Święty arcybiskup Zygmunt Szczęsny Feliński – świadek śmierci Juliusza Słowackiego Fot. Andrij Czornyj

Święty arcybiskup Zygmunt Szczęsny Feliński – świadek śmierci Juliusza Słowackiego

Co jakiś czas powraca w naszym życiu temat śmierci. Dzieje się tak w tym szczególnym miesiącu listopadzie, gdy nawiedzamy groby naszych bliskich zmarłych.

Co jakiś czas przeżywamy śmierć najbliższych. Przychodzi wówczas pragnienie, by chwili naszej śmierci towarzyszył nam ktoś bliski. Jako ludzie wierzący mamy nadzieję na spotkanie z Bogiem w wieczności. Tak właśnie wyglądała śmierć polskiego poety, Juliusza Słowackiego.

Ciężko chory Słowacki dał przejmujące świadectwo wiary i doświadczenia bliskości miłującego Boga w ostatnich chwilach swego życia. Choć od ukochanej matki, od Krzemieńca, dzieliły go setki kilometrów, znalazł się ktoś, kto pomógł i był blisko w tym decydującym momencie. Osobą, która towarzyszyła poecie i przygotowała go na przejście, był Zygmunt Szczęsny Feliński, późniejszy kapłan w Petersburgu, arcybiskup Warszawy w czasach powstania styczniowego, zesłaniec w głąb Rosji, założyciel zgromadzenia Sióstr Rodziny Maryi, ogłoszony przez świętego Jana Pawła II błogosławionym, a przez papieża Benedykta XVI świętym.

Zygmunt Szczęsny urodził się 1 listopada 1822 roku w Wojutynie na Wołyniu. Jego rodzice: Ewa z Wendorffów i Gerard, posiadali dwa niewielkie majątki w Wojutynie i Zboroszowie. Ojciec pełnił obowiązki deputata Sądu Głównego Wołyńskiego i mieszkał na stałe w Żytomierzu. Gospodarstwem rolnym i wychowaniem dzieci zajmowała się na co dzień matka, kobieta pracowita, czuła na potrzeby innych, gorliwa chrześcijanka i gorąca patriotka. Ona wpajała dzieciom ideały chrześcijańskie, ofiarność, życzliwość do innych i umiłowanie Ojczyzny. Bolesnym przeżyciem dla wszystkich była śmierć ojca, w 1833 roku.

Feliński opisując po latach metody wychowawcze matki, podkreśla jej rozsądek, spokój, umiłowanie prawdy i świadomość, że ostatecznym „celem wychowania jest wykształcenie dziecka na cnotliwego i pożytecznego członka społeczeństwa”. W trosce o wychowanie i kształcenie dzieci matka przeniosła się w 1836 roku wraz z dziećmi do Krzemieńca. Tam chłopcy korzystali z prywatnych lekcji u profesorów Liceum Krzemienieckiego. Rodzina Felińskich (matka, babka i sześcioro dzieci) nawiązała liczne znajomości, ale szczególnymi więzami przyjaźni związała się z Salomeą Bécu, tym bardziej, że mieszkali w tym samym domu.

W Krzemieńcu Ewa Felińska zaangażowała się w działalność spiskową prowadzoną pod kierownictwem Szymona Konarskiego i została sekretarką związku. Po wykryciu spisku w lipcu 1838 roku, aresztowano ją i po roku więzienia wywieziono na Syberię. Osieroconymi dziećmi zajęli się krewni i przyjaciele rodziny. Szczęsnego wziął pod opiekę zamożny obywatel ziemski z Podola, Zenon Brzozowski, który wysłał go na studia najpierw do Moskwy, potem do Paryża. Korzystając z okazji, pani Salomea Bécu przekazała synowi list i od tego pierwszego spotkania młody Feliński zaprzyjaźnił się z Juliuszem Słowackim. Poeta tak pisał do matki: „Felusia ci polecam także, który jest ze mną, czystym brylantem i skarbem moim. Prawdziwie mi takiego potrzeba było”. „Ukochany to jest chłopiec – już z chłopca człowiek! Wszyscy go tu ukochali, szanując – postępki jego anielskie, wiedza rozkwitająca: stanie się kiedyś chwałą naszą”. Wraz z poetą Zygmunt Szczęsny wziął udział w powstaniu w Wielkopolsce w 1848 roku i po powrocie utrzymywał bliski, serdeczny kontakt, który miał wpływ na pogłębienie religijności poety.

