Wojna. Część 21 fot. Dmytro Antoniuk

Wojna. Część 21

Luty 2023: spotkania i rozstania

Piszę ten tekst siedząc w nagrzanym pomieszczeniu. Jest woda, stałe światło, internet. Moja piękna córka śpi na łóżku obok mnie. Za oknem ciepło, plus 12 stopni, sobotni poranek, mało ludzi i samochodów. Nie słychać syren. Paryż.

fot. Dmytro Antoniuk

Nawet nie wyobrażałem sobie, że będzie to możliwe. Modliłem się i miałem nadzieję, że pewnego dnia, jeśli podejmę jakieś niewiarygodne wysiłki, zobaczę moją córkę. Ale nie teraz, kiedyś. A mimo to udało się. Ministerstwo Kultury i Polityki Informacyjnej Ukrainy uprzejmie udzieliło mi drugiego pozwolenia na przyjazd do Polski – zostało trochę książek i kalendarzy. Jesteśmy w trasie już trzeci tydzień. Za nami tysiące kilometrów, spotkania w Warszawie, Olsztynie, Gdańsku, Kołobrzegu, a jeszcze prezentacja w Rzeszowie przed powrotem do Kijowa. Specjalnie zaplanowałem kilka dni między tymi miastami, żeby odpocząć od wojny. Żeby moja żona, która prawie rok temu nie chciała mnie zostawić w rażonym pierwszymi rakietami Kijowie, też mogła odetchnąć. Ale i tak mam ogromne wyrzuty sumienia, że jestem bezpieczny i w cieple, a moi bliscy, krewni i po prostu znajomi są teraz w domu pod bombami lub na froncie, a ponadto mam już tych, którzy zginęli w tej wojnie broniąc nas wszystkich, także i mnie. Mam wobec nich ogromny dług wdzięczności.

Wszystko ułożyło się zaskakująco łatwo. Moja córka została przywieziona do Paryża i przejechaliśmy kilka tysięcy nieplanowanych kilometrów, żeby się z nią spotkać. Mamy mniej niż cztery dni, aby być razem. To tak mało, czas leci okrutnie szybko, a ja staram się nie rozpraszać jakimiś błahymi rzeczami, pytać Saszunię o wszystko na świecie, przytulać ją, opowiadać zabawne lub ciekawe historie… To ulotne jak samo życie. Zrozumiałem, że nasze paryskie mini-wakacje są próbką samego życia. Dziecko jest z tobą tylko przez chwilę, a potem musisz pozwolić mu odejść. Dokąd? Do kogo? Czy zostanie tam dobrze przyjęta, czy nie poczuje się zraniona? Ale to już będzie jej samodzielne, dorosłe życie. I nie warto w to ingerować. Tylko wówczas,, gdy córka poprosi o pomoc lub radę. Ale moja miłość zawsze będzie z nią. Piszę o tym wszystkim i mamy jeszcze trochę ponad dwa dni razem, a gardło już mam ściśnięte – nie wyobrażam sobie, jak pojutrze się rozstaniemy. Pojutrze! Boże, co za okropne słowo… Przerażające, bo naprawdę nie wiem, czy jeszcze się zobaczymy…

W tym czasie rakiety lecą na Kijów znad morza Czarnego. Tata z żoną zeszli do schronu, bo często lecą mimo ich domu… Mój najbliższy kolega M. jest wzywany przez komisarza wojskowego, chociaż ma poważne problemy z sercem. Nie wiem, czy po powrocie zastanę go w Kijowie.

fot. Dmytro Antoniuk

Ochotnicy i cywile giną w Bachmucie. Nie mówię o wojsku, bo po prostu nie wiem i nie wyobrażam sobie wielkości naszych strat. Wystarczy wejść na stronę „Poszukiwanie osób zaginionych” i zobaczyć: „…ur. 1995, zaginął 30 stycznia pod Bachmutem…”. A takich notatek jest codziennie bardzo dużo. Chociaż nie wiadomo, co jest łatwiejsze: wiedzieć, że ukochana osoba nie żyje, czy całe życie mieć nadzieję, że powróci z „zaginięcia”. Po II wojnie światowej niektórzy zmarli kilkadziesiąt lat później, mając nadzieję na spotkanie z bliskimi.

Tydzień temu z Bachmuta zabrano krowę, a cała rodzina, bojąc się pozostawania bez niej, zgodziła się wreszcie wyjechać. Jak sto lat temu. Ale tak wygląda sytuacja na całym froncie. Na przykład, Chersoń jest codziennie ostrzeliwany, co uniemożliwia ludziom, którzy byli pod okupacją przez ponad osiem miesięcy, prowadzić mniej lub bardziej normalne życie. Znam takich, którzy są tam i teraz.

W ewangelickiej cerkwi Ducha Świętego w Heidelbergu w Niemczech stoi skrzynka „Pomoc dla Ukrainy”, a nad starożytnym zamkiem tego miasta powiewa duża żółto-niebieska flaga. Nie jest to wprawdzie flaga ukraińska, to po prostu Heidelberg ma takie same historyczne kolory. Jednak mój niemiecki przyjaciel L., który mieszka w starym domu fachwerkowym w Hesji, ma prawdziwą ukraińską flagę powiewającą na jego podwórku, a w jego samochodzie wisi żółto-niebieska wstążka. Niewielu Niemców pomaga nam tak jak on.

