Wojna. Część 13 Izium wiosną 2014 roku, fot. Dmytro Antoniuk

Wojna. Część 13

Kijów: przezwyciężenie strachu

21 września 2022

Piszę te słowa zaraz po wystąpieniu putina, w którym zapowiedział częściową mobilizację w rosji, a także po raz kolejny zagroził krajom zachodnim bronią jądrową. Wszystko to rodzi całą serię myśli.

Moskale chcą zaangażować do wojny z Ukrainą dodatkowe 300 tys. ludzi. Przypomnę, że w lutym, kiedy zaatakowali nas na pełną skalę, ich siły liczyły około 150 000. Wynika z tego, że jeśli w rosji nadal będzie rządził reżim putina, wojna będzie trwać bardzo długo. Oczywiście, jeśli uda im się przyciągnąć te dodatkowe 300 tys.

Muszę szczerze wyznać: boję się. Ale nie tak jak w lutym i marcu. Wtedy strach dosłownie krępował, uniemożliwiał trzeźwe myślenie, działanie logicznie. Teraz strach nie jest już taki sam.

Wiem, że mogę zostać powołany do wojska. Potraktuję to jako zaszczyt. Byłem na komisariacie wojskowym, kiedy mieszkaliśmy w Kamieńcu. Kazano mi czekać. To samo powiedziano mojemu przyjacielowi M. w punkcie poborowym jego miasta, do którego przybył, chcąc dostać się na front. W naszej armii jest teraz wystarczająco dużo żołnierzy. Trzeba jednak trzeźwo zmierzyć się z prawdą: moskali jest wielokrotnie więcej, a ich jedyną taktyką jest zarzucanie nas „mięsem armatnim”. A najbardziej krępujące jest to, że rzucają przeciwko nam zmobilizowanych Ukraińców z terenów okupowanych. Nasi chłopcy na froncie nie są nieśmiertelni i pewnego dnia może nadejść moja kolej, aby ich zastąpić. A więc, boję się. Ale to spokojny, nie nerwowy strach.

Dobrze powiedział jeden z naszych żołnierzy, który jest na froncie. Jego recepta na radzenie sobie ze strachem jest dość dziwna, ale być może skuteczna. Radzi, by myśleć o sobie jako o już zabitym, wówczas działanie staje się łatwiejsze i spokojniejsze. Najgorsze minęło. Przed tobą tylko wypełnienie obowiązku. Przeczytałem jego post i pomyślałem: „Siedem razy się nie umiera. Jeśli mam umrzeć na wojnie, to byłaby to śmierć honorowa, o której marzyli kiedyś Zaporożcy. Umrzeć z bronią w ręku, jak prawdziwy mężczyzna”. Dlatego jeśli nadejdzie moja kolej, aby pójść na front, nie zawaham się.

Ale jest też strach o moich bliskich. Dobrze, że córka jest za granicą, bezpieczna, chodzi do nowej szkoły, poznała nowych przyjaciół. To wszystko bardzo podnosi na duchu. Ale w Kijowie jest moja żona, moi rodzice, w końcu kotka Kycia. Boję się o nich (i o siebie), jeśli szalony rosyjski dyktator, który bardziej niż cokolwiek w życiu chce zachować władzę, naciśnie guzik nuklearny… Myślę, że jest do tego zdolny. Nie chcę sobie wyobrażać, co eksplozja nuklearna zrobiłaby z moim ukochanym miastem. Co może zrobić z moją ukochaną Warszawą, Londynem, Paryżem, Berlinem… Byłem w tych pięknych miastach, nie jeden raz. Uwielbiam Europę, jej niesamowitą historię, jej zamki i pałace. Czy to wszystko może zniknąć w jednym przerażającym momencie, tylko dlatego, że putin śmiertelnie boi się wyzwolenia Chersonia, Ługańska i Doniecka, bo wtedy jego rating w rosji będzie równy zeru?

