Wybór imigrantów

Wybierając prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej obywatele RP wskazali polityka, którego decyzje będą miały wpływ na życie tysięcy imigrantów przybywających do ich kraju aby pracować, uczyć się, rozpocząć nowe życie.

Osoby te pozbawione są prawa głosu w tej newralgicznej kwestii, co jednak nie budzi kontrowersji – to praktyka powszechna na świecie. Nie mniej nie ulega wątpliwości, że to, kto sprawuje rządy i jak ustosunkowany jest do obcokrajowców, ma swoje przełożenie nie tylko na sytuację wewnętrzną, ale i pozycję Polski na arenie międzynarodowej.

Na przestrzeni ostatnich lat szeroko komentowana była obecność w Polsce pracowników zarobkowych z Ukrainy. Według danych Narodowego Banku Polskiego w latach 2014–2018 wypracowali oni blisko 0,5 pkt proc. wzrostu polskiego PKB. Jak można przypuszczać, pandemia spowoduje zmniejszenie tego wskaźnika – od jej wybuchu blisko 100 000 Ukraińców wróciło do swojego kraju, a przyjazdy nowych pracowników na długi czas zablokowały obostrzenia związane z przemieszczeniem się, ale też strach przed zakażeniem, ponoszeniem kosztów leczenia za granicą, czy pozostawieniem bliskich w niepewnej sytuacji. Ogromne znaczenie miała też sytuacja gospodarcza, w której ze względu na lockdown część firm stanęło w obliczu groźby bankructwa i zwolnień. Zarazem już wiemy, że gdy tylko możliwe stało się przekroczenie granicy państwowej, a Ukraińcy zdecydowali się na powrót do Polski, pracodawcy powitali ich z szeroko otwartymi ramionami. Czy tylko dlatego, że ucieszyli się z możliwości zatrudnienia osób słabiej opłacanych, które podejmują się zajęć, od jakich stronią Polacy? Na ile lubimy w Polsce Ukraińców?

Przed trzema laty, 26 lipca 2017 roku, na okładce tygodnika „Gazeta Polska” opublikowano fotomontaż, przedstawiający Irakijczyków i Afgańczyków otaczających zwłoki mężczyzny. Obrazek został opatrzony podpisem „Uchodźcy przynieśli śmiertelne choroby” i sugestią, że taką opinię głosi „niemiecki raport”. Przez wielu Polaków okładka ta została uznana za haniebną, przyczyniającą się do szerzenia nienawiści rasowej i dowód na to, że uchodźców zaczęto wykorzystywać w politycznych rozgrywkach i propagandzie. Ale znaleźli się i tacy, którzy uwierzyli w ten przekaz.

Taka publikacja i reakcje na nią mogły zaniepokoić rozważających przyjazd do Polski. Co prawda Ukraińcy są Polakom bliżsi kulturowo, językowo i religijnie, niż muzułmańscy uchodźcy, ale czy mogli poczuć się nad Wisłą jak w domu? Nie brakuje alarmujących doniesień o nietolerancji, agresji, nie tylko słownej, wykorzystywaniu osób pracujących w szarej strefie. Po śmierci Wasyla Czorneja, porzuconego przez pracodawczynię w lesie po tym, jak zasłabł w pracy, dały się słyszeć głosy, że Ukraińcy są w Polsce traktowani jak śmieci. Co oczywiste, nie wszyscy imigranci podzielają te odczucia, ale takie opinie dowodzą, że istnieje problem, z którym do tej pory nikt nie zmierzył się systemowo. Problem, którego oficjalnie nie ma.

Według sondażu Intelligence Team w Havas Media Groupm w 2019 roku o sympatii do pracujących w Polsce Ukraińców mówił zaledwie co drugi Polak. Niepokojący był przy tym fakt, że niechęć deklarowało co prawda „zaledwie” 12% badanych, ale były to osoby młode. Najmniej tolerancyjni okazali się Polacy pomiędzy 18 a 24 rokiem życia, zatem respondenci w przeważającej mierze mobilni, swobodnie posługujący się Internetem, często też językami obcymi i mający dzięki temu szeroki dostęp do informacji. Teoretycznie tacy, których powinien cechować niski poziom ksenofobii. Tymczasem to ci ludzie okazali się być grupą zamkniętą na obcokrajowców. Jeśli pomyślimy, że część z nich za pewien czas może mieć wpływ na kształtowanie polskiej polityki, nie są to wieści optymistyczne.

