Przemysł naftowy w Galicji – pionierzy i wizjonerzy, wynalazcy i „rekiny biznesu”, sensacje i katastrofy Apteka Mikolascha, fot. Jurij Smirnow / Nowy Kurier Galicyjski

Przemysł naftowy w Galicji – pionierzy i wizjonerzy, wynalazcy i „rekiny biznesu”, sensacje i katastrofy

Rok 2023 był rokiem jubileuszowym dla przemysłu naftowego w Galicji. Właśnie 170 lat temu we lwowskiej aptece Piotra Mikolascha „Pod Złotą Gwiazdą” przy ulicy Kopernika 1 przeprowadzono pierwszą w Galicji i Imperium Austriackim destylację ropy naftowej i skonstruowano pierwszą lampę naftową dla oświetlenia, w Polsce powszechnie zwaną „lampą Łukasiewicza”.

To wiekopomne wydarzenie miało miejsce 31 lipca 1853 roku i po dzień dzisiejszy jest to symboliczna, oficjalna data przyjęta za początek polskiego przemysłu naftowego. W tym dniu „lampą Łukasiewicza” oświetlono salę operacyjną we lwowskim Szpitalu Powszechnym przy ulicy Pijarów, gdzie przeprowadzono pierwszą we Lwowie chirurgiczną operację nocną. Wcześniej, mianowicie 30 marca tegoż roku, taka sama lampa zapłonęła w oknie wystawowym apteki „Pod Złotą Gwiazdą”.

170 lat rozwoju przemysłu naftowego w Galicji to lata kiedy uboga, zacofana, najbiedniejsza prowincja Monarchii Austriackiej (od 1867 Austro-Węgier), zrobiła się nagle „Galicyjską Kalifornią”, „Naftową Ziemią Obiecaną”. Nikomu wcześniej nie znane nazwy miejscowości, jak to Pieczeniżyn, Słoboda Rungurska, Schodnica, Borysław, Tustanowice wypełniły szpalty gazet nie tylko lwowskich, ale też wiedeńskich, berlińskich, a nawet amerykańskich. Patriarchalny wiejski krajobraz Podkarpacia wypełniły szyby naftowe i pochodnie płonącego gazu nad nimi… W świat biednych chłopów galicyjskich niespodzianie wtargnęły „tygrysi biznesu” i geniusze techniki. Kto trafił na podziemny skarb, został milionerem. Pozostali bankrutowali. W najuboższej części państwa pojawili się nagle krezusi, milionerzy, czy jak ich według mody amerykańskiej prof. Stanisław Nicieja nazywa „selfmademany-galicyjscy szejkowie”. Lecz bez działalności ludzi całkiem innego rodzaju-entuzjastów, wizjonerów, wynalazców, wybitnych inżynierów, rozwój przemysłu naftowego był po prostu niemożliwy. W historię Galicji właśnie ich nazwiska wpisano na zawsze złotymi literami. Wśród nich pionierzy przemysłu naftowego Jan Zeh i Ignacy Łukasiewicz, „król polskiej nafty” Stanisław Szczepanowski, jego współpracownicy Kazimierz Odrzywolski i Wacław Wolski – genialny wynalazca tzw. „wiertniczego taranu hydrawlicznego”, Marian Wieliżyński – „alchemik ze Lwowa”, ojciec polskiego gazownictwa.

Otóż, wszystko rozpoczęło się we Lwowie, w aptece „Pod Złotą Gwiazdą”. Jak doszło do destylacji ropy naftowej i pierwszej lampy naftowej i kto właściwie był wynalazcą? Nawet zasłużony miłośnik Lwowa Witold Szolginia, autor cyklu wspomnień „Tamten Lwów”, bez cienia wątpliwości pisze: „W aptece pracował sławny później pionier przemysłu naftowego w Europie Ignacy Łukasiewicz. Tu też właśnie w roku 1852 ten aptekarski wówczas zaledwie prowizor wydestylował z podkarpackiej ropy naftowej czystą naftę, a rok później skonstruował pierwszą w świecie lampę naftową”. W rzeczywistości cała historia była bardziej skomplikowana, a sekrety z owych czasów zostały zapomniane lub    schowane na półkach archiwalnych.

