To co robimy jest kroplą w morzu, ale jednak jest darem serca naszej fundacji fot. archiwum Fundacji św. Jadwigi

To co robimy jest kroplą w morzu, ale jednak jest darem serca naszej fundacji

Z prezesem Dortmundzko-Wrocławsko-Lwowskiej Fundacji im. Św. Jadwigi Kazimierzem Pabisiakiem i członkiem zarządu Justyną Staszak rozmawiał Eugeniusz Sało.

Panie Kazimierzu, jako Fundacja im. Św. Jadwigi zostaliście wyróżnieni medalem bł. Jakuba Strzemię, który został uroczyście wręczony we Lwowie. Czym dla was jest to wyróżnienie?

Dyplom i medal otrzymała Dortmundzko-Wrocławsko-Lwowska Fundacja im. Św. Jadwigi z siedzibą we Wrocławiu. Ja byłem osobą odbierającą to zaszczytne wyróżnienie dla naszej fundacji. To było także wyróżnienie dla ludzi z Wrocławia, szczególnie dla młodzieży szkolnej, dla kadry pedagogicznej i dla rodziców. To właśnie ci młodzi ludzie już od ośmiu lat biorą udział w akcjach „Paczka dla lwowiaka”. A teraz od końca lutego, od wybuchu wojny bardzo zaangażowali się w zbiórkę pieniędzy i darów na pomoc dla Ukrainy.

fot. archiwum Fundacji św. Jadwigi

Fundacja im. Św. Jadwigi pomaga już od prawie dwudziestu lat, szczególnie Polakom we Lwowie, ale też mieszkańcom całej Ukrainy.

Jesteśmy związani ze Lwowem, z katedrą łacińską, archidiecezją lwowską, fundacją „Dajmy nadzieję”, która powstała dzięki przyjazdom tutaj do Wrocławia młodzieży ze Lwowa na praktyki zawodowe. Te kontakty są bardzo owocne. To nie tylko jest pomoc materialna, ale to są także spotkania, wymiana doświadczeń, wspólne programy i projekty. Bardzo dobrze nam się współpracuje i to jest owocem tego. Myślę, że docenienie naszej działalności tutaj we Wrocławiu, ale bardzo często bywaliśmy też we Lwowie, żeby podzielić się tym co my robimy. Jesteśmy bardzo wdzięczni kapitule, księdzu arcybiskupowi Mieczysławowi Mokrzyckiemu za otrzymany medal bł. Jakuba Strzemię.

fot. archiwum Fundacji św. Jadwigi

Panie Kazimierzu, odbierał Pan osobiście nagrodę we Lwowie. Jak wygląda obecnie wojenny Lwów?

Wiedziałem, że ten pobyt we Lwowie będzie inny. Lwów niby taki sam, a jednak bardziej smutny. Rynek, trzy katedry, wszystkie zabytki są chronione przed ostrzałami. Worki z piaskiem, zasieki, to wszystko robiło już wrażenie. Mimo, że wszyscy starają się normalnie funkcjonować, to jednak na człowieku, który przyjeżdża i nie widzi tego na co dzień, to robi wrażenie. Nawet w rozmowach z ludźmi, to te uśmiechy nie były tak radosne jak kiedyś. I nie ma się co dziwić, bo to jest wojna. Nigdy nie wiadomo co będzie za godzinę.

W czasie mojego pobytu we Lwowie, przeżyłem jeden alarm rakietowy. Zrobiło to na mnie wielkie wrażenie. Raczej nie bojaźń, ale duże wrażenie. I zdawałem sobie sprawę co muszą czuć ci ludzie we Lwowie, ale jeszcze bardziej ci ludzie, którzy są bliżej tej linii frontu. To jest wielkie przeżycie i duże współczucie dla tych ludzi.

Jestem bardzo zadowolony, ze mogłem pojechać, spotkać się z przyjaciółmi z Politechniki Lwowskiej i z ludźmi z katedry lwowskiej, z jej proboszczem ks. Janem Niklem i z byłymi praktykantami. I mogę powiedzieć, że wszyscy są zmartwieni tym wszystkim co się dzieję i chcą żeby ta straszna wojna jak najszybciej się zakończyła. A my chcemy wspomóc to ich oczekiwanie.

