Tu powinienem budować małą Polskę

Dziadek mówił, że człowiek uświęca miejsce. Pytano mnie, dlaczego ja nie chciałem wyjechać do Polski, a ja uważam, że tu powinienem budować małą Polskę. Gdyby wszyscy Polacy wrócili do Polski, to by terenów nie starczyło dla nich. A my jesteśmy w Europie i robimy tu taką swoją małą Polskę.

Z Lukaşem Iuraszkiem, prezesem Stowarzyszenia Obczyny, rozmawiał Wojciech Jankowski.

Czym zajmuje się Stowarzyszenie Obczyny?
Nasze stowarzyszenie zajmuje się promowaniem turystyki. Istnieje od 2010 roku. Należą do niego zarówno osoby prawne, jak i osoby fizyczne. Osoby prawne to sześć gmin z województwa suczawskiego: Mănăstirea Humorului, Gura Humoru, Vama, Solka, Poieni-Solca i Kaczyka oraz sześć osób z Polski i Rumunii.

Na czym polega promowanie turystyki na Bukowinie rumuńskiej?
Chcemy, by przyjeżdżali turyści tu, na Bukowinę, ale jeśli nie będzie infrastruktury, to nie będzie turystów. Nasze stowarzyszenie chce malować – oznaczyć szlaki turystyczne między monasterami, zabytkami zerowymi, które są dookoła naszej wsi Pojany Mikuli. Nasze stowarzyszenie ma siedzibę w Pojanie Mikuli. Infrastruktura turystyczna jest warunkiem niezbędnym, by był tu ruch turystyczny. W tej chwili tutaj każdy dom ma co najmniej dwa pokoje i łazienkę z ciepłą wodą. Kilkanaście lat temu nie u wszystkich mieszkańców Pojany Mikuli były takie warunki.

Jakie zabytki są wokół Pojany Mikuli?
W Mănăstirea Humorului są malowane klasztory. Monastery bukowińskie malowane na zewnątrz są wpisane na listę dziedzictwa światowego UNESCO. Te klasztory powstały w Średniowieczu, za czasów hospodara Stefana Wielkiego, takie jak Voroneț, Mołdawica, Suczawica, Arbore, Solka. Poza tym w Kaczyce jest kopalnia soli, to jest taka „mini Wieliczka”. Kopalnię zakładali specjaliści z Bochni i Wieliczki. Można ponadto zwiedzić w Kaczyce bazylikę małą, którą też wybudowali Polacy. Z Pojany szlakiem turystycznym można dojść do Nowego Sołońca i Pleszy, to są również polskie wsie, w których zachował się stary duch i architektura.

Od kiedy Pana rodzina mieszka na Bukowinie?
Odnaleziono dokumenty, z których wynika, że nasi przodkowie przyjechali tu w 1842 roku. Przyjechało wtedy 30 rodzin polskich i 30 niemieckich. Niemcy zasiedlili górną część wsi, a Polacy część dolną. Wtedy to była monarchia Habsburgów – tutaj i tam skąd przybyli. My jesteśmy górale czadeccy. Nasi przodkowie przybyli znad rzeki Kisucy, z okolic Czadcy. Teraz to jest na Słowacji, ale wtedy to była jedna monarchia Habsburgów.

Pana rodzina była wśród tych, którzy założyli Pojanę Mikuli?
Tak. Moja rodzina przyjechała w 1842 roku. Mój pra pra pra dziadek nazywał się Józef Juraszek. On miał syna Jana, Jan miał Jakoba, Jakob znów miał Jana, Jan miał moją mamę Eugenię i na końcu jestem ja. A od strony taty był Antosz, Antosz miał Marcina, Marcin miał Władysława, a ja jestem synem Władysława. Szukałem w archiwum. W czasach austriackich zapisywano imiona: Johannes, Jakobus, Jozefus.

W rodzinie istniała pamięć, skąd przyszli?
Dziadek powiedział, że pochodzimy z Polski i takie opowieści nam przekazywał, że powinniśmy pozostać na tej ziemi, bo to ziemia naszych praojców. W 1944 roku, w czasie wojny nasza wieś była spacyfikowana, spalona przez Niemców i po wojnie była możliwość wyjechania do Polski albo Czechosłowacji. Dziadek jako ochotnik z wojskiem w czasie I wojny światowej był w Krakowie, był na Węgrzech i powiedział, że najlepiej człowiekowi jest tam, gdzie się urodził, że tam powinien zostać. Ja tu jestem, bo rodzice postanowili zostać, nie reemigrowali do Polski ani na Słowację. Mówił, że człowiek uświęca miejsce. Pytano mnie, dlaczego ja nie chciałem wyjechać do Polski, a ja uważam, że tu powinienem budować małą Polskę. Gdyby wszyscy Polacy wrócili do Polski, to by terenów nie starczyło dla nich. A my jesteśmy w Europie i robimy tu taką swoją małą Polskę.

