Starania arcybiskupa Mariana Franciszka Jaworskiego o zwrot dóbr kościelnych sprzed 1939 roku. Część 10 Wnętrze kościoła w Malechowie, który przez lata pełnił funkcję mieszkań dla nauczycieli. Oddany w stanie ruiny. Stan 2010

Starania arcybiskupa Mariana Franciszka Jaworskiego o zwrot dóbr kościelnych sprzed 1939 roku. Część 10

W 1995 roku ostatecznie została zlikwidowana placówka sióstr józefitek w Domu Starców we Lwowie Majerówce. Przyczyną był brak życzliwości władz zakładu wobec rzymskokatolickich sióstr. Opiekę nad starcami w zakładzie niebawem przejęły greckokatolickie siostry. W okresie letnim 1996 roku jeden z roczników lwowskich kleryków rzymskokatolickich pełnił praktykę duszpasterską, jednak tym razem u boku greckokatolickich sióstr.

Dobromil. Kaplica Matki Bożej Wspomożenia Wiernych, przejęta przez grekokatolików. Stan 2011

Nie był to zresztą jedyny przykład braku życzliwości, czy wręcz wrogości wobec duchowieństwa i sióstr zakonnych Kościoła rzymskokatolickiego. W 2004 roku kapłani pragnęli podjąć posługę duszpasterską na terenie jednego z lwowskich zakładów penitencjarnych oraz zakładu dla psychicznie chorych na Kulparkowie. W jednym jak i drugim przypadku duchownym oświadczono: „W naszym zakładzie Polaków nie ma”, co duchowny przyjął z zadowoleniem, że Polacy są na tyle uczciwymi obywatelami, że nie trafiają do więzień. Próbowano zastraszać lub też zniechęcać arcybiskupa Mariana Jaworskiego przed kupnem zniszczonego sanatorium „Elektron” w Brzuchowicach, gdzie niebawem rozlokowano seminarium duchowne.

Należy zauważyć, że po II wojnie światowej część wyposażenia ruchomego udało się uratować przez wyjeżdżających do Polski kapłanów. Jednak część pozostawiona na miejscu zasiliła muzea oraz miejscowe cerkwie greckokatolickie. Jeszcze inne uległy całkowitemu zniszczeniu. Te, które znalazły się w muzeach, nigdy nie powróciły do swoich miejsc przeznaczenia, gdyż dyrektorzy uważają zagrabione precjoza kościelne za swoją własność. Przykładem mogą być batalistyczne obrazy z kolegiaty żółkiewskiej, o które parafia zabiega od 1991 roku. Brak również w wielu miejscach dobrej woli ze strony greckokatolickich proboszczów na przekazanie łacińskiego inwentarza łacinnikom. Jedynie sporadycznie zdarzały się przekazania takich obiektów, jak choćby obraz św. Stanisława, który przekazano z cerkwi w Żurowie do kościoła w Firlejowie. Również ze Starego Sioła do kościoła Matki Bożej Gromnicznej we Lwowie został przewieziony jeden konfesjonał, przechowywany przez lata na chórze kościelnym. Oddano też odnalezione księgi metrykalne z tej parafii. Jednak takie przypadki należały raczej do rzadkości.

Kościół w Bohorodczanach. Stan 2011

Większość dawnego sprzętu kościelnego nowi właściciele poddali zniszczeniu. W wielu miejscowościach po przeprowadzanych pracach remontowych dawne ławki kościelne, kandelabry i inne precjoza ulegały zniszczeniu na podwórkach przykościelnych. W dawnym Felicientalu w kościele zamienionym na cerkiew prawosławną zachowało się wiele sprzętów kościelnych, w tym organy, które nie były używane przez wyznawców prawosławia. Na skutek pożaru dawnego kościoła przepadły one bezpowrotnie. W Podkamieniu koło Rohatyna niektóre precjoza, w tym obrazy i dzwony z dawnego kościoła zdeponowano w dzwonnicy przycerkiewnej, narażając je na całkowite zniszczenie. W dawnych kościołach w Brodach czy też Tuligłowach przechowywano dawne monstrancje, które przy dobrej woli można było oddać pobliskim funkcjonującym parafiom rzymskokatolickim. Jednak, szczególnie w Brodach, te precjoza są traktowane jako trofea po łacinnikach, którym odebrano świątynię i zawładnięto zachowanym inwentarzem. W kościele w Tuligłowach, gdzie równocześnie sprawują nabożeństwa grekokatolicy i prawosławni, zachowały się dawne organy, które nie są używane we wschodniej liturgii i przeszkadzają w śpiewie chóru cerkiewnego. Nie było dobrej woli na zarejestrowanie miejscowej rzymskokatolickiej wspólnoty, a także nie przekazano organów dla któregoś z pobliskich kościołów.

