Sojusz Ukrainy z Polską – kogo boi się Rosja i UE

Zamieszczony poniżej artykuł jest ilustracją pewnego zjawiska, pewnej jakościowej zmiany, która zaszła na Ukrainie w okresie ostatnich kilkunastu miesięcy.

Jak grzyby po deszczu pojawiają się w ukraińskim Internecie artykuły, portale czy grupy dyskusyjne podejmujące temat sojuszu z Polską czy też szerzej – sojuszu państw od Bałtyku po Morze Czarne.

Pomimo wojny zachodni sojusznicy nie dostarczają Ukrainie tzw. śmiercionośnej broni. Można nawet mówić o niejawnym embargu, które przestrzega większość państw europejskich. Są też inne „kłopotliwe kwestie” w stosunkach z Zachodem. Dlaczego by jednak nie wykorzystać tych ograniczeń jako przewagi i nie podjąć ruchu wyprzedzającego – nie taktycznego, a strategicznego. Na przykład, wstąpić w sojusz z Polską i rzucić wyzwanie ekonomicznym i politycznym lokomotywom UE?

Wiadomo kto zestrzelił malezyjski Boeing, kto jest źródłem agresji w Europie, kto zagraża stabilności i pokojowi na kontynencie. Administracja prezydenta Stanów Zjednoczonych jednoznacznie daje do zrozumienia, że dla niej problemem nr 1 nie jest już jedynie Państwo Islamskie, ale także Rosja z jej zerwaniem umów o ograniczeniu zbrojeń. Właśnie Rosja jednostronnie wymówiła inspekcję obiektów jądrowych, grożąc jednocześnie wyjściem z paktu o nierozprzestrzenieniu broni atomowej. To Rosja jednostronnie wycofuje się z umowy o ograniczeniu broni konwencjonalnej.

Tym niemniej, Ukraina, która ledwo jest w stanie postawić na nogi swój przemysł zbrojeniowy, nie tylko nie otrzymuje broni od swych politycznych sojuszników, ale nawet komponentów uzbrojenia. Zachód boi się Rosji i nie chce jej drażnić, maniąc kijem i marchewką w kierunku jak twierdzą światowi analitycy nieuchronnej pułapki. W pewnej mierze tak, ale tylko w pewnej. Zachód obawia się niestabilności wewnątrz Ukrainy, batalionów ochotniczych i braku kontroli nad nimi, odstrasza go słabość władzy centralnej i korupcja. W tym też jest część prawdy. Spójrzmy jednak nieco do przodu.

Istnieje temat, którego nie chcą podejmować politycy zarówno na Zachodzie, jak i w Rosji. Tematem tym jest możliwe zbliżenie politycznych pozycji Ukrainy i Polski. Temat jest na tyle tabu, że nawet polscy politycy nie chcą go komentować. Tymczasem historia znów się powtarza i to wcale nie jako farsa lub dramat.

Polska i Ukraina mają w dużej mierze wspólną historię, w której nie brakowało sytuacji konfliktowych. Tworzenie państwa ukraińskiego odbywało się przecież właśnie w tle walki z Rzeczpospolitą. Jednak ekonomiczne i polityczne powiązania znacznych obszarów Ukrainy z Polską istniały aż do 1939 roku, kiedy to pakt Ribbentropa-Mołotowa znów podzielił Polskę na części. Dziś natomiast, ekonomiczne powiązania Ukrainy i Polski przeżywają wzrost i w pewnym stopniu renesans. Jawi się również aspekt polityczny. Jednak kwestia stabilnej unii polsko-ukraińskiej nie jest podejmowana. Chociaż mogłaby ona przynieść korzyści, które w ciągu najbliższych lat stałyby się kluczowe dla polityki i ekonomiki Europy.

Jeżeli za 10–15 lat Polska i Ukraina byłyby w stanie połączyć się politycznie i ekonomicznie, tworząc także sojusz militarny, to stanęłyby w jednym rzędzie z takimi państwami jak Niemcy, Wielka Brytania i Francja, a jednocześnie znacznie wyprzedziłyby Rosję. Dlaczego? Nie trudno zauważyć, że Polska z około 39-milionową ludnością i Ukraina z 43,5 milionem swoich mieszkańców (bez uwzględnienia mieszkańców Krymu) mając przemysł ciężki i zamknięte cykle produkcyjne, mogą stać się godną konkurencją dla towarów europejskich w ramach wspólnego rynku. Polityczny sojusz Polski i Ukrainy miałby ogromne znaczenie, chociażby przez swe geopolityczne położenie.

