Jak Europa postrzega Ukrainę?

Dla Europy Ukraina nigdy nie była krajem, na który zwracano specjalną uwagę.

Bliskość Rosji i jej wciąż bardzo silne wpływy gospodarcze i polityczne na Ukrainie, raczej zniechęcały do bliższego zainteresowania tym krajem. Stereotyp kraju słabego gospodarczo, ze złą infrastrukturą, z olbrzymią korupcją, ułomnym prawem czy wręcz słabym państwem, działał i nadal działa na nielicznych zainteresowanych jak kubeł zimnej wody wylany na głowę.

Ukraina miała dwa razy swoje „pięć minut”: na przełomie lat 2004-2005, kiedy masowe protesty przeciw fałszerstwom wyborczym zwróciły uwagę świata na ten kraj, i po tragicznych wydarzeniach na Majdanie Niezależności zimą 2013/2014, kiedy prezydent Wiktor Janukowycz został obalony i uciekł z kraju do Rosji. Tych nielicznych chwil szczególnego zainteresowania ze strony świata politycy tego kraju nie wykorzystali. Wobec wielu konfliktów w różnych miejscach globu, problemów Europy z falą emigrantów z Afryki, problemy Ukrainy nie mogły pozostać w centrum zainteresowania.

W ukraińskiej elicie politycznej doraźne lokalne interesy zawsze wygrywały z myśleniem długofalowym i propaństwowym. Poczet rządzących na Ukrainie oligarchów jako główne zadanie nieustannie stawiał sobie utrwalenie własnych wpływów i eliminacji konkurencji. Czy to Leonid Kuczma, czy to Wiktor Juszczenko, czy jego późniejsza zaciekła przeciwniczka Julia Tymoszenko, nie wspominając Wiktora Janukowycza, wszyscy oni nie mieli długofalowych planów wzmocnienia i rozbudowy Ukrainy. W polityce międzynarodowej wszystko sprowadzało się do lawirowania pomiędzy Wschodem a Zachodem, w czym najlepszy był Leonid Kuczma ze swoją polityką wielowektorowości. Urodzona intrygantka i arcyambitna Julia Tymoszenko nawet nie stwarzała pozorów swojego działania politycznego. Jasno dawała do zrozumienia, że tylko władza, bez jakościowych zmian politycznych w elitach, jest jej celem. Wiktor Juszczenko, będący „ikoną” Pomarańczowej Rewolucji, szczególnie po próbie otrucia go dioksynami, zmarnował całkowicie swój kapitał polityczny oraz zaufanie międzynarodowe oraz sympatię, jaką udało mu się zbudować od momentu gdy został szefem Narodowego Banku Ukrainy.

Tak samo ocenili go Ukraińcy, szybko cofając swój społeczny mandat zaufania. „Pomarańczowa Rewolucja” nie przeorała gruntu politycznego kraju, dlatego też kraj dalej nie miał zdrowego fundamentu własnej państwowości i nie był w stanie rozwijać się na wzorcach prawa międzynarodowego. Wszystkim rządziły pieniądze i wpływy, bez myślenia o własnym państwie. Brak szacunku dla współobywateli szybko zaowocował zniechęceniem ich do jakichkolwiek elit politycznych a własne państwo było przez nich postrzegane jako „oni”, którzy mogą i mają wszystko, i „nas”, którzy mają niewiele lub nic do powiedzenia.

Często, mając kontakt z Europejczykami, zadaję im pytanie jak odczuwają Ukrainę i jej problemy. Pomijając opinie Polaków, którzy w większości rozumieją Ukraińców i ich sposób myślenia o własnym państwie, Niemcy, Czesi , Austriacy czy obywatele Beneluksu chłodno lub wręcz z niechęcią odnoszą się do Ukrainy i jej problemów. Niemalże wszyscy rozmówcy podkreślają, że kraj w którym politycy nie myślą o nim poważnie, a tylko uprawiają prywatę, nie zasługuje na uwagę. Panuje opinia, zresztą słuszna, że we własnym kraju należy samemu robić porządki a skoro się tego nie robi, nie zasługuje on na zainteresowanie. Im mniejsza chęć porządkowania własnego kraju, tym większa niechęć do jakiejkolwiek znaczącej pomocy Ukrainie.

Dominujący pragmatyzm rozmówców przebija się w każdej dyskusji na ten temat. Ukraina ze swoja polityką ”panny na wydaniu bez wiana” nie jest żadną atrakcją i jakiekolwiek apele prezydenta Petra Poroszenki czy pohukiwania premiera Arsenija Jaceniuka niczego nie zmienią w optyce Ukrainy w świecie. Jest to bardzo smutny wniosek, lecz jedyny logiczny w tej całej zagmatwanej sytuacji politycznej w obecnej chwili. Pewnym usprawiedliwieniem w ślamazarnie przeprowadzanych reformach jest agresywna postawa Rosji, która jest zainteresowana w trwaniu nieustannego konfliktu na wschodzie Ukrainy. Wydaje się, że Rosji ta awantura zaszkodzi bardziej. Coraz większa słabość gospodarcza tego kraju powoduje mniejsze wsparcie dla separatystów i ich coraz większe rozczarowanie. Zła polityka Kijowa wobec Donbasu, który zawsze był prorosyjski, zaostrzyła tylko konflikt.

Tak więc Ukrainę czekają bardzo trudne i rujnujące jej gospodarkę czasy. Bez pokazania własnej determinacji w porządkowaniu i reformowaniu kraju nikt specjalnie przejmować się jej losem nie będzie. Ukraina musi pokazać, że sama jest w stanie zadbać o swój interes narodowy. Działania te nie mogą być tylko na pokaz, lecz rzeczywiście trzeba budować fundament nowej państwowości, w innym wypadku stanie się to, czego Ukraińcom i sobie nie życzymy.

Jan Wlobart
Tekst ukazał się w nr 14-15 (234-235) 14–27 sierpnia 2015

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X