Wolontariusze z Wrocławia ratują nekropolię w Starym Siole fot. Konstanty Czawaga / Nowy Kurier Galicyjski

Wolontariusze z Wrocławia ratują nekropolię w Starym Siole

Na przełomie kwietnia-maja wolontariusze z województwa dolnośląskiego pomimo zagrożeń wojennych na Ukrainie zajmowali się w ciągu tygodnia renowacją nagrobków na dawnym cmentarzu polskim w Starym Siole położonym w 22 km od Lwowa. Przed II wojną światową wieś liczyła 2268 mieszkańców, z których ok. 75% było Polakami. Teraz mieszkają tam Ukraińcy.

Zbigniew Saganowski, fot. Igor Rewaga / Nowy Kurier Galicyjski

– Zainteresowaliśmy się cmentarzami kresowymi ze względu na korzenie – wyjaśnił Zbigniew Saganowski, wiceprezes Towarzystwa Miłośników Kultury Kresowej we Wrocławiu. – Mojej żony mama pochodzi z rejonu Kołomyi, mój tata z Zimnej Wody koło Lwowa. Zaczęliśmy w 2008–2009 roku interesować się, kiedy już tutaj można było swobodnie odwiedzać cmentarze. Przy Telewizji Wrocławskiej były organizowane takie wyjazdy. Załapaliśmy się na jeden z takich wyjazdów i tak nas zaraziło, że postanowiliśmy działać, rozszerzyć to działanie i przyjąć taką metodę, że opiekujemy się jednym cmentarzem przez wiele lat. To znaczy – sukcesów nie robimy. Robimy porządki, remonty, żeby był efekt. Bo jak się przyjedzie na tydzień-dwa, wykosi chwasty, coś tam poczyści, pomaluje, no to za miesiąc znowu zarośnie. Działam z Towarzystwem Miłośników Kultury Kresowej. W moim zakresie jest Kołomyja, wielki cmentarz ponad 200-letni i Zimna Woda, z racji pochodzenia stąd mojego ojca. A Stare Sioło – to ze względu na sąsiada, który w pierwszych latach wyjazdów nieodpłatnie wspomagał nas ze zniczami, które tutaj mogliśmy przywieźć i zapalić. A miał prośbę, żeby odszukać mogiłę jego dziadka Franciszka Dołeczka, gdzieś tutaj w Starym Siole, bo tak podał. I udało się nam odnaleźć tę mogiłę. Od wielu lat przyjeżdżamy corocznie, żeby po troszku posuwać się w kolejne rejony tych cmentarzy i przywracać im jakiś godny wygląd. Tu, akurat w pobliżu gdzie stoimy, jest przez nas tworzone lapidarium. Około 2013-14 roku, szukając tutaj grobu pana Dołeczka, znaleźliśmy przy plocie wielką stertę elementów pomnikowych, na których widniały polskie nazwiska. Postanowiliśmy uratować je dla pamięci. Rozmawiałem wtedy z władzami Starego Sioła, z wiejską radą. Uzyskaliśmy akceptację, pomoc zgodę, że możemy tutaj wydzielić ten kawałek placu, na którym nie było pochówków i wydobyć te elementy z chwastów, z chaszczy, z ziemi, bo one przez wiele lat tu się pozapadały, zarosły. I pomalutku wydobywać, ustawiać tu. Jest już wyjęta duża część z nich, na których jest jakaś informacja o pochówkach, o osobach. Chcemy to jeszcze zamknąć ogrodzeniem, jakąś tablicę pamiątkową w języku polskim i ukraińskim postawić, żeby to miało jakiś wygląd.

Zapytałem, czy były jakieś obawy przed wyjazdem z Wrocławia ze względu na wojnę w naszym kraju.

– Każdy mówi, że to jest niebezpiecznie, przecież to są tereny Zachodniej Ukrainy – powiedział Zbigniew Saganowski. – Oczywiście nie ma tu pewności, że nigdy jakaś rakieta nie spadnie, bo były rok temu. Ale rok temu, jak wybuchła wojna, my z kolegą, który jest tutaj ze mną, jeździł wielokrotnie, jeszcze z pomocą na Ukrainę, więc oswoiliśmy się troszeczkę z alarmami, z brakami prądu (teraz już jest łagodniej). Poza tym te intensywne działania odbywają się na wschodzie, w tych obwodach, o które walczą ukraińscy żołnierze, a ruscy próbują je odebrać, przejąć. Żal nam też przerwać tę pracę, bo musi być systematyczna, co roku. Bo jeżeli nie przyjedziemy któregoś roku, to po prostu zarośnie czy zacznie się cofać efekt, który uzyskaliśmy. Więc trzeba to pielęgnować, ale postępować też dalej, z kolejnymi mogiłami, które odzyskujemy dla pamięci. Tutaj mamy bardzo sympatyczną, dobrą, ciepłą opiekę u sióstr franciszkanek Rodziny Maryi w Bóbrce. Niedaleko to jest, kilkanaście kilometrów dojeżdżamy, a czujemy się tam wspaniale. Pierwotnie byliśmy u księży salezjanów. Tym razem przyjechało malutko, pięć osób ze względu na ten stan wojny i obawy, strach. Więcej się deklarowało, ale warunkowali to tym, że jeżeli wojna się zakończy. Natomiast nie zakończyła się i jest tak jak jest. Ale najbardziej wytrwali, najbardziej zaangażowani przyjechali i działamy tutaj.

