w tle. W rzeczywistości stała bliżej jezdni, na miejscu pomnika Iwana Franki.

Kircha została wysadzona w powietrze w 1971 roku. Architekt Zenowij Sokołowski widział to na własne oczy.

– Po co ją zniszczono? Tak wydawało się prościej i o wiele szybciej. Pod fundamenty założono materiał wybuchowy, a wszystko wokół ogrodzono czerwonymi taśmami i kordonem milicji. Okna sąsiednich domów zaklejono paskami papieru gazetowego – jak w Leningradzie podczas blokady.

Z piwnicy przeciągnięto druty do maszynki kontaktowej. Gdy obrócono pokrętło, cała kircha powoli uniosła się na około metr, następnie spadła, rozsypując się na kawałki – pisał on.

Ostatnie dni niemieckiej kirchy. Widoczna jest makieta pomnika Lenina (z archiwum autora)

Były to lata 70. – okres barbarzyńskiego niszczenia świątyń dawno przeminął. Po co więc było wysadzać zabytek? Odpowiedź można znaleźć na starej fotografii z tego okresu: po prawej od kirchy, na przecięciu ul. Lepkiego stoi postument z wysoką figurą. Jest to makieta pomnika Lenina, który stanie tu w 1975 roku. Przed jego otwarciem architekci sprawdzili jak wkomponuje się on w otoczenie. Z pewnością ktoś z funkcjonariuszy partyjnych zadecydował, że wódz światowego proletariatu nie może sąsiadować z miejscem, które jest źródłem „opium dla narodu”. Sprawę załatwili saperzy…

PS
Niedawno znajoma opowiedziała mi, że widziała w telewizji kronikę ze zniszczenia kirchy. Nie pamiętała nazwy tego programu. Nie znalazłem też tego na YouTubie. Może ktoś z czytelników wie jaka to była kronika?

Iwan Bondarew
Tekst ukazał się w nr 18 (334), 30 września – 14 października 2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X