Taki sojusz całkowicie przegrodziłby drogę z Europy do Azji od Bałtyku do Morza Czarnego. Pozostałby tylko niepewny przesmyk przez Turcję. Tymczasem rozbudowana sieć transportowa Ukrainy i Polski byłaby trwałą podstawą przemieszczania towarów – stacją tranzytową „wielkiego szlaku jedwabnego”, który już teraz jest intensywnie budowany przez Chiny. Od tego miejsca w Europie zależeć będzie cała Azja, włączając Chiny, republiki środkowo azjatyckie byłego ZSRS i naturalnie, Rosja. W sensie politycznym Rosja zostałaby odrzucona do okresu sprzed Piotra I, mając w swoim arsenale jedynie wyjścia do mórz wewnętrznych, cieśniny których są kontrolowane przez stronę trzecią – pośredników handlowych.

Należy tu podkreślić też ważność sojuszu militarnego obu państw. Taki sojusz musiałby przewidywać silną armię, która już przeszła próbę w walkach z poważnym przeciwnikiem. W wypadku zjednoczenia i przejścia na nowe technologie wojskowe wspólna armia Polski i Ukrainy może odgrywać nie ostatnią rolę w NATO, taką jak obecnie Francja czy Wielka Brytania. Wojsko Polskie (140 tys. stałego składu) i Armia Ukraińska (250 tys.) ze wspólnym budżetem 16 mld dol., plus ciężkie uzbrojenie i możliwość umieszczenia systemów obrony przeciwrakietowej na swoich terytoriach, przekształciłyby ten region w dobrze bronioną granicę. Armia tego sojuszu byłaby najsilniejszą w Europie.

To właśnie stąd biorą się obawy. Stąd praktycznie zupełne milczenie o perspektywach potężnego ukraińsko-polskiego sojuszu. Sojuszu, który stałby się konkurencyjnym dla lokomotyw Europy. Rola Ukrainy jest tu kluczową. W znacznym stopniu od polityki Ukrainy w ciągu najbliższych 10 lat zależy, czy odbędzie się znaczące zbliżenie pomiędzy Polakami i Ukraińcami, które w końcu doprowadzi do sojuszu. Będą się temu z całej siły przeciwstawiać zarówno Europejczycy, jak i Rosjanie, dla których ten sojusz stałby się faktycznie wyrokiem. Dla Ukrainy natomiast sytuacja byłaby zdecydowanie wygrana Przyniosłaby jej cały szereg korzyści, nie tylko w aspektach politycznym i obronnym.

Za dziesięć lat, przy sprzyjających warunkach, PKB Ukrainy może wzrosnąć dwukrotnie w porównaniu z rokiem 2015 i będzie wynosić 420 mld dolarów. Polska – to ponad 1,2 tryliona dolarów. Ogółem jest to poziom Rosji i kilku dużych państw europejskich. Kontrola szlaków handlowych pomiędzy Europą i Azją pozwoli na efektywne transkontynentalne programy ekonomiczne. Dynamika wzrostu nie tylko się zachowa, ale i przyśpieszy, co w ciągu 20 lat doprowadzi do wzrostu PKB, porównywalnego z Francją i Wielką Brytanią.

Jasno z tego wynika, że przyszłość Ukrainy warto powiązywać nie tyle, albo nie tylko ze wstępem Ukrainy do UE, ile z integracją z silnym historycznym partnerem, co pozwoliłoby na prowadzenie silnej i niezależnej polityki ekonomicznej. Lokalna integracja – to ścieżka w przyszłość, którą należy budować już dziś, bez względu na możliwy opór szeregu sił politycznych i ekonomicznych. Tu należy tez zagwarantować sobie poparcie strony, która byłaby najbardziej zainteresowana w takim sojuszu. Są to USA i Kanada, które są zainteresowane w silnym proamerykańskim sojuszniku w Europie, szczególnie na jej Wschodzie. W taki sposób USA otrzymałyby dwóch sojuszników – Wielką Brytanię i Polskę-Ukrainę – na dwóch przeciwstawnych rubieżach Europy, które niosłyby gwarancje bezpieczeństwa całego regionu.

Witalij Rożdajew, Wiktor Szewczuk
Tytuł wersji polskiej pochodzi od redakcji KG. Materiał ukazał się na rosyjskojęzycznym portalu rusjev.net/2015/08/02. Tytuł oryginału „Почему Украины опасаются и не говорят о главном”.
Tekst ukazał się w nr 14-15 (234-235) 14–27 sierpnia 2015

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X