Rzecz straszna, bezduszna, tragiczna

Niestety po raz kolejny stało się tak, że tragiczne wydarzenia zmuszają mnie do korekty planów i pisania o czymś innym jak to, o czym pisać planowałem. Trudno! Nie potrafię zmilczeć, nie umiem się powstrzymać od zareagowania (na łamach szanownego Kuriera Galicyjskiego) tak na zabójstwo Prezydenta Gdańska, Pana Pawła Adamowicza, jak i na to, jak polsko-polska wojna i jej wojownicy czynią to zabójstwo jeszcze bardziej bolesnym – przynajmniej dla mnie.

Oczywiście wiem! Od przedwczoraj niemal każdy kto mówić i pisać potrafi – bierze udział w wielkiej dyskusji o tym co się stało, dlaczego się stało, czy mogło się nie stać, a jak już się stało to kto temu jest winien. Internet (ze szczególnym uwzględnieniem grup społecznościowych), telewizja, radio, prasa – wszyscy o gdańskiej tragedii. Jednym słowem, tyle i tylu „się produkuje”, że w pewnym momencie zwątpiłem w to, czy ma sens dokładanie i mojej „cegiełki”. Jednak okazało się, że milczeć nie potrafię – zbyt mnie przeraża, za bardzo boli to, co już się stało i to, co się teraz dzieje.

Nie potrafię oceniać zabójstwa Pana Adamowicza innymi słowami jak straszne, przerażające, bezsensowne, bezduszne, okrutne. Właśnie tak! Zginął prezydent jednego z największych miast Polski, zginął polityk, zginął syn, mąż, ojciec, brat. Zginął człowiek. Tak jak w przypadku każdej tragicznej i przedwczesnej śmierci budzi to sprzeciw, potęguje ból, rodzi pytania. Do tego został on zamordowany, w świetle reflektorów, przed obiektywami kamer, przy dźwiękach muzyki, na scenie jednej z największych i najradośniejszych akcji charytatywnych w Polsce, a może i na świecie całym. Z jednej strony radość i dobroć, z drugiej nienawiść i śmierć. Ten kontrast potęguje ból i szok po tym co się stało. Do tego, Pan Adamowicz został zabity przez kogoś, czyj życiorys u wszystkich budzi, jeśli nie pogardę i odrazę, to już na pewno mało pozytywne emocje. Niezrozumiały, bezduszny, okrutny akt. Szok, ból, niedowierzanie, pochylone głowy, smutek w sercach, smutek w oczach, szeptane słowa.

Chciałbym na tym skończyć – na powadze, współczuciu, proteście. Takich prawdziwych, nie pozerskich, bez hipokryzji, wyrażanych z potrzeby serca i duszy, a nie w imię królującej nam politycznej poprawności czy (jakże dla wielu ważnej!) politycznej korzyści. Niestety to niemożliwe. O ile bowiem sama śmierć Pana Prezydenta budzi we mnie smutek, żal i strach (a jednak!), to już to, co się dookoła tejże dzieje wywołuje moje oburzenie, zniecierpliwienie i sprzeciw. Pomimo upływu zaledwie kilku dni od popełnienia zbrodni, pomimo braku wiedzy o wielu jej szczegółach – zdążyła już ona „obrosnąć” w wystąpienia polityków, oskarżenia, medialne manipulacje, wezwania do przemocy, niebywałą hipokryzję graniczącą z hucpą i w wiele jeszcze tego, co z szacunkiem do zamordowanego i z logiczną analizą oraz oceną wydarzeń nie ma nic wspólnego.

Czytam artykuły, oglądam relacje, czytam komentarze. Uwaga pierwsza. Nie wiem czy tylko ja to zauważam, ale z wielu gdańską tragedię komentujących, pomimo wyrażanego (oficjalnie) przez nich współczucia, smutku, potępienia, oburzenia itp., promieniuje zadowolenie! Tak, tak – zadowolenie! Oto bowiem nieoczekiwanie otrzymali „amunicję” do swoich wystąpień. Śmierć Pawła Adamowicza i tej śmierci bezduszność, a także jej medialność stała się doskonałym orężem w polsko-polskiej wojnie! Także tej śmierci niejednoznaczność dobrze tym „wojownikom” służy. Można politykować, oskarżać, manipulować, wykorzystywać, rozpalać nienawiść najdzikszą, budować kapitał polityczny (własny i partyjny), kompleksy leczyć wszelakie.