Wiemy, że to co robimy jest kroplą w morzu, ale jednak jest darem serca naszej fundacji, wrocławian. Tutaj chciałbym wspomnieć też władze miejskie, prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka, arcybiskupa Józefa Kupnego, metropolity wrocławskiego, którzy bardzo wspomogły i wsparły nas w tym trudnym okresie czasu. Ale też czuliśmy pomoc i wsparcie naszej patronki świętej Jadwigi.

fot. archiwum Fundacji św. Jadwigi

Fundacja im. Św. Jadwigi w tym roku obchodzi okrągłe jubileusze. Na wydanym przez Państwa biuletynie widzimy liczby 50, 30, 20. Pani Justyno, co te liczby znaczą i w jaki sposób obchodziliście rocznice jubileuszowe?

Minęło ponad 50 lat od momentu, kiedy rozpoczęły się pierwsze kontakty Dortmundu i Wrocławia. To piękna wielka historia zapisana, przede wszystkim, relacjami międzyludzkimi. Bo to one zbudowały przez te pół wieku to partnerstwo, z którego potem mogła wyrosnąć fundacja. Jak można tylko było formalnie zarejestrować Fundację im. Św. Jadwigi, to została zarejestrowana ona właśnie we Wrocławiu, chociaż była polsko-niemiecka. Zdecydowano, że najlepiej jak to będzie tutaj we Wrocławiu. Pomimo tego, że te relacje były takie dwustronne czyli równoległe pomiędzy Dortmundem a Wrocławiem. Prezydium fundacji składało się zarówno z mieszkańców Dortmundu jak i mieszkańców Wrocławia. Tam były podejmowane kolejne projekty, wspólne seminaria dwustronne, praktyki zawodowe, pomoc materialna i humanitarna wtedy, kiedy była bardzo potrzebna. Przez tą pomoc materialną Polacy otrzymywali bardzo dużo wsparcia, że mogą coś zmienić w tej trudnej rzeczywistości. Wyobraźmy sobie jak wyglądał Wrocław i jak w Polsce żyło się ponad 50 lat temu.

Także w tym gronie dwustronnym podjęta została decyzja o rozszerzeniu działalności naszej fundacji na wschód do Ukrainy. I to kolejny jubileusz, który mówi, że ponad 20 lat jak zapadła ta decyzja czyli od tamtego momentu otwieramy szeroko drzwi młodym ludziom z Ukrainy, aby mogli tu przyjechać do Wrocławia, zdobyć bardzo cenne doświadczenie, ale poza tym uwierzyć w to, że mogą zmieniać rzeczywistość. Przyjeżdżając do Wrocławia są bardzo dobrze przygotowani, wykształceni, kończą dobre uczelnie. Natomiast to, co technologicznie jest potrzebne czy organizacyjnie, to właśnie tutaj zdobywają.

fot. archiwum Fundacji św. Jadwigi

Bardzo cenną rzeczą są te nasze spotkania, rozmowy młodych osób w domach w których mieszkają, w domach tych osób, którzy często mają korzenie kresowe. Dzięki temu zbudowały się bardzo silne więzi i relacje, które pozwalają nam być cały czas w kontakcie z tymi osobami.

Tym trudniej było nam doświadczyć tego, co stało się 24 lutego. Wiadomość o wojnie przeszyła nasze serca, nasze umysły. Następnego dnia podjęliśmy decyzję, że nasza fundacja będzie operatorem wsparcia potrzebnego w czasie wojny i rozpoczęliśmy bardzo trudne działania wtedy, bo jak się potem okazało, to wsparcie trzeba było zorganizować na bardzo dużą skale. Ale wrocławianie, jak i wszyscy Polacy zdali egzamin z solidarności i międzyludzkiego zrozumienia tych potrzeb. Wszystkie placówki oświatowe zaangażowały się w pomoc. Straż miejska bardzo nam pomogła. Mieszkańcy wszystko dowozili. A jak ta akcja nabrała takiego rozpędu, to przyjeżdżały do nas transporty z całej Europy. Każdego dnia pracowaliśmy jako wolontariusze bardzo ciężko. W naszym magazynie darów pracowało ponad 50 osób. Chcieliśmy, aby to jak najszybciej przepakować i przygotować do wysyłki na Ukrainę.

