Tylko efektywne i dotkliwe działania powstrzymają rosyjskie bezprawie i represje na Krymie

Przed niespełna dwoma tygodniami minęła 75. rocznica stalinowskiej deportacji Tatarów krymskich – o świcie 18 maja 1944 roku skończyła się era tatarskiego Krymu.

W ciągu 4 dni wysiedlono ok. 200 tysięcy Tatarów – w większości do Uzbekistanu, Kazachstanu, Tadżykistanu, na Ural i na Syberię. Moich przodków upychano w towarowych wagonach i wieziono praktycznie bez jedzenia i wody. Szacuje się, że w czasie transportu i pierwszego roku po deportacji, w wyniku nieludzkich warunków podróży i życia, od głodu, chorób i wyniszczającej pracy umarło od 25 do 46% wysiedlonych. „Demokratyczny” świat wiedział i nie zaprotestował. Były ważniejsze sprawy – wojna, „powojenny porządek”…

Przypominam o tym, ponieważ dzisiaj dzieje się podobnie. To prawda, że skala, okrucieństwo i ofiary tego co się stało w 1944 roku i tego co się dzieje obecnie są nieporównywalne, ale kolejny raz państwo rosyjskie dokonuje zbrodni na moim narodzie. Niby to już nie to samo państwo co 1944 roku, niby nie tak drastyczne metody i nie tak straszliwe ich skutki, ale cel jest ten sam – „wyrwać” naród krymskotatarski z jego ojczyzny, zniszczyć nasze tradycje i kulturę, zasymilować, „rozpuścić” nas w innych narodach, zabić. Zabić mój naród.

Od samego początku okupacji Krymu przez Rosyjską Federację, od marca 2014 roku Tatarzy krymscy są ofiarami bandyckich porwań i morderstw, bezprawia, wyreżyserowanych rewizji i procesów sądowych. Jesteśmy zastraszani, dyskryminowani, przetrzymywani w aresztach i więzieniach. Nie, to prawda, że nie wszyscy. Ci pokorni, ci którzy milczą lub klaszczą „nowym porządkom” na Krymie, ci którzy pokornie znoszą poniżenia i godzą się na wszechogarniającą kontrolę ich życia przez państwo – są względnie bezpieczni. Przemoc i bezprawie grożą tym, którzy otwarcie bronią wolności posługiwania się językiem krymskotatarskim, żądają prawa do pielęgnowania własnej wielowiekowej kultury, do wolnego praktykowania swojej wiary i przestrzegania jej zasad.

Przykładowo – represje grożą tym, którzy pokojowo i zgodnie z rosyjskim(!) prawem protestują przeciwko rujnowaniu (pod pozorem „restauracji”) Pałacu Chanów w Bachczysaraju. Represje grożą tym, którzy przechowują w domach „podejrzane książki” (ponad 2 000 zakazanych tytułów – w tym książki dla dzieci!). Tym, którzy grupowo świętują święta religijne. Tym, u kogo w mieszkaniach dzieci uczą się języka krymskotatarskiego. Tym, którzy zbierają pieniądze na adwokatów dla aresztowanych. Tym, na których profilach w sieciach społecznościowych ktoś zamieścił wpis kwestionujący „wielkość i słuszność” polityki Rosyjskiej Federacji (nie oni – ktoś!). Zaginięcia, represje, rewizje, areszty, wyroki…

Dla nikogo nie jest tajemnicą, że rosyjska Służba Bezpieczeństwa stworzyła „czarne listy” podejrzanych o „antypaństwową i terrorystyczną działalność”. Trafić na taka listę można za byle głupstwo – nierozważne słowo, wpis internetowy, za obecność na wiejskim zebraniu. Przyjeżdżający z Krymu na „kontynentalną Ukrainę” są zdziwieni tym, jak otwarcie o politykach i władzy mówimy my, mieszkający tutaj. Dziwią się, że prowadzimy szczere rozmowy przy leżących na stołach (włączonych!) telefonach komórkowych. I na ogół, niezależnie od tych telefonów, dziwią się, że ktokolwiek z nas waży się jeszcze szczerze rozmawiać.

Od wpisania na „czarną listę” do wyroku droga jest już niedługa. Donos, wpis, obserwacja, podsłuch, śledzenie, kolejne donosy, uzupełnienie wpisu, rewizja, areszt, sąd, wyrok. Wyrok – średnio – od 5 do 15 lat! Oczywiście za „terroryzm”, bo wtedy jest mniejsze prawdopodobieństwo, że w Europie lub w Ameryce ktoś będzie protestował. Przecież tak łatwo świat uwierzy w to, że jeśli za terroryzm aresztowano i skazano jakiś tam muzułmanów, to bezsprzecznie muszą być to terroryści! Nikt nie będzie pytał za co tak właściwie ich skazano. Tymczasem są to „terroryści” uczący dzieci języka przodków, „terroryści” modlący się o pokój i sprawiedliwość, „terroryści” płaczący nad zrujnowanymi zabytkami ich kultury, „terroryści” zbierający jedzenie i ubrania dla rodzin aresztowanych, „terroryści” żądający przestrzegania praw człowieka i rosyjskiego prawa!