Ja wiem, naiwnym jest moje oczekiwanie, żeby w obliczu tragedii i śmierci ci politycy, którzy chcą wygrać zawsze, wszędzie i każdą cenę, ci komentatorzy, dziennikarze, publicyści i eksperci, którzy bądź stanęli pod sztandary którejś z wojujących ze sobą w Polsce stron i wiernie jej służą, bądź zwyczajnie o sławę i o kasę z nakładów i oglądalności walczą, przypomnieli sobie o zwykłej, ludzkiej przyzwoitości i podeszli do tej śmierci z powagą, rozwagą i poczuciem odpowiedzialności (szczególnie za słowo). O wszystkich innych, mających dostęp do internetu i do sieci społecznościowych, a piszących o gdańskiej tragedii, tylko wspomnę – bezsprzecznie też jest naiwnością oczekiwanie od nich rozsądku. Tymczasem – jestem o tym święcie przekonany – to, co się stało wymaga spokoju, rozwagi i czasu. Czasu – dla uczciwego zbadania wszystkich niejednoznaczności, wątpliwości, niepewności wszelakich.

Dlaczego o niejednoznacznościach? Najpierw krótka dygresja. Już wiele razy pisałem o tym, że większość tego, co się w świecie dzieje, we wszelakich tego świata życia przejawach, nie daje się ocenić w dychotomicznej, czarno-białej skali. Większość – jest skomplikowana, wielowarstwowa, przy ocenianiu wymagająca wiedzy, rozwagi i umiejętności oraz wysiłku myślenia. Większość – jeśli chcemy prawdziwy obraz rzeczy zobaczyć – wymaga „wychylenia się” poza kanony ocen, poza ich gotowe szablony. Kanony wygodnych, jednoznacznych, bezpiecznych i bezdyskusyjnych ocen przygotowanych nam przez „władców dusz” naszych. Czyli przez wszechwiedzących, mądrych, dobrych, współczujących, bezinteresownych, dbających o nas i gotowych w imię naszego dobra nieść ofiary polityków, ekspertów, komentatorów, dziennikarzy, aktywistów, urzędników.

Tak jest i w przypadku tej tragedii. Moim zdaniem doszło do niej wskutek nawarstwienia się wielu okoliczności i jednoznaczne wskazywanie jej przyczyny (przy uwzględnieniu tego, że niewieloma jeszcze informacjami dysponujemy) jest co najmniej nieodpowiedzialne. Proponuję zebrać razem to co wiemy. Zabity został człowiek – Paweł Adamowicz, ale zabity został nie dlatego że był on „zwyczajnym” Pawłem Adamowiczem, nie żeby zabrać jemu portfel czy butelkę, lecz dlatego, że był on Prezydentem Gdańska. Został zabity także dlatego, że przez wiele lat i wielu kojarzył się on z Platformą Obywatelską.

Więc to był mord polityczny? Moim zdaniem nie! Został on bowiem zabity nie na polityczne zlecenie, nie przez politycznego czy religijnego terrorystę, nie w imię jakiś idei czy politycznych żądań. Prawda, pojawiły się już przeróżne teorie spiskowe o „zleceniu Adamowicza”, o „zaprogramowaniu” zabójcy i buszują one w internecie w najlepsze. Tyle, że żadnych dowodów na prawdziwość tych teorii nikt nie znalazł. Natomiast nie trzeba szukać przeczących teorii mordu politycznego, czy zabójstwa na zlecenie faktów. Prezydent Adamowicz został zamordowany przez chorego psychicznie kryminalistę, który tylko co wyszedł z więzienia, który uważa Platformę Obywatelską za sprawcę swych nieszczęść, który mógł cierpieć na manię prześladowczą. Po wyjściu z więzienia (grudzień 2018) postanowił się zemścić na przedstawicielu poprzednio rządzącej Polską formacji politycznej i w jakiś niepojęty sposób wybrał Pawła Adamowicza oraz Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku.