Rozumiem, że te wieloletnie kontakty się przydały i od razu od pierwszych dni zaczęliście działać z pomocą dla Ukrainy.

Nasza pomoc od razu docierała do tych miejsc docelowych, bo mieliśmy już przetarte szlaki, mieliśmy już tam naszych partnerów. Dlatego tak bardzo ważne jest budowanie tego partnerstwa, które zaczęte zostało 50 lat temu. Dzięki temu mieliśmy przyjaciół zaufanych do których mogliśmy wysyłać tę pomoc i wiedzieliśmy, że tam zostanie ona dobrze przekazywana i rozdysponowana.

fot. archiwum Fundacji św. Jadwigi

Poza wysyłaniem paczek pomocowych na Ukrainę wspieraliście także uchodźców, którzy uciekając od wojny przyjechali do Wrocławia.

Justyna Staszak: Poza tą pomocą, którą kierowaliśmy do osób na Ukrainie, zorganizowaliśmy też tutaj pomoc we Wrocławiu dla osób potrzebujących. W pierwszych dniach wojny okazało się, że coraz więcej mieszkańców Ukrainy przyjeżdża tutaj. Pojechaliśmy na dworzec i zobaczyliśmy, że przyjeżdżają mamy z dziećmi. Nie mogły zabrać wielu rzeczy, bo na jednej ręce trzymały małe dziecko, drugą prowadziły to, które już umiało chodzić. Mieli ze sobą jakąś torbę i pluszaki dla dzieci, żeby nie płakały.

Z myślą o nich otworzyliśmy punkt pomocy do którego mogły przyjść osoby po wsparcie materialne. Przekazywaliśmy głównie artykuły spożywcze i higieniczne. Dbaliśmy, aby matki z dziećmi były zabezpieczone. Mamy nie mogły zabrać wózków, wanienek, nocniczków, rowerków, tego typu rzeczy, a te dzieci tego potrzebowały.

Bardzo wiele osób z ogromnym sercem do tego podeszły. Taki Pan Mikołaj przychodził i mówił, że on czuje, że najbardziej niewinnie poszkodowane są w tej wojnie dzieci. One nic nie zawiniły temu, że tak się stało. Dlatego przychodził raz w tygodniu z pełną torbą gier i książeczek dla tych dzieci. Kupował je sam i przynosił do naszego punktu. Jak dzieci przychodziły z mamami, to wiedziały, że jest taki kącik, tam podbiegały i wybierały sobie te zabawki i zabierały ze sobą.

Jak potem przychodziły mamy, żeby pochwalić się urodzonym dzieckiem czy pokazywały jak te starsze dzieci urosły, jak nauczyły się właśnie jeździć na tych rowerkach, wtedy mieliśmy takie poczucie, że te decyzje były dobre, że właśnie tak należało w tamtym momencie postąpić i tak naszą działalność ukierunkować. Tak jak nasza patronka św. Jadwiga. Ona nie miała trudności materialnych. Ale zmieniła swoje życie, swoją działalność, żeby pomagać tym, którzy takiej pomocy potrzebują. I myślę, że nasza fundacja patrząc na naszą patronkę tak chcę pracować.

Kazimierz Pabisiak: W naszej akcji pomocowej brały udział szkoły, stowarzyszenia, organizacje z zagranicy, z Niemiec, Wielkiej Brytanii, Francji, Szwajcarii, Belgii, Włoch. Stamtąd przyjeżdżały duże transporty z darami. Ale żeby to wszystko można było posegregować, poukładać i dalej wysyłać na Ukrainę i tutaj potrzebującym we Wrocławiu potrzebni byli wolontariusze i ludzie. Chcielibyśmy podziękować za dotychczasową współpracę Straży Miejskiej, która pracowała po godzinach pracy do późnych godzin nocnych, gdzie było zimno, bo to była duża sala, gdzie nie było ogrzewania.