Dziś trudno jeszcze prognozować czy, a raczej w jaki sposób, pandemia koronawirusa wpłynie na stosunek Polaków do Ukraińców, nie mniej w sytuacji zagrożenia częstokroć pojawia się tendencja do szukania winnych. Możemy się obawiać, że poszukując kozła ofiarnego niektórzy wskażą na cudzoziemców jako potencjalnych nosicieli wirusa. Rosnąca liczba osób, które lekceważą konieczność noszenia maseczek, nie utrzymują dystansu społecznego oraz sezon urlopowy, zgoda na organizację przyjęć z udziałem 150 osób czy zwiększenie dopuszczalnej liczby uczestników imprez masowych mają wpływ na rozprzestrzenianie się choroby. Zamiast spadku liczby zakażeń w Polsce odnotowujemy ich systematyczny wzrost i przyczyniają się do tego sami Polacy. Ale czy będą chcieli to przyznać?

W lipcu świat obiegła wiadomość, że rosyjscy pranksterzy, podając się za sekretarza generalnego ONZ António Guterresa, przeprowadzili rozmowę z prezydentem Andrzejem Dudą. Z opublikowanego w Internecie nagrania dowiedzieliśmy się, że nie rościmy sobie jako kraj żadnych praw do Lwowa, co z pewnością wielu ucieszyło, ale też, że głównym źródłem koronawirusa nad Wisłą może być Ukraina i jej obywatele przebywający w Polsce. Prezydent nie stwierdził tego z całą pewnością, ale takie domniemanie trudno interpretować jako gest przyjazny wobec imigrantów.

Stygmatyzacja tej grupy jest w Polsce częstym zjawiskiem, co niewątpliwie wpływa na słabość procesów integracyjnych, a w skrajnych przypadkach przekłada się na dyskryminację czy przemoc. W interesujący sposób uwagę na te problemy zwróciła Marta Romankiv, artystka urodzona we Lwowie, absolwentka Lwowskiego Państwowego Instytutu Sztuki Dekoracyjnej i Stosowanej, od pięciu lat mieszkająca i studiująca w Polsce. Jej projekt „WYBORY” miał zachęcić imigrantów i imigrantki, by symbolicznie oddali głos w wyborach prezydenckich i zwrócić uwagę na tych, których pomija system wyborczy. Akcję zorganizowano w Białymstoku, Gdańsku, Lublinie, Poznaniu, Szczecinie i Warszawie i tam osoby mieszkające w Polsce, a nieposiadające polskiego obywatelstwa, mogły opowiedzieć się za jednym z kandydatów. Ich głosy nie miały zostać policzone, gdyż, jak pokreśliła Marta Romankiv, projekt miał wymiar symboliczny. „Chodziło o to aby pokazać głosy, które się nie liczą, dlatego przybrały one formę rzeźb z kart wyborczych zawierających niepodliczone głosy. Ponadto nie chciałabym, aby wynik został zmanipulowany przez polityków i wykorzystany na niekorzyść imigrantów” – powiedziała w rozmowie z „Kurierem Galicyjskim” artystka.

Imigranci mają często wyrobione poglądy polityczne, a to, co dzieje się w Polsce, dotyka ich w większym stopniu, niż sytuacja w państwach, które opuścili. Jest to problem szczególnie młodych ludzi, którzy dorastali nad Wisłą i tu kształtował się ich światopogląd. Wielu z nich chciałoby, aby ich głos miał znaczenie i był słyszany przez polityków. Tymczasem ci podczas kampanii prezydenckiej nie poruszali tematu imigrantów i polityki państwa w tym zakresie. Marta Romankiv wysłała do osób kandydujących na urząd prezydenta pytania o politykę Polski wobec imigrantów i imigrantek i nie doczekała się odpowiedzi.

***
24 lipca irlandzkie media doniosły, że na pięć miesięcy więzienia została skazana Polka, która w mieście Cork obraziła właściciela włoskiej restauracji krzycząc: „Wracaj do swojego kraju” i zdewastowała jego lokal. Nie wszyscy polscy imigranci poza granicami swojego kraju obrażają osoby innych narodowości i odmawiają im prawa pobytu w państwie, jakie przyjęło ich na swojej ziemi. Nie wszyscy Polacy w Polsce nie życzą sobie obecności w swojej ojczyźnie obcokrajowców. Nie mniej wydaje się, że nie możemy sobie dłużej pozwalać na lekceważenie problemów, jakie niesie ze sobą przemieszczanie się ludzi i prawo do wyboru miejsca na Ziemi, w którym zechcą zamieszkać i godnie żyć. Ignorowanie tych kwestii przez rządzących w nieodległej perspektywie może przyczynić się do eskalacji nienawiści, konfliktów, kolejnych tragedii, a te przełożą się niewątpliwie na nasze stosunki z innymi państwami. Czas najwyższy, aby nie tylko wyraźnie nakreślić politykę imigracyjną państwa polskiego, ale też opracować strategię, pozwalającą na asymilację imigrantów. A na początek głośno powiedzieć, że nie są oni źródłem chorób, że jesteśmy odpowiedzialni za siebie.

Agnieszka Sawicz
Tekst ukazał się w nr 14 (354), 31 lipca – 17 sierpnia 2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X