Niekiedy świętych, przedstawianych na figurach czy obrazach, całkowicie zmieniano. Tak we Lwowie św. Elżbieta stała się św. Olgą. Nie brak takich przykładów i w innych miejscowościach. W obiektach, przynależnych do grekokatolików, zamalowano szereg dobrze zachowanych fresków i malowideł kościelnych. Tak, przykładowo, zniszczono szereg malowideł w Podkamieniu, a w dawnym kościele w Brodach, umieszczono malowidła politycznych przywódców. Na kościołach zamiast wież, pojawiły się cerkiewne kopuły.

Kutyszcze. Widok na bramę i cerkiew. Stan 2012

W Kutyszczach koło Tłumacza na bramie wejściowej do nowej cerkwi prawosławnej gospodarze umieścili monstrancję (a właściwie XIX-wieczną glorię, bez stopy). Repozytorium wypełnili białą szmatą pozorując wystawienie Najświętszego Sakramentu w kościele katolickim. Dopiero po wielu publikacjach w gazetach usunięto tę dekorację bramy. Należy zauważyć, że niniejsza monstrancja mogła być częścią wyposażenia dawnej greckokatolickiej cerkwi lub pobliskiej rzymskokatolickiej kaplicy. Po II wojnie światowej kaplica popadła w głęboką ruinę, zaś dawna drewniana greckokatolicka cerkiew po wybudowaniu nowej murowanej cerkwi, tym razem prawosławnej, została opuszczona.

Kutyszcze. Rzymskokatolicka monstracja została umieszczona jako dekoracja na bramie cerkiewnej. Stan 2012

W 1998 roku tuż przed uroczystością Wszystkich Świętych na Cmentarzu Orląt Lwowskich doszło do szeregu profanacji grobów, w tym malowania i niszczenia grobów. Z racji tego w archidiecezjalnym czasopiśmie „Radość Wiary” umieszczono apel tej treści: „Wyrażamy nadzieję, że władzom Lwowa wystarczy dobrej woli i determinacji, aby wspólnie z polską stroną doprowadzić proces rekonstrukcji cmentarza do końca. Nie można się godzić na to, aby elementy o charakterze skrajnym niszczyły z takim trudem rozpoczętą współpracę między Ukrainą a Polską”.

Kutyszcze. Zdewastowana łacińska kaplica Stan 2012

W Winnikach dzięki staraniom o. Rafała Kiernickiego kościół został oddany rzymskokatolickiej wspólnocie. Jednak przez wiele lat zabiegano o zwrot dawnej plebanii parafialnej oraz usunięcie metalowych baraków sprzed świątyni. Plebania w okresie powojennym była wykorzystywana przez miejscową szkołę. W okresie letnim organizowano tam kolonie letnie dla dzieci. Po 1990 roku została opuszczona i schronienie w niej znaleźli miejscowi bezdomni. W chwili złożenia prośby o jej odzyskanie przez rzymskokatolicką wspólnotę, dawną plebanię sprywatyzował jeden z mieszkańców jako magazyn produktów spożywczych, jednak nadal schronienie tam znajdowali bezdomni, a sam krok z prywatyzacją, na co zezwoliły miejscowe władze, zniwelował możliwość odzyskania kościelnej własności.

Kolejną trudnością, z jaką borykała się przez wiele lat wspólnota w Winnikach, były metalowe baraki ustawione tuż przed głównym wejściem na teren świątyni. Właściciel tych obiektów przez cały czas uparcie pozostawał przy stanowisku, że nie zezwoli na rozebranie dawnych sklepów.

Należy także zwrócić uwagę na przypadek, jaki zaistniał w Spilczynie koło Bóbrki, gdzie w 1991 roku greckokatolicka wspólnota przejęła dawną łacińską kaplicę Podwyższenia Krzyża Świętego. W 1996 roku we wsi podjęto budowę nowej cerkwi greckokatolickiej. Po sfinalizowaniu budownictwa nabożeństwa przeniesiono do nowej cerkwi, a łacińska świątynia pozostała w opuszczeniu. W przyszłości nawet jeśli pojawi się w miejscowości rzymskokatolicka wspólnota, nie może liczyć na odzyskanie swojej własności, gdyż w świetle obowiązującego prawa świątynia jest własnością grekokatolików i to oni mogą decydować o jej przyszłych losach. Można przypuszczać, że podzieli los rozebranych rzymskokatolickich świątyń.