Natalia Kowcz, fot. Igor Rewaga / Nowy Kurier Galicyjski

Wśród polskich wolontariuszy pracujących na cmentarzu w Starym Siole była też młoda kobieta.

– Przyjechałam z Sobótki koło Wrocławia w województwie dolnośląskim – powiedziała Natalia Kowcz. – Moja współpraca z Towarzystwem Miłośników Kultury Kresowej zaczęła się już w 2017 roku, kiedy to razem ze Zbigniewem spotkaliśmy się na spotkaniu kresowym w Świątnikach, a ja prowadziłam wtedy drużynę harcerską. No i tak nawiązała się współpraca. A dodatkowo moi dziadkowie również urodzili się tutaj na Kresach, więc jakaś więź też mnie tutaj ciągnie. Zajmuję się tutaj czyszczeniem pomników, malowaniem liter, napisów na nagrobkach, malowaniem tablic. Jakieś obawy były przed wyjazdem na Ukrainę. Dla rodziców to duży stres. Ale tutaj na zachodzie jest jeszcze jakoś w miarę bezpiecznie. Myślę, że można jeszcze spokojnie popracować.

fot. Konstanty Czawaga / Nowy Kurier Galicyjski

Z dzienniczka Zbigniewa Saganowskiego:

„Podczas prac przy stalowym krzyżu pani Romańczyk uznaliśmy, że warto zdemontować miedzianą płytkę inskrypcyjną, aby zregenerować ją w Polsce i ponownie zamontować na mogile.

Ryszard odczyścił z rdzy całość metalowej konstrukcji i została ona pomalowana czarną farbą konserwującą. Tabliczkę odnowimy we Wrocławiu i przywieziemy tutaj, aby zamocować przy krzyżu.

Zakonserwowany już impregnatem pomnik „Franki Pawłoskiej”.

Ryszard odnalazł jeszcze w zaroślach pomnik na mogile trójki dzieci państwa Olejników, przy którym był ułamany krzyż. Wiemy więc, że kolejnym razem trzeba zająć się tym pomnikiem, aby przywrócić o nim pamięć.

W wyniku tych działań kilkanaście kolejnych pomników odzyskało czytelne napisy inskrypcyjne i zostało zakonserwowanych chemicznie.

fot. Konstanty Czawaga / Nowy Kurier Galicyjski

W dniu dzisiejszym przyjechał do nas dźwig, sprowadzony przez współpracującego z nami starostę dawidowskiego, pana Wasyla Kuzyka. Dzięki temu zdołaliśmy wydobyć z zarośli i ziemi wiele elementów pomnikowych, które ułożone zostały w pobliżu lapidarium i będzie można zająć się ich czyszczeniem i ustawianiem. W trakcie pracy przy transporcie tych elementów pan starosta pomagał nam bardzo aktywnie w podwieszaniu poszczególnych elementów na hak dźwigu i ich przemieszczaniu”.

Wasyl Kuzyk, fot. Igor Rewaga / Nowy Kurier Galicyjski

Wasyl Kuzyk, starosta starosielskiej okręgi starostyńskiej w wywiadzie dla Kuriera zaznaczył:

– Mogę powiedzieć w imieniu samorządu i naszej społeczności, że popieramy działania polskich wolontariuszy na tym starym polskim cmentarzu. Nasi polscy sąsiedzi co roku przyjeżdżają i odnawiają groby swoich przodków. To jest nasza wspólna historia i nie można jej przepisać ani wymazać. Musimy znaleźć jakieś porozumienie. Nie może być inaczej. Uważamy, że wykonują świetną, dobrą robotę, dając przykład naszym młodszym pokoleniom. Nasi ludzie jeżdżą też do Polski, aby porządkować cmentarze w miejscach, z których zostali tu przesiedleni w 1944 roku. Przesiedlono tu bardzo dużo Ukraińców, głównie z powiatu lubaczowskiego, w szczególności ze Starych Oleszyc, Baszni Górnej i Baszni Dolnej, Dachniowa. Kilka lat temu odsłoniliśmy tablicę pamiątkową honorującą tych wewnętrznych przesiedleńców. Nasze kraje powinny żyć w pokoju i zgodzie.

Wolontariusze z Towarzystwa Miłośników Kultury Kresowej we Wrocławiu uczestniczyli też w obchodach Konstytucji 3 Maja we Lwowie.

Konstanty Czawaga

Przez całe życie pracuje jako reporter, jest podróżnikiem i poszukiwaczem ciekawych osobowości do reportaży i wywiadów. Skupiony głównie na tematach związanych z relacjami polsko-ukraińskimi i życiem religijnym. Zamiłowany w Huculszczyźnie i Bukowinie, gdzie ładuje swoje akumulatory.

X