Szermierz patriotyzmu narodowego Leon Kozłowski (1877–1927) Leon Kozłowski

Szermierz patriotyzmu narodowego Leon Kozłowski (1877–1927)

Jak Polacy Charków budowali. Część XVIII

Osiedlający się w Charkowie dawni więźniowie i koloniści z biegiem lat zaczęli myśleć o pozostaniu tu na zawsze. W tym celu zakładali rodziny, budowali domy i dwory, stając się pełnoprawnymi obywatelami Słobodzkiego Kraju. Dopiero ich dzieci, wychowane w duchu patriotyzmu, postanowiły wrócić do kraju ich ojców, aby tam działać i znacznie przyczyniać się do rozwoju odrodzonej po wieloletnich zaborach Ojczyzny. Taką grupę stanowili polscy pisarze, literaci i krytycy – szermierze o godność, miłość i sprawiedliwość w kraju.

Zdobyte doświadczenia pozytywne, jak i negatywne na terenie Charkowa i bolszewickiej Rosji starali się przelać na papier, aby przestrzec rodaków przed nadciągającym złem, jakim był komunizm. Do takich postaci niewątpliwie należy Leon Kozłowski, który w publikacji „Półksiężyc i gwiazda czerwona” dawał jasne wytyczne, czym była rewolucja 1917 roku i jakie stawiała cele. W obecnych czasach słowa Kozłowskiego stają się nadal aktualne, gdyż świat stoi przed wieloma wyzwaniami i zagrożeniami, toteż czas najwyższy, aby zapoznać się z tą wyjątkową postacią.

Już we wstępie o komunizmie i bolszewizmie tak Leon Kozłowski pisał: „Jak w wiekach ubiegłych muzułmański półksiężyc, tak dziś czerwona gwiazda sowiecka jest godłem potęgi niosącej zagładę cywilizacji i kulturze świata chrześcijańskiego. I jak wówczas, tak też dziś, narody i państwa Europy nie dorosły do zrozumienia naglącej konieczności solidarnej postawy i solidarnego działania przed obliczem groźnego niebezpieczeństwa; zamiast tego krótkowzroczny egoizm, który albo obojętnie patrzy na nieszczęście sąsiada, w nadziei, że może coś na tym zarobić, albo nawet wchodzi w układy z wrogiem, głupio się łudząc, że dość jest chcieć pokoju z nim, aby ten pokój mieć. A plany i cele wroga tego, w porównaniu z charakterem i wyłącznie zdobywczymi celami najazdów tatarskich i tureckich, sięgają nierównie dalej! Nic podobnego historia dotychczas nie zapisała. Chodzi tu bowiem o wskrzeszenie czegoś, co bezpowrotnie się zdawało, odeszło w dal przeszłości, to jest pańszczyzny – o przeistoczenie świata w jeden wielki dom niewoli, w jakiś kołchoz, mówiąc żargonem sowieckim, w którym człowiek stałby się automatem bez myśli i bez woli, albowiem myśleć i mieć wolę jest przywilejem tylko partii, przywilejem bezpieki, będącej jej widocznym wyrazem”. Toteż autor dalej określił główny cel nowej władzy, która wzmacniała się dopiero na ówczesnym terenie dawnego Związku Radzieckiego, mówiąc, że „pierwszym zadaniem i celem komunizmu, od urzeczywistnienia którego zależą wszystkie inne zadania i cele, jest zniszczenie religii, zabicie idei Boga i tym samym idei człowieka, jako istoty, co myślą i duszą sięga ponad materię”. Wobec powyższych wydarzeń, które mają miejsce na wschodzie Ukrainy i w wielu miejscach Europy, słowa charkowskiego polskiego pisarza w obecnych czasach są bardziej niż aktualne.

Leon Kozłowski na liście studentów

Leon Kozłowski urodził się w rodzinie charkowskiego adwokata Stanisława Kozłowskiego i nieznanej z imienia matki, którzy przybyli do Charkowa z terenów Podola. W niektórych wydaniach, na temat Kozłowskiego, mających za cel pośmiertne uhonorowanie polskiego pisarza, podano, że urodził się 5 maja 1878 roku. Jednak ta data jest błędna, gdyż zachowane wykazy studentów charkowskiego uniwersytetu z poszczególnych lat, jak choćby wykaz z roku akademickiego 1896–1897, jednoznacznie stwierdza, że Leon Kozłowski syn Stanisława urodził się w Charkowie 25 maja 1877 roku. Podobnie też postuluje N. Czekanow w rosyjskojęzycznym „Biograficznym słowniku dawnych wychowanków Pierwszego Charkowskiego Gimnazjum za minione stulecie 1805–1905”.