Wspomina się teraz na wpół legendarną kpiarską odpowiedź Zaporożców tureckiemu sułtanowi, władcy potężnej Porty Osmańskiej, który groził im zniszczeniem. Dyskredytując władcę Stambułu, m.in. pisali: „Jakim do diabła jesteś rycerzem, skoro nie możesz zabić jeża gołym tyłkiem?!” Wielu z tych szaleńców zostali później zabici, bo Turcja z całą mocą uderzyła na Ukrainę, a nawet zajęła na 27 lat jej dużą część na Podolu wraz z Kamieńcem. Ale nie poddali się. Nie uznali sułtana za swojego suwerena. Chociaż byli tacy, którzy stanęli po stronie Turków lub Moskali. Ten ostatni fakt nadal nie pozwala nam żyć spokojnie. Mieliśmy śmiertelnego pecha z geografią.

Wspomniałem ten list, bo czytam już w internecie o reakcji naszych ludzi na dzisiejsze groźby z Moskwy. Jurij Kasjanow, wolontariusz i wojskowy, napisał: „Putin po raz kolejny oświadcza, że wszyscy zginiemy. Co za nowość”. Ihor Szczupak jest niezwykle dowcipny w swoim poście: „Rosja rozpoczęła wojnę, aby wojna się nie zaczęła. Rosjanie wzywają do ataku nuklearnego na Ukrainę i kraje zachodnie, ale ograniczanie rosyjskiej turystyki w Europie to rusofobia i nazizm. W swojej agresywnej polityce Zachód przekroczył każdą linię. I dlatego wojska rosyjskie przekroczyły granice Ukrainy”. Śmiejemy się z naszych wrogów, tak jak Kozacy śmiali się z sułtana, chociaż wielu z nas może nie przeżyć tej wojny. Ale bez tego zbawczego śmiechu, bez poczucia własnej godności może wzrosnąć panika, jak mi się to w marcu przydarzyło w Kijowie. Nie chcę już tego przeżywać nigdy więcej.

Centralny plac w Doniecku w marcu 2014 roku, fot. Dmytro Antoniuk

Zaraz po ostatnim Majdanie, na początku wiosny 2014 roku, razem z moim przyjacielem M. i polskim pisarzem Ziemowitem Szczerkiem pojechaliśmy do Donbasu, aby zobaczyć nastroje tamtejszych ludzi, czy naprawdę chcą odłączyć się od Ukrainy. W Jenakijewie odnaleźliśmy dom, w którym urodził się niesławny prezydent Janukowycz. Był zaniedbany i zaśmiecony. Z kolei Donieck wydawał się nam bardzo piękny w centrum i przygnębiający na obrzeżach. Spotkaliśmy wtedy absolutnie pro-ukraińskich mieszkańców, ale też sporo separatystów na centralnym placu pod ogromnym pomnikiem Lenina. Nie przeszkodziło nam to później w jednym ze słynnych barów odśpiewać hymn Ukrainy na całe gardło, choć spowodowało to wiele spojrzeń z ukosa. A miesiąc później to miasto zostało już okupowane przez Moskwę i jej kolaborantów…

Chata Janukowicza w Jenakijewie wiosną 2014 roku, fot. Dmytro Antoniuk

Wtedy po raz pierwszy w drodze z Charkowa do Doniecka odwiedziłem Izium. W mieście, gdzie wznosi się góra Krzemieniec, na której stoją baby połowieckie z XII i XIII wieku oraz lśni w słońcu piękny sobór Przemienienia Pańskiego, zbudowany w stylu ukraińskiego baroku w 1684 roku przez Zaporożców.