Portret Piotra Mikolascha

Właścicielem największej, najpopularniejszej i najbardziej słynnej nie tylko we Lwowie, ale i w całej Galicji apteki „Pod Złotą Gwiazdą” był Piotr Mikolasch. W aptece działało chemiczno-farmaceutyczne laboratorium, w którym od 1848 roku zatrudniony był magister farmacji Jan Zeh, absolwent Uniwersytetu Wiedeńskiego. W 1852 r. tu, pod kierownictwem starszego kolegi, rozpoczął pracę jako asystent o pięć lat młodszy od Zeha Ignacy Łukasiewicz, który dopiero 30 lipca tegoż roku otrzymał w Wiedniu dyplom uniwersytecki. Jego sytuacja była dość skomplikowaną również z powodu nadzoru policyjnego w sprawie domniemanej nielegalnej działalności niepodległościowej.

Warto krótko przypomnieć życiorysy obydwóch farmaceutów. Jan Zeh(1817–1897) pochodził z Łańcuta, był synem miejscowego aptekarza Joachima Zeha. Praktykę aptekarską odbył w aptece w Samborze. Następnie studiował na Uniwersytecie Wiedeńskim, uzyskując 8 sierpnia 1846 roku tytuł magistra farmacji. Po studiach podjął pracę w aptece Piotra Mikolascha we Lwowie. Ignacy Łukasiewicz(1822–1882) urodził się w rodzinie szlacheckiej pochodzenia ormiańskiego. W latach 1836–1840 pracował jako praktykant w aptece Antoniego Swobody w Łańcucie, zaś od 1840 roku w aptece w Rzeszowie. Działał w organizacjach demokratyczno-niepodległościowych, w wyniku czego w 1846 roku został aresztowany przez policję austriacką. Dopiero 27 grudnia 1847 roku został zwolniony z więzienia we Lwowie, lecz znajdował się pod stałą obserwacją policji. Dzięki wstawiennictwu Piotra Mikolascha rozpoczął studia na Uniwersytecie Jagiellońskim, zaś dyplom magistra farmacji otrzymał 30 lipca 1852 roku na Uniwersytecie Wiedeńskim i wrócił do Lwowa do apteki Mikolascha.

W tym czasie do Piotra Mikolascha zgłosił się Żyd Abraham Schreiner, propinator (karczmarz) z Borysławia i zaproponował kupić od niego kilka beczek prymitywnie destylowanej ropy. Przedsiębiorczy Żyd razem ze swoimi wspólnikami Stiermanem i Herzem myśleli o „fabrykacji z tego cuchnącego zielonawo-ciemno-brunatnego surowca spirytusu”. Zaś Mikolasch pomyślał o możliwości jego oczyszczenia i uzyskania bardzo cennego i drogiego farmaceutycznego preparatu pod nazwą „Oleum Petrae Album” (Olej biały skalny), który dotąd sprowadzano z Włoch. Z tego włoskiego oleju skalnego w aptece produkowano modne leki kosmetyczne, krople na robaki, maści dermatologiczne.

Pomnik Jana Zeha we Lwowie, fot. Jurij Smirnow / Nowy Kurier Galicyjski

Właśnie Jan Zeh, jako szef laboratorium aptecznego (laboratoriusz), otrzymał nakaz Piotra Mikolascha, by zająć się oczyszczeniem i rozgatunkowaniem „cuchnącego destylatu”. Praca jednak nie posuwała się szybko i jak później w 1889 roku pisał sam Zeh w artykule „Pierwsze objawy przemysłu naftowego w Galicji”, który został opublikowany w  „Czasopiśmie Towarzystwa Aptekarskiego”: „nikt by nie uwierzył, jak wielkiej potrzeba było zrazu wytrwałości i zaparcia się, ażeby cuchnącą i zbyt łatwo zapalną naftę ujarzmić do potrzeb człowieka. Nie mając stosownych urządzeń, zwykły jak ja śmiertelnik łamiący pierwsze lody na polu krajowego nafciarstwa, cierpiałem ustawicznie na ból i zawrót głowy, gdyż czad i cuchnące gazy sprawiały nawet odurzenie. Ludzie unikali mnie, lecz i ja na wskroś przesiąknięty swędami ropy nie mogłem się między ludźmi pokazać bezkarnie. Mając znośną posadę w aptece śp. Mikolascha, miałem i obowiązki, mogłem więc tylko w nocy eksperymentować z naftą. Przez kilka tygodni z rzędu prawie się nie rozbierałem, pracując po nocach i dociekając sposobu czyszczenia nafty, ażeby sprawy nie zaspać. Toteż zdaje mi się, iż ludzie mieli mnie za obłąkanego…”. Można wnioskować, że Mikolasch rozczarował się w możliwości otrzymania „Oleum Petrae Album” i Jan Zeh zajmował się destylacją na własną rękę, w wolnym czasie po nocach.

Jurij Smirnow

Tekst ukazał się w nr 7 (443), 16 – 29 kwietnia 2024

X