Pierwsze nauki Kozłowski pobierał w domu rodzinnym, a następnie w latach 1890–1896 uczył się w I charkowskim gimnazjum, popularnym szczególnie wśród miejscowych Polaków, które ukończył celująco, otrzymując złoty medal za osiągnięcia w nauce. W tym też jeszcze roku dziewiętnastoletni Leon Kozłowski złożył dokumenty na miejscowym uniwersytecie, pragnąc iść śladami ojca poprzez studia prawnicze. Jak podają źródła, na uniwersytet został przyjęty 17 sierpnia 1896 roku. Jednak nie dane mu było stać się wybitnym prawnikiem, gdyż nie ukończył studiów, ze względu na modne w kręgach charkowskich studentów poglądy socjalistyczne. Jak podawał jeden z jego biogramów: „Socjalistą był za młodu, z pobudek ideowych wierzył w misję klasy robotniczej”. Jako student uczęszczał na spotkania studentów socjalistów. Wśród niezadeklarowanych jeszcze politycznie, przeprowadzał agitacje, chcąc pozyskać jak największe grono zwolenników. Jednak już niebawem miał się przekonać, że „krwawe i dzikie rządy bolszewickie i wszelki mesjanizm klasowy jest występny w samym korzeniu swoim”. Otóż tuż przed ukończeniem studiów w 1901 roku po jednej z socjalistycznych akcji został aresztowany i wywieziony do Petersburga, gdzie przez 16 miesięcy przebywał w więzieniu prewencyjnym. Od tego czasu nigdy więcej na dłuższy czas nie powrócił do rodzinnego miasta.

Po zwolnieniu z więzienia został objęty nadzorem policyjnym i zakazem pobytu w miastach akademickich, przez co nie mógł ukończyć rozpoczętych w Charkowie studiów. Pierwotnie zamieszkał w Połtawie, a następnie w Rostowie nad Donem.

Dopiero w 1904 roku udało mu się wyjechać do Paryża, gdzie przez dwa lata studiował nauki polityczno-społeczne. Tam Kozłowski debiutował w pracy pisarskiej poprzez wydanie publikacji pt. „Po co człowiek żyje”. Po ukończeniu studiów powrócił do Moskwy, gdzie przystąpił do państwowego egzaminu prawniczego. W 1907 roku ogłosił drukiem kolejną publikację „Szkice o syndykalizmie francuskim”.

Od 1910 roku współpracował z najbardziej popularną moskiewską gazetą „Russkija Wiedomosti”, gdzie drukował artykuły z zakresu literatury polskiej. W tym czasie wiele pisał o Mickiewiczu, Orzeszkowej, Prusie, Konopnickiej, Reymoncie, Tetmajerze, Żuławskim i wielu innych. Po erygowaniu samodzielnej moskiewskiej gazety polskiej „Echo Polskie” – Kozłowski z całym oddaniem poświęcił się pracy w redakcji. Ponownie zajmował się problematyką związaną z literaturą polską.

W czasie I wojny światowej pozostawał w Moskwie i, jak poprzednio, wiele poświęcał się na rzecz sprawy polskiej. W tym też jeszcze okresie przejawiał lewicowe poglądy. Jednak pod wpływem działań wojennych jego przekonania ulegały powolnym zmianom. Wiele publikował, spotykał się z Polakami oraz wygłaszał okazjonalne referaty naukowe na temat spraw polskich i narodowych.

W 1918 roku jako człowiek światły został przez Aleksandra Lednickiego powołany do przedstawicielstwa w Radzie Regencyjnej, gdzie zajmował się referatem politycznym. Działalność tej instytucji została rychło przerwana. „W czasie rozgromu instytucji tej przez bolszewików, szczęśliwie uratować zdołał złożone tam depozyty w złocie, przeszło 6 milionów”. Brak dalszych wiadomości, co się stało z tymi finansami, uratowanymi przez Kozłowskiego. Prawdopodobnie nie udało się ich wywieźć z Moskwy, gdyż w lipcu 1919 roku referent polityczny został uwięziony i przez pół roku był utrzymywany w charakterze zakładnika.

Do odrodzonej Polski powrócił dopiero na początku stycznia 1920 roku. Tak Leon Kozłowski pisał o powrocie do kraju: „My zakładnicy, powracający z niewoli bolszewickiej po długiej podróży, kroczyliśmy lasem Borysowskim, zbliżając się do drutów i okopów polskich”. Wraz z Kozłowskim do macierzy miało okazję powrócić przeszło 500 zakładników wiekiem od 80 lat do niemowlęctwa. „Pochód poruszał się wolno wąską ścieżką, zasypaną śniegiem. Zdrowi i młodsi szli pieszo, słabi i dzieci jechali sankami. Po trzech tygodniach siedzenia w pociągu, do którego naładowano nas, jak śledzie do beczki i który więcej stał, niż szedł, z rozkoszą wchłanialiśmy powietrze leśne, z niewypowiedzianym uczuciem myśleliśmy o chwili, kiedy odetchniemy czystym powietrzem wolnej ziemi”.