Przyjechaliśmy tutaj, aby kupić zapasowe baterie do dronów. Jak się okazało, w Polsce już ich nie można dostać – wykupili je chyba ukraińscy wolontariusze – więc jesteśmy w Niemczech, bo te bardzo potrzebne rzeczy na froncie dotarły już do L. na moje zamówienie. Nie zebrałem na pełnowartościowego drona, który kosztuje mnóstwo kasy, ale koleżanka, która jest z mężem na froncie, zapewniała mnie, że zapasowe baterie są tam niezwykle cenne, bo szybko się zużywają na mroźnym ukraińskim powietrzu. Dlatego tu jestem. Przynajmniej coś pożytecznego mogę zrobić dla wojska.

fot. Dmytro Antoniuk

Wszyscy mnie tutaj pytają: kiedy i jak zakończy się wojna. Oczywiście, nie wiem. Wiem tylko, że może to trwać latami. Nie wyobrażam sobie, jak będziemy mieszkać w domu w takich warunkach, jak będzie wyglądać nasza codzienność… Pewnie przyzwyczaimy się do wycia syren (jak gdzieś w Izraelu), do wyłączania prądu, do niemożności udania się nad morze w pobliże Odessy lub Chersoniu. Nie chcę się do tego wszystkiego przyzwyczajać. Ale może tak będzie. „Przygotuj się na najgorsze i miej nadzieję na najlepsze” – dobry sposób na życie. Bardzo pasuje do naszych realiów.

Wszyscy polegamy głównie na naszej armii. Obyśmy mogli wyzwolić okupowane ziemie ukraińskie. Ale jakim kosztem? Dla Zachodu – i to jest zrozumiałe – Ukraina i jej niekończące się „problemy” są coraz bardziej męczące. Słychać już głosy partnerów, którzy nie wierzą w rozwiązanie zbrojne. I to jest bardzo niebezpieczne. Bo wtedy przed nami – wymuszone „negocjacje” i oddanie moskalom części naszych ziem. Przed nami też chwiejny rozejm, podczas którego odżyje „business as usual” z rosją, sankcje tylko na papierze, koncerty Baskowa gdzieś w La Skali. A potem – jeszcze więcej krwi, jeszcze więcej horroru, gwałtów, spalonych miast, bombardowania, śmiertelne ranny, a może zajęte Kijów, Charków, Odessa, Dniepr… Z jednej strony partyzantka, niekończąca się wojna, z drugiej – śmiech i uczty na kremlu, wyolbrzymiona „duma narodu rosyjskiego z jego wielkości” i… może koniec świata.

Ale jest też inna możliwość. Ma dużo mniejsze szanse. To tak, jakby postawić na Dynamo Kijów w finale Ligi Mistrzów przeciwko Realowi Madryt i wygrać. To szansa na cud. Jednak w historii cuda się zdarzały. Attyla zmarł nagle, a jego horda nie zdobyła Rzymu, bolszewicy zaś nie zdobyli Warszawy, choć wydawało się, że już prawie to zrobili. Czekam na coś takiego. Rosja raczej nie zmieni się w najbliższej przyszłości. Ale może będzie zajęta problemami wewnątrz i nie zechce interesować się nami. Oczywiście Putin nie jest ani Atyllą, ani Stalinem. Jeśli umrze, niewiele się zmieni. Może przyjść ktoś gorszy. Ale może są też inne scenariusze. I dlatego, będąc w Polsce, raz jeszcze odwiedzam nasze cudami słynące Madonny: Latyczowską w Lublinie, Czortkowską w Warszawie, Bolszowiecką i Trembowelską oraz Lwowską w Gdańsku. „…Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo…”.

Paryż. Luty. Ciepła, wręcz wiosenna pogoda. Przyszedłem z piekarni z croisantami i bagietkami. Zjemy teraz śniadanie i pójdziemy szukać jakichś biżuterii dla mojej nastoletniej córeczki, pojedziemy na przejażdżkę bateau-mouche, wypijemy koktajle w kawiarniach dzielnicy Łacińskiej i weźmiemy z życia to, co nam daje w tej chwili. Bo innej być nie może. Za dwa dni wszystko się zmieni. Módlcie się za nas. Aby przybliżyć wymarzony cud.

Dmytro Antoniuk

Tekst ukazał się w nr 5 (417), 16 – 30 marca 2023

Dmytro Antoniuk. Autor licznych przewodników po Ukrainie oraz książki w dwóch tomach "Polskie zamki i rezydencje na Ukrainie". Inicjator dwóch akcji społecznych związanych ze zbiórką środków na remont zamku w Świrzu w latach 2012-2013. Tłumacz z języków polskiego, angielskiego i niemieckiego. Stypendysta Programu "Gaude Polonia" w roku 2016, w ramach którego przetłumaczył księgę Barbary Skargi "Po wyzwoleniu: 1944-1956", która ukazała się po ukraińsku w wydawnictwie "Knyhy XXI". Razem z Pawłem Bobołowiczem był autorem akcji "Rok 1920: Pamięć w czasach pandemii", w wyniku której powstała mapa interaktywna miejsc pamięci na Ukrainie oraz foldery, wydane przez Konsulaty RP we Lwowie i Winnice. Od listopada 2020 roku jest autorem i prowadzącym audycji radiowej na Radio WNET - "Wspólne Skarby". Stały autor Kuriera Galicyjskiego od 2008 roku.

X