Czyli z polityką to zabójstwo nie ma nic wspólnego? Ależ nie, niczego takiego nie sugeruję – ma! Tyle tylko, uważam, iż to nie polityka była „spirytus movens” tego czynu! Ona bezsprzecznie była czynnikiem decydującym o wyborze osoby ofiary! Tak więc zarówno nie sposób uciec od politycznego kontekstu tego zabójstwa, jak i nie sposób jedynie politykę za nie winić.

Do tego śmierć Pana Prezydenta miała miejsce w trakcie toczącej się od lat polsko-polskiej wojny, w której powszechnie jest używana „mowa nienawiści”, przeciwnicy korzystają z najohydniejszych słów i gestów, kłamią, znieważają, oczerniają, wzywają do przemocy. Jeszcze przed swoją tragiczną śmiercią Prezydent Adamowicz był tej wojny ofiarą (uwaga dla „czytających inaczej” – nie tylko on był tej wojny ofiarą, bo „znaczne osiągnięcia w tej dziedzinie” mają wszystkie uczestniczące w polsko-polskiej wojnie strony). Pana Adamowicza obrzucano wszelakim łajnem, pomawiano, oskarżano. Jedna z organizacji – nie zamierzam jej nazwy nawet wymieniać – jakiś czas temu „wyprodukowała” nawet jego akt zgonu. Nagonka? Nagonka! Chamstwo i draństwo? Tak! Atmosfera sprzyjająca przemocy? Jak najbardziej! Czy miało to wpływ na wybory i decyzje kierujące zabójcą? Bezsprzecznie tak! Czy było to główną lub decydującą przyczyną, że dokonano zabójstwa? Nie! A że zginął konkretnie ten człowiek, Paweł Adamowicz, Prezydent Gdańska, przez wiele lat polityk Platformy Obywatelskiej? Oczywiście, że to musiało mieć decydujący wpływ na wybór ofiary! Powracam więc do twierdzenia o skomplikowaniu sprawy i wielu niejednoznacznościach – jednoznaczne i oczywiste (wbrew logice, ale zgodnie z interesami) to wszystko jest jedynie dla nieuczciwych „twórców kanonów”, którzy nie lubią, gdy myślimy samodzielnie.

Uwaga niewielka, aczkolwiek ważna – uważam. „Mowa nienawiści” – twór straszny, chamski, hucpiarski. Wszyscy są generalnie co do tego zgodni, nawet jeśli w szczegółach się różnią. Problem jednak tkwi w tym, że nikt u siebie tej „mowy” nie zauważa. Winni jej są zawsze „oni”, ci „drudzy”. Tak jest i teraz, gdy po śmierci Prezydenta Adamowicza „mowa nienawiści” znalazła się „pod pręgierzem”, wojownicy walczących z sobą w polsko-polskiej wojnie obozów piętnują, potępiają, znajdują przejawy tej „mowy”, obwiniają – wszystkich, oprócz siebie i swoich. Ja nie chcę opisywać szczegółowych przypadków tego zjawiska – wszyscy sami mogą znaleźć. Wspomnę tylko – kilka wywiadów i komentarzy w wykonaniu jednych, program telewizyjny wyprodukowany przez drugich. Czy Wy rzeczywiście uważacie nas za idiotów?!!! No i jeszcze – koniecznie teraz trzeba tak właśnie? W ten sposób walczyć z „mową nienawiści” by już na starcie tej walki hipokryzja, zacietrzewienie i brak samokrytyki skazywały tę walkę na przegraną?