Dalej wspominał o samej podróży: „Od roku wybieraliśmy się w drogę i już tyle razy wyjazd zdawał się bliskim i nie dochodził do skutku. Toteż niepewność nie opuszczała nas i w drodze. Obawy, że bolszewicy nie dotrzymają przyrzeczenia, złamią umowę i wrócą nas do Moskwy, lub po drodze wyładują nas z pociągu i wpakują do więzienia, budziły się wśród nas, gdy pociąg dla przyczyn niewiadomych przystawał na czas dłuższy. (…) Jechaliśmy z kraju głodu, epidemii i śmierci, a śmierć goniła nas”. Nie wszyscy dojechali. Właśnie w takiej wyjątkowej chwili część zmarło, a ich groby pozostały w miejscach nieznanych na ziemi rosyjskiej. W takich warunkach podróżni też świętowali święta Bożego Narodzenia. „W Orszy jedna z zakładniczek w pociągu powiła syna (…). W wagonach urządziliśmy choinkę, spędziliśmy święta Bożego Narodzenia, spotkaliśmy Nowy Rok, a w nocy 2 stycznia pociąg niespodziewanie ruszył i już nigdzie nie zatrzymując się dłużej, dowiózł nas prawie do linii demarkacyjnej”.

Po przybyciu do Warszawy został redaktorem naczelnym pisma „Tygodnik Polski”, wydawanego do 1923 roku, gdzie wiele pisał i przestrzegał przed okrucieństwami nowej władzy w Rosji. Jako publicysta dawał odpór ideologii bolszewickiej, poświęcając opisowi tamtejszej rzeczywistości szereg artykułów. Podobnie też wiele pisał od 1923 roku w „Kurierze Porannym”. W nowej rzeczywistości nastąpił w Kozłowskim zauważalny zwrot poglądów ku religii i katolicyzmowi.

Od stycznia 1926 roku wiele chorował. Po przeprowadzonej operacji „zdrowie jego na krótko się poprawiło, poczem z jednej choroby wpadał w drugą i do śmierci swojej łoża prawie nie opuszczał”. W tym czasie napisał szereg artykułów, przepojonych katolickim duchem. Najbardziej popularnym był „Salve Regina”. Zmarł w Warszawie 3 września 1927 roku.

Pisarze znający osobiście Kozłowskiego, zarówno, Polacy, Rosjanie, jak i Żydzi, podkreślali jednogłośnie, że był to człowiek: „cichy, skromny, małomówny, pociągał wdziękiem niezmiernej dobroci, która malowała się na twarzy jego, w oczach, w uśmiechu, w głosie – w całem zachowaniu się”.

Wobec niesprawiedliwości i okrucieństwa nowej władzy bolszewickiej był „nieubłaganym w swoim wielkim i świętym gniewie”. Przestrzegał Polaków i rząd przed nową stworzoną po rewolucji październikowej Rosją. Mówił, że Rosja jest „groźna dla nas; groźną jest czerwona dżuma, czerwona śmierć – która pędzi stamtąd”.

Obecnie po upływie 90 lat od śmierci tego wielkiego, jak go nazwał prof. Marian Zdziechowski, szermierza patriotyzmu narodowego – Leona Kozłowskiego, na jego poglądy należy spojrzeć po nowemu, gdyż jego słowa nie straciły niczego ze swej aktualności, chociaż może się wydawać, że komunizm i Związek Radziecki to dawne przeżytki. Szczególnie ważne są te słowa, które mówią o niebezpieczeństwie skrajnego nacjonalizmu, depczącego inne, odmienne przekonania. O takich postawach Kozłowski z oburzeniem mówił, że wynikają z przekonania, że „człowiek jest sędzią ludzkości, że nie ma potrzeby radzić się innych zdań prócz własnego umysłu, że wziąwszy swój rozum za osobisty cyrkiel, może wymierzać pochód historyczny wszystkim narodom i wedle własnego zdania wyrokować, co jest szczęściem innych. Ta do najwyższego stopnia posunięta pycha i zarozumiałość indywidualna daje początek energii gwałtownej, nie oglądając się na nic, depczącej przeszłość, wywracającej wszystko; stąd nienawiść ku wszystkiemu, co religijne, moralne, wynikłe z życia całego społeczeństwa”.

W obliczu wielu teraźniejszych zagrożeń warto na nowo odkryć tę postać i starać się wszelkimi sposobami ratować wspólne dziedzictwo narodowe i wolność. Zatem można żywić nadzieję, że niniejszy przyczynek znajdzie dalszą kontynuację w postaci opracowań naukowych i publicystycznych.

Marian Skowyra
Tekst ukazał się w nr 22 (290) 30 listopada – 18 grudnia 2017

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X