Wojna w obozie Janukowycza. Rewolucja na Ukrainie

Wojna w obozie Janukowycza. Rewolucja na Ukrainie

Ojciec nigdy nie opuści swoich dzieci – tak dwa tygodnie temu mer Doniecka streścił istotę systemu, jaki zbudował Wiktor Janukowycz. Każdy, kto wchodzi do kręgu władzy „donieckich”, może czuć się bezpieczny. „Dla swoich wszystko, dla innych surowe prawo, którego reguły ustalają dyspozycyjne wobec władzy sądy” – tak ów system opisują na Majdanie.

W sobotę w systemie pojawiły się pęknięcia, a może nawet ogromne wyrwy. Pod wpływem Majdanu i nade wszystko nacisków Zachodu prokuratura generalna oskarżyła trzy osoby o brutalne rozpędzenie Majdanu 30 listopada: wiceszefa prezydenckiej Rady Bezpieczeństwa i Obrony, mera Kijowa i dowódcę stołecznej milicji. „To drugi szereg” – słusznie ocenia opozycja. Do mediów szybko wyciekły protokoły przesłuchań oskarżonych twierdzących, że rozkaz bicia demonstrantów wydali Andrij Klujew, szef Rady Bezpieczeństwa, i Witalij Zacharczenko, minister spraw wewnętrznych. Protokoły potwierdziły też to, co wcześniej pisali dziennikarze: że 30 listopada na spotkaniu z prezydentem Janukowyczem w jego rezydencji goście opowiadali, ku uciesze gospodarza, o krwawej akcji na Majdanie.

Teraz „ojciec” zaczął opuszczać swoje dzieci, a one w odruchu obronnym „puszczają farbę”. A to dopiero początek, bo Klujew raczej nie zgodzi się na rolę kozła ofiarnego. Od lat rywalizuje z Serhijem Lowoczkinem, szefem administracji prezydenta. I obwinia Lowoczkina o chęć rzucenia konkurenta na pożarcie, choć on sam był uwikłany w pacyfikację Majdanu. Opozycja żąda aresztowania Klujewa oraz ukarania kilkunastu osób odpowiedzialnych za pobicie demonstrantów. I z tego żądania nie zrezygnuje, bo to sprawdzian jej lojalności wobec manifestantów. Otwarta wojna na wyniszczenie to nowość dla obozu władzy, bo dotąd „donieccy” walczyli ze sobą pod dywanem. W obliczu protestów zwycięża zasada „ratuj się, kto może”. Wydatnie pomaga w tym reakcja Zachodu. Grupa amerykańskich kongresmenów zgłosiła projekt rezolucji, by nałożyć sankcje na osoby odpowiedzialne za użycie siły przeciwko Majdanowi i na biznesmenów, którzy wspierają obóz władzy. Z Klujewem spotkał się republikański senator John McCain, który wraz z demokratą Chrisem Murphym od piątku przebywa w Kijowie. Zapewne McCain ostrzegł Klujewa, by władza nie użyła siły i nie zgotowała prowokacji przed wtorkowym spotkaniem Janukowycz-Putin. Amerykańscy senatorowie wsparli na Majdanie protestujących i zadeklarowali „pełne poparcie” USA dla zbliżenia Ukrainy z Unią. Tak otwarte zaangażowanie USA na Ukrainie to rzecz bez precedensu, bo w czasie pomarańczowej rewolucji Amerykanie pozostawali w cieniu Europejczyków. Dziś słusznie uznali, że sama Europa nie wystarczy, by wpłynąć na zachowanie władz w Kijowie. Stawka w „drugiej kampanii ukraińskiej” jest ogromna. Chodzi o kwestie bezpieczeństwa i zasady polityki międzynarodowej na ogromnym obszarze Eurazji. Dziś w Brukseli Siergiej Ławrow, rosyjski minister spraw zagranicznych, spotyka się z ministrami spraw zagranicznych Unii. Ma powtórzyć to, co powiedział w piątek: „Każdy, kto rozumował w kategoriach albo-albo i w projekcie Partnerstwa Wschodniego za najważniejszy cel uznał oderwanie naszych sąsiadów od Rosji – nawet sztuczne, z wykorzystaniem szantażu – musiał dostrzec, że nie pójdzie to łatwo”. Opozycja ukraińska utrzymała mobilizację ludzi i sformułowała plan działań: nie dopuścić, by „Ukraina” przystąpiła do unii celnej z Rosją; doprowadzić do dymisji rządu Azarowa; określić termin podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE i konstytucyjnie ograniczyć władzę prezydenta. Może im się to udać, bo w prezydenckiej Partii Regionów panuje głęboki kryzys. A Janukowycz boi się, nie dowierza nikomu i się miota. Dla niego gra się skończyła, musi wybierać między Rosją a UE. Bruksela oświadczyła, że rozmowy z nim zawiesza – oficjalnie do czasu „podjęcia przez Kijów decyzji”, nieoficjalnie zaś do momentu poznania efektów spotkania Janukowycz-Putin. Rosyjski wielkorządca może jeszcze dobić targu z Janukowyczem i wymusić podpisanie umowy politycznej o przystąpieniu do unii celnej lub Unii Eurazjatyckiej, którą Moskwa zamierza stworzyć w maju 2014 r., w zamian za kredyty i obniżkę ceny na gaz. Będzie to jednak czek bez pokrycia, bo jedynym jego gwarantem musiałby się ogłosić sam Putin. A wobec sprzeciwu Ukraińców nie ma takiej możliwości, przynajmniej w dającej się przewidzieć przyszłości.

Mirosław Czech

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X