Baza turystyczna „Fazenda Wynohrad”, lato 2020, fot. Dmytro Antoniuk

Po raz drugi odwiedziłem Izium latem 2020 roku, kiedy wraz z wyprawą „Nietknięta Ukraina” odkrywałem nowe zakątki Słobożańszczyzny i Donbasu. Nocowaliśmy we wspaniałej bazie turystycznej „Fazenda Wynohrad” nad Siwierskim Dońcem. Odwiedziliśmy też fantastyczne studio nagrań Spivaky Records w lesie na zachód od Iziumu. Zostało zbudowane od podstaw przez przesiedleńca z Donbasu i różne krajowe i inne zespoły zdążyły tam nagrywać. Właściciel pokazał nam swój drogi, profesjonalny sprzęt, kolekcję instrumentów muzycznych, płyt CD, a nawet pomieszczenie w wieży nad studiem, gdzie można było medytować. Wszystko to było bardzo imponujące. I wyobrażam sobie, że jest to być może ten sam las, w którym teraz znajdują mieszkańców Iziumu, torturowanych przez moskali i zabitych ich bombami. Wiadomo o właścicielu studia, że ostatni z nim kontakt miał miejsce wiosną przed zajęciem miasta. Nie wiadomo, co się stało z nim i z jego ukochanym dziełem, w które zainwestował duszę i wszystkie swoje pieniądze.

Studio „Spivaky Records”, lato 2020, fot. Dmytro Antoniuk

Teraz, gdy pojawiają się przerażające zdjęcia z ekshumacji pod Iziumem, które tak bardzo przypominają Buczę, jedno z nich szczególnie przyciąga uwagę. Jest to zdjęcie martwej ręki z plastikową żółto-niebieską bransoletką. Zdążyło już stać się symbolem naszego oporu. Ale dosłownie dzisiaj pojawiły się nowe szczegóły związane z tym zdjęciem. „To jest ręka mojego ojca – Sowy Serhija Ołeksandrowicza, żołnierza i Obrońcy Ukrainy z 93. brygady zmechanizowanej „Chołodny Jar” – napisał 14-letni syn zamordowanego Marat Sowa w liście do prezydenta Zełenskiego. Jego matka rozpoznała męża po tatuażach.

Kiedy patrzę na to i inne zdjęcia, kiedy czytam opisy tortur zadanych zamordowanym, najgłębsza warstwa mojego strachu – lęk przed byciem schwytanym – zalewa mnie czarną falą. Wydaje się, że w porównaniu z tym, co czeka w rasistowskich piwnicach, których zdjęcia pojawiają się coraz częściej, gdy nasi chłopcy wyzwalają kolejne ukraińskie miasta, śmierć jest chyba najbardziej pożądanym wybawieniem. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, przez co przechodzili bohaterowie Azowstalu. Nie mam wątpliwości, że byli gotowi umrzeć z godnością i honorem z bronią w ręku, jak kiedyś Zaporożcy.

Więc ta wojna będzie długa. Nie mam nadziei, że rosjanie zmienią swój reżim. Ginęli milionami w stalinowskich obozach koncentracyjnych, a jednocześnie wciąż gloryfikowali tego potwora. I teraz nic się nie zmieniło. Wydaje się, że Ukraina będzie musiała ponieść jeszcze więcej ofiar, by wywalczyć Zwycięstwo nad swym odwiecznym wrogiem. To Zwycięstwo nastąpi, w przeciwnym razie nie będzie mojego kraju.

Dmytro Antoniuk

Dmytro Antoniuk. Autor licznych przewodników po Ukrainie oraz książki w dwóch tomach "Polskie zamki i rezydencje na Ukrainie". Inicjator dwóch akcji społecznych związanych ze zbiórką środków na remont zamku w Świrzu w latach 2012-2013. Tłumacz z języków polskiego, angielskiego i niemieckiego. Stypendysta Programu "Gaude Polonia" w roku 2016, w ramach którego przetłumaczył księgę Barbary Skargi "Po wyzwoleniu: 1944-1956", która ukazała się po ukraińsku w wydawnictwie "Knyhy XXI". Razem z Pawłem Bobołowiczem był autorem akcji "Rok 1920: Pamięć w czasach pandemii", w wyniku której powstała mapa interaktywna miejsc pamięci na Ukrainie oraz foldery, wydane przez Konsulaty RP we Lwowie i Winnice. Od listopada 2020 roku jest autorem i prowadzącym audycji radiowej na Radio WNET - "Wspólne Skarby". Stały autor Kuriera Galicyjskiego od 2008 roku.

X