Myślę, że ta pomoc będzie dalej kontynuowana i z tej naszej paczki już nawet nie dla lwowiaka, a dla potrzebujących na Ukrainie będą mogli skorzystać ci, którzy tego najbardziej potrzebują. Przede wszystkim, nie ta materialna pomoc, ale to, że ktoś o nich pamięta. To mówili zawsze lwowiacy, ale myślę, że teraz goście z innych regionów Ukrainy, którzy przebywają obecnie we Lwowie też będą mogli tego doświadczyć, że Polacy też o nich pamiętają i chcą im pomóc i być z nimi w tych trudnych czasach.

Obecny rok obfituje w wyróżnienia dla Fundacji im. Św. Jadwigi.

Justyna Staszak: W roku jubileuszowym otrzymaliśmy także najwyższe wrocławskie wyróżnienie, które otrzymują podmioty zasłużone dla Wrocławia. Za wieloletnią praktyczną realizację idei pojednania polsko-niemieckiego i ukraińskiego rada miejska przyznała nam nagrodę Wrocławia. Jesteśmy z tego bardzo dumni, szczególnie, że ta nagroda została wręczona podczas święta Wrocławia, 24 czerwca w dniu patrona miasta św. Jana. To była podniosła uroczystość. Cieszymy się bardzo z tej nagrody. Przy tej okazji chcemy podziękować wszystkim naszym przyjaciołom, fundatorom, partnerom, wolontariuszom. Ta nagroda jest też im dedykowana, bo dzięki naszej wspólnej współpracy mogliśmy być zauważeni i docenieni. Mamy nadzieję, że to tylko nas zdopinguje do dalszej pracy.

W ramach tych obchodów mieliśmy możliwość zaprezentowania działalności naszej fundacji. Na rynku wrocławskim otwarta została wystawa upamiętniająca jubileusze fundacyjne. Przedstawione tam zostało właśnie to partnerstwo, które zapoczątkowało działalność fundacji. Wszystkie nasze aktywności, zarówno te dortmundzko-wrocławskie, jak i wrocławsko-lwowskie. Wspólne spotkania, wyjazdy, seminaria i konferencje, ale też akcje pomocowe, wymiany młodzieży, bo to jest też taka nasza bardzo mocna działalność. Do wystawy udało się także dołożyć zdjęcia z akcji pomocowej w czasie wojny, która, jak podkreślano, była bezprecedensowa. Ta skala, którą podjęliśmy wspólnie z miastem, to była ona nie do porównania do żadnej innej akcji. Ilość ton pomocy, która przyjechała z Wrocławia do Ukrainy, to pokazuje jak ludzie we Wrocławiu są solidarni i otwarci na potrzebę drugiego człowieka i ona w działalności naszej fundacji urzeczywistnia się każdego dnia.

Jakie plany ma fundacja do końca roku?

Kazimierz Pabisiak: Będziemy chcieli jeszcze do końca roku wysłać trochę pomocy materialnej. Zorganizujemy akcję „Paczka dla Ukrainy” i największy akcent chcemy zrobić na młodzież, która będzie zbierać tę pomoc, aby ich nauczyć wrażliwości na potrzebę drugiego człowieka. To jest najlepsza lekcja życia.

Justyna Staszak: Chcemy w tym roku kontynuować tę akcje, żeby wtedy, gdy zrobi się już zimno i zbliżać się będą święta, uczynić ten piękny gest pomocy. Szkoły wrocławskie zorganizowały aukcje szkolne, zbiórki w supermarketach. To co udało im się zebrać w ramach tych akcji przekazują nam, a my dalej potrzebującym na Ukrainie.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Eugeniusz Sało

X