Dalej – Wielki Finał Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku. Też niejednoznaczności. Z jednej strony zabójstwo Prezydenta akurat w trakcie tej imprezy, a dodatkowo wykrzykiwanie po zabójstwie, ze sceny, deklaracji o nienawiści do Platformy Obywatelskiej – ma bezsprzecznie aspekt polityczny. Paweł Adamowicz zginął w trakcie finału imrezy największej, najgłośniejszej i najbardziej kontestowanej przez środowiska rządzących dzisiaj Polską partii. Na ile jednak polityczny odbiór zabójstwa jest efektem przez zabójcę zamierzonym i świadomym, a na ile jest „wartością” dodaną przez tego zabójstwa „odbiorców”? W mojej głowie rodzi się pytanie – czy zabójca wybrał czas i miejsce motywowany politycznie, czy dlatego że np. był pewien, że Prezydent Adamowicz tam będzie? Nie jestem tego pewien, ale zapewne organizatorzy już wcześniej nagłośnili udział w imprezie tak ważnej i podnoszącej prestiż takiej osoby jak Prezydent Gdańska. Zabójca mógł to przeczytać, usłyszeć. Mógł więc zaplanować zabójstwo, kierując się pewnością co do miejsca i czasu, gdzie Paweł Adamowicz będzie. Nie jestem psychiatrą, niewiele wiem o zabójcy, ale bezsprzecznie – umie planować. Np. miał identyfikator z napisem „prasa”, wiedział, że będzie z nim mógł dotrzeć na scenę w bezpośrednie otoczenie Prezydenta Gdańska. To jest planowanie.

W ocenianiu tego aspektu gdańskiej tragedii warto pamiętać jeszcze coś innego. Sprawca jest psychicznie chory (oficjalna informacja) i emocjonalnie niedojrzały (Dziennik Bałtycki – słowa matki sprawcy). No, a Finał Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku, to tysiące widzów, reflektory, kamery mikrofony – „miód na duszę” dla wielu, nie tylko psychicznie chorych ludzi. Nie wiem, Przyjaciele, czy zwróciliście uwagę na to, co zabójca zrobił po zadaniu ciosów nożem Panu Adamowiczowi? Nie ucieka (a w powszechnym bałaganie panującym na scenie i przy „jakości” ochrony – mógł spróbować mając poważną nadzieję na sukces), a zaczyna wręcz tańczyć demonstrując nóż, podbiega do kogoś, zabiera mikrofon i zaczyna wygłaszać swoje oświadczenie o tym, dlaczego „zginął Adamowicz”. Trudno to pojąć, niebywale trudno znaleźć wyjaśnienie takiego akurat zachowania. Jednak doszukiwać się w działaniach zabójcy politycznej motywacji bym się nie ośmielił – zbyt nieprawdopodobne (jeśli na całość wydarzeń spojrzeć rozsądnie, spokojnie, obiektywnie, bez emocji i bez własnych politycznych interesów).

Pan Adamowicz zginął także dlatego, że albo niefrasobliwość organizatorów imprezy, albo zwyczajna bylejakość, albo pęd za oszczędnościami, albo najzwyklejszy bałagan wreszcie, nie zapewniły jemu odpowiedniej ochrony (wiem co piszę – nie tylko czytałem na ten temat opinie fachowców z Polski (Uwaga! Fachowców, a nie politycznie uwarunkowanych ekspertów!), ale jeszcze poprosiłem o przeanalizowanie tego co się stało przez moich przyjaciół z Ukrainy – też fachowców). Jeśli chce się prawdziwie i uczciwie oceniać to co się stało w Gdańsku, nie można udawać, że byle jaka, a właściwie nawet tylko teoretyczna ochrona sceny nie miała na to wpływu. Jasne – żadna, nawet najlepsza ochrona nie gwarantuje 100% bezpieczeństwa ochranianemu – mieliśmy okazję przekonać się o tym wielokrotnie. Jednak z tych informacji, które do mnie docierają, także po wielokrotnym obejrzeniu zapisu telewizyjnego zabójstwa, powtórzę to, co już napisałem – ochrona teoretyczna i nieprofesjonalna, bałagan na scenie, chaos i amatorszczyzna, a nie organizacja. No i znowu niejednoznaczności – czy jedynie to zadecydowało o śmierci Pana Adamowicza? Nie! Czy to nie miało wpływu na tę śmierć? Też nie! Tak próby pomijania tego elementu wydarzeń, czy też próby tłumaczenia tym wszystkiego – to błąd! Prawda, w sercach i umysłach niektórych błąd usprawiedliwiony, bo przecież ich politycznym interesom służący!