Wiosną 1849 roku Zygmunt Szczęsny wrócił z podróży zleconej przez opiekuna i zastał w Paryżu bardzo chorego Juliusza. Feliński chciał nawet zamieszkać u Słowackiego, ale ten nie przyjął propozycji, każdą jednak wolną chwilę Feliński spędzał w mieszkaniu poety. Jeszcze 1 kwietnia Słowacki dyktował mu fragmenty poematu „Król-Duch” i prosił o naniesienie poprawek. W końcu i to zajęcie było ponad siły bardzo już osłabionego poety. Gdy 3 kwietnia rano Feliński przyszedł do przyjaciela, Słowacki prosił o księdza i Feliński zaraz go sprowadził. Gdy ksiądz poszedł po Najświętszy Sakrament, Słowacki stwierdził: „Wiara w nieśmiertelność ducha i sprawiedliwość Bożą jest nowym darem Stwórcy nam udzielonym. Ta wiara tylko pozwala spokojnie śmierć przyjąć. (…), dziś ja ufam w sprawiedliwość Bożą, bo ją pojmuję; tak ufam, że gdybym mógł powierzyć ducha mego w ręce matki, aby ona wynagrodziła go stosownie do zasług, nie oddałbym go z taką ufnością, z jaką dziś oddaję w ręce mego Stwórcy”.

Po spowiedzi Juliusz Słowacki o własnych siłach ukląkł na łóżku i przyjął Komunię świętą, a także sakrament namaszczenia chorych, cały czas był świadomy i spokojny. Jak opisał Feliński w liście do wuja poety, Teofila Janiszewskiego: wówczas „gorączka opuściła go zupełnie, oczy się rozjaśniły i na pogodnej twarzy uśmiech się ukazał tak łagodny i ujmujący, że nie można było oderwać wzroku od tego oblicza cudownie pięknego świętym zachwyceniem. Po chwili takiego skupienia wewnętrznego, wyciągnął ręce do nas i z łagodnym uśmiechem powiedział „Niech będą dzięki Stwórcy, że pozwolił mi przed zgonem przyjąć Sakramenta; myślałem często o tym, czy też tej łaski dostąpię”.

Następnie Słowacki wypił trochę gorącej herbaty i odpoczywał, a Feliński wraz z Francuzem Pétiniaud czuwali w drugim pokoju. Na chwilę Słowacki chciał nawet powrócić do przerwanej pracy nad poematem, ale w końcu stwierdził: „Wszystko to głupstwo!”. Feliński pomagał mu zmienić pozycję, w końcu podtrzymywał głowę poecie i tak na jego rękach Juliusz Słowacki umarł. Po chwili Feliński zamknął oczy poecie. Zajął się też pogrzebem i porządkowaniem rękopisów poety. W liście do swej matki Zygmunt Szczęsny stwierdził: „Od dawna wiedział o swoim bliskim zgonie, ale tak spokojnie mówił o tym, że słuchając go, śmierć mniej straszną się zdawała”.

Feliński często chodził na grób przyjaciela, gdy znajomy Stanisław Tchórzewski chciał go zaprosić do siebie, stwierdził „lepiej mi teraz wśród zmarłych, niźli pośród żywych”. Prawie trzydziestoletni Zygmunt Szczęsny Feliński od dziecka pragnął przeżyć życie zgodnie z wymaganiami wiary i z pożytkiem dla ojczyzny i społeczeństwa. Śmierć poety postawiła przed nim mocno pytanie o sens życia i sposób zaangażowania się dla dobra uciemiężonej Ojczyzny. W czasie długich chwil refleksji Feliński zrozumiał, że niewczesne porwanie się narodu do broni, bez moralnej odnowy, będzie tylko kolejną stratą, a najlepszą formą pomocy Ojczyźnie jest podjęcie służby kapłańskiej. Po powrocie do kraju wstąpił do Seminarium Duchownego w Żytomierzu i tak rozpoczęła się jego droga życia poświęconego Bogu, która doprowadziła do chwały ołtarzy.

s. Elżbieta Ślemp
Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi
Tekst ukazał się w nr 22 (290) 30 listopada – 18 grudnia 2017

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X