Stuletnia Polka otrzymała Kartę Polaka fot. Igor Rewaga / Nowy Kurier Galicyjski

Stuletnia Polka otrzymała Kartę Polaka

15 lat temu Polacy oraz osoby polskiego pochodzenia z dawnych Kresów Rzeczypospolitej, które nie posiadają obywatelstwa polskiego mogli zacząć ubiegać się o Kartę Polaka. Jest to dokument potwierdzający przynależność do narodu polskiego. W latach 2008–2023 Kartę Polaka otrzymało ponad 400 tys. naszych rodaków, głównie z Białorusi i Ukrainy. Ten proces trwa nadal.

Pod koniec września Kartę Polaka otrzymała stuletnia Hanna Michalewicz, która mieszka we wsi Łuki koło Sambora w obwodzie lwowskim. Polski dokument przywiozła jej konsul generalna RP we Lwowie Eliza Dzwonkiewicz.

– Stoimy przed domem Hanny Michalewicz, która dzisiaj obchodzi swoje setne urodziny – powiedziała dziennikarzowi Kuriera Eliza Dzwonkiewicz. – To jest wydarzenie niezwykle i bardzo miłe. Sama jubilatka jest również osobą bardzo pogodną. Ale ja jako konsul Rzeczypospolitej Polski jestem podwójnie szczęśliwa, ponieważ miałam zaszczyt wręczyć pani Hannie Kartę Polaka. Nasz konsul miesiąc temu przyjechał tutaj do pani Hanny, spotkał się z nią i rozmawiali na temat tego, z jakiej rodziny pani Hanna pochodzi, jak było u niej w domu. Ponieważ całe życie bardzo ciężko pracowała, do tej pory nigdy nie wystąpiła o ten ważny dokument, ale gdy tylko weszłam do tej jednej z dwóch izb w tym małym, ponad stuletnim domku, to pani Hanna od razu powiedziała, że jest Polką i zaczęła odmawiać razem z nami wszystkimi pacierz. Była to bardzo wzruszająca chwila. Dzisiaj życzymy pani Hannie dwustu lat!

Kiedyś wioska Łuki nazywała się Koniuszki Siemianowskie i mieszkało tam sporo Polaków. Przypominają o nich nagrobki na starym cmentarzu polskim oraz pozostałe z kościoła dwie kamienne bryły przed nową cerkiewką greckokatolicką. Na jednej z brył wzniesiono kapliczkę i umieszczono zdjęcie dawnej świątyni oraz tekst po polsku i po ukraińsku.

Spotkaliśmy tam greckokatolickiego księdza Josypa Babija, który powiedział:

– To historyczne miejsce tej wioski, ponieważ znajdowała się tu świątynia, która ma własną historię. Obecna świątynia jest już trzecią z kolei. Podobnie jak świątynia jerozolimska, która została zbudowana, zniszczona i ponownie odbudowana. W 1902 roku rzymscy katolicy zbudowali tu kaplicę. W 1925 roku kaplica ta została rozebrana, a dwa lata później, w 1927 roku, zbudowano kościół, który widać na zdjęciu na tym kamieniu. Te dwa kamienne bloki pozostały z kościoła, który został wysadzony przez władze komunistyczne w 1948 roku, a cegły, deski i blacha zostały wykorzystane do budowy stajni kołchozowych. Plebania zachowała się i jest obecnie własnością prywatną. Kiedyś było tu wiele rodzin mieszanych. Polacy żenili się z Ukrainkami, a Ukrainki z Polakami. Moja babcia była Polką, dziadek Ukraińcem. Jesteśmy rodziną ekumeniczną. Zawsze utrzymujemy kontakt z Polakami. Krewni mojej babci, którzy zostali wywiezieni do Twardogóry pod Wrocławiem, odwiedzali nas, a ja słyszałem język polski od najmłodszych lat. Dlatego szanuję i kocham zarówno ukraińską, jak i polską społeczność. Chodziłem do kościoła z babcią i do cerkwi z dziadkiem. W 2008 roku zaczęliśmy budować tę cerkiew, a za 5 lat, w 2013 roku, została ona konsekrowana. Ta świątynia jest otwarta dla wszystkich. Niedawno cieszyliśmy się z wizyty polskiego księdza, który przyjechał do nas na uroczystość. Jeśli umiera rzymski katolik, odprawia się tu za niego mszę. Żyjemy w pokoju, jak nas uczy nasz Zbawiciel Jezus Chrystus.