Casus Dobromil, Strzałkowice i Rudki

Dość spektakularnych akcji dopuszczano się w Dobromilu. Jeszcze na początku lat 90., a następnie w 1998 roku ze strony wspólnoty greckokatolickiej urządzono „atak na kościół w Dobromilu, z takim trudem przez naszych parafian odnowiony” – pisał w kronice parafialnej ówczesny proboszcz ks. Edward Loranc. W pobliskiej greckokatolickiej parafii „między sobą nieraz mówili: tam w kościele parę starych babek, jak umrą – (kościół) zabierzemy”. Początki tego typu działań należy upatrywać w pierwszych latach odradzania się Kościoła greckokatolickiego, gdy „grekokatolicy wyszli z podziemia i zaczęli upominać się o swoją cerkiew w Dobromilu”. Wówczas to „dochodziło do walk pod cerkwią na kamienie, gdzie interweniowała policja. Skończyło się tym, że cerkwi nie oddali, ani nie pozwolili odprawiać na przemian obu wyznaniom, jak to jest w Chyrowie. Ojca Włodzimierza nazwali politykiem i zamknęli dla niego drzwi cerkwi”.

Relikwie bł. Jakuba Strzemię przed zamkniętym kościołem w Sokalu. Stan 2010

W tej sytuacji grekokatolikom przekazano dawną rzymskokatolicką kaplicę Matki Bożej Wspomożenia Wiernych, znajdującą się przy zakręcie do Chyrowa. Wówczas to zaczęto przymierzać się do przejęcia parafialnego kościoła w Dobromilu, który przez cały okres komunistyczny był czynny i służył schronieniem dla znacznej grupy grekokatolików. Tak pewnego razu po odpuście greckokatolickim diak cerkiewny zwrócił się do ks. Edwarda o wpuszczenie ich do kościoła. W następnych miesiącach tego typu „podjazdów bywało sporo”.

„Pewnego razu – pisał ks. Loranc – zabieram w Chyrowie na stacji benzynowej paru ludzi z miejskiej rady do Dobromila. Po drodze pada pytanie, dlaczego nie zaglądam do miejskiej rady, przecież już nowa władza. Mówię, że na razie nie mam sprawy, ale będę miał, bo chcę zrobić akt własności kościoła. I słyszę pytanie – To jeszcze nie ma? Kiedy wysiedli – widzę, że stoją w grupce i o czymś rozmawiają, już wiem, o czym”.

Na dalsze kroki ze strony grekokatolików nie trzeba było długo czekać. W połowie sierpnia 1998 roku „o. Włodzimierz posyła do mnie chłopaka z prośbą, abym odpowiedział na pytania: z którego roku jest kościół? Ilu nas jest? – Naprawdę teraz się przeraziłem, bo te informacje potrzebne są do aktu własności kościoła”. W tej sytuacji należało działać, aby załatwić wszystkie niezbędne dokumenty własności kościoła i przylegającego doń terenu, który 28 sierpnia 1998 roku ostatecznie przekazano na rzecz rzymskokatolickiej parafii. W ten sposób ustały wszystkie pogłoski oraz próby zajęcia kościoła.

Próby przejęcia kościoła przez wspólnotę grekokatolików podejmowano też w Strzałkowicach. Tu również mówiono pokątnie, że po śmierci „tych kilku babek” kościół zostanie przekazany grekokatolikom, gdyż utworzona w latach 90. wspólnota greckokatolicka nie posiadała własnej świątyni. Przed II wojną światową we wsi mieszkali praktycznie jedynie Polacy, a nieliczni Ukraińcy korzystali z cerkwi w pobliskich Waniowicach.

