Tajemnice i legendy Cmentarza Łyczakowskiego. Część 8 Cmentarz Powstańców Styczniowych

Tajemnice i legendy Cmentarza Łyczakowskiego. Część 8

W latach 30. strony czasopism lwowskich nadal były wypełnione reportażami o historiach skandalicznych i wypadkach wandalizmu na cmentarzach lwowskich. W 1933 roku prasa alarmowała z powodu licznych wypadków dotyczących nie tylko kradzieży i niszczenia nagrobków, zwłaszcza z metali kolorowych, lecz donosiła o rzeczach po prostu niesamowitych, mianowicie o włamaniach do prywatnych grobowców i profanacji szczątków nieboszczyków w celu poszukiwania złotych rzeczy, m.in. złotego uzębienia. Fakty świadczyły o tym, że zorganizowała się groźna szajka bezczelnych złodziei, podobnych do których we Lwowie wcześniej nie było.

„Gazeta Lwowska” i „Wiek Nowy” opublikowały kilka alarmujących reportaży na ten temat pod wymownymi tytułami, jak to „Profanacja grobów na Cmentarzu Łyczakowskim”, „Wizyta szakali cmentarnych w grobowcach”, „Barbarzyńskie zniszczenie grobów”, „Skandaliczne stosunki na Cmentarzu Łyczakowskim”. W listopadzie i grudniu 1933 roku włamaniu do prywatnych grobowców miały miejsce prawie każdego tygodnia, mianowicie w nocy z 7 na 8 listopada, dalej w nocy z 15 na 16 listopada, z 1 na 2 grudnia i 21 grudnia. Każdego razu rozbijano od kilku do kilkudziesięciu grobowców i zdewastowano szczątki kilkudziesięciu osób. Metoda działalności złodziei świadczyła, że były to ci sami osobnicy, jednak trafić na ich ślad policji tak i nie udało się.

Złodzieje działali w nocy, niesłychanie cynicznie i brutalnie, wzbudzając oburzenie opinii publicznej. Na przykład, w nocy z 7 na 8 listopada 1933 roku szajka „nieznanych sprawców” okradła kilka grobowców. „Wiek Nowy” pisał, że to już nie pierwszy podobny wypadek i że złodzieje już od dłuższego czasu otwierają grobowce i okradają zwłoki z kosztowności, lecz żadnego razu policji nie udało się aresztować sprawców czynów tak bezczelnych. Za tydzień w nocy z 15 na 16 listopada „złodzieje grasowali znów na Cmentarzu Łyczakowskim”. Prasa donosiła, że tym razem… „został rozbity grobowiec rodziny Szczudłowskich, a z trumny śp. Zofii Szczudłowskiej wyjęli szczękę, następnie otworzyli grób śp. Ksawery Millerowej i uszkodzili zwłoki śp. majora Millera, któremu wyrwali złote zęby. Ponadto uszkodzili grób Minickich i usiłowali włamać się do grobów śp. Sołowijów i Humlów.

Artykuł z „Wieku Nowego”

Dochodzenia przeprowadza komisja policyjno-lekarska, która wczoraj przed południem bawiła się na cmentarzu”. Jeszcze bardziej naturalistyczny opis tego wydarzenia podał „Nowy Kurier Codzienny”. Sprawozdawca  w reportażu z  cmentarza napisał: „Hieny cmentarne, wtargnąwszy do grobowców, porozbijały trumny, ściągnęły z nieboszczyków odzież, a co najpotworniejsze – otworzyły  przy pomocy dłuta szczęki nieboszczyków w poszukiwaniu za złotymi zębami, które obcęgami powyrywano”.

Niestety komicja policyjna nie ustaliła żadnych sprawców. Policji nie udało się również znaleźć złodziei przez swoich zaufanych informatorów w kołach świata przestępczego. „Wiek Nowy” pisał z oburzeniem, że publiczność w listach do redakcji wymaga od policji bardziej skutecznych działań. „Okazuje się, że w ostatnich czasach zorganizowała się szajka hien i szakali cmentarnych, która dopuszcza się profanacji grobów i narusza spokój zmarłych w celach grabieży, a w szczególności w poszukiwaniu złotego uzębienia, względnie pierścionków na palcach. W ubiegłym tygodniu zarząd cmentarza Łyczakowskiego stwierdził, że nieznana szajka hien cmentarnych dokonała otwarcia kilkunastu grobów i po rozbiciu, względnie wywierceniu otworów w trumnach powyjmowała szczęki nieboszczyków. O tym strasznym odkryciu zawiadomiono policję, która wdrożyła dochodzenia”. Ale jak się okazało i tym razem nie wpadła na ślad „upiornych szakali”, które „złożyły znowu wizytę na cmentarzu, dokonując nowej niesłychanej profanacji. Tym razem szakale wtargnęły do grobowców poprzednio przez służbę cmentarną otwartych. Prawdopodobnie zbrodniarze rekrutują się z elementów znających dobrze zwyczaje cmentarne i służbę pogrzebową i zapewnie poczyniły wprzód wywiady, które grobowce będą otwarte”.