Pojana na początku była wsią polsko-niemiecką, ale potem Niemcy wyjechali do III Rzeszy?
W 1940 roku oni wyjechali do Niemiec. W Polsce już trwała wojna, tu jeszcze nie było wtedy. Na ich miejsce przybyli Rumuni. W 1944 spalili kościół, wszystkie domy i Dom Polski. Tu w okresie międzywojennym szlachta ze Lwowa zbudowała Dom Polski i oni przyjeżdżali na wczasy. Na przykład w 1938 roku przyjechało tu na wczasy dwieście osób z Polski. Mamusia mówiła, że był bardzo fajny Dom Polski u nas.

Nic nie ocalało? Nic tu nie było po wojnie?
Nic. Wszystko jest od zera. Nasza rodzina uciekła do Starej Huty. Mieli tam rodzinę. Teraz Stara Huta należy do Ukrainy. Jak przyszli po wojnie, to zobaczyli tylko kominy. Reszta spłonęła. Straszna potem była zima, to był luty. Ludzie nie mieli co jeść. Ci, którzy uciekli do Gury Humoru, szybciej wrócili i sobie wybudowali jakieś szałasy. Opowiadali, że po wojnie był straszny głód i bieda.

Czemu po wojnie spośród tych, którzy opuścili Pojanę, część pojechała do Polski, a część do Czechosłowacji?
Tu się porobiły różne historie. Na przykład przyszli ze Słowacji nauczyciele i zaczęli przekonywać, że jesteśmy Słowakami, ze względu na to, że Czadca leży na Słowacji. Niektórzy mówili, że jesteśmy Polakami, bo rozmawiamy po polsku. Modliliśmy się po polsku. Po słowacku czy po czesku ja nie umiem się modlić. A po polsku wiem, bo tak byłem nauczony od mamy. A ja się uważam za Polaka, chociaż nazywam się Juraszek i ktoś ze Słowacji przekonywał mnie, że jestem Słowakiem, ale ja się czuję Polakiem.

Ktoś ze Słowacji Pana tak przekonywał?
Tak, że skoro nazywasz się Iuraszek, to jestem Słowakiem, a ja powiedziałem: skoro jestem Słowakiem, to czemu modlę się po polsku, a nie po słowacku? Krótka rozmowa była.

Tu podobne konflikty przebiegały przez rodziny?
To nie były konflikty. Słowacy, tak jak i Rumuni, byli sojusznikami Niemiec. I oni podczas wojny uczyli po słowacku, 2-3 klasy. Tak mama opowiadała. Ja też mam rodzinę, która wyjechała na Słowację i mam rodzinę w Polsce.

A jak się żyło w Pojanie w okresie Ceauşescu?
Uczyliśmy się po polsku, tylko że książki, czytanki – to była przetłumaczona literatura rumuńska na polski i to były takie teksty jak „Niech żyje Ceauşescu!” „Niech żyje Partia Komunistyczna Rumunii!”. Na szczęście przyjeżdżali Polacy z Polski i przynosili nam książki. Ryzykowali w ten sposób! I wiedzieliśmy, że Polska miała wielu królów, a Rumunia tylko trzech.

Przed rewolucją Polacy tu przyjeżdżali?
Przyjeżdżali przed rewolucją. Musieli się meldować na policji, ale przyjeżdżali. Czasem handlowali. Wpadali tu jadąc do Turcji.

Jak chętni, którzy chcieliby tu przyjechać, mogą was znaleźć?
Mamy stronę internetową: www.bukowina.ro. Tam są różnego typu informacje.

Drogi są dwie z Polski – albo przez Ukrainę, albo przez Słowację i Węgry…
Tak, dwie. Krótsza jest przez Ukrainę, ale trzeba mieć paszport. Niektórzy mówią, że na Ukrainie jest wojna, ale tu przyjeżdżają Polacy przez Ukrainę i nie widać, żeby była wojna. Szybciej i taniej przyjeżdżają przez Ukrainę. Można też przez Węgry. Trochę dłużej się jedzie. Każdy wybiera sobie swoją drogę, jak uważa. Jadą przez Słowację, Węgry i wjeżdżają do Rumuni przez Marmarosz. Góry tam też są piękne, drewniane kościoły. Jest wesoły cmentarz w Sâpânțy, a później jedzie się dalej i znajduje na Bukowinie taką naszą oazę polskości.

…czyli zapraszamy do Pojany Mikuli!
Zapraszamy. Kto raz przyjechał, potem tu wraca!

Rozmawiał Wojciech Jankowski
Tekst ukazał się w nr 13 (257) 15 lipca – 15 sierpnia 2016

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X