Sambor. Kaplica św. Łazarza. Stan 1995

Początkowo pod koniec lat 80. XX wieku to prawosławni zabiegali u władz o przejęcie kościoła na cerkiew. W tym celu udawali się do różnych komitetów partii. Nieraz na korytarzach urzędów wymijali się przedstawiciele rzymskokatolickiej i prawosławnej wspólnoty, zabiegając o przyznanie im kościoła. W ostateczności kościół oddano prawowitym właścicielom. Wówczas to niejaki Sokalski, prawosławny, w Uroczystość Bożego Narodzenia w godzinach wieczornych pod boczne drzwi świątyni podłożył materiały łatwopalne, które podpalił. Był to czyn, wynikający z nienawiści do Polaków, którzy otrzymali na własność swój kościół. Kościół nie spłonął jedynie dzięki temu, że mocny wiatr wiejący tej nocy, porozrzucał palącą się słomę. Dopiero z rana zauważono uszkodzone przez ogień drzwi i porozrzucaną nadpaloną słomę.

Po utworzeniu greckokatolickiej wspólnoty w Strzałkowicach jej wyznawcy stanęli przed koniecznością budowy nowej cerkwi, gdyż prawosławni nie godzili się na wspólne użytkowanie wybudowanej pod koniec lat 80. XX wieku cerkwi. Grekokatolicy próbowali przejąć dawną rzymskokatolicką plebanię na własność lub wybudować cerkiew na dawnym rzymskokatolickim cmentarzu w centrum wsi. W tym celu wywierano liczne naciski na rzymskokatolickich księży w Samborze, pod których opieką był wówczas kościół w Strzałkowicach. Z powodu sprzeciwu też grekokatolików łacinnikom nie oddano dawnej wikarówki. Ostatecznie konflikty międzywyznaniowe w Strzałkowicach ucichły wraz z wybudowaniem nowej cerkwi greckokatolickiej.

Wreszcie do Rudek koło Sambora w 1995 roku powrócił obraz Matki Bożej Rudeckiej w swej wiernej kopii cudownego obrazu. Na tle odnawiającego się kultu Matki Bożej w Rudkach 2 lipca 1996 roku ikona została uroczyście ukoronowana przez abpa Mariana Jaworskiego, który w 2003 roku reaktywował sanktuarium maryjne w kościele rudeckim. W tym czasie greckokatolicka wspólnota wysunęła hipotezę, że skoro jest to ikona, to powinna znaleźć się w cerkwi greckokatolickiej, a nie w kościele. Próbowano różnymi sposobami zdyskredytować kościół i jego proboszcza. Ostatecznie, aby odwrócić uwagę od kościoła przy drodze prowadzącej do Sambora, naprzeciwko greckokatolickiej cerkwi wybudowano kaplicę przydrożną, w której umieszczono kopię obrazu Matki Bożej Rudeckiej.

Powyżej przytoczone przykłady są jedynie niewielką częścią tego, co miało miejsce w latach 90. XX wieku na terenie archidiecezji lwowskiej, a które pod wpływem lat uległy zapomnieniu, gdyż w większości nie były dotychczas publikowane. Obecnie nadal czekają na wydobycie na światło i zachowanie dla potomnych, aby nie zatraciła się z pamięć trudnych zmagań o tożsamość Kościoła rzymskokatolickiego.

Kościół w Tartakowie. Stan 2011

Zakończenie

Pod koniec posługi kardynała Mariana Jaworskiego na terenie archidiecezji lwowskiej tak pisała polska Katolicka Agencja Informacyjna: „O trudnym i bolesnym problemie zwrotu obiektów sakralnych Kościołowi katolickiemu na Ukrainie mówił w Radomiu europoseł Dariusz Grabowski, członek komisji Parlamentu Europejskiego ds. Kontaktów z Ukrainą. W najbliższych tygodniach komisja ponownie udaje się z wizytą na Ukrainę.

Dariusz Grabowski wraz z innymi członkami komisji wielokrotnie rozmawiał z metropolitą lwowskim kard. Marianem Jaworskim. – Nikt nie ukrywa, że sprawa zwrotu majątku kościelnego jest trudnym i bolesnym problemem. Kardynał Jaworski jest człowiekiem o wielkiej charyzmie, walczącym o zwrot kościołów. Mam nadzieję, że sprawy w tym zakresie będą się posuwać.

W ocenie Grabowskiego, Kościół katolicki liczy na zwrot co najmniej kilkudziesięciu obiektów sakralnych, w tym wielu kościołów. – Trzeba jednak wiedzieć, że wiele z nich jest w opłakanym stanie, wręcz zrujnowanych, potrzeba wielu funduszy, aby je odnowić. Ponadto część świątyń to dziś muzea i magazyny – podkreślił poseł Grabowski.