Pomnik na grobie ks. Stanisława Sokołowskiego

Zawiadomiona policja po raz kolejny wznowiła dochodzenia, które również nie zostały uwieńczone pomyślnym skutkiem. Niestety złodziejska szajka działała nadal bezkarnie i już 23 grudnia zarządca Cmentarza Łyczakowskiego p. Maciejewski zawiadomił policję i prasę o nowej profanacji grobów, a to dlatego, że „sprawcy ci nie zostali wyśledzeni i rozzuchwaleni bezkarnością, ponownie naruszyli spokój zmarłych, dopuszczają się  nowych zbrodni”. Otóż dokonano włamania do grobowców rodziny Kalińskich na polu 51, rodziny Armeńskich na polu 21, grobowcu Libertów na polu 33, Haglerów na polu 55. Złodzieje grasowali na terenie całego cmentarza, na różnych polach, poodwalali kamienie, rozbijali trumny i ograbiali zwłoki ze złotych zębów.

Bandyci grasowali po całym terenie cmentarza i nikt z dozorców ich nawet nie zauważył. Policja i tym razem wdrożyła „energiczne dochodzenie”. Według tak skandalicznych stosunków na Cmentarzu Łyczakowskim, kilku radnych miejskich wnieśli odpowiednią interpolację do zarządu miasta Lwowa. Zarząd jednak postarał się pozbyć się tej sprawy i usprawiedliwić bezczynność policji. Zarząd miasta wyjaśnił, że według jego zdania, „dewastacja Cmentarza Łyczakowskiego nie jest systematyczna, lecz sporadyczna, a poza tym opieka nad prywatnymi grobami nie należy do miasta, lecz do rodzin. Wiadomo, że magistrat na przykład nie może sadzić kwiatów przy grobowcach, ani ich podlewać, ani złocić zatartych napisów”. Ale w wypadkach dewastacji grobowców chodziło o coś innego, mianowicie o działania szajki groźnych bandytów, o kradzieży połączone z niszczeniem pomników i dzieł sztuki. Zarząd uważał, że to rodziny mają pilnować swoje grobowce i organizować dyżury na cmentarzu. „Wiek Nowy” żartował, że zaproponował żeby straż nad cmentarzem objęły duchy, lecz redakcja nie była pewna ,czy tak naprawdę na cmentarzu owe duchy istnieją.

Czas leciał, lecz stosunki na Cmentarzu Łyczakowskim wcale się nie poprawiły. Potworne okradania grobowców miały miejsce i w 1934 roku. Zaś w sierpniu 1935 roku wybuchł kolejny skandal, związany z barbarzyńską dewastacją grobów Powstańców Styczniowych. 24 sierpnia „Wiek Nowy” opublikował sensacyjny reportaż, alarmując, że w nocy dokonano… „na cmentarzu  uczestników Powstania Narodowego z roku 1863, znajdującym się na wzgórzu Cmentarza Łyczakowskiego, barbarzyńskiego zniszczenia. Osobnicy o zdziczałych instynktach wandalskich pod osłoną nocy zniszczyli tak na głównym pomniku, jak i na pomnikach poszczególnych grobów, wszystkie znajdujące się tam fotografie uczestników powstań narodowych, przy czym dla nasycenia swoich barbarzyńskich instynktów na fotografiach powydłubywali narzędziami oczy i poprzecinali scyzorykami twarze. Nikczemnicy ukoronowali swoje dzieło zniszczenia, odrąbując siekierkami ozdoby i kamienne ogrodzenia. Następnie na nagrobkach w dalszym ciągu cmentarza, a mianowicie na grobie Aleksandra Robackiego, sekretarza Rady Powiatowej w Horodence, zniszczono doszczętnie wielkich rozmiarów tablicę porcelanową. Również zniszczono podobiznę Ludwika Matiaszka, weterana z roku 1863. O wandalskich wyczynach zbrodniarzy powiadomiono Zarząd Oddziału Wojewódzkiego Polskiego Towarzystwa Opieki nad Grobami Bohaterów, którego przedstawiciele ze zgrozą stwierdzili prawdziwość alarmujących wieści. Dla dokonania masowej dewastacji grobów oprawcom trzeba było wiele czasu, dlatego niepojętym się zdaje dlaczego nie zauważyła ich służba cmentarna. Policja wszczęła dochodzenia dla ustalenia nazwisk sprawców barbarzyńskiego zniszczenia”.

Zarząd Polskiego Towarzystwa Opieki nad Grobami Bohaterów zawiadomił również, że dewastacji uległ w szczególności główny pomnik cmentarzyska (obelisk frontowy według autora reportażu) legendarnego Szymona Wizunasa-Szydłoskiego. Czyjaś wandalska ręka zniszczyła wmurowane na cegiełkach porcelanowe podobizny Piotra Sokolnickiego, Mieczysława Jackowskiego i Bronisława Wężyk-Rudzkiego. Zostały one prawie całkowicie zniszczone w ten sposób, że ostrym narzędziem powykłuwano w podobiznach oczy i poprzecinano twarze”. Czasopismo też w który to raz zauważyło, że na Cmentarzu Łyczakowskim dzieją się od kilku już lat „niesamowite rzeczy” i wyraziło pewność, że tym razem „niewątpliwie dochodzenia władz doprowadzą do wykrycia sprawcy czy sprawców tego bestialskiego wandalizmu. Ale już dziś opinia publiczna domaga się od powołanych do tego czynników otoczenia cmentarzy lwowskich należną opieką, gdyż dzieją się na nich istotnie rzeczy nieprawdopodobne, a panujące tam stosunki doszły wprost do absurdu”.

Jurij Smirnow

Tekst ukazał się w nr 11 (421), 16 – 29 czerwca 2023

X