Fot. Anton Naumluk
{gallery}gallery/2019/tatarzy_naumluk{/gallery}

W rosyjskich aresztach i więzieniach znajduje się obecnie ponad 100 Tatarów krymskich. Niektórych dopiero aresztowano. Niektórzy oczekują na wyrok w toczących się przeciwko nim procesach. Jeszcze inni „dostali” już swoje od 5 do 15 lat „za terroryzm”. Setki innych każdego dnia kładą się spać i nie wiedzą, czy o świcie nie obudzi ich łomot do drzwi. W ten sposób „nowe władze” budują na Krymie atmosferę podejrzliwości i strachu. Kładzie się ona cieniem na życiu wszystkich mieszkańców Krymu, nie tylko krymskich Tatarów. Ale może ze względu na to, że my, Tatarzy krymscy, jesteśmy na Krymie mniejszością i do tego (w odróżnieniu od większości) jesteśmy muzułmanami, ze względu na to, że przecierpieliśmy deportację 1944 roku i po powrotach (w latach 90. XX wieku) przez wiele lat byliśmy traktowani na ojczystej ziemi niemal jak intruzi, ze względu na to, że „ostrze” represji jednak skierowane jest przede wszystkim przeciwko nam, naszej tradycji, religii i kulturze, uważamy, że mamy prawo opowiadać i przypominać o dzisiejszym Krymie.

Rosja po raz kolejny krzywdzi mniejszy i słabszy naród. Jeśli nie zostanie przez kogoś zatrzymana, to – przecież logiczne chyba – sama się nie zatrzyma. Naddniestrze, Gruzja, Ukraina – kto następny? Zezwolenie przez międzynarodową społeczność na łamanie praw człowieka, co więcej – na łamanie praw samej Rosyjskiej Federacji na Krymie – to ewidentny błąd. To dowód na to, że świat nie umie, albo nie chce Rosji powstrzymać. To dowód tego, że umiejętnie „żonglując” przed oczyma rządów państw „strażników demokracji i praworządności” wizjami ekonomicznych korzyści Rosja jest w stanie je zmusić do „przełknięcia” największego draństwa.

My, Tatarzy krymscy, nie jesteśmy przyzwyczajeni do tego by się żalić, by prosić o pomoc. Jesteśmy nielicznym (około 400 tys.), ale dumnym narodem, który przez ponad 200 lat „rosyjskich” doświadczeń nauczył się liczyć tylko na siebie. Dlatego dzisiaj, gdy piszę o tym co się dzieje na Krymie, nie tyle o pamięć o nas i o pomoc proszę, ale wołam by przeciwstawić się złu, dla którego Krym i Tatarzy są jedynie jednym z kolejnych etapów. Niestety doświadczenie dowodzi, że bez siłowej reakcji, bez powszechnego potępienia, bez sankcji wreszcie – Federacja Rosyjska się nie zatrzyma i na Krymie przemoc będzie narastała. Co gorsza, Rosja otrzyma sygnał, że nie musi się niczego obawiać i że podobne działania w przyszłości w odniesieniu do innych państw i narodów nie spotkają się z oporem międzynarodowej społeczności. Tylko siła i tylko konkretne działania się liczą. Apelowanie do sumienia rosyjskich władz, przypominanie im o międzynarodowym prawie, o zasadach demokracji, o tolerancji nie ma najmniejszego sensu.

W dobrze rozumianym interesie Europy i całego demokratycznego świata jest powstrzymanie na Krymie rosyjskiego bezprawia i represji. Powstrzymanie za pomocą efektywnych, czyli zrozumiałych i dotkliwych dla Rosji działań. Nie przez wyrażanie „głębokiego zaniepokojenia” w politycznych deklaracjach. Nie przez może i piękne, ale nieefektywne gesty. Taki język jest dla okupantów Krymu niezrozumiały. Warto podejmować takie działania, które będą niosły dotkliwe następstwa. Dotkliwe dla rosyjskiej gospodarki, dotkliwe dla finansów rosyjskich oligarchów, dotkliwe dla rosyjskich politycznych projektów.

My, krymscy Tatarzy, przetrwaliśmy już wiele. Caryca Katarzyna, Stalin, teraz Putin. Emigracje, deportacje, burzenie meczetów, palenie książek, niszczenie języka, areszty, porwania, morderstwa, wyroki i więzienia. Ponad dwieście lat. Wierzę, że i teraz przetrwamy. Wierzę, że ci, którzy zagrożeni aresztowaniem zmuszeni byli opuścić Krym, kiedyś tam powrócą. Wierzę, że wrócimy na Krym bez strachu, bez więzień, bez rewizji. Wiem, to będzie jeszcze nie dzisiaj. Wiem, przed nami długa i trudna droga. Jednak wierzę, że jeszcze mój Krym, wolny i szczęśliwy zobaczę. Wierzę, że mnie rozumiecie.

Asan Jakubow
Tłumaczenie z języka ukraińskiego i redakcja Artur Deska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X