Wreszcie ostatnie pytanie – polski system penitencjarny. Tutaj krótko! Kto mi jest w stanie odpowiedzieć na pytanie, jak człowiek skazany za napady na banki, emocjonalnie niedojrzały, chory psychicznie, agresywny – czyli niebezpieczny i nieprzewidywalny – może wyjść z więzienia i znaleźć się poza jakąkolwiek kontrolą?! Czy to, że tak się stało miało wpływ na to, że Paweł Adamowicz został zabity, czy nie? Ciekawym, kto i jak mi na to pytanie odpowie?

Stała się rzecz straszna, bezduszna i tragiczna. W wielu polskich miastach ogłoszono żałobę. Wiele ambasad i konsulatów spuściło do połowy masztu flagi. W wielu sercach jest smutek. Tak jest! Jednak ten smutek i żal warto wykorzystać (o ile można tak racjonalnie podejść do tak tragicznej i bolesnej sprawy) do tego, by nie być kiedyś jeszcze raz zmuszonym podobne przeżywać. Przedwczesne ferowanie wyroków, manipulowanie, prokurowanie wszelakich politycznych oświadczeń, wykorzystywanie w swoich celach tego co się stało – podobnemu nie służy. Skomplikowanie i niejednoznaczność wszystkiego tego, co doprowadziło do zabójstwa śp. Prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, waga i tragizm tego wydarzenia, możliwe skutki tego, co się stało, nakazują spokój i rozwagę. Nakazują by, jeśli to inaczej niemożliwe, to na moment chociaż wywiesić w polsko-polskiej wojnie proporce rozejmu, by bez hipokryzji, politykierstwa, pozerstwa i chamstwa pochylić się nad trumną i wyciągnąć z tego, co się stało uczciwe, a może nawet bolesne dla nas wnioski.

Jak zawsze więcej stawiam pytań niż odpowiedzi udzielam, inaczej nie potrafię. Staram się, w moim przekonaniu najlepiej jak potrafię, dawać Wam raczej „materiały do przemyśleń”, a nie gotowe „kanony” serwować. Możliwe, w dzisiejszych czasach to nie jest najpopularniejszy sposób przekazywania myśli czytelnikom, ale proszę powiedzcie – jak inaczej można uczciwość tak wobec Was jak i wobec siebie zachować? W dychotomicznym świecie, w świecie relatywizmu wartości, w którym królem „logicznego” myślenia jest manipulacja i trójka jej ukochanych dzieci (argumentum ad personam – argument wymierzony w osobę; fallacia accidentis – błąd uwydatniania przypadkowego szczegółu; sofizmat rozszerzenia – błąd polegający na atakowaniu przesadzonej wersji argumentu) tylko stawianie sobie pytań daje mi chociaż minimalną szansę by tę uczciwość zachować. Tylko uporczywie powtarzane próby, bym przy udzielaniu sobie na te pytanie odpowiedzi nie dał się ponieść emocjom, omotać sympatiom, spalić nienawiści, tylko to pozwala mi wierzyć, że prawdziwy obraz świata widzę. Piękne to i straszne, że każdy z nas „swój” widzi świat, a na ile jego wizerunek jest prawdziwy – od nas zależy samych. Dlatego staram się zawsze Wam swobodę interpretacji, wolność sądu pozostawić. Tak jest i tym, smutnym razem.

śp. Paweł Adamowicz – Prezydent Gdańska, Syn, Brat, Mąż, Ojciec.
02 listopada 1965–14 stycznia 2019
Wieczny odpoczynek racz mu dać, Panie, a światłość wiekuista niechaj mu świeci.
Niech odpoczywa w pokoju wiecznym. Amen.

Artur Deska
Tekst ukazał się w nr 1 (317) 18-31 stycznia 2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X