fot. Igor Rewaga / Nowy Kurier Galicyjski

Kiedyś Hanna Michalewicz jeździła do kościoła w Rudkach. Ostatnio korzysta z opieki duchowej miejscowego proboszcza greckokatolickiego. Po II wojnie światowej w tej wsi prawie nie pozostało Polaków, jednak Hanna Michalewicz przekazała polskość swoim dzieciom i wnukom.

Rozmawiamy z wnukiem jubilatki Włodzimierzem Michalewiczem.

– Wnuków było czterech, a dzieci moja babcia miała dwoje – opowiadał. – To była córka Jana i syn Andrzej, na którego wszyscy wołali: Gienek. Córka jest z 1951 roku, a syn 1947 roku urodzenia. Babcia od urodzenia cały czas mieszkała w tym obejściu, tylko że to był jeszcze stary dom. Później jej ojciec pojechał do Francji i zarobił pieniądze, jak babcia opowiadał, i postawili już ten budynek. W tym domu cały czas mieszka. Pracowała tutaj, w tej wsi był kołchoz, babcia pracowała w polu. Dom jest koło lasu i dobre powietrze jej służy. Babcia dużo chodziła. Pamiętam, że gdy byłem mały, babcia miała dwie krowy, jeszcze jakieś cielęta, świnie, oprócz pola. To wszystko chciało jeść. Babcia cały czas była w ruchu i dożyła tych lat. Modliła się babcia po polsku. Obchodziliśmy wszystkie święta, bo jest dwa tygodni różnicy między ukraińskimi świętami i polskimi. Więc u jednej babci były święta ukraińskie, jak przyjeżdżałem, a dwa tygodnie wcześniej obchodziliśmy święta polskie. Czyli stoły były nakrywane dwa razy. W języku polskim rozmawiał jej tata i to on nauczył ją rozmawiać i modlić się.

fot. Igor Rewaga / Nowy Kurier Galicyjski

Ostatnich pojedynczych Polaków na tym terenie wciąż poszukuje Sergiusz Sylantiew, prezes Regionalnego Towarzystwa Kultury Polskiej w Borysławiu. Właśnie on poinformował redakcję Kuriera o stuleciu Hanny Michalewicz.

– Trudno powiedzieć, ile takich osób pozostało – powiedział. – Nikt faktycznie żadnej pracy nie prowadzi, żeby tych ludzi poszukiwać, żeby spisywać to, co oni jeszcze pamiętają. Ostatnio byliśmy u pani Heleny, ostatniej Polki w Podbużu, zapisaliśmy parę piosenek od niej. Jest jeszcze jedna pani, 92 lata ma, we wsi Smulna. Też ostatnia tam Polka. Jest parę Polek w Stupnicy Polskiej koło Drohobycza. W Nowoszycach, słyszałem, że jest jedna Polka. Jak poszukuję? Pytam. Po prostu nieraz podczas jakiejś rozmowy pytam: czy u was na wsi są jeszcze Polacy? I tak po jednej, po jednej osobie ci ludzie się odnajdują. Pani Michalewicz wnuk jest u nas wiceprezesem. Kiedyś powiedział: moja babcia obchodzi sto lat, jeździła do kościoła do Rudek. Ja mówię: Kiedy? – Przy końcu września. No i my już do tego czasu się szykowali, żeby tu przyjechać, żeby ją pozdrowić.

Konstanty Czawaga

Tekst ukazał się w nr 19 (431), 17 – 30 października 2023

Przez całe życie pracuje jako reporter, jest podróżnikiem i poszukiwaczem ciekawych osobowości do reportaży i wywiadów. Skupiony głównie na tematach związanych z relacjami polsko-ukraińskimi i życiem religijnym. Zamiłowany w Huculszczyźnie i Bukowinie, gdzie ładuje swoje akumulatory.

X