Prywatny skansen Polaka w Borysławiu został odnowiony fot. Konstanty Czawaga / Nowy Kurier Galicyjski

Prywatny skansen Polaka w Borysławiu został odnowiony

W prywatnym skansenie miejscowego Polaka Sergiusza Sylantiewa dzięki pomocy rodaków z Polski w ciągu siedmiu miesięcy został odnowiony po pożarze główny obiekt – huculska chata z XIX wieku. Zgromadzono tam również sporo nowych eksponatów.

Prezes Regionalnego Towarzystwa Kultury Polskiej w Borysławiu Sergiusz Sylantiew już w młodości zainteresował się lokalną historią i kolekcjonowaniem antyków. Na własny koszt założył skansen, w którym umieścił zgromadzone eksponaty. Wiele z nich należało do Polaków, Żydów i Ukraińców, którzy zamieszkiwali Zagłębie Borysławskie oraz inne tereny. Muzeum był bardzo popularne, aż w połowie kwietnia bieżącego roku, w huculskiej chałupie z XIX wieku wybuchł w nocy pożar. Powody są wciąż niejasne. Spłonęły unikatowe zbiory, które Sergiusz gromadził w ciągu dwudziestu lat.

fot. Konstanty Czawaga / Nowy Kurier Galicyjski

– Został chyba tylko sufit, bo dach był do rozebrania, dachu faktycznie całkowicie nie było – wyjaśnił dziennikarzowi Kuriera Sergiusz Sylantiew. – Za to, że obecnie mam bardzo dużo eksponatów, chcę podziękować znajomym z Polski. Szukali bardzo i dużo przywozili. Wielu też ludzi odezwało się z okolicy, z Borysławia. Przynosili eksponaty. Coś za symboliczną opłatą, coś kupowałem od nich. Chcę powiedzieć, że w każdej sytuacji człowiek nie powinien się załamywać. Bo gdybym się załamał, to nic by nie było i ruina jeszcze dotąd by stała. A dzięki kolegom, którzy przychodzili, pomagali w rozbieraniu, wstawianiu, przekładaniu krokwi i gontów, chałupę udało się wyremontować w 95. procentach. Chcę jeszcze zamontować system przeciwpożarowy i kamerki wideo. Żebym w każdym czasie mógł zobaczył, kto tu chodzi i czy ktoś się tu kręci. Takie dwa cele mam jeszcze do końca roku, może się uda.

fot. Konstanty Czawaga / Nowy Kurier Galicyjski

Dzisiaj już nic nie przypomina o pożarze w prywatnym skansenie „Karpacka chata”. Pojawiła się też wysoka nowa brama przy wejściu do skansenu. Spotkałem tam członków Stowarzyszenia Odra – Niemen – Dniestr ze Lwowa.

–Byliśmy tu jeszcze przed tym nieszczęsnym pożarem – powiedziała Krystyna Frołowa-Fadejczuk, prezes Stowarzyszenia. –Cieszymy się, że udało się skansen odnowić, że są pamiątki, które się uzbierały. Pamięć nadal trwa, bo byli ludzie, którzy pomogli, i mecenasi, i że to nadal może funkcjonować. Może troszkę w zmienionym wyglądzie. My jako Stowarzyszenie Centrum Polskie Kultury Odra – Niemen – Dniestr ze Lwowa staramy się też współpracować z regionalnymi Towarzystwami, także z tutejszym prezesem Regionalnego Towarzystwa Kultury Polskiej w Borysławiu. W zeszłym roku nawet odnawialiśmy mogiły żołnierzy z osiemnastego roku i udało się nam wspólnymi siłami odbudować grób powstańca styczniowego.

fot. Konstanty Czawaga / Nowy Kurier Galicyjski

Turyści ponownie zaczęli odwiedzać odrestaurowany skansen Polaka z Borysławia.

– Przyjechaliśmy z Kijowa, żeby odpocząć w Truskawcu – powiedziała Natalia Słuchaj. – Chcieliśmy zobaczyć coś ciekawego w okolicy. Poradzono nam odwiedzić ten karpacki skansen-muzeum. Naprawdę bardzo nam się tutaj podobało. To tak, jakbyśmy przenieśli się w przeszłość.

– Jesteśmy bardzo wdzięczni osobom takim jak Sergiusz, bo nie pozwalają nam zapomnieć o naszej kulturze, której moskowici zaprzeczali przez dziesięciolecia. Takie właśnie rzeczy należy robić, abyśmy pamiętali o oryginalności naszych przodków – zaznaczył Aleksander Słuchaj.

W skansenie Sergiusza Sylantiewa już rozpoczęto przygotowania do Bożego Narodzenia.

–Przygotowujemy cykl kolęd – powiedział Sergiusz Sylantiew. – Chcemy urządzić w Towarzystwie śpiewanie kolęd, takich naszych, borysławskich, żeby w tym skansenie przywitać rodaków z Polski kolędami, powinszować. Bo tu jest klimat szczególny. Podziękujemy rodakom za wsparcie, za te lata pomocy, bo naprawdę dużo ludzi z Polski się odezwało i chcemy im z serca podziękować. Dzięki tym ludziom skansen powrócił do życia.

W odnowionej chacie zauważyłem też pięknie ustrojone snopki.

– Tu jest taki pan, który to robi i sprzedaje na rynku – wyjaśnił Sergiusz. – Kiedy nie uda mu się sprzedać, przynosi snopki na przechowanie. To jest tzw. diduch. Jest taki ukraiński zwyczaj, że na Wigilię stawia się na stole diducha. Wnosi go gospodarz, ustawia. W mojej rodzinie tego nie było. Ja teraz też wnoszę zwykły snop, nawet dwa snopy i ustawiam w kątach. Przypomina to na Boże Narodzenie, że Pan Jezus narodził się w szopie, gdzie były bydlęta i było siano.

Konstanty Czawaga

Tekst ukazał się w nr 23-24 (435-436), 19 grudnia – 15 stycznia 2023

Skutki pożaru w prywatnym skansenie Polaka w Borysławiu

Odbudowa prywatnego skansenu Polaka w Borysławiu

Przez całe życie pracuje jako reporter, jest podróżnikiem i poszukiwaczem ciekawych osobowości do reportaży i wywiadów. Skupiony głównie na tematach związanych z relacjami polsko-ukraińskimi i życiem religijnym. Zamiłowany w Huculszczyźnie i Bukowinie, gdzie ładuje swoje akumulatory.

X