Jedynie prawda jest ciekawa. 8 lat Kuriera Galicyjskiego

Jesteśmy pismem w pełni niezależnym. Choć zrzeszamy ludzi o różnych poglądach i przynależności organizacyjnej, programowo nie jesteśmy i nie chcemy być organem żadnej organizacji. Taka jest formuła wolnej prasy i zasady tej chcemy dotrzymać.

Jesteśmy natomiast otwarci na współpracę ze wszystkimi środowiskami, organizacjami i innymi zrzeszeniami polskimi i nie tylko polskimi, choć te pierwsze mają dla nas, ze zrozumiałych względów, znaczenie pierwszoplanowe. Zawsze chętnie będziemy przedstawiać ich dokonania i problemy.

Chcemy przy tym współpracować ze wszystkimi, którym drogie jest słowo polskie i polska kultura. Niezależnie od ich przynależności organizacyjnej, narodowości, wyznania. Szanujemy i chcemy przedstawiać na łamach naszego pisma kulturę, dokonania narodów i środowisk, żyjących razem z nami na tej ziemi.

Czerpiemy ducha z tej jagiellońskiej mozaiki, tak jak czynili to nasi przodkowie w dawnej Rzeczpospolitej. Dlatego też będziemy wspierać oparte na prawdzie porozumienie pomiędzy narodem polskim i ukraińskim. Uważamy, że jest ono racją stanu Polski i Ukrainy. Tak, jak racją stanu jest wspólna europejska droga.

Łamy naszego pisma są otwarte dla wszystkich.

Powyższy tekst zamieszczony został w pierwszym numerze Kuriera Galicyjskiego, który ukazał się równo osiem lat temu, w połowie sierpnia 2007 roku. Od tego czasu ani jedno zawarte w nim zdanie nie straciło na aktualności. Przypominamy go co roku.

Osiem lat to całkiem sporo. Przez ten czas, rzeczywistość wokół nas zmieniła się diametralnie. Od spraw małych po te z „wielkiego świata”. Czas przyspieszył, a zapowiadany „koniec historii” nie nastąpił. Pojawiły się nowe geopolityczne wyzwania. Pytania i idee, które jeszcze niedawno można było traktować jedynie w kategorii science fiction znów nabierają nowego sensu i znaczenia.

Z perspektywy Ukrainy jest to widoczne w sposób szczególnie jaskrawy. Trwa wojna z Rosją, choć słowo „wojna” nie jest oficjalnie używane. Na wschodzie Ukrainy codziennie giną ludzie, a dźwięk pogrzebowych dzwonów roznosi się we wsiach, miastach i miasteczkach całego kraju. Pomimo olbrzymich trudności trwa jednak na Ukrainie proces zmian. Wolno i nie zawsze w pełni profesjonalnie, wprowadzane są reformy. Dzieje się to w ogniu walki politycznej i przy podskórnych próbach lobbowania ze strony różnych grup biznesu. Cóż, na wszystko trzeba czasu, szczególnie w dziedzinie zmian świadomości i procesów społecznych. Jednak życie nie znosi próżni. Także w swoim małym wymiarze. W Kijowie, Lwowie i innych większych miastach ruch ogromny, kawiarnie przepełnione, życie aż kipi. Turystów coraz więcej, także tych z Polski. Wypadałoby dodać – tak, jest bezpiecznie. Na pewno nie mniej niż w Warszawie, Wrocławiu czy Szczecinie.

Przez ostatnie 8 lat zmienił się również Kurier Galicyjski. Dziś to nie tylko „papierowa” gazeta. To także portal, z powodzeniem pełniący rolę internetowej gazety codziennej. To także dynamicznie rozwijająca się telewizja internetowa i radio, a także miesięcznik dla dzieci „Polak Mały”. Mamy nadzieję, że wkrótce będzie nas można usłyszeć i obejrzeć także w eterze. To wreszcie Klub Galicyjski, skupiający środowiska intelektualistów, publicystów i działaczy społecznych zainteresowanych polsko–ukraińską współpracą po obu stronach granicy. To także organizowane przez nasze medium wystawy, spotkania i konferencje, z których najbardziej znane są Polsko–Ukraińskie Spotkania w Jaremczu. W tym roku, we wrześniu, odbędą się już po raz ósmy.

Staramy się sprostać nowym wyzwaniom. Minęły czasy, gdy na pierwszej stronie naszej gazety mogliśmy umieścić zdjęcie gałązki kwitnącej jabłoni. Wokół nas, nie tylko na Ukrainie, ale także w Polsce i całej Europie, trwa wojna informacyjna stymulowana przez Federację Rosyjską, walczącą o odzyskanie wpływów dawnego imperium. Skala tej wojny wydaje się przerastać wszystko co dotychczas było udziałem przeciętnego człowieka.