W 2001 roku ówczesny prezydent Ukrainy Leonid Kuczma po wizycie Jana Pawła II wydał dekret dotyczący zwrotu prawowitym właścicielom wszystkich obiektów sakralnych zarekwirowanych w czasach sowieckich. Podobne zarządzenie wydał także obecny prezydent Wiktor Juszczenko. Mimo apeli wiernych prezydenckie dekrety nie zostały wykonane”.

W wywiadzie do Tygodnika Powszechnego z 1997 roku tak mówił o Kościele lwowskim jego rządca abp Marian Jaworski: „Zwrócono nam drewniany kościółek na Zboiskach, jakiś dom kupiliśmy i prowadzimy tam duszpasterstwo. Nie chciano nam zwrócić ani domu biskupiego, ani seminarium, ani innych plebanii, to prawda. Co robimy? Jak gdzieś uciułamy pieniądze, to kupujemy jedno czy drugie mieszkanie, tam mieszkają księża czy siostry zakonne. Nabyliśmy były ośrodek wypoczynkowy w Brzuchowicach, strasznie zdewastowany. I staramy się w nim uruchomić seminarium. Kupiliśmy dom na Sichowie (duże osiedle), ksiądz powybijał w nim ściany, zrobił kaplicę i tam teraz było 40 dzieci do I Komunii św.

Dopiero drugi rok mieszkam w kupionym domu, który trzeba było od dołu do góry remontować. Mam tam dwa pokoje, w pozostałych mieszkają kanclerz i siostry. Mogę już przynajmniej prać bieliznę, bo wcześniej wszystko prałem w Polsce. Trzeba jeszcze wspomnieć, że nie mamy żadnych zakładów dla chorych ani dla dzieci, ale mamy kilka sióstr, które prowadzą tzw. pielęgniarstwo otwarte, tzn. jeżdżą do chorych, opiekują się nimi, kupują lekarstwa. Staramy się to robić w miarę naszych możliwości. Bo to jest właśnie Kościół”.

Swoje rozmyślania podsumował następującym twierdzeniem: „Z zainteresowaniem przeczytałem wywiad z p. Wiaczesławem Czornowiłem Światło w ukraińskim tunelu (TP nr 35/1997). Szczególnie słowa, że nie ma problemów z mniejszością polską. Polacy żyją w Mikołajowie, chcieli mieć kościół, bo kiedyś tam istniał, więc reaktywowano kościół. W Kijowie otwarto na nowo wielki polski kościół, przywrócono nawet nazwę ulicy Kościelnej. Takich przykładów jest wiele. Oczywiście nie wszystko układa się zawsze tak idealnie. Niestety, są przypadki np. Brody, Tarnopol, Komarno, Olesko, gdzie Kościół rzymskokatolicki mimo starań nie odzyskał dawnych świątyń do niego należących. Jego wierni są z tego powodu w sytuacji szczególnie trudnej. Czy w dążeniu do pojednania nie można współużytkować tych świątyń?”

Jeszcze mocniejsze słowa w tym kontekście wypowiedział ks. Marian Buczek w czasie spotkania sekretarzy generalnych Episkopatów Europejskich w dniach 18–21 czerwca 1995 roku w Loreto: „Nie chcemy żadnych przywilejów, nie chcemy odzyskania wszystkich świątyń, które przed wojną należały do rzymskich katolików. Jesteśmy realistami. Mimo napiętej sytuacji rzymscy katolicy nigdy nie dopuszczą do sytuacji, w której katolik będzie walczył z katolikiem”.

To jednak co dokonało się na terenie archidiecezji lwowskiej w latach 1991–2008 niewątpliwie wpłynęło na zdrowie lwowskiego metropolity. Zwłaszcza w ostatnich latach życia wiele chorował, często się leczył, a wieczorami jak sam mawiał – bał się iść spać, gdyż ciągle przychodziły na myśl te upokorzenia i zniewagi, jakich zaznał, zwłaszcza na początku posługiwania w archidiecezji lwowskiej.

Za to, że nie zrezygnował i nie poddał się pokusie łatwiejszego życia w Lubaczowie, lecz wiernie bronił misji Kościoła katolickiego na Ukrainie – należy mu się wdzięczna pamięć i uszanowanie, a ukazany powyżej materiał jest jedynie namiastką tego co przeżywał, nad czym ubolewał i o co się modlił każdego dnia arcybiskup, a następnie kardynał Marian Franciszek Jaworski.

Marian Skowyra

Tekst ukazał się w nr 11 (421), 16 – 29 czerwca 2023

X