Nowe technologie sprawiły, że świat wokół nas skurczył się, a dostęp do informacji uzyskali praktycznie wszyscy. Nie tylko dostęp, ale i możliwość jej kreowania. Niestety oznacza to także możliwość prawie bezkarnego i bezrefleksyjnego poszerzania zwyczajnych kłamstw i nieprawdy. Tworzy się wirtualną, alternatywną rzeczywistość, nie mającą żadnego punktu stycznego z prawdziwymi wydarzeniami.

Całkiem serio poszerza się, na przykład, informację, że na Ukrainie władzę przejęła „krwawa kijowska junta”, a „banderowcy gnębią miejscowych Polaków”, czekając przy tym okazji by odebrać Polsce ziemie aż po Wisłę. Na użytek Ukraińców pisze się o „wrednej” Polsce, która z kolei tylko czyha by odebrać Ukrainie Lwów i pięć zachodnich obwodów. Divide et impera – dziel i rządź – zasada stara jak świat. Celują w tym media rosyjskie, ale niestety nie tylko one.

Tymczasem współpraca polsko–ukraińska, na poziomie obywatelskim nigdy chyba nie była lepsza aniżeli w okresie ostatnich kilkunastu miesięcy. Znakomita większość mieszkających na Ukrainie Polaków, wszystkie znaczące polskie organizacje, a także ukazujące się na Ukrainie polskie media poparły Majdan i wejście Ukrainy na szlak integracji z Europą. Pomimo piętrzących się trudności dnia codziennego, wciąż jeszcze obecnej korupcji, słabo działającego prawa i wielu innych problemów, Polacy mieszkający na Ukrainie, podobnie jak większość ukraińskiego społeczeństwa, widzą w zachodzących zmianach szansę na życie w normalnym, kierującym się demokratycznymi zasadami państwie europejskim.

Polacy – obywatele Ukrainy, podobnie jak i inne grupy etniczne tego kraju, razem z całym ukraińskim społeczeństwem, dzielą jego problemy, troski i drobne radości. Polacy obecni są wszędzie – wśród działaczy społecznych, politycznych, walczą w szeregach wojska ukraińskiego na Wschodzie, także w batalionach ochotniczych.

Zbyt wiele przeszli w okresie ostatnich dwustu lat by znów dać się wepchnąć w objęcia „russkiego miru”. To właśnie Polacy, jak pisał prof. Iwanow, Rosjanin, historyk zajmujący się problematyką Polaków w Związku Sowieckim, stanowili tam „pierwszy naród ukarany”. „W latach 30. ubiegłego wieku być Polakiem w Związku Sowieckim znaczyło to samo co być Żydem w III Rzeszy” – pisał Iwanow. Później już nie mordowano, ale pozycja Polaków nadal nie była wiele lepsza. Do końca istnienia Związku Sowieckiego Polacy stanowili element co najmniej podejrzany.

Dziś znów można, a nawet warto być Polakiem. Czy wobec tego w stosunkach polsko–ukraińskich, także tych miejscowych, lokalnych, wszystko już jest „cacy”? Niestety, daleko jeszcze do ideału. Problemów jest cała masa, często zupełnie niezrozumiałych, tkwiących najczęściej w mózgach i duszach niektórych miejscowych urzędników i działaczy, jeszcze od czasów sowieckich. Można o tym przeczytać omalże w każdym numerze Kuriera Galicyjskiego. Jest jednak także wiele przykładów pozytywnych. Proces to długi, często niewdzięczny, ale postępujący. Wszak, jak mówią, kropla drąży skałę. A i skała nie zawsze się opiera.

Tymczasem bywa, że problemami mieszkających na Ukrainie Polaków próbuje się grać, niestety także w Polsce. Podając mieszankę odpowiednio dobranych i fałszywie zinterpretowanych faktów, półprawd, dodając do tego sporą porcję zwyczajnych kłamstw, tworzy się trującą miksturę, przy pomocy której próbuje się załatwić swoje własne interesy. Nie tylko zresztą własne. Nie ma to bowiem nic wspólnego z polską racją stanu – na ogół jest jej przeciwne, za to zgodne z interesem obcego „mocarstwa” na wschodzie. Nie, nie zawsze muszą to być agenci. Wszak i wśród targowiczan nie wszyscy takimi byli. Wiedza o Ukrainie i co najważniejsze, o procesach zachodzących w niej współcześnie, jest w Polsce wciąż bardzo niska. Do tego pełna stereotypów. Na Ukrainie istnieje analogiczne zjawisko. W czasach „tabloidyzacji” przestrzeni informacyjnej, jakże łatwo o manipulację.

Smutne, że obiektem takiej gry stają się mieszkający na Ukrainie Polacy, choć nie na nich jest ta manipulacja obliczona. Najwyraźniej tworzona jest „dla użytku wewnętrznego” w Polsce. Polacy z Ukrainy są na to odporni – wystarczy przecież wyjrzeć za okno czy wyjść na ulicę. Zaklęcia nie pomogą. Wspomnieć jedynie wypada słowa Józefa Mackiewicza: „jedynie prawda jest ciekawa”. I takie jest nasze credo.

Marcin Romer
Tekst ukazał się w nr 14-15 (234-235) 14–27 sierpnia 2015

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X